Ukraina i Kaukaz: Turcja wchodzi do gry
Turecki premier Recep Tayyip Erdogan (na zdjęciu) odbywa dłuższą podróż zagraniczną, podczas której odwiedzi m.in. Azerbejdżan (11-12 września) i Krym (12-14 września). Wizyty są przedmiotem analiz rosyjskich ekspertów, którzy odnotowują zbliżenie Ankary i Kijowa jako zagrożenie dla wpływów Kremla.
Wizyta w Baku jest częścią polityki w trójkącie Azerbejdżan – Górski Karabach – Armenia. Wobec Kijowa Turcja ma inne cele.
Ukraina szuka możliwości energetycznego uniezależnienia się od Rosji. Z tego powodu zwiększa wydobycie węgla kamiennego, bierze kilka miliardów dolarów kredytu od Chin, podpisuje z Katarem umowę dotyczącą dostaw skroplonego gazu ziemnego i budowy specjalnego terminalu. I to wszystko po to, by Gazprom nie mógł narzucać swoich warunków Ukrainie.
Kijów w dalekosiężnym planie polityki energetycznej potrzebuje wsparcia Turcji. Być może z pomocą przyjdzie Azerbejdżan, ale głównymi dostarczycielami surowca może być Katar, USA lub Algieria. W każdym z tych przypadków kluczowym krajem jest Turcja, do której należy cieśnina Bosfor – wrota Morza Czarnego. Rosyjski portal regnum.ru tutaj właśnie upatruje strategicznego znaczenia porozumienia między Ukrainą a Turcją. Konwencje regulujące zasady żeglugi przez Bosfor i Dardanele, były opracowane w czasie, gdy kwestia transportu gazu ziemnego drogą morską nie była powszechna, a – zdaniem analityków Stanislava Stremidlovskiego i Witalija Demianiuka– przewożenie gazu ziemnego drogą morską bywa niebezpieczne. Cała analiza wydaje się zawierać elementy groźby dla Turcji i Ukrainy. Regnum.ru pochyla się nad groźbą rozpadu Turcji z powodu aktywności Kurdów, a Kijowowi przypomina przypadek... Bohdana Chmielnickiego, który też próbował porozumienia z Imperium Osmańskim, ale nic z tego nie wyszło (a jedyną drogą Ukrainy ma być zbliżenie z Moskwą).
Źródło: regnum.ru
(JAM)
Z położeniem Gruzji w morzu muzułmańskim to wielka przesada (vide obok Armenia i Rosja). Muzułmańskosc Turcji to sprawa dyskusyjna (niemal całkowita europeizacja i laicyzacja elit, szczególnie armii - siły tam wiodącej), i gdyby islamem dziś Turcy mieli sie kierować (niby-islamista Erdogan), nie trzymaliby z USA tylko z jakimiś wahabitami. Z kolei gdyby np. tureccy generałowie patrzyli na świat przez pryzmat laickości, kochali by sie z kurdyjskimi komuchami, a nie rezali ich. Tu raczej chodzi o ethnos a i biznes. Rejon Kaukazu to zreszta swoisty islam (dla np. wielu arabskich teologów i muzułmańskich środowisk opiniotwórczych Azerowie, Wajnachowie czy ludy Dagestanu to co najmniej heretycy albo niemuzułmanie) i swoiste stosunki (np. Osetyjczycy - połowa to islam, połowa prawosławie). Przypominam tez kaukazki kwiatek - podczas pierwszej wojny o Górny Karabach supermuzułmański Iran zgłaszał wolę udzielenia gwarancji i pomocy dla chrześcijańskiej Armenii, gdyby ta nie dała sobie rady z muzułmańskimi Azerami. Tu tez zagrały więzy narodowe kosztem religijnych.
A co do Gruzji jeszcze, to owa na aktywności Turcji paradoksalnie zyska jako jej korytarz do Baku a i łatwiej uciszy swoja muzułmanską Adżarię, i pewnie poprawi dolę Gruzinów tureckich. Zważywszy potencjały Gruzji i Turcji oczywiście nie ma sensu traktować ich jako równorzędnych partnerów, ale USA na pewno jakoś ochłodziłyby ewentualnie zbyt gorące głowy Turków. W końcu rura (i oczywiście cos więcej) z Baku, czy może i Turkmenstanu, przez Gruzję to i ich - Amerykanów - biznes.
Powstrzymywanie Rosji to na pewno zbieżne z interesami Turcji, zresztą całe dziedzictwo Osmanów ku temu zmierza (plus wpływy azjatyckie i afrykańskie), ale nie sądzę, by Gruzja - zważywszy na jej położenie w morzu muzułmańskich ludów, na tym zyskało.
Mnie jako Polakowi nasuwa się tu jeden komentarz: Turcja może nareszcie robi to co powinna robic od dawna! Umacniać pozycję Ukrainy (a i Tatarów krymskich) oraz Azerów, by zmniejszać wpływy rosyjskie. To przysłuży się także i Gruzji. Oby owe podróże Erdogana służyły temu. Polak Turek dwa bratanki:)!