Pożegnanie Leszka Długosza
27 marca 2024 roku Kraków i Polska pożegnały na zawsze Leszka Długosza (zmarłego 23 marca po ciężkiej chorobie). Homilię podczas mszy żałobnej w kościele św. Krzyża wygłosił abp Wacław Depo, metropolita częstochowski. Specjalnym, osobistym słowem żegnał poetę obecny na uroczystości prezydent Andrzej Duda, który od lat był z Leszkiem związany bliską znajomością. Nad grobem w Alei Zasłużonych Cmentarza Rakowickiego w imieniu pozostałych, licznie zgromadzonych przyjaciół przemawiał Andrzej Nowak. Było pogodne, prawie letnie, popołudnie, takie jak w słynnej piosence Leszka do słów Stanisława Balińskiego: ,,gdy kulę smutku toczy demon”.
Odszedł legendarny pieśniarz i jedyny w swoim rodzaju poeta, jeden z tych, którzy nadali niepowtarzaną formę kulturze Krakowa w dekadach jej wspaniałego rozkwitu. Odszedł muzyk kochany przez publiczność, która przez wiele dekad wypełniała widownię jego koncertów, w Polsce i wśród Polonii na szerokim świecie. Odszedł człowiek i artysta integralny, otoczony szczególną aurą poetyckiej wyobraźni, która niosła się za Nim gdziekolwiek się pojawił i odmieniała każdą chwilę spędzoną w Jego towarzystwie. Zawsze wierny sobie, a zarazem zawsze poszukujący nowych dróg i form wyrazu: autor pięknych zbiorów wierszy oraz niezliczonej ilości przedsięwzięć artystycznych i medialnych, felietonista, świadek swojego czasu, obywatel.
Z naszą redakcją Leszek Długosz związany był ściśle od ponad 30 lat. Wcześniej, w latach 70., był dla nas, młodszych o pokolenie, słynnym bardem, mieszkańcem świata wysoko zawieszonego nad naszymi nieletnimi głowami. Potem przyszło spotkanie w realnym życiu: rozmowy i prace redakcyjne, zbliżenie towarzyskie, przyjazna, harmonijna bliskość. Był w kręgu ,,Arcanów” jedną z osób najważniejszych, a do jego twórczości jeszcze wielokrotnie będziemy powracać. Teraz trudno coś dodać do słów naszej redakcyjnej koleżanki, Olgi Płaszczewskiej z nekrologu zamieszczonego na stronie internetowej Instytutu Książki: ,,Zmarł Leszek Długosz – mistrz uważnego patrzenia na drobiazgi: szkiełko z Muzeum Czartoryskich, schody, po których wspina się starzejący się pies, sukienkę w kwiatki… Czytelnik Norwida i poetów II Rzeczypospolitej. Delikatny obserwator miłości, która zmienia się z biegiem czasu (»przecież mamy to mieszkanie«…), rozkwita i dojrzewa. Kompozytor i gawędziarz. Człowiek świadomy własnej ulotności i ogromu Boskiej potęgi. Kochający Polskę i nasz nieprzekładalny język. Niezłomny w poszukiwaniu prawdy, uczciwy, bezpretensjonalny. Odszedł, mając za sobą 82 lata pięknego, pełnego życia, w którym był wierny swojemu artystycznemu powołaniu – i wyznawanym wartościom”.