Jak w Polsce rośnie nowa PZPR, czyli rzecz o kratokracji
(…)
Andrzej Waśko: Lawinowo narastająca biurokratyczna regulacja różnych dziedzin życia, np. nauki, ale nie tylko, staje się coraz poważniejszym problemem, także politycznym. Istnieje naukowa refleksja na ten temat, natomiast refleksja publicystyczna jest zleksykalizowana, pojawiają się w niej określenia takie jak „biurokracja unijna” czy „samowola urzędników”, które raczej zamykają niż otwierają dyskusję nad charakterem i zakresem zjawiska. Tymczasem od dawna znane są ostrzeżenia, że rozrost formalno-prawnych procedur i obsługującej te procedury kasty urzędniczej niezauważalnie zmienia demokrację w inny ustrój polityczny. Funkcjonują więc takie określenia jak: dyktatura managerów, technokracja, technopol. Czy biurokracja jest systemem? Czy możemy mówić o tym, że ten system ma charakter cywilizacyjnego signum temporis?
Krzysztof Szczerski: Faktycznie problem biurokracji jest dzisiaj albo trywializowany albo widziany fragmentarycznie. Nie ma nic prostszego jak narzekanie na „urzędasów” albo krytykowanie części systemu, nie obejmując diagnozą całego zjawiska. Spójrzmy na kilka elementów, bez zbadania których nie warto oceniać biurokracji. Bo biurokracja to coś więcej niż struktura urzędnicza, dziś ma ona często decydujący wpływ na kształtowanie stosunków społecznych. Z założenia powinna Problem działania współczesnych systemów państwowych polega na tym, że tak naprawdę nie chodzi już w polityce o żadne ideologie i spory na tym tle, ale o utrzymanie się u władzy jako takiej. To jest właśnie kratokracjabyć neutralnym ideowo, pragmatycznym systemem zarządzania tym co wspólne, ale jeśli ten schemat przeniesiemy na stosunki społeczne i relacje międzyludzkie i przyjmiemy w nich wzorzec biurokratyczny, a to obecnie często się dzieje, to zaczynamy wypierać obyczaj, kulturę, zaufanie i inne rodzaje więzi społecznych. A wówczas biurokacja to już coś znacznie poważniejszego niż forma zarządzania, to forma relacji międzyludzkich. Biurokracja ma wówczas ogromny wpływ na socjalizację ludzi do życia zbiorowego, zwłaszcza młodych. Nie jest obojętne, czy przygotowujemy ich do samodzielności, czy do życia w świecie, gdzie o wszystkim przesądza decyzja biurokratyczna.
Biurokracja ma przede wszystkim jednak znaczenie jako system sprawowania władzy, jako narzędzie modelujące władzę. Pracuję obecnie nad książką o teorii kratokracji, czyli władzy-władzy. Problem działania współczesnych systemów państwowych polega na tym, że tak naprawdę nie chodzi już w polityce o żadne ideologie i spory na tym tle, ale o utrzymanie się u władzy jako takiej. System musi działać, a biurokracja jest niezbędnym elementem tej kratokracji, czyli władzy-władzy. Jej podmiotem nie są ani obywatele, jak w demokracji, ani charyzmatyczna jednostka, jak w autokracji; podmiotem władzy jest sama władza. I ona musi się replikować, utrzymywać swoją pozycję, a biurokracja jest jej do tego niezbędna, wspierając tworzenie systemu władzy-władzy, która jest niby przejrzysta, bo nie stoi za nią żadna ideologia, niby brutalnie nie ingeruje w nasze życie, bo to nie jest system totalnej idei, a w praktyce przez to, że jest wszechobecna i powszechna, jest jeszcze bardziej silna i ma wpływ na całe życie zbiorowe.
Andrzej Waśko: Wydaje się, że ta kratokracja podkreśla swoją odmienność od sfery politycznej. Urzędnicy są apolityczni i władza jest apolityczna. Polityczna, w języku obowiązującym w polskich mediach, jest opozycja i inicjatywy opozycji. Natomiast inicjatywy władzy są apolityczne; rządzący stosują mimikrę, przedstawiając się jako apolityczni urzędnicy. Jaka jest legitymacja tej „kratokracji”? Czy nie jest tak, że znowu wytwarza się „nowa klasa” będąca po prostu zamkniętą kastą zarządzającą resztą ludności?
Krzysztof Szczerski: Tworzy się rzeczywiście kasta, która jest nowym rodzajem nomenklatury. To starożytne pojęcie opisuje grupę ludzi zajmujących odpowiednie stanowiska, poprzez które zarządzają państwem. Współcześnie pojęcie to oznacza jednak zjawisko, które także dostrzegamy dziś w Polsce, czyli w pełni rozwinięty proces obsadzania stanowisk publicznych w drodze partyjnej, kastowej, selekcji. Jesteśmy blisko wdrożenia monopartyjności, prawie tak jak za czasów PRL. Można odnieść wrażenie, że znaczna część liderów głównego nurtu wręcz za tym tęskni. Jesteśmy blisko wdrożenia monopartyjności, prawie tak jak za czasów PRL. Można odnieść wrażenie, że znaczna część liderów głównego nurtu wręcz za tym tęskni Chętnie znów znalazłaby się w warunkach monopartii, tyle że teraz mają nadzieję być częścią nomenklatury obecnego systemu i czerpać z tego tytułu odpowiednie profity. Opozycja jest dla nich uciążliwą zadrą, która blokuje realizację tego „pięknego planu”. Dwupartyjna koalicja stanowi polityczną monokulturę, a opozycja jest ustawiana w szańcach antysystemowych, dlatego że tej nomenklatury po prostu nie akceptuje. Nomenklatura utożsamia się z systemem rządzenia i państwem jako takim, uważa więc, że każdy, kto podważa jej pozycję, działa przeciw państwu. I to próbuje wmówić obywatelom. Pamiętajmy, że Platforma i PSL stworzyły setki tysięcy miejsc pracy w administracji: każdego roku co najmniej kilkadziesiąt tysięcy. W tak trudnej sytuacji na rynku pracy, taka ilość stanowisk do obsadzenia, etatów, staje się podstawowym marzeniem dla szukających zatrudnienia. Co roku przeprowadzam test na studentach, pytając czy chcą wykazać się duchem pionierstwa, jak pisał niegdyś Ludwig von Mises, i okazywać swoją indywidualność powiązaną z ryzykiem, czy wolą pracę w administracji, wejście do nomenklatury państwa. Jeszcze 10 lat temu większość preferowała indywidualny rozwój połączony z ryzykiem. Mniej więcej od pięciu lat liczba „ryzykantów” spada, a rośnie entuzjazm dla pracy w administracji. Studenci wiedzą też, że ta droga kariery polega na znajomościach, które w Polsce opierają się w dużej mierze na kontaktach personalno-partyjnych, zatem ten system wzmacnia postawy koniunkturalne. Takie jest jedno z prawideł kratokracji: zakres przywilejów biurokratycznych zawsze jest pochodną otwartości i stanu rynku pracy. Im słabszy rynek pracy, a poprzez swą słabość niedający szans na indywidualny rozwój własnej inicjatywy, tym większe są przywileje administracji. Co roku przeprowadzam test na studentach, pytając czy chcą wykazać się duchem pionierstwa i okazywać swoją indywidualność powiązaną z ryzykiem, czy wolą pracę w administracji, wejście do nomenklatury państwa Stabilizacja kosztem rozwoju. Ta władza-władzy rozszerza się na sektor usług okołopaństwowych, bo głównie ona dystrybuuje pracę w Polsce, np. poprzez środki finansowe, duże kontrakty dla firm, programy unijne, powoduje powstanie otuliny firm quasi-rynkowych, które de facto żyją z tego, co ma do dystrybucji biurokracja. Więc podmioty te, choć nie są ze świata biurokratycznego, są z nim organicznie powiązane, podpięte pod tę biurokrację, korzystają z jej pieniędzy, choć nie są wykazane w żadnych statystykach jako składowe budżetu państwa. Sądzę, że legitymizacja systemu kratokracji wynika z koniunkturalizmu społecznego i uzależniania życia społecznego i indywidualnego od decyzji biurokracji.
Andrzej Waśko: To otwiera problem relacji między biurokracją a gospodarką. Skoro praca w biurokracji jest coraz bardziej atrakcyjna dla ludzi młodych, bo rynek nie daje atrakcyjnych możliwości, to znaczy, że biurokracja jako system jest czynnikiem antyrozwojowym. Czy wiadomo, jaka część środków publicznych idzie na utrzymanie biurokratycznej piramidy?
Krzysztof Szczerski: Nie tyle chodzi o same koszty państwa, tylko o kwestię ich racjonalnego przeznaczenia. Nie jestem zwolennikiem głoszenia prostego hasła „taniego państwa”, bo – jak to mądrość ludowa mówi – jak ktoś tanio płaci, to dwa razy płaci – widzieliśmy takie zjawisko przy liczeniu głosów w ostatnich wyborach. Na program komputerowy obsługujący ogólnopolskie wybory wydano pół miliona złotych – zaoszczędziliśmy, w związku z czym teraz trzeba wydać kilka razy więcej na naprawę szkód, a sam proces liczenia głosów już kosztował o wiele więcej niż wartość owego przetargu.
Andrzej Waśko: Pół miliona to jest, jak pamiętam z informacji prasowych, mniej niż nagroda dla dyrektora Rafała Kaplera, budującego Stadion Narodowy.
Krzysztof Szczerski: Tak, a w tym samym czasie wydaliśmy też choćby 46 mln zł na portal internetowy empatia.pl, który miał spowodować, że ludzie bezdomni, za pomocą podpisu elektronicznego, będą wypełniać wnioski do ośrodków miejskiej pomocy społecznej. Z tego korzysta rocznie powiedzmy 10 osób. Czyli państwo wydało 46,5 mln zł na dwie rzeczy, z których żadna nie działa. Z tym, że jedna jest ważna i spowodowała katastrofę systemu wyborczego w Polsce, druga jest nieważna, a wydaliśmy na nią 92 razy więcej i ona działa, ale jest bez sensu. To jest właśnie istota marnotrawstwa!Czyli państwo wydało 46,5 mln zł na dwie rzeczy, z których żadna nie działa. Z tym, że jedna jest ważna i spowodowała katastrofę systemu wyborczego w Polsce, druga jest nieważna, a wydaliśmy na nią 92 razy więcej i ona działa, ale jest bez sensu. To jest właśnie istota marnotrawstwa.
TO TYLKO 1/3 ROZMOWY PROFESORÓW. CAŁOŚĆ MOŻNA PRZECZYTAĆ W 121 NUMERZE DWUMIESIĘCZNIKA ARCANA
SPIS TREŚCI: Arcana 121
Od redakcji
Rozbrat liberalizmu i konserwatyzmu
Od starej do nowej nomenklatury – o „kratokracji” z Krzysztofem Szczerskim rozmawia Andrzej Waśko
Aleksander Stempkowski, Dlaczego współczesny liberalizm jest antyrodzinny
Kazimierz Dadak, Laissez faire – teoria i praktyka
Agnieszka Kurnik, Neoliberalne eksperymenty edukacyjne i ich obecność w polskim szkolnictwie
John Merchant, Recent Challenges to Higher Education in the United States (tłumaczenie)
Kanon
Krzysztof Dybciak, Pontyfikat Jana Pawła II syntezą i uniwersalizacją kultury polskiej
Otwarte teksty: Przemysław Dakowicz
„Nie opowiadamy sobie samych siebie” – z Przemysławem Dakowiczem rozmawiają Anna Czartoryska-Sziler i Dariusz Kawa
Elżbieta Morawiec, Strażnik poranka. O twórczości Przemysława Dakowicza
Wacław Holewiński, Continuum? Raczej odpowiedzialność – tu i teraz
Kazimierz Nowosielski, Wiersze
Patrząc wstecz: Mit Galicji i rzeczywistość
Wprowadzenie od redakcji
Jacek Kordel, Wokół mitów galicyjskich. Na marginesie wystawy w krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury
Tomasz Kargol, Między rabacją a niepodległością. O świadomości narodowej chłopów w Galicji w XIX stuleciu
Dawid Golik, Podhalańskie boje o niepodległość 1939–1955
Maciej Mazurek, To jasne
Recenzje:
Władysław Zajewski, Powstanie listopadowe w ocenie dyplomatów Saksonii
Jerzy Gizella, Z korespondencji okupacyjnej Kazimierza Wyki
Jarosław Szarek, „Potęgą pognębionych jest nadzieja”
Anna Waśko, NZS 1980–1981
Jan Owczarek, Niewidzialny ślad
Forum:
Tomasz Gabiś, Przestrzeń bez narodu
Jan Prokop, Wolność czy nihilizm?
Zamów prenumeratę - zobacz TUTAJ