Jarosław Kaczyński: sytuacja w Gruzji nie jest jeszcze przesądzona (video)
Portal ARCANA: Czy uda się zachować prozachodnie tendencje w Gruzji prowadzone przez prezydenta Micheila Saakaszwiliego? Czy metody polityczne, które Moskwa wykorzystała w Gruzji, mogą być stosowane w innych państwach?
Jarosław Kaczyński: Jesli chodzi o Gruzję to trzeba zacząć od wojny [2008 r. – przyp. red.]. Ta wojna została w niemałej mierze w wymiarze strategicznym przez Rosjan przegrana. Ja wiem, że to jest teza, którą wielu odrzuca i uważa za bulwersującą, ale tak było. Przecież te tereny, które w tej chwili są niby niepodległymi państwami i tak nie były przedtem kontrolowane przez władze gruzińskie. Zmienił się tylko, skądinąd pozorny, ich status pawny, natomiast nie udało się obalić Saakaszwiliego i nie udało się zlikwidować tych możliwości o znaczeniu strategicznym. Chodzi przede wszystkim o przesyły surowców energetycznych, które przedtem już istniały i istnieją w dalszym ciągu. Krótko mówiąc: jeśli okazało się, że drogą militarną pewne cele nie mogły być zrealizowane, a zadecydowała tutaj zdecydowana (chociaż tylko werbalna) postawa Stanów Zjednoczonych, to podjęto próbę zrealizowania tego inną metodą. Ja bym tutaj przestrzegał przed takim zupełnym uproszczeniem tej sprawy. To jest kwestia z jednej strony niewątpliwie akcji rosyjskiej, ale z drugiej strony jest to także kwestia pewnego zasobu niezadowolenia, które zostało spowodowane przez rząd Saakaszwiliego.
Czy on mógł tego uniknąć? To już jest inna kwestia. To jest w tej chwili coś na co odpowiedzi nie ma, w każdym razie ja nie potrafię odpowiedzieć. Czy dało się w Gruzji przeprowadzić różnego rodzaju pozytywne zmiany, np. ostrą walkę z korpucją, bez narażania się znacznej częsci społeczeństwa?
Ale ten fakt, że Saakszwili był traktowany przez wielu jako ktoś, kto nie powinien rządzić, to jest fakt. I teraz chodziło oto, by to zagospodarować. I tutaj zastosowano metodę dosyć prostą – wzięto człowieka, który w istocie funkcjonował w Rosji i tam dorobił się bardzo znacznej fortuny. I zrobiono z niego kandydata na prezydenta. Czy on sam miał takie ambicje czy to jest jakiś inny mechanizm – na to nie odpowiem. Ale skutecznosć tej gry jest jednak w jakiejś mierze, przynajmniej dotychczas, ograniczona, bo ta zwycięska koalicja składa się jednak z różnych sił. Nie wszystkie z nich są prorosyjskie. Wolni Demokraci, którzy mają tam Ministra Obrony (i jeszcze do niedawna wicepremiera, ale niedawno został z tej funkcji zdymisjonowany1, są jednak prozachodni. I tam sytuacja zaczyna się nieco wahać. Oczywiście nadal przewaga jest po stronie Rosjan, natomiast (mówię tutaj w pewnym uproszczeniu) jak to będzie ostatecznie: nie wiadomo. No i będą wybory prezydenckie na jesieni. patrzmy na Gruzję jak na pole gry czy walki, gdzie ten ostateczny wynik nie jest jeszcze rozstrzygnięty. Tutaj Saakaszwili nie może sam kandydować, ale będzie miał swojego kandydata – nie potrafię dzisiaj powiedzieć jakie są jego szanse. Ale ta walka w dalszym ciągu trwa i o tym też pamiętać. Metoda polityczna, bo tutaj zastosowano metodę polityczno-ekonomiczną, jest metodą która pozostawia jednak nieporównanie większe pole do gry niż metoda militarna. I proszę pamiętać, że Rosja – właśnie ze względu na to, co już bardzo dawno, jeszcze do Związku Sowieckiego określono jako jednowymiarowość tego mocarstwa: tzn. siła militarna i właściwie nic poza tym – może bardzo łatwo tracić kontrolę także i tam, gdzie wydawałoby się, że są wszelkie przesłanki dla tego, by ta kontrola była.
Weźmy wydarzenia w Armenii. Tam prezydent jest postkomunistyczny, były szef Komsomołu. Otóż tenże Sarkisjan2 jednak prowadzi politykę, wziąwszy pod uwagę wyjątkowo trudną sytuację strategiczną Armenii, jednak nie taką jak można było sobie to wyobrazić. Patrzmy na Gruzję jak na pole gry czy walki, gdzie ten ostateczny wynik nie jest jeszcze rozstrzygnięty i do tego obrazu, do tej diagnozy, dostosowujmy swoją politykę. To musi być polityka elastyczna nastawiona na to, żeby Gruzję, a szerzej Kauakaz, utrzymać jednak w sferze przynajmniej potencjalnych wpływów Zachodu, co tam może oznaczać także wpływy Polski. Pozytywne wpływy – to nie jest przeciwko tamtym społeczeństwom, tylko zgodnie z ich interesami. Tyle można powiedzieć w tej chwili.
trudno sobie wyobrazić, żeby któryś z rosyjskich miliarderów w Polsce kandydował na prezydentaZawsze można sobie zadać pytanie czy ten modus operandi nie może być zastosowany i gdzie indziej. Proszę pamiętać, nie chcę posuwać się w swych diagnozach zbyt daleko, w jakiejśtam mierze przynajmniej w jednym kraju nadbałtyckim – już go nie będę identyfikował – zostało wykorzystane. Przy tym nie mówię tu o Litwie. Z wynikiem częsciowo niezłym, chociaż oczywiscie status tego kraju jest zupełnie inny. Wobec tego pójdźmy jeszcze dalej: czy może być zastosowany w Polsce? W tak prymitywny sposób oczywiście nie – trudno sobie wyobrazić, żeby któryś z rosyjskich miliarderów w Polsce kandydował na prezydenta. Jest mnóstwo różnych związków starych i nowych. Niektóre z nich wydają się w tej chwili znowu uruchamiane. To niebezpieczeństwo ekspansji wewnętrznej, tj. załatwienia metodami wewnętrznymi tego co w innych okolicznościach trzeba by załatwiać nieporównanie bardziej kosztownymi politycznie metodami zewnętrznymi czy zgoła militarnymi, to ryzyko oczywiście istnieje i ten modus operandi może funkcjonować.
Trzeba się temu dokładnie przyglądać i trzeba delikatnie – bo ludzie to z trudnością przyjmują – ale jednak uswiadamiać w tej sprawie społeczeństwo i cieszę się, że Arcana się tym zajmują.