Kirgizja nie chce amerykańskiej bazy na swoim terytorium
Prezydent Ałmazbek Atambajew zapowiedział, że nie zgodzi się na przedłużenie stacjonowania Amerykanów na kirgiskim terytorium.
Głównym problemem jest międzynarodowa baza lotnicza „Manas”, znajdująca się dwadzieścia trzy kilometry na północ od stołecznego Biszkeku. Amerykanie stacjonują tam od początku inwazji na Afganistan (grudzień 2001 roku). Baza zabezpiecza około trzydziestu procent zapotrzebowania na paliwo dla samolotów operujących w Afganistanie. Jest również ważnym centrum logistycznym dla oddziałów naziemnych armii amerykańskiej. W bazie pracuje około tysiąca pięciuset amerykańskich wojskowych i cywilów.
Zgodnie z umową podpisaną między USA a Kirgizją, Amerykanie mogą stacjonować w bazie do 2014 r. Jednak Pentagon chciał przedłużenia tego układu. Nadziei na owocne zakończenie rokowań nie pozostawia nowy prezydent Kirgizji Atambajew, który stwierdził, że amerykańska obecność na terytorium jego państwa „stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju”. „Kirgizja nie potrzebuje wojskowej bazy na terenie cywilnego portu lotniczego, ponieważ jest to bardzo niebezpieczne rozwiązanie. Chcemy, aby „Manas” stał się wkrótce wyłącznie cywilnym lotniskiem” – powiedział prezydent. Dodał również, że jeżeli Amerykanie chcieliby pozostać z Kirgizji po 2014 r. muszą już teraz pomyśleć o założeniu spółki handlowej z Rosją lub innym krajem, która prowadziłaby poprzez lotnisko „Manas” cywilne przewozy lotnicze.
Atambajew zaprzeczył stanowczo pogłoskom, że jego decyzja podyktowania jest naciskami ze strony Kremla.
Źródło: pik.tv
(BC)