Moklak: W postrzeganiu historii Ukrainy nie jest rozstrzygnięta jedynie ocena II wojny światowej
Politykę historyczną Ukrainy komentuje dla Portalu ARCANA dr hab. Jarosław Moklak, adiunkt w Instytucie Historii UJ, redaktor naczelny czasopisma „Nowa Ukraina. Zeszyty historyczno-politologiczne”.
portal.arcana.pl: Po dekrecie Sądu Rejonowego w Doniecku, który pozbawił Stepana Banderę tytułu Bohatera Ukrainy, kilka miast zachodniej Ukrainy nadało honorowe obywatelstwo jemu i Romanowi Szuchewyczowi. W jaki sposób – zdaniem Pana – jest to związane z polityką prezydenta Wiktora Janukowycza? Czy chodzi wyłącznie o uchylenie tego dekretu, czy może również o inne cele rządzącej ekipy?
Jarosław Moklak: Ostatnio na spotkaniu z emigracją ukraińską w Londynie pierwszy prezydent niepodległej Ukrainy Łeonid Krawczuk, wywodzący się z nurtu komunistycznego, uznał dekrety prezydenta Wiktora Juszczenki za zgodne z konstytucją i skrytykował podważanie ich prawomocności przez sądy. Ale wydaje mi się, że w tej sprawie jest coś dużo istotniejszego od faktycznej mocy dekretów i wyroków sądowych. Mamy tu do czynienia z pewną kontrakcją ze strony środowisk zachodnioukraińskich, które uznały działania prezydenta Janukowycza i sądu w Doniecku za uderzające w ich tradycje polityczne i tożsamość narodową. Zachód chciał pokazać, że myśli inaczej i niezależnie od wyroku sądowego uważa te postacie za bohaterów narodowych. Sądzę, że jeszcze przez długi czas będą się ścierać te dwa spojrzenia na tradycję historyczną i polityczną Ukrainy i póki co żadna decyzja sądu tego arbitralnie nie zmieni. Wręcz przeciwnie – może tylko wzmagać nastroje konfrontacyjne. Aby zmiany mogły nastąpić, potrzebne są dalsze badania naukowe, a zatem dostęp do zamkniętych dziś archiwów.
portal.arcana.pl Spiritus movens tych inicjatyw była przede wszystkim Partia Swoboda, która zresztą wskutek polaryzacji, jaką obserwujemy na Ukrainie po ostatnich wyborach samorządowych, osiągnęła znaczący sukces. Czy w związku z tym uważa Pan, że jej wpływy mogą wciąż rosnąć i przez to stanowić zagrożenie dla relacji z Polską oraz dla integracji Ukrainy z UE?
J.M.: Wzrost popularności Swobody wynika z dosyć powszechnego wśród Ukraińców rozczarowania do polityki premier Julii Tymoszenko, a zwłaszcza prezydenta Juszczenki, cieszących się dotąd ogromnym zaufaniem społecznym. Poparcie dla Swobody jest efektem poszukiwania formacji, na której można się oprzeć i która będzie zdolna obronić tradycje ukraińskie, a przede wszystkim język ukraiński w życiu publicznym.
Co do obecnego nacjonalizmu ukraińskiego, trudno rozpoznać, jaką w istocie pełni rolę. Należy pamiętać, że na ukraińskiej scenie politycznej istnieje, poza Swobodą, kilka partii nacjonalistycznych, które ze sobą nie współpracują. Można z tego wysnuć podejrzenie, że taka czy inna formacja nacjonalistyczna została powołana do życia w celu realizacji konkretnego zadania. Obserwujemy odwoływanie się do tradycji OUN-UPA, natomiast pytanie o jej zastosowanie w bieżącej polityce otwiera szerokie pole do analizy. Niektóre środowiska budują na niej swój autorytet, inne, nie tylko ukraińskie, wskazują na upadek moralny itp.
Warto zauważyć specyfikę polskiej perspektywy. Spora grupa Polaków patrzy na nacjonalizm ukraiński przez pryzmat wrażliwości ukształtowanej przez koszmary wojenne.
Jeśli chodzi o integrację Ukrainy z Unią Europejską, to nie widzę zagrożenia. Aby to jednak rzetelnie ocenić, należałoby przyjrzeć się skali poparcia dla ruchów nacjonalistycznych w innych krajach europejskich.
portal.arcana.pl: Skoro mówimy o nacjonalizmie ukraińskim, to jak Pana zdaniem jego wpływ może przeszkadzać w budowaniu jednolitej tożsamości ukraińskiej, biorąc pod uwagę odmienne tradycje różnych regionów? Czy istnieje wspólna płaszczyzna, która jednoczy Ukraińców, a jeśli nie, to w którą stronę pójdzie Ukraina?
J.M.: W postrzeganiu historii Ukrainy nie jest rozstrzygnięta jedynie ocena II wojny światowej; na wcześniejsze wydarzenia Ukraińcy patrzą w zasadzie jednolicie, a przynajmniej nie ma ostrych dyskusji. Niegdyś kontrowersyjne postacie, takie jak Bohdan Chmielnicki, Iwan Mazepa czy Symon Petlura nie budzą dziś emocji, a jeszcze nie tak dawno wyznaczały linie podziałów. Przypomnę, że siedziba Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego w Kijowie znajduje się przy ulicy Mazepy, wyklętego przez Cerkiew rosyjską. Klątwa nie została cofnięta, a adres jest symptomatyczny.
portal.arcana.pl: W jaki sposób ocenia Pan współczesne szukanie tożsamości przez naród ukraiński? W podręcznikach ukraińskich pojawia się określenie Rusi Kijowskiej jako „pierwszego królestwa ukraińskiego”, a we Lwowie lotnisko ma zostać nazwane imienia „króla Daniela”. Czy widzi Pan szansę na zwrot w tym kierunku?
J.M.: Odwołanie do Rusi Kijowskiej czy Halicko-Wołyńskiej jest całkowicie uzasadnione, chociaż znamy rosyjsko-ukraiński spór o to, kto ma prawo do spuścizny po Rusi średniowiecznej. Przypomnę tu wystąpienie prof. Mychajły Hruszewskiego na zjeździe historyków w Petersburgu w 1904 r. gdzie przedstawił własny schemat rozwoju narodów wschodnioeuropejskich. Genezę kultury rosyjskiej ulokował w dorzeczu górnej Wołgi i Oki, a nie na Kijowszczyźnie. Zakwestionował też decydujące znaczenie ciągłości dynastycznej dla formowania fundamentu kultury rosyjskiej, w tym przypadku Rurykowiczów, a podkreślił znaczenie lokalnej mozaiki plemiennej słowiańsko-ugrofińskiej. Już w średniowieczu istniały na terenach dawnej Rusi Kijowskiej wyodrębnione pod względem odmienności kulturowej obszary. Nie ma też wątpliwości, co do tego, że państwowość halicko-wołyńska ochraniała kulturę rusko-ukraińską, a nie rusko-rosyjską i była osadzona w geopolityce środkowoeuropejskiej, w obrębie oddziaływania Polski i Węgier oraz papiestwa.
portal.arcana.pl: W jaki sposób rozwój stosunków ukraińsko-rosyjskich może wpłynąć na ukształtowanie się w ostateczny sposób jednolitej tożsamości Ukraińców?
J.M.: Na kształt tożsamości ukraińskiej mają wpływ odmienności w interpretacji wydarzeń historycznych. Przypomnę kwestionowanie Hołodomoru 1932-1933 przez oficjalne koła rosyjskie i ukraińskie. Naszej uwadze nie może umknąć także ostatnio podejmowana przez ministra oświaty i nauki Ukrainy Dmytra Tabacznyka próba opracowania nowego podręcznika szkolnego o „symbiozie” rosyjsko-ukraińskiej i usuwanie podręczników wprowadzonych za prezydentury Juszczenki. Ogromne spustoszenie czyni wciąż obecna wśród Ukraińców tzw. tożsamość małorosyjska, zaszczepiona jeszcze w XVIII w. Rosja albo z wielkim trudem akceptuje odrębne tradycje ukraińskie, albo tego nie robi wcale. Dla niej Ukraina jest po prostu obszarem przylegającym. Wielu Ukraińców jest pod presją tej właśnie interpretacji. Dopóki to się nie zmieni, Ukraińcy, zwłaszcza na wschodzie i południu kraju, będą pozostawać w matni kulturowej – niepewni swojej tożsamości i bezpieczeństwa.
Zupełnie inaczej rzecz wygląda z polskiej strony, pomimo, że jeszcze w XVII w granice Rzeczypospolitej sięgały daleko za Dniepr – Polska w pełni uznaje podmiotowość polityczną Ukrainy.
portal.arcana.pl: Czy formowanie się tożsamości Ukraińców może się odbyć na zasadzie wyboru między tradycją wyzwolicielskiej Armii Czerwonej a nacjonalizmem ukraińskim?
J.M.: Myślę, że w przyszłości zostanie wypracowany konsensus w tej sprawie, dziś niemożliwy z powodu silnych sprzeciwów środowisk kombatanckich. Nieudane próby pogodzenia obu stron podejmował ex-prezydent Wiktor Juszczenko. Obecny prezydent nie przejawia żadnej inicjatywy w tym kierunku. Dużo zależy rzecz jasna od stanowiska Kremla. Tradycja Armii Czerwonej jest forsowana przez Rosję, a równoczesna dyskredytacja tradycji OUN-UPA wywołuje odwrotne reakcje wśród znacznej części Ukraińców głównie na zachodzie kraju i tu wracamy do pierwszego pytania.
portal.arcana.pl: Czy Pana zdaniem rola czynnika rosyjskiego będzie rosła czy malała i od której ze stron będzie to zależeć?
J.M.: Trudno powiedzieć, jak ten wskaźnik będzie się zmieniał, upraszczając więcej zależy tu od Rosji. Gdyby jej wpływy znacząco osłabły, co w krótszej perspektywie wykluczam, Ukraina szybciej rozwiązałaby swoje problemy wewnętrzne. Jestem zwolennikiem utrzymania jednolitości terytorialnej Ukrainy, ale istnieje precedens Osetii i Abchazji. Środowiska ukraińskie o wysokim stopniu poczucia narodowego, także nacjonalistyczne, wykazują w tej kwestii ogromną wrażliwość. Decydują także podziały wśród sprawujących władzę w Ukrainie osadzone na gruncie biznesowym i już widać pęknięcia w rządzącej Partii Regionów. Ostatnio mocno urosły wpływy młodych oligarchów tzw. prokremlowskich, co budzi niepokój starej gwardii donieckiej, która w latach 90. stanęła na gruncie nacjonalizmu gospodarczego. Wydaje się, że ten właśnie rodzaj nacjonalizmu może odegrać w przyszłości większą rolę.
Rozmawiali: Magda Arsenicz, Marek Wojnar
Opracowała: Emilia Osowska