Putin nie zapłacił swoim zwolennikom za uczestnictwo w mityngach?
O skandalu z premierem Rosji w tle informuje BBC.
Dziennikarze powołują się na zeznania przekazane przez jednego z organizatorów masowych zgromadzeń, który brał udział w „zbieraniu” uczestników na mityngi proputinowskie na Pokłonnej Górze z 4 lutego oraz na placu Maneżowym z 4 marca. „Organizator”, przedstawiający się jako „Siergiej”, miał otrzymać za stworzenie grupy demonstrantów około stu pięćdziesięciu tysięcy rubli. Niestety, do tej pory pieniądze nie pojawiły się na jego koncie. „Siergiej” podkreśla, że nie ma teraz czym zapłacić swoim „pracownikom”.
„Miałem trzy sytuacje, kiedy nie mogłem rozliczyć się z ludźmi: mityng na Pokłonnej Górze – zebrałem dwustu pięćdziesięciu jeden ludzi, spośród nich ze stu sześćdziesięciu nie rozliczyłem się; podczas wyborów moi ludzie pracowali na Żyrinowskiego jako obserwatorzy – nie rozliczyłem się z sześcioma osobami; masówka na placu Maneżowym – nie rozliczyłem się z siedemdziesięcioma siedmioma osobami” – wylicza „Siergiej”. Warto zauważyć, że z relacji „pośrednika” wynika, iż w zasadzie ci sami ludzie pracują dla Putina i Żyrinowskiego. Pod znakiem zapytania staje więc jakość pracy wykonywanej przez tego typu „niezależnych” obserwatorów.
Jak wyjaśnia „Siergiej” wiele osób spośród jego pracowników to sprawdzeni i doświadczeni ludzie, którzy wcześniej pracowali wiele razy w roli statystów w przemyśle filmowym czy też projektach telewizyjnych. Większość z nich pochodzi spoza Moskwy.
Źródło: pik.tv
(BC)