Gorbaniewska: Rosjanie i Polacy są podobni
W 1968 roku Natalia Gorbaniewska, wraz z kilkoma innymi dysydentami, wyszła na plac Czerwony, aby zaprotestować przeciwko tłumieniu praskiej wiosny przez sowieckie wojska. Dysydenci mieli ze sobą transparent z hasłem: „Za naszą i waszą wolność”, a za ten dowód wielkiej odwagi wiele zapłacili. Gorbaniewską zamykano w szpitalach psychiatrycznych, w których spędziła następnych kilka lat. Po 1975 roku, gdy została zmuszona przez władze do opuszczenia Rosji, wyemigrowała do Francji, gdzie redagowała rosyjskie pisma kulturalne, pracowała też w Radiu Swoboda.
Natalia Gorbaniewska stawała w obronie wolności i godności jednostki przeciwko machinie totalitarnego państwa. Była też wielką miłośniczką Polski i jej kultury. W 1992 roku uhonorowano ją nagrodą polskiego PEN Clubu, za przekłady m.in. Czesława Miłosza, Sławomira Mrożka czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego na język rosyjski. W 2008 roku otrzymała tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Od 2005 roku była także obywatelką Polski.
Za symboliczną klamrę jej walki o prawdę i wolność można uznać protest z sierpnia 2013 roku, zorganizowany w rocznicę słynnej manifestacji w 1968 r. Protest, podobnie jak ten sprzed lat, zakończył się szybko, po rozwinięciu identycznego transparentu – demonstranci zostali prędko zatrzymani przez rosyjską policję. Tym razem przynamniej nie trafili później do psychuszek. Oba te protesty współorganizowała Natalia Gorbaniewska.
Poniżej prezentujemy wywiad z Natalią Gorbaniewską, który przeprowadzili Andrzej Nowak i Grzegorz Przebinda dla gazety „Czas Krakowski” w 1990 r. Rozmowa ta znalazła się w najnowszym zbiorze wywiadów prof. Andrzeja Nowaka zatytułowanym „Historia intelektualna III RP. Rozmowy z lat 1990–2012”.
Rosjanie i Polacy są podobni.
Rozmowa z Natalią Gorbaniewską
Andrzej Nowak, Grzegorz Przebinda: We wszystkich krajach wychodzących z komunizmu pojawił się problem rozrachunku z systemem. Czy jest możliwy rozrachunek z całym sowieckim społeczeństwem?
Natalia Gorbaniewska: Najważniejsze, żeby każdy sam ze sobą przeprowadził rozrachunek. Nie wymagam, żeby chodzić na Plac Czerwony i posypywać głowę popiołem. Można to zrobić po cichu, na własny użytek. Z drugiej strony ukrywanie lub zakłamywanie przeszłości wydaje mi się niemoralne. Weźmy jako przykład Witalija Korotycza – redaktora naczelnego „Ogonioka”, Najważniejsze, żeby każdy sam ze sobą przeprowadził rozrachuneknajbardziej liberalnego tygodnika sowieckiego. O Korotyczu napisali, że w latach 1965–1967, kiedy były wielkie procesy na Ukrainie, zdradził swoich przyjaciół. Nie wiadomo, jak to było naprawdę, ale faktem jest, że wtedy zaczęła się jego kariera polityczna. Z kolei jego rówieśnicy – pisarze i dziennikarze – nie mieli w tym czasie żadnych szans na rozwój. Wprawdzie nie byli represjonowani, ale też nie byli przez długie lata drukowani. Korotycz najchętniej by o tym zapomniał. Równie chętnie zapomniałby o latach, kiedy był attaché kulturalnym w Kanadzie. Dlaczego? Ponieważ miał tam manipulować emigracją ukraińską. Robił to znakomicie. Myślę, że był, jeśli nie etatowym pracownikiem, to przynajmniej mężem zaufania KGB. Jakie okropne rzeczy wypisywał wtedy o emigracji ukraińskiej, o syjonizmie. A dzisiaj „Pamiat’” pisze: „Precz z syjonistą Korotyczem!”. Innych nazywał syjonistami, a dzisiaj o nim mówią „syjonista”.
Czy to jest dla Pani przykład człowieka, który nie dokonał ze sobą rozrachunku?
Tak, ponieważ on w dalszym ciągu uważa się za dobrego człowieka, demokratę, na którego idzie nagonka, zaś rozrachunku dokonuje tylko z tymi, którzy go atakują.
Tak się złożyło, że w pewnym momencie losy Pani i Władimira Bukowskiego były bardzo podobne do losów Adama Michnika. Wy siedzieliście w więzieniach sowieckich, on w więzieniach polskich. Co Pani o nim dzisiaj sądzi?
Dziwi mnie jego szaleństwo na punkcie Gorbaczowa. Wiem, że Adam zawsze popierał wszystkie ruchy wolnościowe, które wiele lat temu rodziły się w Związku Sowieckim. Te ruchy były przeważnie od razu tłumione. Może Michnik wyobraża sobie, że Gorbaczow jest potajemnym przywódcą tamtych ruchów? Jeśli tak jest, to myślę, że Adam się myli. Im bardziej będzie w to brnąć, tym bardziej będzie to niebezpieczne. Chociaż, z drugiej strony, muszę powiedzieć, że na szczęście Adam jest człowiekiem dość emocjonalnym i porywczym, a przy tym uczciwym. Gdy zrozumie swą pomyłkę, powie o tym głośno. Pytanie, czy rozumie?
W odpowiedzi na poprzednie pytanie dość jednoznacznie określiła Pani swój stosunek do mitu Gorbaczowa jako jedynego reformatora. Czy może Pani wskazać jakąś alternatywę dla jego pozycji w procesie reformowania systemu?
Alternatywa jest bardzo prosta. Imperium zmierza ku upadkowi. Władza Gorbaczowa jest podtrzymywana głównie przez zagranicę – z Polską i Czechosłowacją włącznie. Republiki sowieckie ogłosiły swoją niezależność. Powstaje wiele dwu- lub wielostronnych układów. Przeczytałam dzisiaj w waszej gazecie o układach zawartych między Rosją a Mołdawią oraz między Europą a Białorusią. Znaczy to, że Związek Sowiecki jest na drodze transformacji w pewną, nazwijmy to, wspólnotę euroazjatycką, wspólnotę narodów, wspólnotę państw – nie wiem, jak się to będzie nazywało…
Według Aleksandra Sołżenicyna Rosja powinna wystąpić ze Związku Sowieckiego, natomiast Białoruś i Ukraina powinny w przyszłości pozostać przy Rosji. Co Pani o tym sądzi?
Sołżenicyn myślał zapewne o bardzo bliskiej współpracy gospodarczej, kulturalnej, ale nie
o wspólnej państwowości.
Jak Pani widzi rolę pisarza w życiu narodu sowieckiego? Czy koniecznie musi to być, tak jak w przypadku Sołżenicyna, prorok, polityczny i duchowy przywódca narodu?
Sołżenicyn cieszy się wielkim szacunkiem – nie tylko w Rosji, w innych republikach także. Niedawno redakcja „Kontynentu” otrzymała list, którego autor domaga się, aby prezydenturę powierzyć właśnie Aleksandrowi Sołżenicynowi. Z kolei na emigracji kto tylko może wiesza na nim psy. Tak samo jest u was. Kilka dni temu oglądałam program telewizyjny, w którym ktoś powiedział, że opozycja rosyjska nie ma żadnego konstruktywnego programu. Ktoś inny za taki program uznał ogłoszony niedawno manifest Sołżenicyna, na co gwałtownie zareagował niejaki Mroziewicz twierdząc, że Sołżenicyn to Ruś, car i prawosławie. Nie wiem, czy Sołżenicyn mówi Ruś, czy Rosja – to nie jest w sumie takie ważne. Wiem natomiast, że Rosja to kraj bardzo nieszczęśliwy. Kto z was był, ten widział, że jest on obecnie w stanie nieprawdopodobnej ruiny. W porównaniu z nim nawet Polska wydaje się zachodnia. Sołżenicyna niepokoją losy jego ojczyzny. Jeśli chodzi o władzę i cara – Sołżenicyn nigdy nie wypowiadał się jako monarchista. Te wszystkie krzywdzące opinie wydają mi się robotą czarno- a raczej czerwonosecinnej propagandy.
Powróćmy na chwilę do programu telewizyjnego, o którym Pani przed chwilą wspomniała. Wydaje mi się, abstrahując od prymitywnego zarzutu Mroziewicza, że Polacy reagują pewnego rodzaju nastroszeniem na każdy przejaw rosyjskiego patriotyzmu, który u nas bardzo często kojarzy się z nacjonalizmem. Mam wrażenie, że sprawa z Sołżenicynem wcale nic jest taka prosta, jak tego wszyscy byśmy chcieli. Istnieje przecież jego obszerny tekst dotyczący stosunków polsko-rosyjskich, ułożony jako obszerny rachunek krzywd, jakich Rosja doznała od Polski. Z punktu widzenia Polaka jest to tekst bardzo niesmaczny. Oprócz tego w prasie sowieckiej wiele się ostatnio pisze o burzeniu pomników Lenina, podkreśla się sprawę dewastowania grobów żołnierzy radzieckich, a wszystko w kontekście Katynia. Oto Polacy upominają się o Katyń, a w swoim kraju obrażają godność narodową Rosjan. Jak Pani to ocenia?
Burzenie pomników Lenina odbierają Rosjanie z wielką sympatią. To samo dzieje się przecież w całym Związku Sowieckim. Powstał nawet projekt, aby Leniny usunięte z różnych miast Związku, zgromadzić w graniczącym z Estonią Pskowie, w obwodowym komitecie partii i utworzyć z nich mur broniący przed „estońską zarazą”. Oczywiście, są również tacy, którym się to nie podoba i właśnie oni piszą listy do gazet. Zapewniam, że jest to bardzo mały procent rosyjskiego społeczeństwa. Rosjanie cierpią raczej na zbytnią fascynację Polską i Polakami i mają zaufanie do ich mądrości. W ogóle wydaje mi się, że Rosjanie i Polacy są bardzo do siebie podobniPozostali, mam na myśli zwłaszcza najmłodsze pokolenie, są nastawieni bardzo antykomunistycznie. Obalanie pomników Lenina ich nie gorszy, przeciwnie – kiedy nadchodziły wiadomości z Nowej Huty, byli zachwyceni. Dlatego nie trzeba się bać żadnej propagandy. Rosjanie cierpią raczej na zbytnią fascynację Polską i Polakami i mają zaufanie do ich mądrości. W ogóle wydaje mi się, że Rosjanie i Polacy są bardzo do siebie podobni. 70 i 45 lat komunizmu – oczywiście, że to jest jakaś różnica. Ale tak normalnie, w sensie ludzkim wszystkie nasze i wasze wady oraz zalety zostały rozłożone dość równomiernie. I kiedy Polaków razi rosyjski patriotyzm, Rosjanie podziwiają honor i odwagę Polaków. Byłoby dobrze, gdyby Polacy zrozumieli, że Rosjanie również mają prawo kochać własną ojczyznę.
Powiedziała Pani wcześniej, że Polska i Czechosłowacja umacniają centralną władzę Gorbaczowa. Czy mają jakiś inny wybór?
Oczywiście, powinny natychmiast zacząć nawiązywać kontakty z republikami. Słyszę w Polsce narzekania, że Moskwa nie da ropy, a jeśli da to tylko za dolary. A gdyby porozmawiać o tym nie z Moskwą w sensie centralnym, ale z Rosją, z Tiumieniem, z przedsiębiorstwami wydobycia ropy, które może sprzedawałyby ją nie za dolary, ale za towary, których tam nie ma. Taka wymiana nie jest oczywiście na poziomie XX wieku, ale ani wy, ani my nie jesteśmy na tym poziomie... To byłby dobry początek. Tymczasem brak z waszej strony jakiejkolwiek inicjatywy w tym kierunku. Tyle ekonomia. Jeśli chodzi o politykę, to muszę przyznać, że nie rozumiem, dlaczego ani Polska, ani Czechosłowacja nie uznały od razu wolnej Litwy. Naprawdę straszną pomyłką rządów różnych krajów jest to, że zostawiają Gorbaczowowi wolną rękę. Właśnie przez niego to, co dziś nazywamy jeszcze Związkiem Sowieckim nie może wystąpić na forum międzynarodowym. Zagranica obawia się, że przybędzie 12 nowych członków ONZ. To dziwne, bo kiedy w skład ONZ wchodzi jakieś małe państwo afrykańskie lub azjatyckie, to wtedy jest wszystko w porządku. A przecież nasze najmniejsze kraje, takie jak Armenia czy Litwa są od tych państewek większe. Wiadomo, że Ukraina i Białoruś są tylko formalnymi członkami ONZ i dopiero teraz mogą stać się prawdziwymi. A co z pozostałymi republikami?
Zachód obawia się zapewne, że taki nagły rozpad może zdestabilizować cały międzynarodowy układ ekonomiczny.
Widzę to trochę inaczej. Gdyby teraz pozbyć się Gorbaczowa i całej władzy centralnej, wtedy poszczególne republiki zaczęłyby się swobodnie rozwijać. Obawiam się jednak, że Zachód woli mieć słaby Związek, rozdzierany konfliktami podsycanymi przez władzę centralną, niż silną Rosję, silną Ukrainę, jednym słowem — silną wspólnotę gospodarczą.
Niedawno w telewizji mogliśmy oglądać pierwsze od 70 lat nabożeństwo na Kremlu. Wobec tego, że komunizm to nie tylko regres cywilizacyjny, ale również rozpad osobowości, rozpad więzi społecznych – jak Pani ocenia rolę i możliwości Kościoła prawosławnego w odwróceniu tych procesów?
Niestety, w związku z tym, co zobaczyłam w telewizji, zmuszona jestem dokonać pewnego smutnego rozróżnienia. Nabożeństwo na Kremlu prowadził nowy patriarcha Aleksy, którego donosy na innych duchownych miałam okazję wielokrotnie czytać w prasie. I dlatego mam pewne wątpliwości co do najwyższej hierarchii w Cerkwi prawosławnejNabożeństwo na Kremlu prowadził nowy patriarcha Aleksy, którego donosy na innych duchownych miałam okazję wielokrotnie czytać w prasie. I dlatego mam pewne wątpliwości co do najwyższej hierarchii w Cerkwi prawosławnej. Powszechnie wiadomo, że duchowni są zaprzedani komunistycznej władzy. Trzeba jakiś czas odczekać. Mam nadzieję, że już wkrótce zostaną oni zastąpieni uczciwymi ludźmi, dla których wiara będzie ważniejsza niż rozkazy władzy.
A jak emigracja rosyjska może pomóc swojemu krajowi w odrodzeniu moralnym i duchowym. Czy jej rola jest wciąż tak samo ważna, jak kilka czy kilkanaście lat temu?
Myślę, że emigracja mogłaby spełniać rolę gospodarczo-doradczą. Byłoby to możliwe, gdyby na początku pierestrojki Gorbaczow okazał się prawdziwym przywódcą wielkich reform. Właśnie 5 lat temu Gorbaczow powinien był powiedzieć, że nasz kraj znajduje się w ruinie i w związku z tym potrzebuje pomocy ludzi, którzy wyjechali z kraju i na Zachodzie wiele się nauczyli. Powinien zaprosić specjalistów od gospodarki, bankowości, finansów, zagwarantować im wolność wjazdu i wyjazdu. Niestety, nie zrobił tego. Tak więc emigracji pozostaje rola krytyka i informatora. Wbrew opinii, że w Związku Sowieckim można już wszystko napisać i powiedzieć wiele osób woli wypowiadać się na łamach „Russkoj Myśli” i „Kontynentu” niż na łamach prasy krajowej. W każdym razie zainteresowanie pismami emigracyjnymi wcale nie maleje.
Rozmowę prowadził Andrzej Nowak z Grzegorzem Przebindą, spisała Janina Korzeniewska,
17-18 X 1990, „Czas Krakowski”