„Elita zatroskana o los państwa zawsze jest w mniejszości” – Stanisław August Poniatowski na nowo poznany w rozmowie z prof. Zofią Zielińską. Część II
W pierwszej części wywiadu profesor Zofia Zielińska broni Stanisława Augusta od najcięższych zarzutów, tłumaczy motywy przystąpienia króla do targowicy i opowiada o losach monarchy po rozbiorach. W dalszej rozmowie wracamy do początków panowania Poniatowskiego, zawiłości rosyjskich intryg i ukrytym przesłaniu Mickiewicza odnośnie ostatniego króla Rzeczypospolitej.
Portal ARCANA: Panowanie ostatniego króla to wielki impet modernizacyjny, niespotykany w Polsce od dziesięcioleci.
Prof. Zofia Zielińska: Tak, szczególnie wobec "letargu" czasów Augusta III, jak to określali stronnicy Poniatowskiego. Król w Suum cuique (1771) pointował: August II siły nam ujął i rozpoił naród, pod Augustem III został zniewieszczałym i zepsutym. Gdy wstępował na tron, Poniatowski miał gotowy plan reform państwa. Zawarł go w rozprawce pod tytułem Anegdota historyczna. Ten plan przekształcenia państwa był aktualny do końca panowania. Z pierwotnych projektów król zmienił tylko jedno: w „Anegdocie” uważał, że starostwa powinny zostać sprzedane, a gotówka będzie procentowała i zostanie przeznaczona na opłacanie urzędników i inne potrzeby państwa. Dwa lata później nie chciał już o tym słyszeć – po prostu lepiej poznał mechanizmy działania Rzeczypospolitej. Odnowić sejm – to podstawowy postulat króla. Wszystkie decyzje ciał przedstawicielskich zapadałyby większością głosów. Poza tym należało odrodzić władzę wykonawczą – Poniatowski planował stworzenie rządu, centralnego, wieloosobowego organu, który nazywał Tajną Radą, w jej skład mieli wchodzić prócz władcy - ministrowie. Ministeria miały stać się kolegialne, co było modne w XVIII w., a w Polsce wręcz zbawienne. Projekt był wyraźnie monarchiczny, królowi pozostawiał nominację na wszystkie urzędy. Już wtedy przyszły monarcha planował też unifikację Litwy i Korony.
Przecież król miał prawo nominacji urzędników już wcześniej.
Zgoda, ale projekty przywódców „Familii”, starych książąt Czartoryskich, czy Stanisława Konarskiego zakładały tu modyfikacje. Senatorów miały wyłaniać sejmiki albo izba poselska. Chodziło o osłabienie wpływu króla na senat. Problem wojska jest w „Anegdocie” dość skomplikowany. Polscy przywódcy zdawali sobie już wówczas sprawę, że Rosja nie chce silnej polskiej armii. W projekcie króla jest przewidziana aukcja wojska do 50 tys., ale miała to być armia wyłącznie defensywna, nie zagrażająca sąsiadom. Na posiedzeniu rady senatu po śmierci Augusta III, w listopadzie 1763 r., przywódcy „Familii” w ogóle o wojsku nie mówili. W słynnej mowie (16 V 1764) na konwokacji, Andrzej Zamoyski, przedstawiając program „Familii”, na temat wojska się nie zająknął.
Natomiast na sejmie konwokacyjnym Czartoryscy postanowili zlikwidować liberum veto i wprowadzić zasadę głosowania większością. Jednak ambasador rosyjski, Hermann Keyserling, się sprzeciwił. Zagroził, że jeśli Czartoryscy nie posłuchają i przeforsują na sejmie głosowanie większością, to Rosja uderzy na nich tymi siłami, które wprowadziła do Polski na czas elekcji ich krewnego. Przyszły król i jego wujowie Czartoryscy zaczęli wtedy targi z Keyserlingiem i stary ambasador rosyjski do pewnego stopnia skapitulował. Liczył, że dzięki temu zachowa zaufanie swojego byłego ucznia, Stanisława Antoniego Poniatowskiego, które ułatwi mu forsowanie innych rosyjskich żądań. Umówił się więc z szefami „Familii” na wyjście salomonowe: oni sformułują ustawę w taki sposób, aby on mógł się wytłumaczyć w Petersburgu, że został oszukany. I stąd ustawa przewidująca, że projekty wnoszone przez Komisję Skarbową będą decydowane figuria judicaria, czyli tak jak w sądach. Pamiętajmy, że w Polsce wszystkie sądy podejmowały decyzję większością głosów! Keyserling udał chorego, nie przyszedł do sejmu, gdy tę ustawę wprowadzano, a jego młody pomocnik Nikołaj Repnin rzeczywiście podstępu nie przeniknął. Tak przepchnięto zasadę głosowania większością w sprawach skarbowych, a więc częściowo zniesiono liberum veto. Ten fortel, o którym król pisze w pamiętnikach, wykryto w Petersburgu dopiero dwa lata później. Także polska opozycja połapała się co do prawdziwych celów tej ustawy dopiero na sejmie 1766 r., gdy sformułowanie figuria judicaria król i jego wujowie Czartoryscy postanowili utrwalić w praktyce. To był projekt pod niewinnym tytułem “Porządek traktowania skarbowych materii na sejmie”. Zakładano w nim jako rzecz oczywistą, że wszystkie projekty wnoszone przez Komisję Skarbową są uchwalone większością głosów; także zwiększenie podatków, aukcja wojska itp. Dopiero wtedy (11 X 1766) przywódcy opozycji się zorientowali, że projekt ten de facto unicestwia liberum veto. Prawdopodobnie następnego dnia ostrzeżono Repnina oraz rezydenta pruskiego, Gedeona Benoît, a ci zaczęli przeciwdziałanie. Repnin uprzedził króla i Czartoryskich, że Rosja nie dopuści do obalenia liberum veto i także ustawa konwokacyjna zostanie zmieniona. Czartoryscy skapitulowali już nazajutrz, Stanisław August opierał się przez miesiąc. Sondował w tym czasie szanse na pomoc austriacką. Nie było żadnych.
Koniecznie trzeba tu przypomnieć, że Stanisław August objął we władanie państwo niesuwerenne bo inaczej kapitulacja z 1766 r. nie będzie zrozumiała.
Wypada się cofnąć do panowania Augusta III …
…a konkretnie do elekcji 1733 r. 12,5 tys. elektorów wybrało wówczas Stanisława Leszczyńskiego, po czym do Polski wkroczył 30-tysięczny korpus rosyjski i po dwuletniej wojnie, przez nas przegranej, narzucił Augusta III, pokątnie wybranego przez nieznaną do dziś liczbę elektorów. To jest miara niesuwerenności państwa!
Na drugim sejmie pacyfikacyjnym, w 1736 r., jedynym sejmie, który nie został zerwany za panowania Augusta III, upoważniono króla do nadania Kurlandii w lenno Bironowi, faworytowi imperatorowej Anny. I zapewne tylko dlatego ten jedyny sejm nie został zerwany, bo na tym zależało Rosji. To oczywiście było tworzenie tylko pozorów legalizmu, Kurlandia bowiem, do roku 1795 formalnie pozostająca lennem Rzeczypospolitej, od czasów Piotra I była de facto w rękach rosyjskich.
Ale wróćmy do impetu reformatorskiego Stanisława Augusta …
… który został zahamowany w 1766 r. O ten projekt ustawy likwidującej liberum veto rozpętała się burza, Repnin i Benoît zapowiedzieli, że do Rzeczypospolitej wkroczy 40 tys. Rosjan i 20 tys. Prusaków i obrócą Polskę w perzynę. Rosjanie istotnie zaczęli przygotowania do wojny, mamy na to dowody w korespondencji dyplomatycznej, jaką Katarzyna prowadziła z Fryderykiem II. Te groźby zmusiły stronę polską do kapitulacji, uchwalenia projektu Wielhorskiego (de facto Repnina) pod eufemistycznym tytułem „Ubezpieczenie wolnego głosu”. Praktycznie przywrócono w nim pełną moc liberum veto. Na sejmie repninowskim 1767-1768 zasadę jednomyślności włączono do tzw. praw kardynalnych. Rok 1766 kończy czas reformatorskich inicjatyw króla . Mimo kapitulacji reformatorów w sprawie veta, Rosja pod płaszczykiem konferederacji radomskiej narzuca Rzeczypospolitej gwarancje ustrojową. Odtąd formalnie nie wolno już polskim przywódcom wprowadzać zmian ustrojowych bez zgody Petersburga, Polska staje się państwem niesuwerennym nie tylko de facto, ale także de iure. I po sejmie 1766 r. Katarzyna II demonstracyjnie popiera też konserwatywną opozyję, a więc tych przywódców z czasów Augusta III, których Czartoryscy w 1764 r. usunęli na margines polskiej polityki. Za cenę „przywrócenia wolności”, utożsamianej z liberum veto, uchwalili oni w latach 1767-1768 (choć niechętnie i nie bez oporów) żądane przez imperatorową równouprawnienie polityczne innowierców (luteranów, kalwinistów i prawosławnych). Wobec tego, że król i Czartoryscy okazali się niedość ulegli żądaniom Petersburga (bo tegoż równouprawnienia na sejmie 1766 r. nie chcieli forsować), dysydenci mieli się stać uległą rosyjską partią w Rzeczypospolitej. Podkreślmy mocno, że chodziło o polityczne równouprawnienie innowierców, nigdzie w Europie nie istniejące, a nie o modną wśród zachodnich „filozofów” tolerancję religijną.
Prawdziwym motywem „radomian”, gdy godzili się na prodysydenckie żądania Rosji, były nadzieje na zrzucenie z tronu Stanisława Augusta. I dopiero gdy to się nie udało, znaczna część byłych „radomian” zdecydowała się na antyrosyjską irredentę w postaci konfederacji barskiej.. Konfederacja barska miała zarówno antyrosyjskie, jak antykrólewskie i antyreformatorskie ostrze. Barzanie walczyli o „wiarę”, czyli przeciw równouprawnieniu politycznemu innowierców, oraz o „wolność”, czyli przeciw rosyjskiej gwarancji, ale także przeciw wprowadzonym przez króla i Czartoryskich reformom. I dopiero ten program uświadomił Poniatowskiemu i Czartoryskim, jaką trzeba jeszcze w narodzie wykonać pracę, by zrozumiał on, że liberum veto nie jest probierzem wolności, a Komisje Skarbowa i Wojskowa nie oznaczają absolutyzmu. Pragnę podkreślić niejednoznaczny stosunek Stanisława Augusta do konfederacji barskiej; król od początku źle oceniał przywódców konfederacji, ale z szacunkiem odnosił się do motywów walczącej w niej szlachty. Był przekonany, że w przeciwieństwie do magnatów, kierujących się prywatą, szlachta szczerze pragnęła bronić wiary i wolności, nie orientując się, że król wraz z Czartoryskimi byli traktowani już wówczas przez Rosję jako jej zdeklarowani wrogowie.
Tutaj pojawia się pytanie, czy projekt modernizacyjny króla nie zawierał już pewnej cechy odstręczającej Polaków, bo dezawuował polskość w duchu oświecenia, wyśmiewając sarmatyzm. Trudno reformować naród kwestionując jego tradycje.
Nie jestem pewna, czy król dezawuował polskie tradycje. Stanisław August zostawił w pamiętnikach opowieść o pewnym balu na Podlasiu, u Antoniego Glinki, gdy przed sejmem 1750 r. zabiegał o mandat na tamtejszym sejmiku.
Znany fragment opowiadający o obrzydzeniu przyszłego króla do obściskiwania się ze szlachtą. Mierziły go te obyczaje przedsejmikowe…
Król reagował na zaduch panujący w owej ciżbie tak, jak my nieraz reagujemy na zaduch panujący latem w zatłoczonym autobusie, gdzie nie wszyscy używają dezodorantów. Ale trzeba mocno zaznaczyć, że u Stanisława Augusta nigdy nie było i nie ma śladu pogardy wobec własnego narodu. W marcu 1765 r., pod świeżym wrażeniem nacisków Petersburga w sprawie dysydenckiej i tumultu, jaki powstał na sejmie koronacyjnym, gdy problem ten usiłowano do izby wprowadzić, król pisał do Marii Teresy Geoffrin, a więc pośrednio do opinii oświeceniowych kręgów Zachodu, że jego rodacy hołdują trzem wielkim przesądom: opierają się tolerancji wobec innowierców, wykazują nieufność wobec cudzoziemców oraz żywią pogardę i pozwalają sobie na ucisk wobec nieszlachty. Te trzy przesądy są wadami poważnymi, ale w gruncie rzeczy Polacy to ludzie dobrzy i tylko zaniedbana edukacja uczyniła ich bardzo upartymi na punkcie tych spraw; po to, by ich z tych przesądów wyleczyć, trzeba więc postępować bardzo powoli i rozważnie.
To jest postawa, którą bym określiła jako stosunek ojca do niedojrzałych dzieci: świadomość ich wad, ale ciepłe dla nich uczucia i chęć pracy dla pokonania tych wad, dla osiągnięcia przez dzieci niezbędnej dojrzałości. Król przewidywał, że wola Rosji, by szybko i w razie potrzeby siłą narzucić Polakom ustawy prodysydenckie, niczego dobrego i trwałego nie przyniesie. Z podobnymi, ciepłymi uczuciami ojca, krytykującego niedojrzałe dzieci, które trzeba usilną i długotrwała pracą wychować, pisał monarcha w wydanym anonimowo u schyłku 1771 r. Suum Cuique. Żałował tam tych Barzan, którzy ginęli za wiarę i ojczyznę z wielką jej stratą, bo mogliby się przydać krajowi, gdyby doczekali innych czasów. A potem jeszcze w styczniu 1769 r., w jednym ze swoich listów do Katarzyny podnosił, że naród zwrócił się przeciw niemu, uwierzywszy oszczercom, że to król stał za porwaniem senatorów i za wszystkimi gwałtami Repnina na sejmie 1767-1768 r. Ten naród nie domyślał się nawet, jak się władca Repninowi przeciwstawiał. A nie domyślał się, gdyż król czynił to poufnie, by nie powiększać rozgoryczenia społeczeńswa, które zorientowawszy się w prawdziwej postawie władcy, mogłoby gwałtownie powstać przeciw Rosji, ściągając na siebie nieszczęście.
W Suum Cuique jest jeszcze inna krytyczna wzmianka o narodzie. Na sejmie 1766 r. biskup Sołtyk wniósł projekt, że każdy, kto proponowałby jakiekolwiek polepszenie losu innowierców, powinien być uznany za wroga ojczyzny. Biskup krakowski nieodpowiedzialnie wzmacniał w ten sposób nastroje antydysydenckie i narażał kraj na zemstę Rosji, żądającej dla innowierców przywilejów. Pod koniec sejmu rzeczywiście takie antydysydenckie ustawy uchwalono. „Lecz ekskuzuję większość posłów naglących tę konstytucyją – pisał król – (…) Jak bowiem w prostocie ducha i niewiadomości wychowanemu od młodych lat szlachcicowi, którego spomędzy siebie bracia na sejm posłem wyprawują, mogą być na wskroś znajome konsekwencyje? (…). Całą winę składam na zwodzicielów (…)”
Odwieczna bolączka sejmików…
Których reprezentanci idą potem na sejm i są tak samo politycznie niewyrobieni. Czyli król wini hersztów, którzy wiedząc, jakie będą konsekwencje, forsowali ryzykowne dla państwa uchwały. Jest tu wyraźna nieufność wobec demokracji szlacheckiej, wobec posłów pozbawionych dostatecznej świadomości politycznej . Król zdaje sobie sprawę, że w tej sytuacji demokracja jest ustrojem mocno niebezpiecznym.
Gdy tak słucham słów Poniatowskiego przytaczanych przez Panią Profesor, to nasuwa mi się anegdota z Uniwersytetu Warszawskiego. Podobno ma Pani Profesor zamiar opublikować książkę “Stanisław August, jakiego pamiętam”.
(Śmiech) Ktoś mi ostatnio sugerował, gdy oprowadzałam go po wystawie stanisławowskiej na Zamku Królewskim, że pewnie wróciłam właśnie z obiadu u króla ….
Ale na poważnie. Stanisław August nigdy nie zrezygnował z reform. Szeregowi konfederaci wciąż widzieli w nim człowieka związanego z Rosją, co nie było już w 1768 r. prawdą, ale istniały pewne przesłanki utrudniające rozeznanie w sytuacji. W trakcie przygotowania konfederacji radomskiej król zorientował się, że bierna postawa, jaką zachował w początkach 1767 r., a jaką wymuszali na nim Czartoryscy, to ślepy tor. Rosja i tak zrobi Polsce wszystko, co zechce. Wbrew Czartoryskim monarcha zadeklarował Repninowi powrót do współpracy i zadokumentował to przyjęciem na oficjalnej audiencji przedstawicieli konfederacji dysydenckich, którzy skonfederowali się pod egidą obcych (rosyjskich) wojsk, ale więc byli buntownikami przeciw legalnej władzy. Poprzez audiencję monarcha zalegalizował ich związki. Idąc tym samym tropem wyboru mniejszego zła król na sejmie pomógł Repninowi przeforsować prodysydenckie ustawy. W zamian za to próbował uzyskać ograniczenie liberum veto do praw kardynalnych i materii status, a więc wyjąć z zasady jednomyślności sprawy ekonomiczne. Próbował też ocalić resztki reform (Komisje Skarbowe i Wojskowe) oraz prerogatywy królewskie. W niewielkim stopniu mu się to udało, ale na zewnątrz wyraźnie popierał Repnina, więc konfederaci barscy mogli nie zauważyć dysonansu między ambasadorem i królem.
Ale to w czasie konfederacji barskiej doszło do zasadniczej zmiany nastawienia szlacheckiego społeczeństwa wobec monarchy. Mamy w Mickiewiczowskim „Panu Tadeuszu” taki o tym fragment przy charakterystyce Maćka Dobrzyńskiego (w Księdze VI):
Z konfederata stał się stronnikiem królewskim
I trzymał z Tyzenhauzem, podskarbim litewskim;
Tyzenhauz był przywódcą stronnictwa królewskiego na Litwie, jakie powstało po I rozbiorze. W jaki sposób Maciek się przekonał do króla? Mickiewicz tego nie pokazuje, mówi tylko o dokonanym przełomie. W jego efekcie część dawnych konfederatów zrozumiała, że to monarcha uosabia racje polskiego państwa, jest rzeczywistym reprezentantem polskiej racji stanu.
Ukryte przesłanie Adama Mickiewicza? Wyobrażenie przeciętnego szlachcica, który pojednał się z królem?
Tak jest. Można by pokazać szereg takich Maćków. Szczególnie w okresie miedzy I rozbiorem a Sejmem Wielkim, kiedy król nie podejmuje wielkich reform, tylko drobnymi kroczkami próbuje reformować państwo w takim zakresie, w jakim Rosja nie stawia oporu. Nie można bowiem było w przekonaniu monarchy ponownie narazić państwa Rosji w tamtych realiach geopolitycznych. I popatrzmy: funkcjonuje Szkoła Rycerska, kształcąc kadry polityczne i wojskowe, szerzy reformę szkolnictwa Komisja Edukacji Narodowej, król przeprowadza reformę kadrową wojska dbając o gwardie, polepsza małymi krokami wyposażenie i dyscyplinę armii. Przekształceń w miastach dokonują komisje dobrego porządku, na wsi reformy czynszowe przeprowadzają wielcy właściciele, mający stosowne rezerwy. Powoli przekształcano to państwo, włącznie z przeformowaniem głów szlacheckich, żeby w przyszłości nie utożsamiały liberum veto z wolnością. Całe pokolenie wychowane w nowych warunkach – to niebawem przyniosło owoce…
Choć to nie oni brali udział w Sejmie Wielkim.
Adepci KEN rzeczywiście nie byli reprezentowani na Sejmie Wielkim. Ale unowocześnienie Uniwersytetu Jagiellońskiego oznaczało usprawnienie instytucji, która czuwała nad wszystkimi innymi ośrodkami edukacyjnymi. Trzeba pamiętać tu o wcześniejszych ruchach reformującym szkolnictwo, przede wszystkim o Stanisławie Konarskim, od 1740 r. aktywnie działającym na tej niwie. Jezuici dokonali wielkiej reformy swych kolegiów w latach 50-tych. Co prawda w 1773 skasowano zakon jezuitów, ale zakonnicy stanowili trzon kadry szkół Komisji Edukacji Narodowej. Stanisław August kontynuował, ułatwiał i wspomagał wszystkie te prace. Lata między rozbiorami a Sejmem Wielkim to jest czas budowania nowoczesnego narodu. Te ważne procesy nie zostały jeszcze w pełni zbadane, a bardzo byśmy chcieli znać drogę, jaką Maćki Dobrzyńskie stawały się z konfederatów działaczami Sejmu Wielkiego. Stronnictwo regalistyczne wygrywało wszystkie wybory od 1778 r. do 1786 i to jest dowód popularności króla oraz skuteczności jego polityki. Elita, która rozumiała potrzeby przemian, była w mniejszości, ale zawsze i wszędzie elita zatroskana o los państwa i rozumiejąca potrzeby jego unowocześnienia jest w mniejszości.
Może niechęć do Poniatowskiego jest spowodowana jeszcze dwoma innymi czynnikami. Z jednej strony pokolenie wychowywane w PRL, a więc z zaszczepioną niechęcią do Rosji, na króla - “rublochłapa”, jak to napisał Wacław Zbyszewski, patrzyło niechętnie. Czyli współczesna niechęć do Rosji przekłada się na niechęć do Stanisława Augusta. A poza tym proces modernizacji dzisiaj też się może źle kojarzyć – obecnie też się nas europeizuje, modernizuje, kopiuje zachodnie wzorce i naprawia wedle obcych, rzekomo zbawiennych recept. Ta niechęć może być zbliżona do reakcji XVIII-wiecznej szlachty na działania króla.
To drugie wydaje się mniej prawdopodobne, bo z tej modernizacji rodzi się Sejm Czteroletni i Konstytucja 3 maja, a one mają dobrą prasę. Ale to pierwsze, owszem: król kojarzony z Rosją. Robilibyśmy więc ten sam błąd, co konfederaci barscy, którzy nie zorientowali się, że monarcha działał wbrew Rosji. Od 1766 r. Stanisław August jest traktowany przez Petersburg jako najgorszy wróg, nigdy już mu nad Newą nie uwierzono! Na sejm 1788 r., na którego skonfederowaine Katarzyna się zgodziła, król wszedł z mniejszym poparciem niż na wcześniejszych sejmach właśnie dlatego, że Rosja chciała regalistyczne stronnictwo osłabić. Katarzyna bała się tendencji reformatorskich króla. Poparłszy w wyborach opozycję antryrosyjską, by osłabić monarchę, przeliczyła się, ale to my, jako słabsi, zapłaciliśmy koszta jej błędnych rachunków.
Nasza wiedza o Stanisławie Auguście w tym roku zyskuje dwie poważne monografie, jedna z nich jest autorstwa Pani Profesor, a obie są wydane przez wydawnictwo ARCANA.
Moja praca opowiada o początkach panowania Poniatowskiego, jest to uzupełnienie naszej wiedzy o to, co wnoszą rosyjskie archiwalia. Niedobór tych źródeł był wyraźny, bo nie dopuszczano nas do rosyjskich zasobów. Były tylko dwa okresy w historii, kiedy mogliśmy do nich sięgać. Najpierw po rewolucji 1905 r., a przed I wojną światową. Władysław Konopczyński pisał z uwzględnieniem rosyjskich źródeł swoją „Konfederację barską”, a przede wszystkim swe najlepsze dzieło historyczno-prawne - „Genezę i ustanowienie Rady Nieustającej”. Był też gościem w rosyjskich archiwacj Bronisław Dembiński, widziałam jego wpisy na niektórych metryczkach. Od 1992 znowu możemy tam pracować nad dawnymi dziejami, choć nie bez trudności.
Wydano także monumentalną pracę prof. Richarda Butterwicka.
To jest praca fundamentalna. „Polska rewolucja o Kościół katolicki 1788-1792” wyjaśnia, na czym polegały problemy Kościoła dla całego XVIII w. i całej epoki stanisławowskiej. Butterwick korzystał ze wszystkich możliwych archiwów na świecie: od Watykanu, przez Anglię, Francję i oczywiście Polskę. Praca jest napisana wspaniałym stylem, to jest książka na poziomie dzieła ks. Waleriana Kalinki „Sejm Czteroletni”, którego pierwszy tom opublikowano w 1880 r. i którego ustalenia są w przeważającej mierze do dziś ostatnim słowem nauki. Praca Butterwicka to jest ta sama ranga.
Rozmawiał Jakub Maciejewski
Zofia Zielińska (ur. 1944) – historyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, badacz dziejów politycznych Polski w XVIII wieku, autorka m.in. monografii: Walka „Familii” o reformę Rzeczypospolitej 1743-1752 (1983), Ostatnie lata pierwszej Rzeczypospolitej (1986), O sukcesji tronu w Polszcze 1788-1790 (1991), w Wyd. ARCANA publikowana jest jej najnowsza monografia: Polska w okowach „systemu północnego” 1763-1766.
Boże !! daj hisoryka, który po prostu napisze o tych co zdradzili sprzedali Polskę w XVIII
Postępował całkiem jak Jaruzelski (pseudonim Wolski), szczególnie w 1981 dla dobra Polski i w jej obronie! I obecnie jak postępuje "oświecona" elita rządząca, tzw. Płaszczyzna Obywatelska. Tym bardziej, jest to znamienne, że Pani Aniela ma w swoim gabinecie portret Katarzyny II, i która to córka feldmarszałka Zerbst-Anhalt (ze Szczecina - także jak Aniela) jest dla niej, jak to publicznie oświadczała, wzorem władczyni. Polska w XVIII wieku upadła przez m.in. władcze ambicje "capa", jak go nazywano, Adama Kazimierza Czartoryskiego (żadne dziecko Izabelli [z Flemingów] Czartoryskiej nie było jego - np. Adam Jerzy Czartoryski był synem Repnina, a córki Marii ojcem był Stanisław A. Poniatowski). A ogólną przyczyną upadku Polski było skundlenie się "arystokracji" wobec obcych dynastii (konstytucja 3 Maja gwarantowała dziedzictwo polskiego tronu Sasom!). Autorka tego tekstu w ogóle nie porusza kwestii tajnych stowarzyszeń. St. A. Poniatowski, Ignacy Potocki, Stanisław Szczęsny Potocki, Czartoryscy, Poniński, Dąbrowski, Kościuszko, Staszic itd. itp., Stanisław Kostka Potocki -twórca "Podróży do Ciemnogrodu" i Minister Oświecenia Publicznego - wszyscy byli masonami. Kołłątaj zwany "polskim Robespierrem", to stronnictwo jakobińskie. Czyżby prof. Zofia Zielińska, była w tym nurcie historyków piszących historię Polski za pieniądze wrogów Polski (jak to określił Norman Davis)? Miejmy nadzieję, że nie, że to tylko wydumane przez nią samą tezy, którym zaprzeczają fakty, a nie na przykład deski lożowe Jasnogrodu.
O odwadze, której brak tym o orientacji:
http://wpolityce.pl/wydarzenia...
Wywiad z profesor Thompson.
Refleksja szersza: "Czekam na monografię - Donald Tusk i jego wrogi stosunek do Rosji Putina".
Jasna Anielka! Ciągle Polaków chce ktoś zmieniać, an swoja modłę. Mieliśmy, jedyny wyprzedzający system dla wolnych ludzi. Unię narodów. My biedni, nigdy nie rozumiemy jak chcą nam dobrze zrobić.Wydaje się, że tezy przedstawiane w książce jak i tutaj, czemuś służą...
No, tak! nie zorientowaliśmy się, że król Staś prowadzi wyrafinowane gry operacyjne w łóżku carycy, czy gdzie tam...
Gloryfikowanie zdrajców i miernot, a szarganie prawdziwych bohaterów staje się w Polsce chorobą!!!
No, istny ojciec narodu!!! Krótki esej na temat tego "wspaniałego" króla napisał Waldemar Łysiak w swojej najnowszej książce "Malarstwo biało-czerwone". Wiele tez pani profesor jest wyjątkowo pod wybielanie króla Stasia. Jakoś nikt nie gloryfikuje Króla Stefana Batorego. To największy Król Polski!!! Naród, który boi się własnego cienia, nigdy nie będzie wolny!!! No i od razu ciśnie się myśl - "Biedny naród polski, nie rozumie wielkości "nienormalności do Polski" - Donalda Tuska. Opłacany kochanek carycy, król Staś - wrogiem Rosji, no, no. To proszę sobie poczytać choćby pamiętniki Sieversa. Praca ta pachnie tak samo, jak film Wajdy o Wałęsie.
I tak i nie.
To podzialy wewnetrzne w Polsce doprowadzily do Pierwszego i Drugiego Rozbioru. Czy krol mogl tym podzialom zapobiec? Nie potrafie odpowiedziec na to pytanie.
...fakty są jednak takie że za "króla Stasia" doszło do trzech rozbiorów i wymazania Polski z map świata i jak można oceniać go jako dobrego władce?
Wyrazicielka "oświeconych" kół Zachodu Pani Geoffrin wykupiła Poniatowskiego z paryskiego więzienia, gdzie dostał się za długi.
W 1764 roku trwała w Rzeczypospolitej wojna domowa, skrzętnie zapomniana przez historyków po 1945 roku. Wątpliwe by dyplomaci Imperium Rosyjskiego jedni z najlepszych w ówczesnej Europie nie wiedzieli o sile liberum veto. Drogą zamachu stanu zainstalowano rosyjską marionetkę Stanisława Antoniego Poniatowskiego, głosowanie większością było potrzebne do wzmocnienia wojsk królewskich. Konfederację radomską obok szeregu naiwnych tworzyli wytrwali jurgieltnicy Rosji w rodzaju Adama Ponińskiego i Władysława Gurowskiego. Reformy wzmacniające państwo głosił przywódca konfederacji barskiej biskup Krasiński (m. in. sprzedaż starostw) na długo przed SAP. Cios polskiemu szkolnictwu zadała kasata jezuitów i zniszczenie sieci szkół parafialnych. Szkoła Rycerska była powołana jako kuźnia kadr dowódczych polskich wojsk posiłkowych Rosji. SAP prawdopodobnie sam sprowokował swoje uprowadzenie by zohydzić konfederację barską w oczach Zachodu.
A kiedy ukaże się w Wydawnictwie Arcana książka profesor Zielińskiej??
Krol byl jednym z nielicznych, ktorzy patrzyli trzezwo, dla reszty liczylo sie tylko to zeby parszywe dysydenty nie podniosly glowy.
Proszę wybaczyć, ale to jakiś nonsens: król kapituluje raz za razem przed carycą i ambasadorami, skutkiem czego mamy i utrzymane liberum veto i ustawę o dysydentach, tworzącą w praktyce oficjalne stronnictwo prorosyjskie i propruskie w Polsce, król Stanisław P. jest przekonany, że "Rosja i tak zrobi Polsce wszystko co chce", czyli pokrywa się to wszystko ze stereotypem Poniatowskiego jako władcy mocno nieudolnego (mówiąc delikatnie), ale i tak Pani Profesor lansuje króla Stasia na przedstawiciela elitarnej grupy "zatroskanej o los państwa", której nie rozumieli ksenofobiczni, nietolerancyjni i "oprymujący lud ubogi" Sarmaci barscy. Eh!
Rosjanie byli podzieleni na poczatku XVII wieku. Polska wykorzystala to i wojska polskie okupowaly Moskwe w latach 1610 - 12. Rosjanie nauczyli sie ze narod nie powinien sie dzielic tylko dzialac wspolnie.W czasie Sejmu Czteroletniego Polacy byli podzieleni. Rosja i Prusy to wykorzystaly. Czy Polacy sie nauczyli ze narod nie powinien sie dzielic tylko powinien dzialac wspolnie?