Władimir Putin z wizytą u dyktatora Azerbejdżanu
Oficjalnym powodem wizyty była współpraca gospodarcza i kwestie bezpieczeństwa na Zakaukaziu. Być może jest to reakcja na pewne prozachodnie i antykremlowskie działania władz Azerbejdżanu, które w 2012 r. podniosły armii rosyjskiej opłaty za korzystanie ze stacji radarowej w Gabali z 14 mln dolarów aż do 300 mln. W grudniu zeszłego roku Kreml zareagował zamknięciem stacji. Dodatkowo Moskwie nie podobają się roszczenia polityków Baku wobec południowego Azerbejdżanu, który jest w granicach sprzymierzonego z Rosją Iranu.
Wagę wizyty Putina podnosi nie tylko fakt obecności sześciu ministrów rosyjskich (m.in obrony narodowej, gospodarki) ale też termin podróży. W tym roku odbywają się wybory prezydenckie w Azerbejdżanie, gdzie na trzecią kadencję będzie startował obecny prezydent Ilham Alijew. Alijew jest postrzegany przez Zachód jako dyktator, więc uznanie Moskwy ma przełożyć się na faktycznie demokratyczne poparcie w kraju lub też podkreślić wyłączność władzy Alijewa bez względu na demokratyczne standardy świata zachodniego. Jak twierdzi ekspert od spraw Kaukazu Michaił Aleksandrow wizyta Putina może mieć na celu przełamanie izolacji Alijewa na arenie międzynarodowej i być demonstracją wobec Armenii, która ostatnio wykazała kilka prozachodnich gestów (np. starania o układ stowarzyszeniowy z UE, uprawniający o ubieganie się o członkostwo we wspólnocie).
Bez względu na wynik faktycznych rozmów na szczeblu ministerialnym Putin zdobywa nowe punkty w grze o Kaukaz – zwłaszcza w kontekście destabilizacji Gruzji.
(JAM)
svpressa.ru