Pierwsze wydanie 'Pierwszego rozbioru' – zapomniana książka wybitnego historyka
Opublikowaniem tej książki Wydawnictwo ARCANA trwale zapisze się w dziejach polskiej nauki historycznej. Monografia "Pierwszy rozbiór Polski" nie została nigdy wydana, choć stanowiła dzieło dojrzałego i uznanego historyka. Nastające czasy komunizmu zamiast spokojnej starości i nagród za swoje wieloletnie badania przyniosły Autorowi jedynie szykany i marginalizację. Dopiero po ponad sześćdziesięciu latach "Pierwszy rozbiór Polski" trafia do rąk czytelników zachwycając dawnym, niemalże gawędziarskim stylem i niesłychaną bazą źródłową. Każdy, kto choć trochę interesuje się historią Polski, powinien śmiało sięgnąć po opisywaną pozycję.
Na wykładzie u Konopczyńskiego
Władysław Konopczyński, oprócz swojej pracowitości i potężnego intelektu, słynął ze znakomitego stylu pisarskiego. Niezliczone porównania, analogie i dowcipne obrazowanie zjawisk historycznych uświetniały jego wykłady i prace naukowe. Tak jest i tym razem – monografię czyta się z niecodzienną lekkością, choć przecież nie brakuje w niej faktów, dat i nazwisk. A jednak cała historia dramatycznego upadku I Rzeczypospolitej stanowi tu zwartą i logiczną opowieść, z mnóstwem anegdot. Któż dzisiaj wspomina o tym, że cesarzowa Maria Teresa, po wyrażeniu zgody na rozbiór, miała takie wyrzuty sumienia, że nakazała powołać komisję teologów, która by usprawiedliła niecny postępek?
Ale Konopczyński nie tylko ciekawostkami podbija wartość swego dzieła – przede wszystkim porusza on nigdy do końca nie zbadane aspekty rozbioru: w jaki sposób doszło do podjęcia tej decyzji, jak ją realizowano, kto naprawdę był inicjatorem rozbioru? Historyk wyczerpująco odpowiada na te pytania, a także nakreśla szeroki kontekst ówczesnych wydarzeń – można więc poczuć się jak na wykładzie u przedwojennego profesora, który zaskakuje nas pięknym językiem, a także bogatą faktografią.
Historia pierwszego rozbioru
Typowe dla Konopczyńskiego jest opisywanie wszelkich zagadnień wraz z uwzględnieniem wydarzeń poprzedzających omawianą tematykę. I tak historyk, zanim przechodzi do spraw rozbiorowych, podaje także wcześniejsze zamysły podziału Polski, chronologicznie cofając się aż do XIV wieku. Warto też wspomnieć, że książka jest niejako uzupełnieniem innej jego pracy – "Konfederacji barskiej", tyle, że "Pierwszy rozbiór..." porusza głównie aspekty międzynarodowe.
Z kolejnych kart monografii poznajemy sekrety królewskiej i cesarskiej korespondencji, dowiadujemy się o obawach dworów europejskich przed rozbiorem oraz planach oderwania ziem od innego państwa – Turcji. Konopczyński, ze swoją znaną swadą przygląda się i opisuje nerwowe zabiegi dyplomatów pruskich pragnących dla swego króla połączenia Brandenburgii z Prusami Książęcymi. Ukazuje także łapczywość młodego cesarza Józefa oraz różne wizje potraktowania Polski przez carycę Katarzynę. I znów gdzieniegdzie możemy spotkać ironiczne wtręty, jak to król Prus w obawie przed tyfusem w Mołdawii kazał rozciągnąć kordon sanitarny (a de facto zbrojną blokadę)... w okolicach Elbląga, czy Torunia! Ale Autor umie też wykazać szerszą perspektywę: kwestię ówczesnych stosunków międzynarodowych oraz problem "ładu europejskiego" czy też "równowagi europejskiej", dla ocalenia których Rzeczpospolita miała być okrojona.
Konopczyński wiecznie żywy
Przedstawiane wydanie "Pierwszego rozbioru Polski" zawiera również wartościowy wstęp. Niespełna 50 stron artykułu biograficznego Konopczyńskiego wprowadza nas szczegółowo w życiorys historyka ukazując jego ogromną pracowitość, polityczną działalność (należał do środowiska Narodowej Demokracji), a także trudny czas w Polsce Ludowej. Dzięki temu tekstowi, którego autorem jest Piotr Biliński, nawet człowiek nieznający się na dziejach ojczystych może zapoznać się z życiorysem najpopularniejszego, niegdyś, polskiego historyka.
Warto też zapoznać się ze "wstępem edytorskim" napisanym przez Zofię Zielińską – ukazuje on niecodzienny trud, z jakim musieli się zmierzyć wydawcy. Jak się okazuje, autor "Pierwszego rozbioru..." zostawił po sobie jedynie niepełne wersje maszynopisu. W dodatku były one uzupełniane adnotacjami, nie do końca czytelnymi dla współczesnych badaczy. Także w samej monografii zdarza się, że brakuje daty, czy nazwiska – co wydawcy skrupulatnie odnotowywują. Jest więc ta książka, niejako ocalonym dziełem wielkiego historyka, które po raz pierwszy ujrzało światło dzienne, dzięki wytężonej pracy jemu podobnych.
Jakub Maciejewski