Wolność prasy w Rosji... nie istnieje
Amerykańska agencja monitorująca wolność prasy na świecie Freedom House sporządziła kolejną ze swoich corocznych analiz. Zdaniem amerykańskich ekspertów prasowych poziom wolności prawy w Rosji można porównać do... Ruandy, Gabonu czy Kambodży.
W raporcie za rok 2010 Freedom House określiła wolność prasy w Rosji na 5,5 w siedmiostopniowej skali, co oznacza, że znalazła się ona w grupie państw, w których nie ma wolnej prasy. W dokładnej tabelce Rosja znalazła się na 175 miejscu spośród 196 państw, tuż za Kongiem, a ex aequo z Gambią. Kilka miejsc dalej znajduje się Zimbabwe rządzone przez Roberta Mugabe. W porównaniu z zeszłym rokiem Federacja Rosyjska podskoczyła o dwa miejsca w rankingu.
Jak podkreśla w swoim raporcie Freedom House, władza wykonawcza utrzymała ścisłą kontrolę nad prasą i społeczeństwem obywatelskim. Amerykański think-tank przypomina o głośnych sprawach: zwolnieniu milicjanta, który podniósł sprawę powszechności korupcji wśród swoich kolegów, morderstwa znanych opozycjonistów i dziennikarzy (Stanisław Markelow, Natalia Estemirow, Anna Politkowska) czy prowadzoną przez R. Kardyrowa pacyfikacją Czeczeni. „Rosja nie jest krajem demokratycznym w pełnym tego słowa znaczeniu. Wybory do Dumy Państwowej w 2007 r. zostały zaprojektowane przez rządzącą administracją dając pełnie władzy prokremlowskiej partii” – czytamy w uzasadnieniu.
Rosyjscy eksperci i dziennikarze nie zgodzili się z tą druzgocącą krytyką. „Niemal każdy region Rosji ma swoje wolne media, tak w sensie źródeł finansowania jak i możliwości wyrażania swoich poglądów” – powiedział redaktor naczelny popularnego „Moskiewskiego Komsomolca”.
O faktycznej wolności prasy dobrze świadczą mało znane wypadki ostatnich lat z podmoskiewskich Chimek, o których już informowaliśmy. Jeden z opozycyjnych dziennikarzy po bestialskim pobiciu pozostał kaleką (uszkodzenia mózgu, amputacja nogi i trzech palców), drugiego w jednym z napadów raniono nożem. Sprawców nie wykryto.
Źródło: freedomhouse.org, rian.ru
(AZ)