Skandal w budynku moskiewskiego merostwa
Do budynku tylnym wejściem wpuszczono członków proputinowskiej młodzieżówki „Nasi”, którzy próbowali pobić jednego z deputowanych „Sprawiedliwej Rosji”.
Członek Dumy Państwowej Ilja Ponomariow, jeden z najbardziej zaangażowanych w organizację antyputinowskich demonstracji parlamentarzystów, zapowiedział, że zamierza pozwać pracowników moskiewskiego merostwa oraz policję za to, że umożliwili członkom „Naszych” wejść do budynku. Deputowany tłumaczy, że zjawił się w siedzibie władz Moskwy jako „neutralna osoba, która z racji sprawowanej funkcji ma prawo nadzorować prawidłowe wykonywanie prawa”.
W nocy z 19 na 20 lutego opozycjoniści postanowili bowiem zgłosić, że na 5 marca planują zorganizować powyborczą manifestację przeciwko obecnym władzom na Kremlu. Wpuszczeni przez urzędników członkowie ruchu „Nasi” najpierw zaatakowali przedstawicieli opozycji i odepchnęli ich od okienka, gdzie należało złożyć dokumenty dotyczące planowanej demonstracji. Warto dodać, że na pomoc aktywistom proputinowskiej młodzieżówki ruszyli… funkcjonariusze policji. Następnie przedstawiciele „Naszych”… sami złożyli dokumenty dotyczące organizacji własnej demonstracji. Rzecz w tym, że ma się ona odbyć w tym samym miejscu, gdzie protest chcieli przeprowadzić opozycjoniści – na Placu Łubiańskim, w pobliżu siedziby Centralnej Komisji Wyborczej.
W końcu grudnia Ilja Ponomariow był jednym z pierwszych organizatorów manifestacji, który zaczął głośno mówić o konieczności negocjacji z Kremlem. Wspominał wtedy, że dobrym mediatorem mógłby być Aleksy Kudrin, a w grupie negocjatorów powinni się znaleźć m.in. Władimir Ryżkow z Partii Wolności Ludowej oraz Aleksy Nawalny, znany bloger, który stał się symbolem grudniowych protestów antyrządowych.
Źródło: pik.tv, nr2.ru
(BC)