Wizyta Komorowskiego nie w czas?
Czy prezydent RP słusznie czyni angażując się w konflikt o Górski Karabach?
Wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego na Kaukazie Południowym znalazła swoje miejsce w polskich mediach. Dziennikarze zastanawiają się czy prezydent zaangażuje się w rozwiązanie konfliktu karabaskiego. Przypominamy, że ostatnio takie próby poczynił Dmitrij Miedwiediew w Kazaniu i pomimo poparcia swoich przyjaciół z Francji, poniósł klęskę.
Jeżeli prezydent Polski chce się zaangażować w popieranie „misji pokojowej” Rosjan to wybrał sobie naprawdę nieodpowiedni moment. Bowiem prezydent Armenii, Serż Sarkisjan, z którym spotkał się 28 lipca, także ma skłonność do popełniania gaf. Wspominaliśmy niedawno o rysującym się sojuszu irańsko-azersko-tureckim w sprawie Armenii. Nie zważając na to Sarkisjan podczas V Panarmeńskiej Olimpiady Języka, Literatury i Armenoznawstwa rozmawiał na temat… odłączenia od Turcji tzw. Zachodniej Armenii wraz górą Ararat. Pytanie o taką możliwość zadał jeden z uczestników olimpiady. Sarkisjan odpowiedział: „To zależy od Ciebie i Twojego pokolenia. Moje pokolenie, jak sądzę, wypełniło swój obowiązek, kiedy na początku lat 90-tych musiało obronić jedną z części Ojczyzny przed jej wrogami – Karabach. Potrafiliśmy to zrobić”. Prezydent kontynuował swoją wypowiedź, stwierdzając, że każde pokolenie ma własny cel i jest zobowiązane, aby go osiągnąć.
Turcja ostro zareagowała na tę wypowiedź. Swoje stanowisko wyraził także prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew. Doszło do tego podczas spotkania przywódcy Azerów… z tureckim premierem. „Rzeczywiście, niczego innego nie spodziewałem się po Sarkisjanie. Ponieważ nie raz już się z nim spotykałem. I jestem dostatecznie zaznajomiony z jego sposobem myślenia. Armenia tonie w problemach. Liczba emigrantów z tego kraju osiąga tysiące ludzi. Ekonomia popadła w głęboki kryzys – bieda, nędza, beznadzieja. W takich warunkach, z ludnością około miliona ośmiuset tysięcy ludzi, wnoszą pretensje do historycznych ziem Turcji. Oni uważają, że już rozwiązali problem Górskiego Karabachu. Ale są w błędzie. Karabach to ziemia Azerów i zostanie taką. Przyjdzie czas, kiedy Azerbejdżan odbuduje swoją suwerenność na tych ziemiach i odbędzie się to drogą pokojową lub wojenną. Ale mieć pretensje terytorialne do tak wielkiego kraju jak Turcja? To świadczy tylko o tym, że ci ludzie mają problemy z głową” – powiedział w swoim wystąpieniu Alijew.
Może więc prezydent Komorowski zamiast angażować się w konflikt o Karabach, zacząłby rozmowy z Azerami na temat projektu Sarmatia, który uniezależniałby nas od dostaw surowców energetycznych z Rosji?
(BC)