Inguszetia: tragiczna pomyłka sił specjalnych?
Zgodnie z informacjami podanymi przez Narodowy Komitet Antyterrorystyczny FR operacja w Dołakowie miała charakter kilku punktowych szturmów na kryjówki bojowników znajdujące się w kolejnych domach inguskiego miasteczka. Podczas walk w Dołakowie zginęło w sumie pięć osób: dowódca kompanii sił specjalnych Wojsk Wewnętrznych MSW Federacji Rosyjskiej a także czterech powstańców trzydziestoletni Chaważ Ozdojew, trzydziestosiedmioletni Artur Plijew, dwudziestosześcioletni Jakub Mankijew oraz dwudziestopięcioletni Ibragim Miestojew.
Koneksje rodzinne przedostatniego z wymienionych okazały się szczególnie interesujące. Jakub był bowiem synem byłego (w latach 2009-2011) ministra rolnictwa Inguszetii Bamata-Gireja Mankijewa. Według dziadka zabitego Magomieda Darsigowa Jakub nie należał do podziemia zbrojnego. „O tym, że Jakub nie był członkiem grupy powstańczej, wiedziało kierownictwo Zarządu FSB w Inguszetii” – twierdzi z kolei szef inguskiej organizacji praw człowieka „Maszr” Magomied Mucołgow. Innego zdania jest jednak prezydent Inguszetii Junus-Biek Jewkurow, który stwierdził w oficjalnym oświadczeniu na konferencji prasowej, że w Dołakowie zabito czterech bojowników, którzy planowali szereg zamachów na terytorium republiki.
Zgodnie z relacją ojca zabitego, Bamata-Gireja, główną przyczyną śmierci Jakuba była gościna okazana Ibragimowi Miestojewowi. „Zgodnie z naszymi tradycjami, jeśli do ciebie przychodzi człowiek, to jesteś zobowiązany by go wpuścić i nakarmić. Kiedy rozpoczynała się operacja specjalna, przyjechałem do domu i rozmawiałem z tym Miestojewem. Był uzbrojony. Przekonywałem go, że musi się poddać. Jakby mnie nie słyszał. Kiedy powiedziałem do Jakuba, żeby opuścił dom, odpowiedział: To ja go wpuściłem i uważam go za gościa. Wyjdę z domu dopiero kiedy on go opuści. Co stało się później – wiadomo” – wyjaśnia Bamat-Girej.
Źródło: kavkaz-uzel.ru
(Błażej Cecota)