Z drugiego numeru Arcanów: Z perspektywy ofiary – rozmowa z Dawidem Berdzeniszwili
Prezydenta Saakaszwilego oskarża się dzisiaj o niedemokratyczne sprawowanie rządów, o wprowadzanie zamordyzmu. Ale czytając wywiad z przedstawicielem niepodległościowej gruzińskiej Zjednoczonej Partii Republikańskiej, z 1995 r. możemy sobie wyobrazić jak wyglądałoby nadczarnomorskie państwo, gdyby rządzili tam „demokraci” z rekomendacji Kremla.
Z perspektywy ofiary – rozmowa z Dawidem Berdzeniszwili
Trzy kraje bałtyckie uzyskały niepodległość i wyszły spod bezpośredniego wpływu Rosji. Dlaczego nie stało się tak z trzema krajami Zakaukazia — Gruzją, Armenią i Azerbejdżanem ?
Położenie geopolityczne nie daje żadnemu z naszych krajów możliwości, by pojedynczo, samodzielnie oddzielić się od imperium rosyjskiego. Zakaukazie — to całość geograficzna i gospodarcza. Tymczasem większa część suwerenności Gruzji — polityczna, wojskowa, ekonomiczna, a nawet informacyjna — już przeszła w ręce Moskwy. Nasza partia uważa, że Gruzja sama jedna, bez silnych związków z sąsiadami, nie jest w stanie wyjść spod tego wpływu. Takiej jedności politycznej z sąsiadami jednak nie ma.
Byłoby inaczej, gdyby Ormianie w swoim czasie nie połknęli przynęty konfliktu karabachskiego. My wszyscy uniknęlibyśmy wielu nieszczęść, gdyby tak ostro nie postawili problemu Karabachu, najpierw na fali leninizmu, a potem na fali pierestrojki, gdyby tak ciągle nie mityngowali z portretami Lenina, a potem Gorbaczowa. To sowiecka ideologia gorbaczowskiej pierestrojki dawała natchnienie ormiańskim separatystom.
Jestem najgłębiej przekonany, że model wojny o Karabach został opracowany przez specsłużby Rosji. To one z sukcesem przeprowadziły całą tę kampanię. I oto karabachska wspólnota Ormian nagle wygrywa wojnę z takim silnym — w porównaniu z Karabachem — przeciwnikiem jak Azerbejdżan! Niby wygląda to na wojnę ormiano-azerską, a w rzeczywistości — jest to wojna przeciwko Azerbejdżanowi, w której Armenia jest strategicznym partnerem Rosji. Interesy Ormian i Rosji są znacznie bliższe niż interesy Azerbejdżanu i Rosji.
I z tego właśnie powodu nie mogliśmy utworzyć na Zakaukaziu silnego, regionalnego związku, podobnego do krajów bałtyckich.
I nie ma na to już żadnej nadziei?
Jest możliwość utworzenia wspólnoty azerbejdżańsko-gruzińskiej, politycznej i gospodarczej. Gdyby udało się, z pomocą Zachodu l Turcji, stworzyć taki most na Zakaukaziu — dałoby to Ormianom realną możliwość zmiany swojej orientacji, z rosyjskiej na prozachodnią. Znaleźliby wówczas bardziej wygodne dla Armenii sposoby polepszenia swojej sytuacji. Gruzja mogłaby znów odegrać swoją odwieczną rolę w konflikcie ormiano-azerbejdżańskim — pośrednika.
Niestety jednak, nie mamy teraz możliwości prowadzenia w tej sprawie niezależnej polityki. Teraz terytorium Gruzji wykorzystywane jest przez Rosję, przez jej wojska, dla wspierania Armenii przeciwko Azerbejdżanowi. To oczywiście bardzo przeszkadza Gruzji we wzajemnych stosunkach z Azerbejdżanem. Dlatego nasza partia, i opozycyjni posłowie w parlamencie, domagają się, by nie było tu baz rosyjskich. Ale to nam się zapewne nie uda, nacisk Rosji jest zbyt silny.
Historia Gruzji i Azerbejdżanu w ostatnich latach była niemal identyczna. Najpierw silny ruch narodowy, potem krwawa interwencja wojsk sowieckich w stolicy, wybór na prezydenta znanego dysydenta — w Gruzji Gamsachurdii, w Azerbejdżanie Elczybeja, wreszcie przewrót wojskowy kierowany z Moskwy i dojście do władzy generałów KGB — w Gruzji Szewardnadzego, w Azerbejdżanie Alijewa, i jednocześnie przegrane wojny ze zbuntowanymi prowincjami, Gruzji — z Abchazją, Azerbejdżanu — Z Karabachem. Dlaczego teraz w obu państwach sytuacja jest zupełnie inna? W Gruzji widzę całkowity rozkład państwowości i gospodarki oraz umocnienie się wojsk rosyjskich, a w Azerbejdżanie panuje porządek, państwo funkcjonuje, wojsk rosyjskich nie ma, nastąpiło faktyczne zbliżenie z Zachodem, no i są ogromne nadzieje na przyszłość...
Rosjanie mieli nadzieję, że były czekista Alijew będzie grał na ich korzyść, a on tymczasem, powoli i umiarkowanie, ale jednak dogaduje się z Turcją i innymi państwami NATO. Podpisana umowa o nafcie bakińskiej jest nawet korzystniejsza dla Azerbejdżanu niż ten projekt, który miał podpisać Elczybej. Okazało się, że Alijew, mimo swej przeszłości, umiał znaleźć wspólny język nawet z tymi siłami politycznymi, które zostały przez niego odsunięte od władzy. Azerbejdżańska elita polityczna okazała się bardziej rozsądna niż elita gruzińska. Mam na myśli obydwie strony — w Gruzji tych, którzy popierali Gamaschurdię, oraz tych, którzy go wygnali, a w Azerbejdżanie tych, którzy popierali Elczybeja oraz tych, którzy go wygnali. W Azerbejdżanie obydwie strony konfliktu nie doprowadziły kraju do wojny domowej, w odróżnieniu od Gruzji. I dążenie do niepodległości jest tam także bardziej zdecydowane niż w Gruzji.
Gdyby rurociąg, transportujący naftę z Baku przechodził przez terytorium Gruzji — dałoby to i gwarancje politycznej stabilności, i wielkie sumy pieniędzy. Tymczasem tutaj ani telewizja, ani gazety nawet nie wspominają o takiej szansie, ludzie o tym w ogóle nie wiedzą. Dlaczego?!
Szewardnadze stara się nie zauważać tej możliwości. Niedawno był w Gruzji premier Turcji Demirel i, występując na konferencji prasowej razem z Szewardnadze, powiedział: byłbym rad, gdyby azerbejdżańska nafta przeszła przez terytorium Gruzji...
No i co na to powiedział Szewardnadze ?
Nic nie powiedział. Udał, że nie słyszy. Szewardnadze to po prostu rosyjski gubernator. Jego władza i jego życie zależą całkowicie od Rosji. A przecież najważniejszy interes dla naszego państwa obecnie to doprowadzenie, by ten rurociąg szedł przez Gruzję. Tymczasem Rosja naciska na nas, żeby były tu rosyjskie bazy wojskowe, a nie było natomiast rurociągu.
Czy są jakieś kontakty polityczne między podobnie myślącymi ludźmi w Gruzji i Azerbejdżanie?
Członkowie rady politycznej naszej partii byli kilka miesięcy temu w Baku, spotykali się z przedstawicielami Partii Narodowej Niepodległości „Musawat”, przedstawiciel partii „Musawat” był w Tbilisi, i wyznaczyliśmy sobie spotkanie dla omówienia różnych spraw w Kachi — to jest wschodni region Azerbejdżanu, gdzie mieszkają Gruzini, chrześcijanie i muzułmanie. Potem odbędzie się spotkanie w Gruzji, w Marneuli — miejscu gdzie zamieszkują Azerowie. Te miejsca spotkań mają charakter symboliczny. Gruzja nie stwarza dodatkowych problemów Azerbejdżanowi poprzez swoje mniejszości narodowe tam. Także i Azerowie, których ponad 300 tys. mieszka niedaleko Tbilisi, nie stwarzają żadnego zagrożenia dla niepodległości Gruzji.
Spotykałem się z ambasadorem Azerbejdżanu w Turcji — jest to główna placówka dyplomatyczna Azerbejdżanu, a ambasador pozostał tam ten sam, którego wyznaczył Elczybej — co świadczy o tym, że oni nie zmienili swojej polityki zagranicznej, choć stała się ona bardziej wyrafinowana. Rozmawialiśmy w cztery oczy o stosunkach gruzińsko-azerbejdżańskich i było pełne wzajemne zrozumienie.
Nie chcę powiedzieć, że nie widzimy możliwości dobrych wzajemnych stosunków z Armenią. Mamy bliskie stosunki z tymi ludźmi w Armenii, którzy kiedyś byli więźniami politycznymi, jak mój bliski przyjaciel, obecnie przewodniczący Komisji d/s Praw Człowieka, Rafael Papajan. Na ile jestem poinformowany to jedyna partia w Armenii, która rozumie całe skomplikowanie sytuacji geopolitycznej jest Republikańska Partia Armenii pod kierownictwem Nowowsozdiana. Może jeszcze tam ktoś jest, ale jak słyszę, wszyscy, zaczynając od komunistów, a kończąc na Dasznakach, są zorientowani na Rosję.
Ta orientacja Armenii, począwszy od końca XIX wieku, miała bardzo ciężkie konsekwencje dla Armenii, jej skutkiem było ludobójstwo 1915 roku jako reakcja Turków na ormiańskie poparcie interesów Rosji. Dlatego myślę, że jeśli Azerbejdżan i Gruzja potrafiłyby wspólnie obronić się przed naciskiem Rosji to Armenia mogłaby znajdować wspólny język z Azerbejdżanem i Turcją za pośrednictwem Gruzji, która ma z nimi dobry kontakt. A jeżeli nie uda się nam wspólnie utworzyć w przyszłości zjednoczonego Zakaukazia nigdy nie będzie stabilności ani na Kaukazie ani wokół Rosji.
Rozmawiała Urszula Doroszewska
Dawid Berdzeniszwili — poseł do parlamentu Gruzji, lider Zjednoczonej Partii Republikańskiej.