Nie jestem antyukraiński, ten wrzód jakim było UPA potępiam - relacja ze spotkania z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim
O godzinie 18:30 w sali nr 56 Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego zebrało się ok. 70 osób, aby uczestniczyć w spotkaniu z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim.
Historyczna sala (to w niej aresztowano krakowskich profesorów w ramach niemieckiej akcji „Sonderaktion Krakau” w 1939 r.) dosłownie pękała w szwach i trzeba było donosić krzesła z korytarzy i innych pomieszczeń.
Spotkanie rozpoczęło się gromkim przywitaniem gościa, po czym prowadząca Magda Arsenicz zaprezentowała krótko jego sylwetkę. Następnie pokazano multimedialną prezentację będącą podsumowaniem badań nad rozwojem współczesnego ukraińskiego nacjonalizmu i kultu OUN-UPA. Prezentacja ta była wstępem do pierwszego pytania: co z pamięcią o ofiarach ukraińskich nacjonalistów?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski na wstępie powiedział, że jest zaszczycony obecnością na Uniwersytecie i zarazem pochwalił Koło Naukowe Studentów Historyków UJ za odwagę organizowania „niepoprawnego politycznie” spotkania.
Często pod adresem ks. Isakowicza-Zaleskiego padają zarzuty o antyukraińskość. Odpierając je, gość studentów opowiedział o swojej rodzinie. Mówił że w jego żyłach płynie krew polska, ormiańska i ukraińska. Prapradziadek był księdzem greckokatolickim, zaś babcia jeszcze w Krakowie chodziła do kościoła grekokatolickiego. „Nie jestem antyukraiński – jak twierdzą zwolennicy Bandery czy Gazeta Wyborcza. Ten wrzód na narodzie ukraińskim, jakim jest nacjonalizm UPA, potępiam”. Jak dodał: „dziwię się wydawnictwu Znak, które wydaje teraz książkę Jana Grossa, że nie wydaje książek o mordowaniu żydów, Polaków, czeskich osadników, czy Ormian, których dokonywali członkowie UPA. A trzeba też pamiętać, że UPA było także katem swojego narodu. Ta prawda nie chce się przebić”.
Jak podkreślał wielokrotnie zbrodnie i kult UPA dotyczą tylko części Ukrainy. „Ludobójstwa dokonano w Galicji Wschodniej i na Wołyniu. Za rzeką Zbrucz go nie było, więc i kultu tam nie ma” – mówił. Dramatem ofiar ukraińskich nacjonalistów jest to, że „elity III RP nie mają odwagi mówić o tej zbrodni”. W PRL nie wolno było mówić o wielu rzeczach, zaś w Polsce współczesnej „nie można wspominać o dwóch: o dokumentach IPN i o rzezi wołyńskiej”.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski mocno podkreślał, że „nie można dobrych relacji z Ukrainą – tak dzisiaj potrzebnych – budować w oparciu o kłamstwo”. Jak wyliczyli historycy, na samym Wołyniu zostało zamordowanych 60000 Polaków, zaś ok. 100 000 poza Wołyniem”. Następnie smutno pytał „co się dzieje z upamiętnieniem tamtych mordów? Nic się nie dzieje...”.
Następnie gość odwołał się do swoich osobistych wspomnień opowiadając, jak to wioskę jego ojca, Korościatyń, wyrżnęli członkowie UPA. 150 osób zostało zabitych siekierami, najmłodsza ofiara urodziła się raptem miesiąc wcześniej – dziecko zamordowano ciskając nim o ścianę. Jak wspominał ojciec księdza, tamtych ludzi zamordowano dwa razy: raz siekierami, drugi raz, gdy ich cierpienie przemilczano.
W Korościatynie nie ma pomnika ofiar, a na ich mogile stoi drewniany krzyż bez żadnego napisu. „Również w Polsce nie jest lepiej” – mówił ksiądz. Wspominał, że gdy w Krakowie padł pomysł ufundowania pomnika radni z Unii Wolności zażądali, aby zmienić słowo „ludobójstwo” na „czystki etniczne” – ostatecznie zgodzili się na głosowanie. „Proponowałem wtedy, aby głosowano także nad kwestią bitwy pod Grunwaldem. Bo to takie niepoprawne politycznie mówić, że Niemcy tam przegrali” – ironizował duchowny. Ostatecznie „ludobójstwo” przeszło jednym głosem, a pomnik stanął na cmentarzu Rakowickim.
Z naciskami politycznymi ksiądz spotkał się także przy okazji upamiętniania ofiar ormiańskich. Ówczesny biskup Macharski się nie ugiął, bo jak miał powiedzieć: „jeśli ugnę się przed jednym ambasadorem, to jutro przyjdzie pięciu i trzeba będzie skuwać tablice w kościołach”.
Szokująca była historia pomnika ofiar UPA w Warszawie: Andrzej Wajda czy Seweryn Blumsztajn wyrazili wtedy swój kategoryczny sprzeciw. „Wyobrażacie sobie państwo, aby w Izraelu autorytety protestowały przeciwko pomnikowi ku czci ofiar Holokaustu” – celnie kwitował ksiądz, a sala reagowała żywo na jego słowa.
Gość wspominał także udział w konferencji w Kijowie – pierwszej takiej na Ukrainie, poświęconej ofiarom ludobójstwa. „Siedziałem w sympatycznym towarzystwie rabinów” – mówił. Do konferencji nie doszło, gdyż została zakłócona przez ukraińskich nacjonalistów krzyczących „Bandera”, co zarazem okazało się promocją tego wydarzenia. Jak mówił ks. Zaleski rodziny kresowe jedyne poważne wsparcie znajdują w środowiskach żydowskich. Rabini powiedzieli wtedy księdzu, że tak właśnie wyglądały lata 30. Nazizm również zaczynał się od krzyków, ataków i nienawiści.
Na pytanie o udział kościoła greckokatolickiego w kulcie UPA, Isakowicz-Zaleski mówił, że jest to dla niego szczególnie przykre jako dla księdza, ale kościół grekokatolicki niestety znajduje się w centrum upamiętniania zbrodniarzy. „Jeśli się od tego nie odetnie, to pójdzie w kierunku nacjonalizmu” – przestrzegał, dodając, że „zna przypadki odchodzenia wiernych do cerkwi prawosławnej”, gdy już nie są wstanie znieść takiego nastawienia kościoła grekokatolickiego. „Pierwszą osobą, która skrytykowała moją książkę o przemilczanym ludobójstwie – oczywiście nie czytając jej, taki mamy widocznie w Polsce obyczaj – śmiał się ksiądz Zaleski – był arcybiskup przemyski kościoła greckokatolickiego”.
Jak wielokrotnie podkreślał, problem kultu UPA dotyczy niewielkiej części społeczeństwa ukraińskiego. Najlepszym tego przykładem było wyjątkowo niskie poparcie dla Wiktora Juszczenki w wyborach prezydenckich. Zdaniem gościa należy szukać porozumienia z politycznym centrum współczesnej Ukrainy.
Prowadząca Magda Arsenicz podniosła także temat zbliżającego się Euro 2012. Ksiądz Zaleski przestrzegał, że z powodu nacjonalizmu we Lwowie może dojść do ekscesów. „Jak poczują się kibice z Polski, czy Izraela, gdy na stadionie zwisną flagi UPA?” – pytał. Flagi, których kolory symbolizują krew (czerwień) i przemoc (czerń). Jak wspominał, padły nawet pomysły, aby stadion we Lwowie nazwać imieniem Stepana Bandery. „A gdyby Polacy mieli grać w Berlinie na stadionie im. Heinricha Himmlera?” – ironicznie pytał.
Ks. Zaleski opowiadał także co stało się z Polskimi wioskami, których mieszkańcy zostali wymordowani przez członków UPA. Jeśli mieszkali w nich tylko Polacy, to zostały po prostu wymazane z map. Na starych, austriackich mapach można jeszcze znaleźć ich położenie, ale śladów już często nie.
Jak podkreślał ks. Zaleski polskie instytucje państwowe samodzielnie nie zrobiły nic, aby wesprzeć sprawę upamiętniania rzezi wołyńskiej. Wszystkie inicjatywy w praktyce przeprowadzili ludzi prywatni, gdy państwo co najwyżej się pod nie podpinało. „Powstał film dokumentalny Było sobie miasteczko, ale też sfinansował go autor” – mówił ksiądz. Wynikała z tego smutna konstatacja, że państwo polskie nie spełnia swoich podstawowych obowiązków w zakresie upamiętniania cierpienia rodaków.
Ze słów gościa przebijał też przygnębiający obraz rzeczywistości, w której poprawność polityczna jest ogromnie silna. W 2008 r., w 65. rocznicę ludobójstwa na kresach, ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski „schował do szafy” przygotowaną uchwałę, aby nie zadrażniać wschodniego sąsiada. Gdy ta uchwała została później przegłosowana, to zamiast pojęcia ludobójstwa stworzono w jego miejsce zadziwiający twór: „czystki etniczne o znamionach ludobójstwa”. „Czy jeśli ktoś ukradłby mi samochód, to miałbym powiedzieć, że dokonał czynu o znamionach kradzieży” - żartobliwie skwitował to ks. Zaleski. Jak podkreślił ma stałą rubrykę w „Gazecie Polskiej”, gdyż jest to jedyne medium, gdzie jego teksty nie były zmieniane. „Czasem nie mogłem poznać swoich tekstów w innych gazetach” – mówił o formie cenzury ks. Isakowicz-Zaleski.
Gość wyraził też żal, że magister historii, prezydent Bronisław Komorowski, nie zdążył przyjść na spotkanie - bo przecież kilka godzin wcześniej gościł w budynku Uniwersytetu. O dziwo, sami studenci nie wiedzieli, jak znakomity gość będzie zaproszony do ich Uczelni.
Spotkanie przebiegało w bardzo serdecznej atmosferze. Sala co rusz reagowała żywiołowo, a ks. Tadeusz Zaleski opowiadał ze swadą i prawdziwą żywiołowością. Półtorej godziny upłynęło wyjątkowo szybko. Na zakończenie ksiądz zaprosił na swoją stronę internetową, gdyż „wolność słowa nie jest mile widziana w wielu środowiskach”, ale - jak słusznie dodał - Internet jest doskonałym narzędziem do łamania intelektualnych kajdanów poprawności politycznej.
Adam Zechenter
Ów ksiądz nie osądza, tylko mówi prawdę. A w sprawy bliźnich to akurat angażuje się jak mało kto. Jakbyś Optymisto przeczytał coś o nim, to byś wiedział o jego działalności w Towarzystwie Brata Alberta.
Nie pojmuję oburzenia. Tu nie chodzi o Naród Ukraiński przecież! Chodzi o banderowców i ich "metody" działania/mordowania. Czy ktoś potępia współczesnych Niemców z powodu tego co robili naziści? Nie!
UPA była organizacja zbrodniczą są dowody na to przecież setki zdjęć i relacji świadków. To nie ma nic wspólnego z prawem Ukrainy do własnego Państwa, które jest oczywiste! Szanuję Ukraińców, przyjaźnię się nawet z dwiema Ukrainkami i ciesze się ze maja własne Państwo. Ale nie mogę słuchać, ze ludzie, którzy pastwili się nad dziećmi, kobietami i starcami są bohaterami.
Bohaterami są Ci Ukraińcy, którzy chcieli dojść do porozumienia z Polakami w sposób cywilizowany, ale oni wszyscy zostali wymordowani przez UPA. Bohaterami są Ukraińcy, którzy z narażeniem życia pomagali polskiej ludności cywilnej. UPA to byli żądni krwi zbrodniarze.
Wiemy że wam faszystom prawda się nie podoba .
O nawet Biblię pan nazistowski optymista przytacza .Gdzie matołku Pismo Święte pochwala bezkarność zbrodniarzy ?
Powinien być wydalony ze stanu kapłańskiego(!)
Ów "ksiądz" zamiast odprawiać msze i zajmować się wiernymi, sprawami ducha i służeniem bliźnim odprawia sądy nad innymi zabawiając się w boga.
... Mat.7:1-4
"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni.Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i miarą wam odmierzą".
O tym cytacie z Pisma Św. dawno zapomniał, albo nigdy nie wbił sobie tego do serca, np.śpiąc na wykładach..Smutne to. Zdradził stan kapłański i nie ponosi kary. Kuria zamyka oczy na taką samowolkę?..również smutne to.