Prezydent Rosji nie wierzy nagraniom filmowym nadużyć wyborczych
Dmitrij Miedwiediew powiedział, że filmy pokazujące naruszenia w komisjach wyborczych nie zasługują na zaufanie. Cóż… Moscva locuta, causa finita.
Pierwsza osoba w rosyjskim państwie zakwestionowała autentyczność przedstawionych dowodów. „Widziałem niektóre filmy, które ludzie publikują w internecie… Nie widzę na nich niczego… Ktoś krzyczy o skandalu… Oczywiście, będziemy sprawdzać wszelkie naruszenia wyborcze” – podzielił się swoją opinią prezydent. Wtóruje mu przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej, Władimir Czurow, który powiedział, że nie uzna tego rodzaju filmów za dowód, ale… zaprasza wszystkich niezadowolonych do składania oficjalnych skarg do sądu. Chciałoby się rzec, że Kreml ma najszybszych specjalistów od stwierdzania autentyczności filmów na świecie…
Przypominamy, że przedstawiciel misji obserwacyjnych z ramienia OBWE Göran Lennmarker powiedział, że wybory w Rosji nie spełniły wymogów demokratycznego procesu głosowania, z jakim mamy do czynienia w krajach zachodnich. Podkreślił, że media „były bardzo stronnicze i dawały wyraźną przewagę partii rządzącej”. Natomiast niezależni obserwatorzy nie mieli zapewnionych należytych warunków pracy. Z kolei przewodniczący misji Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Petros Efthymiou stwierdził, że jego obserwatorzy zauważyli dużą liczbę nieprawidłowości, włącznie z zaangażowaniem przedstawicieli władz miejscowych w „odpowiednie” przeprowadzenie procesu głosowania (z pozytywnym wynikiem dla partii rządzącej).
(BC)