To działo się naprawdę – o polskości szarganej komunistyczną ideologią mówi Żołnierz Wyklęty i autor Arcanów Stanisław Murzański.
O kosztownej idei niepodległości opowiada autor książki „Sojusz nieczystych sumień” – Stanisław Murzański. Mówi o wykorzystywaniu konformizmu jako metodzie pozyskiwania zwolenników komunizmu, o zdrajcach i bohaterach w czasach Żołnierzy Wyklętych oraz o trudnych wyborach pod presją stalinizmu.
Portal ARCANA: W swojej ostatniej książce pisze Pan dużo o imponderabiliach: wierności, sprawiedliwości, ale także o ich przeciwieństwach: zdradzie, zbrodniach i niesprawiedliwości. Ukazuje Pan z jednej strony Polaków niezłomnych a z drugiej – ich katów szukających usprawiedliwienia dla swoich zachowań z przeszłości. Czy ideologia, jaką był komunizm, naprawdę mogła pociągać?
SM: Oczywiście mogła… A historia pokazuje, jak bardzo ta ideologia wpłynęła na bieg dziejów, że możemy mówić o Polsce komunistycznej, jakkolwiek ówcześni woleli używać określeń – ludowa, demokratyczna, robotnicza. Ten kamuflaż ułatwiał konformizm. Pojęcia „wierność” i „zdrada” są tak „pojemne”, że można się nimi posłużyć w każdej „potrzebie”. Jednak zbrodnie obydwu systemów (komunizmu i hitleryzmu) są tak oczywiste, że wskazując na nie można operować twardymi dowodami. Trudniej jest obliczyć straty w wymiarze moralnym. Tym bardziej, że ich skutki są długotrwałe. Żyjąc dziś w państwie niepodległym, Polacy mają możność wpływać na bieg wydarzeń; w komunizmie zależność była całkowita – ideologiczna, polityczna, militarna i gospodarcza. Przez pół wieku panowania komunizmu – co ważne – nastąpiła zmiana pokoleń, a więc łatwiej było „zaszczepić” w sferze duchowości trwałe zmiany, „przebudować” dotychczasowy system wartości.
Portal ARCANA: Co mogło dawać schronienie przed inwazją ideologii komunistycznej?
SM: Pokolenie ludzi, którzy wchodzili w ten okres już ukształtowani, intuicyjnie broniło się przed pojawiającymi się zagrożeniami. Szczególne niebezpieczne były one dla pokolenia, które wkraczało w dorosłe życie. Jedni stawiali opór, inni pod presją ulegali. Jedynym instytucjonalnym schronieniem przed komunizmem był Kościół katolicki. W pierwszych latach powojennych, kiedy jeszcze istniał zorganizowany opór, walka w lasach oddziaływała na ogół, podtrzymywała nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Później tę rolę przejmowała opozycja demokratyczna, ale tam wchodzili już ludzie z różnym bagażem i różnym stopniem skażenia komunizmem.
Portal ARCANA: Jeśli już mówimy o Kościele katolickim to chciałabym zapytać także o głowę Kościoła katolickiego: Jana Pawła II. Jak Pan ocenia fenomen polskiego papieża w duchowych zmaganiach Polaków?
SM: Otóż nie było wówczas zbyt wielu ludzi, którzy by co najmniej nie darzyli Kościoła katolickiego jakimś sentymentem; nawet jeśli ktoś należał do partii, to często chyłkiem uczestniczył w życiu religijnym, a przynajmniej w dzieciństwie otarł się o zwyczaje, tradycje budzące pozytywne skojarzenia i wraz ze szczęśliwym dniem 16 października 1978 r. zakorzenione wartości wróciły z całą mocą. Możliwość spotykania się, dzielenia się tą wspólną radością, zjawisko odradzającej się – właśnie wokół Jana Pawła II – wspólnotowości było impulsem i zapowiedzią czegoś większego. Siłę do tego poruszenia i tę pewność siebie dał nam właśnie Jan Paweł II.
Portal ARCANA: Pan należał do tych, którzy w okres komunizmu weszli już nie tylko świadomie, ale i z bagażem doświadczeń. W czasie wojny działał Pan w Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Był Pan członkiem Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Po aresztowaniu i skazaniu w 1948 roku spędził Pan w więzieniu 7 lat… W przyszłym roku, 1 marca po raz drugi będziemy obchodzili Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jest to święto z wielkim entuzjazmem celebrowane przede wszystkim przez ludzi młodych. Jak Pan ocenia rolę Antykomunistycznego Powstania?
SM: Moja biografia, paradoksalnie, nie ułatwia mi odpowiedzi. Mam specyficzną perspektywę, dzisiaj już rzadko spotykaną... Ilu zostało jeszcze moich rówieśników działających w Państwie Podziemnym?
Portal ARCANA: Aż się nasuwają słowa jednego z żołnierzy Brygady Wileńskiej, który zapytany, czy ta toczona tuż po wojnie walka nie była przez niego postrzegana jako beznadziejna, odpowiedział, że była to walka w obronie cywilizacji; taka jak bitwa pod Wiedniem, że trzeba było tę walkę podjąć po to, by dać świadectwo…
SM: Tacy młodzi ludzie, jak wówczas ja, chyba na ogół nie myśleli w ten sposób… Ich decyzje były spontaniczne, stanowiły reakcję na sytuację w kraju – obecność wojsk sowieckich na jego terytorium i „doradców” na etatach NKWD czy NKGB Poutykanych po wszystkich instytucjach. To było postrzegane przez wielu Polaków jako nowa okupacja. Toteż zdarzało się, że niektórzy z podporządkowujących się zarządzeniu nowej władzy ujawniali przed powołanymi do tego komisjami swoją okupacyjną niepodległościową działalność, a potem z powrotem „szli do lasu”, organizowali grupy zbrojne. Jak słynny podhalański „Ogień” (Józef Kuraś), czy młody leśnik z Nawojowej Stanisław Pióro („Emir”). Często płacąc – jak ci dwaj – życiem.
Portal ARCANA: A w jakich okolicznościach został Pan aresztowany?
SM: Był rok 1948, mieszkałem wtedy w Warszawie od dwóch lat i miałem za sobą dwa lata studiów dziennikarskich oraz zaliczony rok równoległych na wydziale malarstwa Akademii Sztuk Pięknych. A przed sobą interesującą – jak byłem przeświadczony – przyszłość, gdy obcy mężczyzna, który zapukał do mych drzwi oznajmił, że przyjechał ktoś z Krakowa i czeka na mnie na dole (mieszkałem na trzecim piętrze, w kamienicy przy ul. Sękocińskiej).
Zaskoczyło mnie to w pierwszej chwili, bo nikomu w Krakowie swojego warszawskiego adresu nie dawałem, ale że wcześniej dowiedziałem się o aresztowaniu w Nowym Sączu przed paroma miesiącami kolegi, któremu przekazałem pełnioną w Zrzeszeniu WiN na tamtym terenie funkcję, poraziła mnie myśl, że przyszła kolej na mnie. O ucieczce jednak nie mogło być mowy, nawet w wersji jak z filmu sensacyjnego (zatrzasnąwszy ubekowi drzwi przed nosem ewakuować się po dachach, mieszkałem wszak na poddaszu), ale ze względu na obecność kuzyna i koleżanki ze studiów o podjęciu nawet tak ryzykownej próby nie mogło być mowy. Zdążyłem tylko powiedzieć „co się dzieje?”, gdy bezpieczniak wtargnąwszy za mną kazał im wyjść, a kiedy to uczynili, wyciągając pistolet powiedział: „Jesteście zatrzymany”.
Tak rozstawałem się z wolnością… Nie mając wątpliwości, że staję przed ciężką próbą. Jak będzie ona wyglądać, dowiedziałem się niebawem z miarodajnego źródła, gdy po przewiezieniu do Urzędu Bezpieczeństwa na Pradze, przy próbie „przesłuchania”, zniecierpliwiony moją powściągliwością bezpieczniak wybuchnął: „Jutro pojedziecie do Krakowa, tam będziecie srać, rzygać i mówić!”. Wprawdzie zapowiedź ta nie w pełni się spełniła, nie wszystkie organizmy na ból, zadawane razy reagują podobnie, ale lekko nie było; mołojcy z bezpieki w tego rodzaju sytuacjach dawali z siebie wszystko… co najgorsze.
Portal ARCANA: Mówił Pan, że wielu znajomych zostało aresztowanych. Wielu nigdy z więzienia się nie wydostało. W tym roku zakończono pierwszy etap prac ekshumacyjnych na warszawskiej „Łączce”, na cmentarzu powązkowskim, gdzie potajemnie chowano więźniów z Rakowieckiej.
SM: Trochę późno, mimo to dobrze. Samoświadomość ludzi – jednostek i narodów, opiera się na pamięci, także historycznej… Wprawdzie ciągłość biologiczna została w dużej mierze przerwana, minęło ponad pół wieku, ale to, co wydarzyło się kiedyś, odbija się na współczesności. Dla młodych ludzi to, o czym rozmawiamy jest tak odległe, że nierealne… A jednak działo się przecież naprawdę.
Portal ARCANA: Analizując w swojej książce postawy intelektualistów oraz ich definicje polskości nie podaje Pan własnej interpretacji. Jak Pan – właśnie ze swoim bogatym życiorysem – rozumie polskość?
SM: Nie potrafię [długie milczenie]. Niełatwo o zwięzłą definicję tego, co w tak szczególny sposób człowieka określa. Począwszy od gniazda rodzinnego, języka za pośrednictwem którego nawiązuje łączność z najbliższym otoczeniem, stopniowo z całym światem, zyskując samoświadomość. I ta przekazywana z pokolenia na pokolenie pamięć. Patrzę na to przez pryzmat swojego życia, zwłaszcza wieku, przez swoje doświadczenia. Wracam pamięcią do lat młodości, do czasów harcerskich, w których bardzo przeżywałem wszystkie opowieści o Polsce. Pamiętam dzień, kiedy na wycieczce harcerskiej dowiedziałem się o śmierci Marszałka Piłsudskiego. A więc noszę w sobie wspomnienie śmierci człowieka, który walnie przyczynił się do odzyskania przez Polskę niepodległości – i mówię to dzisiaj, w XXI wieku. Więc ta łączność podawana z pokolenia na pokolenie, samoświadomość budowana oddziaływaniem wielowątkowej polskiej kultury i tradycji, złożoność tych czynników, trwających w czasie – to jest polskość.
Rozmawiała Izabela Bogucka
Na zdjęciu: Jesień 1944 r. Okolice u podnóża góry Mogielnica obok wsi Szczawa. Żołnierze Pierwszego Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej. Stanisław Murzański pierwszy od prawej.
Mam i cenię książki Stanisława Murzańskiego. Kiedyś jego sposób myślenia był (prywatnie) oczywistością nawet dla niejednego karierowicza PRL. Przez ostatnie 23 lata straciliśmy jako naród świadomość elementarnych faktów i orientację moralną. Warto czytać wiele wspomnień ludzi z pokoleń, które kształtowała wolność II RP.