Białoruś: reżim Łukaszenki represjonuje adwokatów
Białoruskie organizacje obrony praw człowieka poinformowały ONZ o trwających w dalszym ciągu represjach wymierzonych w adwokatów na Białorusi.
Białorusini szczególną uwagę zwrócili na sprawę Pawła Sapełki, który 4 marca został usunięty z Mińskiego Kolegium Miejskiego Adwokatów decyzją Ministerstwa Wymiaru Sprawiedliwości Białorusi.
Sapełko reprezentował interesy uczestnika ostatnich wyborów prezydenckich Andrieja Sannikowa, oskarżanego przez władze o organizację zamieszek 19 grudnia 2010 r. na mińskim Placu Niepodległości. Sannikow znajduje się teraz w areszcie. Adwokat reprezentował również przewodniczącego komitetu wyborczego (kandydata na prezydenta Witalija Rimaszewskiego) Pawła Siewierinca (także aresztowanego przez KGB) oraz przewodniczącego międzynarodowej organizacji młodzieżowej „Młody Front” ("Молодой фронт") Dmitrija Daszkiewicza.
Usunięcie z kolegium adwokatów, zgodnie z białoruskim prawem, uniemożliwia kontynuowanie praktyki adwokackiej.
Źródło: belaruspartisan.org
(MB)
WIWAT ŁUKASZENKA !
Pierwszy raz z Białorusinami zetknąłem się jako młody chłopak, kiedy zostałem zesłany przez swojego ojca do technikum w Białymstoku. Białoruskich chłopaków było sporo i z wieloma się zaprzyjaźniłem. W internacie bez dokupowania żywności ciężko było przeżyć. Ci, którzy mieszkali bliżej, wyjeżdżali na niedzielę do domów i wracali z wałówkami, którymi chętnie dzielili się z innymi głodomorami. A już po świętach prawosławnych, mieliśmy wyżerki, które na zawsze pozostaną mi w pamięci. Nie chcę nikogo urazić, ale Białorusini, to chyba najserdeczniejszy naród wśród Słowian.
Później, podczas swoich wojaży po ZSRR, często spotykałem Białorusinów w różnych republikach i spotkania z nimi zawsze kończyły się wystawnymi poczęstunkami w ich domach. Gdyby nie reżimowe obostrzenia, to pewnie ożeniłbym się ze wspaniałą dziewczyną, Białorusinką, którą poznałem w Bucharze.
Na szczęście „nasze" media nie atakują wprost Białorusinów jako narodu. Robią to pośrednio opluwając prezydenta Łukaszenkę. Dlatego przeciętny Polak czerpiący swą wiedzę z żydo-masońskiej telewizji i kłamliwej prasy, ma całkowicie zafałszowany obraz rzeczywistości. Białoruś jawi się jako komunistyczny kraj postsowiecki, który terroryzuje samozwańczy satrapa, podły jak Stalin i głupi jak Chruszczow. Polskojęzyczne gadzi-nówki wybiórcze, pełne jadu i nienawiści, ukazują Łukaszenkę jako żądnego władzy dyktatora, wrednego awanturnika politycznego, który gnębi własny naród. A jaka jest prawda?
Aby się o tym przekonać, należy porozmawiać z samymi Białorusinami i Polakami tam mieszkającymi. Artykuł, który Państwo czytacie, powstał w dużej mierze w oparciu o rozmowy z ludźmi mieszkającymi w tym pięknym i przyjaznym kraju. Moimi rozmówcami byli nie tylko kierowcy TIR-ów, ale ludzie różnych zawodów odwiedzający Polskę. Myślę, że w ciągu blisko 3 miesięcy zebrałem wystarczający materiał, aby podzielić się wiedzą z Czytelnikami. Jedyną wadą tego tekstu odnośnie reprezentatywności moich rozmówców, może być fakt, że ok. 90 procent z nich pochodzi z rejonów nadgranicznych, tj. Grodna i Brześcia, a nie rozmawiałem z nikim, np. z Witebska Im dalej od granicy polsko-białoruskiej, tym mniej rozmówców. Jest tak dlatego, że mieszkańcom miejscowości nadgranicznych jeszcze * w miarę opłaci się przyjechać na 1-2 dni, sprzedać tanią wódkę, papierosy i zwiedzić Warszawę albo Kraków. Ludzie ze wschodu Białorusi nie mają tu po co przyjeżdżać, chyba że chcą zobaczyć jak będzie wyglądał ich kraj, kiedy zabraknie Łukaszenki.
Na Białorusi jest pełne zatrudnienie i choć średnia pensja wynosi w przeliczeniu ok. 500 dolarów, to koszty utrzymania są niskie, że zapewniają względny dobrobyt. Oczywiście na Białorusi istnieje również bezrobocie. Jest to 1 procent ludzi, których w żaden sposób do pracy zmusić się nie da. Dla porównania, w Polsce mieliśmy ok. 3 procent takich „niebieskich ptaszków" jeszcze za komuny, choć próbowano wymusić podjęcie pracy metodami administracyjnymi.
Nasi rządzący bonzowie chełpią się, że przeciętna płaca przekracza już 3,8 tys. zł i rośnie. A moim marzeniem i większości Polaków jest, aby zarabiać połowę tej sumy. Jest to marzenie dla milionów Polaków całkowicie nierealne. Rządzący kacykowie usiłują nam wmówić, że płace rosną. Pewnie, ostatnio wzrosły byłym prezydentom, z Jaruzelskim włącznie. Prezesi żydowskich banków, różnych spółek, tow. ubezpieczeniowych, choć zarabiają po kilkaset tys. zł, też sobie robią podwyżki. A co tam, w końcu z czegoś trzeba żyć!
Białorusini jeszcze masowo przyjeżdżają do miast i miasteczek wzdłuż naszej wschodniej granicy. To co widzą, jest dla nich takim straszakiem, jak dla Polaków była Rumunia za czasów W Ceausescu. Teraz poziom dziadostwa się wy-równał i nawet rumuńscy Cyganie przestali do Polski przyjeżdżać. Trudno żebrać od żebraków. To, co Białorusini widzą na polskim Podlasiu, to zrujnowane fabryki we wszystkich miastach, ogrom bezrobocia nędzy. Podczas gdy u nich jest darmowa i doskonała opieka medyczna, w Polsce widzą obskurne, przepełnione szpitale, gdzie na operację czeka się miesiącami lub latami. U nich szpitale się buduje, w Polsce likwiduje. Podczas gdy białoruska wieś jest w pełni zmechanizowana, na Podlasiu rolnicy muszą wracać do prymitywnych metod uprawy. Wio, koniku!
Kiedy pytałem Białorusinów, czy chcieliby w Polsce pracować, to robią wielkie oczy, albo pukają się w czoło. Na Białorusi pracuje się 8 godz. dziennie, ale każdy może podjąć zajęcie dodatkowe, bo w tym szybko rozwijającym się kraju, cenne są każde ręce do pracy!
Jeszcze kilka lat temu, Białoruś miała 13 proc. wzrostu gospodarczego. Teraz mniej, bo kryzys odbił się na ich eksporcie. Ale i tak każde europejskie państwo, może tylko marzyć o wzroście, jak się stale utrzymuje na Białorusi.
Przez Polskę przejeżdża tranzytem tysiące białoruskich TIR-ów. W okolicy Żyrardowa zapytałem jednego z kierowców, jak się w Polsce jeździ? Odpowiedział, że między Niemcami a Białorusią, Polska stanowi jeden wielki tor przeszkód. Wąsko, tłok, dziury, koleiny, korki i wypadki. Natomiast na Białorusi, mają sieć doskonałych, nowoczesnych autostrad, obwodnic, a w miastach szerokie ulice o doskonałej nawierzchni. To samo mówią polscy kierowcy o białoruskich trasach.
Zarówno Białorusini, jak i Polacy, którzy byli na Białorusi za czasów Związku Radzieckiego i obecnie, powtarzają, że państwo to dokonało ogromnego skoku cywilizacyjnego. Jest to kraj stabilny ekonomicznie, w którym ludzie mają stałe pouczycie bezpieczeństwa i opieki ze strony państwa. Zupełnie odwrotnie niż w Polsce.
W przeciwieństwie do Polski leżącej w 2/3 powierzchni na surowcach naturalnych, Białoruś jest bardzo uboga. Wydobywa się torf, sole potasowe, śladowe ilości ropy. Możliwości przemysłu są ograniczone, jak w każdym kraju. Ale Białoruś jest krajem najbardziej dziewiczym i ekologicznie czystym w Europie. Posiada ogromne obszary puszczańskie, leśne, bagienne z wielką ilością jezior, czystych rzek i ich rozlewisk. Tu jest niespotykana ilość zwierzyny łownej, dzikiego ptactwa i ryb. Dlatego w ostatnich latach rząd Łukaszenki postawił na rozwój turystyki. Doskonale wyposażone ośrodki wczasowe, sanatoryjne i baza hotelowa, rosną jak grzyby po deszczu i to jest wieka szansa i przyszłość Białorusi.
Trudno wymienić wszystkie osiągnięcia Białorusi za rządów Łukaszenki. Ale należy wspomnieć o ośrodkach sportowych, przy których Polska, nawet jak ukończy budowę stadionów (co jest ruiną dla gospodarki), to i tak w stosunku do Białorusi będzie Kopciuszkiem. Chociażby w Mińsku jest 7 ogromnych lodowisk, na których co dzień jeżdżą tysiące mieszkańców. Ale oczywiście polskie media o osiągnięciach Białorusi milczą. Uprawiają dywersję propagandową - wrogą, kłamliwą, jadowitą, opartą na najgorszych stalinowskich wzorcach. Dlatego przeciętny Polak odbiera Białoruś w krzywym zwierciadle. Obraża się prezydenta Łukaszenkę, którego sami Białorusini odbierają jako ojca opatrznościowego narodu. Dlatego Łukaszenka nie musi fałszować wyborów. Sami pytajcie Białorusinów, na kogo głosowali. Odpowiedź będzie taka sama - na Łukaszenkę! Na Białorusi kontrkandydatów Łukaszenki nikt nie zna i nikt znać nie chce! Białorusini są na tyle mądrzy, że jeśli mają znakomitego gospodarza, to nie chcą go zmieniać na jakiegoś łotra zaprzedanego zachodniej finansjerze! Aby w Polsce obrzydzić Łukaszenkę, robi się z niego wroga mieszkających tam Polaków. A to też jest kłamstwo, bo Polacy mają większe prawa niż na Ukrainie i większe niż na Litwie, która podobnie jak Polska, należy do tego samego eurokibucu. Polacy mieszkający na Białorusi mają identyczne prawa jak Białorusini mieszkający w Polsce. No, ale przecież na litość boską, Łukaszenka jako przywódca suwerennego kraju, nie musi hołubić wrogiej wobec niego liberalnej agentury popieranej przez Warszawę (czytaj: Berlin i Brukselę), oraz żydowską finansjerę, która ostrzy zęby, aby ten kraj, podobnie jak Polskę, po prostu rozkraść!
Białorusini nie mają takiego dylematu jak podczas ostatnich wyborów prezydenckich Polacy: który z kandydatów będzie gorszy, albo który będzie lepiej pilnował interesów obcych, bo przecież do cholery, nie interesów Polaków! Już o taką ekstrawagancję, to żadnego z tych indywiduów nie posądzają ani wrogowie, ani tym bardziej przyjaciele.
Polskojęzyczne media i minister spraw zagranicznych przedstawiają prezydenta Łukaszenkę jako wroga Polski i Polaków. Fakty mówią co, innego, bo wśród Polaków mieszkających na Białorusi nie ma ani bezrobotnych, ani bezdomnych. To demokratyczny przywilej Polaków żyjących w Polsce i np. w amerykańskim kraju. Jednakże Polacy, jak pozostali obywatele muszą przestrzegać obowiązującego tam prawa.
Polskojęzyczne media milczą na temat ogromnych nakładów państwa białoruskiego na ratowanie polskich zabytków, ich restaurację oraz utrzymywanie ich w doskonałej kondycji. Żadna polskojęzyczna telewizja nie pokazała całkowitej rekonstrukcji siedziby Radziwiłłów w Nieświeżu. Ten zamek-pałac powstał z ruin, a jest to inwestycja porównywalna do odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. Obecnie z wielką pieczołowitością rekonstruuje się wnętrza. Całość ma być gotowa w przyszłym roku, choć działa już małe muzeum, gdzie tematyczna podstawę stanowią Polska i Radziwiłłowie. Nad odbudową kompleksu pałacowego ma bezpośrednią pieczę właśnie prezydent Łukaszenka.
Również z inicjatywy prezydenta Łukaszenki odtworzono drewniany dwór wraz z zabudowaniami w Zosiu, gdzie przyszedł na świat Adam Mickiewicz. Dwór spłonął na początku XX wieku i w okresie międzywojennym nie znalazł się żaden sponsor spośród polskich magnatów, aby go odbudować, nie mówiąc o rządzie II RP.
A czym się mogą pochwalić rządy liberalne w Polsce w ostatnich 20 latach? Ano tylko tym, że wiele kamienic, pieczołowicie odrestaurowano z pieniędzy publicznych i ze społecznych zbiórek na ten zaszczytny cel... i przekazano żydowskim „spadkobiercom". Trudno tu mówić o statystykach, bo proceder grabieży dobywa się cały czas i jak każde kryminalne przedsięwzięcie, jest skrzętnie przed Polakami ukrywane. O tym reżimowa prasa nie pisze.
A może ktoś mi powie, czy gdzieś na terenie Polski odbudowano lub choćby odrestaurowano choć jeden zamek, pałac, albo jakiś mniejszy zabytek w okresie pedalskiej demokracji?
Jeśli zatem prezydenta Białorusi oszczekuje się jako wroga Polaków, to jakim wrogiem narodu polskiego są ci, którzy mają w Polsce władzę? Polacy jeszcze do końca nie zdają sobie sprawy, kto nimi rządzi i ile ci przestępcy już ukradli. Nie dość, że rozgrabili całą Polskę, to jeszcze narobili ponad 2 biliony zł długu, które też ukradli!
Soros i jego banda kryminalistów chcieliby widzieć na miejscu Łukaszenki swojego agenta i mimo mieszania w głowach Białorusinom, ten numer nie przeszedł. A do tego jeszcze Łukaszenka pozamykał różnych miejscowych Kuroni, Michników, Mazowieckich i innych Balcerowiczów. - Aj, waj - nie dają rozkraść Białorusi!
Białorusinom należy pogratulować wygranych wyborów, bo te wybory wygrali przede wszystkim Białorusini. Na szczęcie nie zatracili instynktu samozachowawczego, jak my z początkiem lat dziewięćdziesiątych. I lepiej, żeby nie brali z nas przykładu.
Polscy głupole niech sobie szukają przyjaciół na Zachodzie, wśród Niemców, Anglików, w szczególnie Amerykanów. Zobaczycie jak oni tę przyjaźń odwdzięczą. Ja tam chcę przyjaźnić się z Białorusinami. A kto ma jeszcze kawałek mózgu i trochę pieniędzy, to radzę, żeby choć na kilka dni pojechał na Białoruś. Taniej niż gdziekolwiek i spotkacie się tylko z serdecznością, gościnnością sympatią i przyjaźnią Ale przede wszystkim poznacie prawdę. W Warszawie powstało Białoruskie Centrum Informacji Turystycznej, gdzie o turystyce można się dowiedzieć wszystkiego. .
Gdyby udało mi się znaleźć pracę i to za 500 dolców jak płacą na Białorusi, to pojechałbym tam na całe lato. Ryby, grzyby, spokój, bliny, bimber i wspaniali ludzie. Dziś żałuję, że się z Białorusinką w młodości nie ożeniłem. Miałbym piękną, inteligentną żonę, pracę i jednego w życiu prezydenta, którego mógłbym być dumny.
Kiedyś nie myślałem - jakie to w życiu ważne, mieć prezydenta, z którego można być DUMNYM. No cóż, jestem chyba zbyt sentymentalny, a w dzisiejszych czasach, nie ma już miejsca na sentymenty.
Cezary Piotr Tarkowski