„Pewnego dnia możemy zostać zdradzeni w imię spraw zupełnie nam obcych” - Goetla powieść o kopalni węgla
Wokulski zmagał się z inercją polskich elit, Borowiecki z lichwą i spekulacjami, a dyrektor kopalni węgla w Zagłębiu Dąbrowskim Radziejowski, zmaga się ze światowym kryzysem lat 30. XX w. Oprócz bezrobocia, kłopotów z eksportem i pęczniejącej w Warszawie biurokracji dochodzi jeszcze amerykański Holding z Bufallo, tytułowa „Anakonda”, który przejmuje akcje kopalni i domaga się wyników charakterystycznych dla wielkich korporacji, z zaoceanicznymi siedzibami, z daleka od rodzimych spraw i problemów. W osobie dwóch ludzi interesu, przedstawiciela Anakondy Boxa i dyrektora Radziejowskiego zmierzą się dwie wizje kapitalizmu. Krótkowzroczna chęć szybkich zysków bez inwestycji stanie naprzeciw zakorzenieniu w lokalnych warunkach, ale też wytrwałości i profesjonalizmu. Polski zarządca ma przeciw sobie więcej wrogów – nawyki nepotyczne u kierownictwa, komunistycznych agitatorów czy zwykłą ludzką biedę pchającą ludzi do kopania „bieda-szybów”. Jak połączyć troskę o zysk z koniecznością utrzymania porządku wśród ludności Zagłębia? Ile jeszcze wytrzymają kopalniane maszyny przy śrubowaniu norm przez Amerykanów?
Dylematy gospodarności
Myliłby się ten, kto widziałby w „Anakondzie” tylko obrazek z dziejów polskiego przemysłu. Goetel zanurza się w dylematach Radziejowskiego z prawdziwie polskim wyczuciem – pokazuje narodową przedsiębiorczość spętaną zewnętrznymi i mentalnymi ograniczeniami, a także pokusę wiary w obcy kapitał, który miałby zbawić naszą gospodarkę. Dlatego dyrektor szczerze rzuca w twarz przedstawicielowi holdingu:
Trudno wytyczyć granice między neutralnym interesem a chciwością ludzi nim kierujących… Obserwuję tu, na „Józefie” [kopalnia węgla – red.], wzrost niepewności, jaka ogarnia całą naszą załogę… Im dalej odchodzą nasze akcje, im bardziej obcy ludzie mają w ręku nasz los, tym bardziej rośnie niepewność i przypuszczenie, że pewnego dnia możemy zostać zdradzeni w imię spraw zupełnie nam obcych i nieznanych…
W „Anakondzie” jednak nie tylko aktualność bywa wstrząsająca, ale też i kontrast ze współczesnością. co trzeba poświęcić, by wreszcie wywalczyć w Polsce prawo do dobrobytu ? Gdy widzimy jak przedsiębiorca Radziejowski swoją kopalnię odziedziczył po ojcu, znając od dziecka każdy szyb i pompę w „Józefie”, a przodkami sięgając do magnatów dawnej Rzeczpospolitej i utożsamiając się z polskim interesem narodowym, to Czytelnik spostrzega i przepaść między biznesem dzisiejszym a dawnym.
Co jeszcze zostaje po lekturze
W tę serię napięć polityczno-gospodarczych wpada – a jakże – sprawa polska. Tajemniczy wędrowiec z Francji niesie ze sobą tajemnicę rodu Radziejowskich, którzy w swojej przeszłości mają także szemrane powiązania z rosyjskim zaborcą. Dla Celiny Radziejowskiej, żony dyrektora, i tak już z trudem znoszącej pracoholizm męża, ten ciężar wyda się szczególnie okrutny. W barwnej, choć malowanej węglem, panoramie Goetla, poznajemy też robotników i fachowców z górniczego regionu – ich biedę i codzienne troski, alkoholizm i kombatanctwo, marzenia i frustracje, wreszcie trudności ze zrozumieniem zmieniającego się świata.
Jest coś w Radziejowskim, co każe mu stanąć na podium z Wokulskim i Borowieckim. Metamorfoza, jakiej doznaje pod serią niesprzyjających zdarzeń, pozostawia Czytelnika z pytaniem – co trzeba poświęcić, by wreszcie wywalczyć w Polsce prawo do dobrobytu ?
Jakub Maciejewski