Gruziński premier tłumaczy się z „euroazjatyckich ambicji”
Podczas wywiadu, udzielonego na początku bieżącego tygodnia, Bidzina Iwaniszwili nie wykluczył, że Gruzja mogłaby przyłączyć się do Unii Celnej Rosji, Kazachstanu i Białorusi, która w przyszłości ma przemienić się w Unię Euroazjatycką. Gruziński premier zaznaczył, że Tbilisi przyłączy się do związku, w którym prym wiedzie Rosja, jeżeli będzie tego wymagał „strategiczny interes” Gruzji. Wypowiedź Iwaniszwilego wywołała burzę na gruzińskiej scenie politycznej. Najbardziej ostra krytyka spotkała Iwaniszwilego ze strony opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego, związanego z prezydentem Micheilem Saakaszwilim. Przypominano, że jednym z głównych postulatów wysuniętych podczas tzw. rewolucji róż z 2003 r., kiedy to od władzy odsunięto prorosyjską ekipę, było dążenie do integracji z Sojuszem Północnoatlantyckim oraz Unią Europejską.
W specjalnym oświadczeniu, przekazanym gruzińskim mediom 6 września, Bidzina Iwaniszwili wyraził zaskoczenie tak ostrą krytyką jego wypowiedzi ze strony środowisk opozycyjnych. Wyjaśnił, że wielokrotnie podkreślał, iż integracja Gruzji z Unią Europejską i NATO powinna być „kamieniem węgielnym” zagranicznej polityki tego państwa w obecnych warunkach.
3 września Serż Sarkisjan, prezydent Armenii, poinformował, że jego kraj zamierza dołączyć do Unii Celnej Rosji, Kazachstanu i Białorusi, a w przyszłości partycypować w budowie Unii Euroazjatyckiej. Gdyby także Gruzja przeszła faktycznie na pozycje prorosyjskie i wzięła udział w tworzeniu związku euroazjatyckiego, mogłoby to poważnie zdestabilizować sytuację na Kaukazie Południowym, choćby poprzez podważenie rysującego się wcześniej sojuszu turecko-azersko-gruzińskiego. To nie pierwsza kontrowersyjna wypowiedź Iwaniszwilego w kwestii dotyczącej gruzińskiej polityki zagranicznej. Wcześniej próbował on podważyć sens istnienia bliższych relacji z Azerbejdżanem.
Źródło: rferl.org
(Błażej Cecota)