Wojny o Karabach nie można wykluczyć
Uważa tak jeden z najbardziej znanych rosyjskich ekspertów wojskowych Paweł Felgenhauer.
Według Rosjanina obydwie strony konfliktu, Armenia i Azerbejdżan, intensywnie przygotowują się do wojny. „Nie powinniśmy myśleć, że którakolwiek ze stron będzie siedzieć cicho i czekać na wroga, który aktywnie przygotowuje się do wojny. Oczywiste jest, że starania czynią obydwie” – zaznaczył. Żadna ze stron nie jest gotowa do poważnych i zasadniczych ustępstw. Zimna wojna pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem może łatwo przerodzić się w starcie o zasięgu regionalnym (włączającym w rozgrywkę Turcję i Rosję?).
Jednocześnie Felgenhauer nie widzi nic zaskakującego w tym, że Rosja próbuje odbudowywać swoją strefę wpływów w tym rejonie świata. Moskwa nie może jednak ostatecznie wybrać jednej strony konfliktu, którą będzie popierać. Armenia wydaje się być problematycznym sojusznikiem dla Rosjan, przede wszystkim z powodu braku lądowej granicy pomiędzy obydwu państwami. W przypadku ataku, samoloty rosyjskie, tak jak dzisiaj do bazy Federacji w Armenii, mogłyby dokonywać lotów albo przez przestrzeń powietrzną nieprzyjaznej Gruzji albo sprzymierzonej z Azerbejdżanem Turcji. W wypadku konfliktu zbrojnego, zgoda wspomnianych państw jest więcej niż wątpliwa. Dlatego wydaje się, że Rosji powinno raczej zależeć na wyciszeniu sporu.
Źródło: azatutyun.am
(BC)