Kilkanaście tysięcy ludzi wzięło udział w marszach przeciwko zakazowi adopcji rosyjskich dzieci
W Moskwie marsz został podzielony na dwie kolumny. Pierwszej przewodzili liderzy Partii Wolności Ludowej Borys Niemcow, Władimir Ryżkow oraz Michaił Kasjanow. Na czele drugiej stanął Siergiej Udalcow z ultralewicowej organizacji „Lewyj Front”. Uczestnicy demonstracji nieśli ze sobą transparenty ze zdjęciami deputowanych, którzy w końcu grudnia przegłosowali tzw. „prawo Dimy Jakowlewa”, wprowadzające zakaz adopcji rosyjskich dzieci przez obywateli amerykańskich. Podczas manifestacji skandowano: „hańba”, „policja z narodem” oraz „odwołać Dumę”. Według niektórych źródeł opozycyjnych doszło do kilku przypadków prób aresztowania uczestników demonstracji. Policja nie potwierdza jednak tych incydentów. Po dotarciu do prospektu Sacharowa, gdzie miało nastąpić oficjalne zakończenie marszu, opozycjoniści wrzucili transparenty ze zdjęciami deputowanych do kontenera na śmieci. Według moskiewskiej policji w demonstracji wzięło udział około dziewięciu i pół tysiąca osób. Opozycjoniści twierdzą, że zgromadzili blisko pięćdziesiąt tysięcy uczestników.
W Petersburgu na Polu Marsowym zebrało się według władz około tysiąca osób. Organizatorzy oceniają liczbę uczestników na dwukrotnie więcej. Zarówno opozycja, jak i niektóre agencje zwykle nieprzychylne przeciwnikom rosyjskiego rządu podkreślają zgodnie „pokojowy” charakter petersburskiego protestu. W demonstracji wzięło udział wiele rodzin z dziećmi. Nieco mocniej niż w Moskwie podkreślono społeczny a nie polityczny charakter problemu z ustawą dotyczącą rosyjskich sierot. Wśród transparentów zgromadzonych przez petersburżan można było znaleźć wskazujące na problemy rosyjskiego systemu edukacji oraz ochrony sierot. Jedno z haseł przykuło szczególną uwagę komentatorów: „W Dumie Państwowej nie ma ani jednej matki – ona by nie dopuściła do przegłosowania takiego prawa”.
Źródło: kasparov.ru, regnum.ru
(Błażej Cecota)