Marsz został zorganizowany w Dzień Jedności Narodowej, który ustanowiono w 2005 roku, jako święto mające zastąpić rocznicę wybuchu rewolucji październikowej. Data tego święta wywołuje w Polsce kontrowersje, gdyż odnosi się ono do odbicia Kremla przez wojska rosyjskie z rąk polskich i symbolicznego zakończenia wielkiej smuty. Sam Władimir Putin wziął udział w państwowych obchodach i złożył kwiaty pod pomnikiem na Placu Czerwonym.

W trakcie demonstracji Aleksander Biełow – jeden z liderów rosyjskich nacjonalistów – powiedział, że Putin boi się protestujących, gdyż „czuje, że jego czas się kończy, ponieważ przyszłość należy do nas”. Protestujący podnosili także hasła antyimigranckie, wzywając do ograniczenia państwowego wsparcia dla mniejszości etnicznych.

Tymczasem takie opinie wcale nie należą do żadnych w Rosji. Zdaniem ośrodka badania opinii publicznej Lewada około połowa Rosjan ma żal do rządu za dotowanie niespokojnych republik kaukaskich. Także połowa Rosjan przyznaje, że nie przepada za imigrantami właśnie z Kaukazu czy Azji środkowej. Takie nastroje wyrażają także opozycyjni politycy. Aleksy Nawalny wzywał już władz do zaprzestania „żywienia Kaukazu”, mając na myśli szczególnie Czeczenię.

Na niedzielnym marszu nie doszło do incydentów, jednak – zdaniem policji – w innej części miasta starły się grupy nacjonalistów z grupami antyfaszystowskiej lewicy.

Źródło: foxnews.com

(AZ)