Próba sił w Moskwie zakończyła się remisem?
Według organizatorów w marszu opozycji wzięło udział około stu tysięcy ludzi. Około dziewięćdziesięciu tysięcy zgromadziło się na proputinowskiej demonstracji na Pokłonnej Górze.
Marsz opozycji rozpoczął się na Wielkiej Jakimance w centrum Moskwy około 13.00 czasu miejscowego. Tłum skandował antyputinowskie hasła i śpiewał wspólnie piosenki „Kina”, zespołu popularnego w okresie upadku Związku Sowieckiego. Tekst jednej z nich jest szczególnie symboliczny w obecnych warunkach („My chcemy zmian”) i stał się nieoficjalnym hymnem obecnych protestów opozycji. Dużą popularność zdobyła też nowa wersja piosenki Marleya „No Putin, no cry”. Warto wspomnieć, że w Moskwie występują obecnie duże mrozy. Dlatego jednym z głównych pozdrowień podczas manifestacji stało się zawołanie: „byle do politycznej wiosny”. Oczywiście każde ugrupowanie, a wśród demonstrantów byli przedstawiciele liberałów, nacjonalistów, komunistów, nowej lewicy, anarchistów i innych, próbowało zaakcentować własny program polityczny. Dla przykładu, „Lewy Front” z Siergiejem Udalcowem wystąpił z transparentem: „Precz z prezydenckim samodzierżawiem. Władza w ręce rad!”. Nacjonaliści podkreślali natomiast, że Moskwa jest „ruskim miastem”.
Policjanci i buddyści
Policja twierdzi, że w marszu wzięło udział od 10 do 20 tysięcy ludzi. Mimo to podczas wydarzenia kilkakrotnie próbowała przeszkodzić w sformowaniu kolumn, zmieniając kierunki pochodu. Funkcjonariusze wstrzymywali również przemarsz, twierdząc, że nie mogą zapanować nad ruchem. Na trasie ustawiono też bramki z wykrywaczami metali, które dodatkowo utrudniają pokojowe działania opozycji. Kiedy zmęczeni oczekiwaniem na przepuszczenie przez policję manifestanci próbowali skryć się na jednej ze stacji metra, funkcjonariusze poinformowali ich, że ich „zgromadzenie” jest „nielegalne”. „Jeśli jest wam zbyt zimno, idźcie do domu” – usłyszeli „życzliwą” radę policjantów. Wydaje się więc, że informacje o niezbyt licznej demonstracji opozycji są elementem propagandy władz.
Warto dodać, że na Wielkiej Jakimance przed kolumną demonstrantów pojawiły się grupy… buddystów, którzy próbowali zatrzymać wymarsz. Olga Iwanowa, przedstawicielka tej grupy, powiedziała dziennikarzom, że przyszli na Jakimankę by nie dopuścić do przemocy. „Jesteśmy tak przeciwko rewolucji, jak i interwencji” – podkreśliła.
Doszło do starć?
Zgodnie z informacjami podanymi przez korespondenta „Kommiersanta” Olega Kaszina, policjanci nie ograniczyli się jedynie do utrudniania przemarszu metodami uznawanymi za legalne (zmiana trasy, bramki z wykrywaczami metalu). W pobliżu stacji metra „Park Zwycięstwa” doszło do starć pomiędzy policją a opozycjonistami. „Panika w metrze przy stacji Park Zwycięstwa. Stacja została zablokowana, możliwe ofiary, rozpoczęły się walki” – napisał dziennikarz.
Żyrinowski oddzielnie w Moskwie
Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji, zgodnie z grudniową tradycją, podjęła decyzję o zorganizowaniu oddzielnej demonstracji. Odbyła się ona na Placu Puszkina i trwała około… dwudziestu pięciu minut. Według informacji podanych przez „Echo Moskwy” w manifestacji wzięło udział około… pięćdziesięciu osób. Warto dodać, że w innych miastach rosyjskich lokalne struktury LDPR dołączyły do powszechnych komitetów opozycyjnych i biorą udział w demonstracjach wraz z przedstawicielami i stronnikami innych partii.
Przed wyborami prezydenckimi
Pomimo że marsz opozycji miał na celu wyrażenie sprzeciwu wobec fałszerstw wyborczych dokonanych przez władze podczas wyborów do Dumy Państwowej 4 grudnia, to na manifestacji ludzie organizowali się, aby przeciwdziałać ewentualnym oszustwom podczas wyborów prezydenckich, które odbędą się już w marcu. Podczas demonstracji funkcjonowało osiem ruchomych punktów informacyjnych organizacji promującej projekt „Obywatel-obserwator”, w którym wolontariusze zachęcali uczestników marszu do wzięcia udziału w wyborach jako niezależni obserwatorzy. Wystarczyło pobrać formularz i wypełnić na miejscu. Jednocześnie można było podpisać się pod petycją do Sądu Najwyższego FR, w której znalazło się żądanie unieważnienia wyników wyborów do Dumy.
Na Bołotnym
Ostatecznie, po wielu perturbacjach wspomnianych powyżej, kolumny liberałów, nacjonalistów i komunistów dotarły na Plac Bołotny. Przemówienia liderów poszczególnych ugrupowań otworzył Władimir Ryżkow. Podkreślił on, że na placu zgromadziło się około stu tysięcy ludzi, „chociaż kolejne kolumny nadal przybywają na miejsce”. „Szliśmy na Bołotny i Sacharowa domagając się dymisji szefa Centralnej Komisji Wyborczej Władimira Czurowa i skontrolowania wyników sfałszowanych wyborów. Teraz domagamy się dymisji Władimira Putina” – powiedział Ryżkow. Wtedy tłum zaczął skandować: „Putin do dymisji!”.
Tymczasem na Pokłonnej Górze…
Według danych policji na mityngu pod hasłem „Mamy wiele do stracenia”, który miał miejsce na Pokłonnej Górze i został zorganizowany przez zwolenników Władimira Putina, zebrało się około dziewięćdziesięciu tysięcy ludzi. Sam premier podziękował zgromadzonym… wczoraj. Powiedział m.in. że cieszy się, iż tak wielu ludzi dostrzega zagrożenie „pomarańczowej rewolucji” w Rosji. Warto dodać, że na Pokłonną dowożono ludzi autobusami należącymi do rosyjskiej poczty oraz… służb wodnokanalizacyjnych. Pojawiły się transparenty „Chaos nie. Putin tak”. Mityng zakończył się jednak dosyć szybko. Kiedy tylko skończyły się przemówienia przedstawicieli władz i partii rządzącej „zaczęto grać muzykę ludową. Wtedy ludzie rzucili się do wyjść” – donosi korespondent „Gazeta.ru”. Portal Arcana informował niedawno o tym, że władze naciskały na dyrekcje zakładów państwowych (zwłaszcza szkół i uczelni) oraz niektórych prywatnych, aby wysłały one jak najliczniejsze delegacje na Pokłonną Górę. Informacje te potwierdzili dzisiaj przedstawiciele jednego z największych banków Rosji – Sberbanka, którzy zostali zmuszeni do udziału w proputinowskiej demonstracji.
Źródła: kasparov.ru, kasparov.ru, kasparov.ru, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, pik.tv, kasparov.ru
(BC)