Najlepiej stać po stronie czystego sumienia – rozmowa z Pawłem Zyzakiem, autorem biografii „Lech Wałęsa. Idea i historia”
O powodach napisania nowej książki, o wartości nonkonformizmu w Polsce, a także o bieżącej polityce i III RP rozmawiamy z autorem głośnej biografii Lecha Wałęsy, Pawłem Zyzakiem.
Portal ARCANA: Twoja książka wywołała swojego czasu burzę. Ataki medialne, bezprecedensowe oszczerstwa, doprowadzenie do wyrzucenia z pracy stanowiły poważną presję - czy po upływie dwóch i pół roku od wydania książki żałujesz, że zdecydowałeś się na taki nieodwracalny krok?
Paweł Zyzak: Oczywiście, że nie żałuję. Jeśli książka spowodowała pewne nieodwracalne straty w kondycji Instytutu Pamięci Narodowej lub Uniwersytetu Jagiellońskiego, to dla mnie osobiście stała się odskocznią, stwarzając zbiór szeregu możliwości w rozwoju kariery. Dziś jeżdżę po świecie, otrzymuję propozycje stypendiów naukowych, a w środowisku szeroko pojętej prawicy jestem osobą darzoną, co dla mnie szczególnie ważne – zaufaniem. Byłbym nieszczery, gdybym teraz powiedział, że żałuję wszystkiego co się wydarzyło.
Historycy wracając po pewnym czasie do swoich prac, wiele by do nich dopisali nowych treści i spostrzeżeń. Jak jest w przypadku twojej biografii Lecha Wałęsy? Jakie poprawki byś tam wprowadził?
Na pewno gdybym napisał ją rok później, znalazłoby się w niej jeszcze więcej faktów dotyczących życiorysu Lecha Wałęsy.
Myślę, że mój język stoi obecnie na wyższym poziomie i wciąż ewoluuje. Nawet w książkach Bronisława Wildsteina widać symptomy tej ewolucji. Z każdym rokiem jego pisarstwo jest doskonalsze.
Nie usunąłbym żadnego z tzw. kontrowersyjnych fragmentów książki. Wręcz przeciwnie – wzbogaciłbym je o szereg kolejnych faktów. Na pewno uzupełniłbym książkę o kwestię oddźwięku „Solidarności” za granicą oraz o wątek jej relacji ze Stanami Zjednoczonymi, sympatyzującymi mocno z narodem polskim.
Wiele osób wspierało Cię po wydaniu książki, także poprzez zakup Twojej publikacji, przychodzili na spotkania z Tobą, wyrażali swoje uznanie. To dla nich, interesujących się czy wszystko u Ciebie w porządku, chciałbym spytać, co się teraz z Tobą dzieje, w jakim stadium swojego życia jesteś, jak Ci się powodzi?
Naturalnie pamiętam o tym wsparciu i na pewno będę miał okazję podać dalej tę iskierkę. Obecnie kontynuuję swoją drogę naukową, chciałbym zostać historykiem z prawdziwego zdarzenia, przynajmniej doktorem (tytuł magistra nie jest tytułem naukowym). Nie aspiruję więc do udziału w wielkiej akademickiej dyskusji historycznej o ostatnich dekadach PRL, choć moim zdaniem pod rządami PO-PSL oklapła i stała się jałowa. W naszym wieku, jesteśmy rówieśnikami, powinniśmy jeszcze przysłuchiwać się starszym i mądrzejszym oraz sporo czytać. To prawda, wystartowałem z pisarstwem nieco wcześniej, ale biologii nie oszukam, więc szlifuję umiejętności.
III RP poznałeś na dwa sposoby – jej korzenie zbadałeś poprzez własne poszukiwania naukowe, a częściowo poznałeś ją przez własne doświadczenia. Próba wprowadzenia cenzury, ograniczenia wolności słowa i wolności badań naukowych, ataki personalne, to wszystko składa się na ponury obraz naszych elit. Ale od czasu wydania książki wiele się zmieniło, miała miejsca tragedia smoleńska, te patologie państwa wypływają na każdym kroku. Jaka jest Twoja diagnoza współczesnej Polski?
Jeśli chodzi o „sprawę Zyzaka”, to była to, moim zdaniem, sprawa dla polskiej nauki przełomowa. Była granicą, której przekroczenie obudziło na dobre ducha służalczości drzemiącego w pewnych kręgach naukowych, przywykłych do koegzystencji z reżimem komunistycznym. Bez powodu, bo reżim ten przeminął, a nawet najostrzejsze słowa polityków, gnębionych zresztą przez ten reżim jeszcze dwadzieścia kilka lat temu, nie przyniosły jego reaktywacji. Jeżeli udało się zastraszyć najstarszy w Polsce uniwersytet, to jakie inne środowisko naukowe zdołałoby się oprzeć podobnym naciskom? Katastrofa smoleńska, odwrotnie, istotnie zagroziła suwerenności państwa i rozsierdziła macki byłego reżimu. Katastrofa stała się z kolei punktem krytycznym dla polskiej polityki i nieodwracalnym upadkiem dziennikarstwa par excellence. Od tego momentu wypadki w naszym kraju nabrały tempa. Uśpiona nomenklatura rozciągająca się od służb po administrację, żywiąca się sokami społeczeństwa, uznała, że może jej ono zagrozić. Możliwość osądzenia osób odpowiedzialnych za katastrofę smoleńską może wywołać falę zmian, którą trudniej będzie zatrzymać niż tę wywołaną „aferą Rywina”.
Po publikacji książki S. Cenckiewicza i P. Gontarczyka, „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” dr Cenckiewicz wydał publikację „Sprawa Lecha Wałęsy”, w której opisywał dzieje dyskusji wokół agenturalności byłego prezydenta. Czy była ona dla Ciebie inspiracją w wydaniu „Gorszego niż faszysta”?
W jakimś stopniu tak. Podobnie uczynił Jan Tomasz Gross, wydawszy książkę Wokół „Sąsiadów”: polemiki i wyjaśnienia, opisującą szum medialny po ukazaniu się Sąsiadów. We wstępie do Gorszego niż faszysta przyznałem, że pierwotnie nosiłem się z zamiarem poszerzenia pierwszej książki o nowy rozdział, opisujący burzę wokół książki. Pisząc go coraz bardziej przecierałem oczy ze zdumienia. „A jednak nie przypuszczałem, że to było... aż tak... z tym otoczeniem”, że zacytuję przedwojennego socjalistę Mieczysława Niedziałkowskiego. Zadziałał w okresie „sprawy Zyzaka” cały, pełny łańcuch tzw. układu: rząd – media – służby specjalne - okrągłostołowe elity – celebryci - służby specjalne – prokuratura – sądownictwo - świat nauki. Niewybaczalnym błędem byłoby nie napisać szerszej rozprawy na temat wypadków wokół książek o Wałęsie, a nie mogłem czekać, aż ktoś inny to być może uczyni. Materiały internetowe, na których częściowo opiera się moja praca, znikają, niekiedy są modyfikowane. Gorszy niż faszysta, napisany trochę z zaskoczenia, umożliwił mi zamrożenie furii medialno-politycznej, za pomocą której przetrącono kręgosłup nie tyle ludziom, ile wspaniałym ośrodkom naukowym. Uważam, że takie dokumenty jak ten, książka Wojciecha Sumlińskiego Z mocy bezprawia, czy publikacje o „katastrofie smoleńskiej”, to coś, o co każdy z nas może się pokusić, oddając jednocześnie cegiełkę na rzecz przyszłych pokoleń.
Kiedy dziś, po 30 latach, patrzymy na ludzi Solidarności widzimy często, że jej bardziej odważni członkowie zostali zepchnięci na margines życia społecznego, a często ci nastawieni kunktatorsko zrobili błyskotliwe kariery polityczne. Spójrzmy na przykład ś.p. Anny Walentynowicz – gdy Lech Wałęsa zostawał prezydentem, ona musiała dorabiać do głodowej emerytury. Z tego mogą rodzić się niepokojące wnioski – może bardziej się opłaca siedzieć cicho i być wyczulonym na to, z której strony wiatr wieje?
Co 10, czy 20 lat przychodzi w Polsce przełom, który znosi aktualne elity i wynosi inne. Historia zatacza koło, ale nic nie jest już takie jak dawniej, ponieważ niektórych błędów nie jesteśmy w stanie naprawić, a niektórych rozwiązań powielić. Trudno w takiej dynamice przewidywać wydarzenia i ich następstwa. Podobnie to, czy aktualnie lepiej być leniem czy krzykaczem. Najlepiej stać po stronie czystego sumienia, tym bardziej, że w tej chwili to najlepszy „program polityczny” dla Polski. Trzeba budować zręby niepodległościowych struktur i instytucji, bo dziedzictwo tej pracy wypłynie na powierzchnię. Choć Anna Walentynowicz nie doczekała się upragnionej przez siebie Polski, jej dziedzictwo również przyniesie plon.
Rozmawiał Jakub Maciejewski
Paweł Zyzak (ur. 1984 w Żywcu) – mieszka w Bielsku-Białej. Z wykształcenia technik elektronik i magister historii, ukończył Uniwersytet Jagielloński. Stypendysta The Institute of World Politics oraz The Albert Shanker Institute – American Federation of Teachers. Uczestnik Project on Cold War Studies na Uniwersytecie Harvarda. Doktoryzuje się na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zajmuje się historią najnowszą.
Publikuje w dwumiesięczniku „Arcana”, „Dziejach Najnowszych” i periodyku społeczno-historycznym „Glaukopis”; na łamach prasy: w „Gazecie Polskiej”, „Nowym Państwie”, „Gościu Niedzielnym”, „Najwyższym Czasie” oraz „Naszym Dzienniku”.
Laureat Nagrody Literackiej imienia Jacka Maziarskiego oraz Nagrody Literackiej imienia Józefa Mackiewicza; obu za książkę Lech Wałęsa. Idea i historia. Biografia polityczna legendarnego przywódcy „Solidarności” do 1988 roku.
Zyzak jest przykładem, jak trzeba dbając o Polskę robić karierę mimo przeciwności. BRAWO PAWEŁ 3 V się !!!
wewnętrzne i zewnętrzne ogranicznia UJ w kontekście
książki P. Zyzaka
Kilka pytań do Dziekana Wydziału Historycznego UJ w związku z metodologią i standardami prac historycznych
http://blogjw.wordpress.com/20...
List do Polskiej Akademii Umiejętności w sprawie wycofania z obiegu edukacyjnego ‘Dziejów Uniwersytetu Jagiellońskiego’http://blogjw.wordpress.com/20...
"Lech Wałęsa. Idea i historia" przeczytałem z zawiści, bo moją pracę magisterską sprzed lat nie rozchwytywano poza rodziną oczywiście. "Gorszy niż faszysta" to już czysta ciekawość, chociaż ze wszystkich recenzji tej książki niepokoi mnie opinia Piotra Gontarczyka w ostatnim Uważam Rze. Owszem czuwanie, aby młody człowiek unikał narcyzmu jest zasadne, ale dr Gontarczyk chyba posunął się znacznie dalej i nie rozumiem dlaczego. Może przyczyną jest to, że On pracuje w IPN i nadal chce tam być zatrudnionym? Nie wiem. Lawina wrogości po opublikowani pierwszej książki - czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło! Mam na myśli te super ciekawe stypendia.Oczywiście to korzyści w wymiarze osobistym. Chciałoby się już więcej widzieć pozytywnych skutków społecznego i narodowego przebudzenia. A co do UJ to jednak administracyjne zewnętrzne ograniczenia są niczym wobec takich wartości jaką jest promotor prof.A.Nowak i jemu tam podobni. Cóż, musimy czekać bo najpierw był węgierski czerwiec a później polski październik, oby nie krwawo jak w 1956. A tak na marginesie Panie magistrze - doktorat jest jednak dopełnieniem ustawowego cyklu kształcenia, więc życzę nie gasnących ambicji zawodowych i płodności również naukowej dla dobra ogólnego i osobistego.