Tarcia wewnątrz Unii Europejskiej - kryzys grecki
RFN wobec greckiego kryzysu ma małe pole manewru – czy nad Angelą Merkel zawisło antyczne fatum, z którego nie ma dobrego wyjścia? Zgoda na greckie żądania oznacza redukcję kilkusetmiliardowego długu lub wznowienie pomocy dla greckich banków, natomiast powrót Grecji do narodowej waluty uderzyłby w niemiecką zasadę o nieodwracalności przyjęcia unijnego pieniądza, nie wspominając o rodzącym się ryzyku nieoddania Europejskiemu Bankowi Centralnemu kilkusetmilionowej kwoty długu.
Imperializm pedagogiczny – tym terminem – zapoczątkowanym przez niemiecki „Der Spiegel” – jest określana taktyka niemieckiego rządu w stosunku do zadłużonych krajów, większości z południa Europy. Ścisła dyscyplina budżetowa, ograniczenia wydatków, przestrzeganie terminów zwrotu zadłużenia – permanentnymi pouczeniami w tej materii niemiecki rząd strofował przywódców Hiszpanii, Włoch, Portugalii, Grecji czy Polski. Europa jest skończona, jeśli będziemy więźniami biurokratycznych regulacji, nie można ciągle mówić o oszczędnościach, ważne są także wzrost i innowacje – to nie słowa przywódców Syrizy bądź ich hiszpańskich odpowiedników z partii Podemos, miał to powiedzieć Matteo Renzi, premier włoskiego rządu, jednego z większych i wciąż wpływowego kraju Unii Europejskiej. Czy Angelii Merkel rośnie coraz większa opozycja wewnątrz Unii Europejskiej ? Czy przeciwko Niemcom wystąpią dotychczasowi sojusznicy ? Czy przykład Grecji może wywołać efekt domina dla reszty południowych krajów?
Warto zwrócić uwagę na postawę Francois Holland'a podczas ostatniego referendum (konfliktu ?) w Grecji. W trakcie negocjacji prezydent Francji stawiał się bardziej w roli mediatora pomiędzy Merkel a Tsiprasem niż – jak dotychczas – jako członek tandemu przywódców Francji i Niemiec. Jak wynika z relacji komentatorów europejskich – Holland chciał porozumienia z Atenami i był przeciwnikiem narzucania Grecji rygorystycznych planów cięć wydatków. W artykule Co dalej z Grecją ?Kolejne spotkanie ostatniej szansy w Dzienniku Gazeta Prawna autorzy tekstu twierdzą, że Hollande przybrał dwuznaczną taktykę: z jednej strony, oficjalnie, nadal jest w sojuszu z kanclerz Merkel, ale z drugiej strony, półoficjalnie przewodzi grupie państw, które byłyby skłonne ustąpić Grecji i „odpuścić” im surowe cięcia. Należy pamiętać, iż Hollande (podobnie jak Renzi) jest socjalistą, toteż w dużej części rozumie antyoszczędnościowy bunt południowych krajów. Co więcej Francja powoli zbliża się do niechlubnej grupy państw Unii, w których bilans długu do PKB zbliża się do 100% (obecnie wynosi 96% ). Na niekorzyść Angeli Merkel może działać irytacja i niepewność innych europejskich przywódców. Podczas marcowego szczytu Unii Europejskiej, przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk zadecydował, że w rozmowach dotyczących rozwiązań względem Grecji będą uczestniczyli szefowie unijnych instytucji (tzw. Trojka) oraz Hollande i Merkel. Spotkało się to z protestem m.in. premiera Belgii, który zaalarmował, iż Belgia również pożyczyła Grekom pieniądze, wobec czego oni także chcieliby uczestniczyć w rozmowach. Czy Hollande poświęci sojusz z Merkel na rzecz nowej koalicji? Czy Angela Merkel, „dopingowana” przez kraje Północy, pozostanie nieugięta względem zadłużonych krajów ?
Domino
Hasło greckiej „Syrizy” do styczniowych wyborów brzmiało: „Wraca nadzieja”. Jeszcze podczas styczniowej kampanii parlamentarnej, nieodłącznymi postulatami partii Tsiprasa były postulaty socjalne: zaprzestania wymuszonych dotkliwych reform, cięć i oszczędności oraz by wierzyciele „odpuścili” część długów. Jak twierdzą dysydenci „Syrizy”, greckie społeczeństwo miało dość zmuszania do trudnych dla nich reform, wyrzeczeń i „życia pod dyktando zachodnich wierzycieli”. Podobne trendy występują również u innych Południowców. Podemos to po hiszpańsku dosłownie „damy radę” (prawdopodobnie wzorowane na „Yes we can” – hasła wyborczego Baracka Obamy). Jego przedstawiciele są zachwyceni Syrizą, Miguel Urban jeden ze współzałożycieli tej partii, przybył do Aten, aby zobaczyć zmiany zapoczątkowane przez Tsiprasa. Urban zauważył, że reorientacja, która zaczęła się w Grecji wpłynie na wszystkich obywateli Europy Południowej. „Podemos” ma podobny program do „Syrizy”, również jest „oburzone” skutkami kryzysu, domagając się redukcji długów(bądź jego przedłużania) , cechami wspólnymi są również lewicowe postulaty socjalne np. zapewnienie płacy gwarantującej przeżycie. Popularność tego ruchu co raz bardziej rośnie – Partia została założona w marcu 2014 roku, a już w maju, w wyborach do europarlamentu wprowadziła 5 reprezentantów do Europarlamentu, a w jesiennych wyborach samorządowych kandydaci popierani przez Podemos zwyciężyli w najważniejszych hiszpańskich miastach(min. Madrycie i Barcelonie). W swoich wypowiedziach politycy Podemosu nie kryją chęci wywrócenia ładu również w kwestii polityki międzynarodowej – min. uważają, że „NATO to sojusz przebrzmiały”, „komuniści przestrzegali praw człowieka”, „Chavez odniósł wielki suckces w ograniczaniu nędzy”, ale przede wszystkim charakteryzuje ich sprzeciw wobec ingerencji Niemiec w politykę socjalną Hiszpanii. Przedstawiciele tego lewicowo – antysystemowego ruchu nazywają to wprost kolonializmem, który szkodzi państwu hiszpańskiemu, uzależniając go od obcego państwa. Wiele wskazuje na to, że „grecki wirus” może zarazić również inne państwo Morza Śródziemnego.
Germanofobia
Palenie niemieckiej flagi, ubieranie manekina kanclerz Merkel w mundur SS, masowe protesty podczas wizyt niemieckie dyplomatów, przyrównywanie Trojki do okupacji nazistowskiej – tak lewicowe ruchy antysystemowe „witają” przedstawicieli Niemiec. Wielu komentatorów zastanawia się czy można mówić o coraz silniejszym procesie germanofobii. Wydaje się jednak, iż ani Portugalczycy ani Hiszpanie czy Grecy nie czują niechęci wobec Niemiec, jako całego narodu hegemonów, ale uprzedzenie do konkretnych polityków – Angeli Merkel czy ministra finansów Wolfganga Schauble'a. Jak jednak zauważa Anna Gwozdowska w magazynie Plus - minus co raz częściej zaczyna się upowszechniać postawa zwana „germanorealizmem – to rosnący krytycyzm części tamtejszych elit wobec roli, jaką odegrała kanclerz Merkel w przeforsowaniu polityki oszczędności i udzieleniu gigantycznej pomoocy prywatnym bankom (…).
Niektórzy komentatorzy, min. Tomasz Wróblewski we „Wprost” twierdzi, że Grecja miała być papierkiem lakmusowym dla Niemiec. Chcieli oni sprawdzić reakcję społeczeństw i rządów na te wydarzenia – czy Niemcy w kraju o wysokim bezrobociu, poczuciu zabranej godności, polityki ciągłego zaciskania pasa, dałyby radę stłumić bunt i pokazać innym południowym narodom cenę za sprzeciw. Na dowód tego, Wróblewski zastanawia się czy Berlin celowo nie parł do braku kompromisu, gdyż rząd Merkel upierał się przy planie spłat, odrzucając jednocześnie wszystkie prośby o dofinansowanie czy redukcję długów.
Efekt psychologiczny
Pomimo, iż cała merytoryczna dyskusja wokół Grecji toczy się wokół finansów(długi, oszczędności, polityka fiskalna), na drugim planie toczy się debata o przyszłości Unii Europejskiej, często z bardzo górnolotnymi i patetycznymi hasłami. Politycy Syrizy czy Podemosu zwracają uwagę, że w ich sprzeciwie chodzi o GODNOŚĆ. Uważają oni, iż narzucone z Berlina plany oszczędnościowe i ścisłe plany spłat długów są bezpośrednią ingerencją w suwerenność danego państwa. W jednym z wywiadów, eurodeputowana Podemosu stwierdziła nawet, iż może lepiej by mogli oni głosować w Niemczech, a nie Hiszpanii, bo rodzime rządy odbierają jedynie polecenia od dysydentów z Berlina. Marek Magierowski w „Do Rzeczy” ironizuję postawę Tsiprasa, który krzyczał, iż „Grecy odzyskali godność”, ale z drugiej strony nie przysporzyło mu wstydu zapytanie o kolejny pakiet pomocowy.
Merkel mogła wiele znieść – palenie kukieł, przyrównywanie do okupacji niemieckiej, ale zorganizowanie referendum było dla niej prawdziwym ciosem w plecy. Pragnęła za wszelką cenę doprowadzić do dymisji Tsiprasa, aby pokazać, że „wymachiwanie szabelką” kończy się źle dla danego rządu, aby nie dać możliwości naśladowania tego typu ruchów przez inne rządy.
Profesor Przemysław Żurawski vel Grajewski zwraca uwagę na destabilizację psychologiczną, która jest istotna przy analizie rynków finansowych – obraz propagandowy, medialny (często nieprawdziwy) może doprowadzić do paniki pozostałych aktorów sceny finansowej i międzynarodowej. Państwo greckie samo w sobie nie jest w stanie zdestabilizować całej strefy euro (czy też całego obecnie obowiązującego ładu w UE – hegemonii Niemiec) , ale może doprowadzić do efektu „powolnego domina”. Żurawski zwraca uwagę, że takie zachowanie może wpłynąć nie tylko na państwa południowe (Hiszpanię, Portugalię, Włochy), które mogą chcieć się zbuntować przeciw Berlinowi za dotychczasową politykę oszczędnościową, ale może to doprowadzić również podobny efekt krajów Północy – z tzw. „zdrową gospodarką”, którzy nie chcą nadal wspomagać biednych krajów Południa, gdyż nie mają w tym takiego politycznego interesu jak Niemcy. Z drugiej strony społeczeństwa z Europy Południowej są coraz bardziej poirytowane nieustannym zwracaniem uwagi na niewłaściwą politykę i zarzucanie im lenistwa i rozrzutności, sami zarzucając Północy, iż proponowana przez nich taktyka oszczędności i redukcji prowadzi jedynie do biedy i bezrobocia. Czy wobec tego Merkel jest w podwójnym potrzasku ? Czy wspólna waluta euro, która powinna jeszcze bardziej integrować Unię Europejską, niwelować różnice po między państwami bogatymi i biednymi nie powoduje jeszcze większego napięcia po między bogatą Północą i biednym Południem ?
Niemiecka bezczynność?
Tomasz Gabiś, badacz tematyki niemieckiej, zauważa, iż w w wyniku ostatnich wydarzeń społeczeństwo niemieckie co raz bardziej sceptycznie podchodzi do projektu Unii Europejskiej. Jedynie 58 % Niemców jest pozytywnie nastawionych do tej Instytucji(dla porównania w tradycyjnie uniosceptycznej Wielkiej Brytanii – ten wskaźnik wynosi 51%), a około 25% Niemców chciałoby, aby ich państwo opuściło tę strukturę. Gabiś zauważa, że podczas gdy prezydent Gauck wzywał swoich rodaków do wzięcia większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo Europy – niemiecka opinia publiczna nie wykazywała entuzjazmu, a bardziej obawę przed kosztami i ryzykiem takich działań. Ponadto młode niemieckie pokolenie oraz część niemieckich mediów wyrażają co raz większą obawę wobec projektu wspólnej waluty – dostrzegają oni, iż euro zamiast efektów pokojowych wywołuje co raz większe napięcia wewnątrz Unii Europejekiej. Czy Angeli Merkel rośnie opozycja wobec jej strategii również we własnym narodzie ?
Podsumowanie
Kryzys grecki na przełomie czerwca i lipca 2015 postawił co raz więcej pytań przy analizie niemieckiej hegemonii w Unii Europejskiej. „Niepokorne” (wobec niemieckiej strategii) społeczeństwo greckie nie zajmuje się już paleniem kukły kanclerz Merkel czy przypominaniem niechlubnej przeszłości narodu niemieckiego sprzed 70 lat, lecz wspiera dążenia premiera Tsiprasa w jego polityce socjalnej – „antyoszczędnościowej” i większym usamodzielnieniu ich państwa od Niemiec i Unii Europejskiej. Co gorsze(dla rządu Merkel) przykład z tej postawy chcą wziąć również Hiszpanie pod wodzą Pablo Iglesiasa z partii Podemos, których siła w Hiszpanii wciąż rośnie i może dać im szansę na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych. Dotychczasowi sojusznicy Berlina – Francja czy Włochy po przez rosnące wewnętrzne zadłużenie również nie są entuzjastycznie nastawieni wobec dalszej polityki „zaciskania pasa” i w dalszej perspektywie mogą co raz bardziej dystansować się wobec aliansu z Niemcami i zmierzać w stronę państw południowo-buntowniczej koalicji. Z drugiej strony Merkel musi również uważać na innego rodzaju sojuszników – z Północy: Belgii, Holandii, Austrii czy państw skandynawskich co raz mniej podoba się wizja wspierania zadłużonego Południa za brak perspektyw w postaci jakichkolwiek profitów politycznych. Na domiar złego dochodzi również co raz bardziej ambiwalentna postawa młodego pokolenia Niemców, którzy -parafrazując klasyka – nie chcą umierać za euro. Również inni istotni aktorzy europejskiej sceny międzynarodowej nie dodają polityce Merkel powodów do optymizmu: z jednej strony Wielka Brytania – od zawsze wspierająca antyfederalizm i niemiecką dominację wewnątrz Unii Europejskiej, a z drugiej Rosja – której atak militarny na terytorium Ukrainy z każdym dniem budzi niepokój wśród Europejczyków, ponadto co raz bardziej pogłębiający się impas, potęgowany ostatnimi doniesieniami o amerykańskich podsłuchach na niemieckich ministrach może spowodować, że Angelii Merkel co raz trudniej będzie o wiarygodnego sojusznika na arenie międzynarodowej. Dalszy rozwój sytuacji może przysporzyć dynamiczny obrót koniunktury w Europie - Grecka tragedia została zawiązana, czas pokaże jaki przyniesie epilog.
Piotr Juchowski
Bibliografia:
Gabiś Tomasz. Nadreńska pobudka z europejskiego snu. Michał Płociński. „Rzeczpospolita”, 2015
Gwozdowska Anna. Bezkrwawy Blitzkrieg. „Plus – minus”, 18-19.07.2015
Magierowski Marek. Europa pękająca. „Do Rzeczy”, 2015/29
Mielnik Jakub. Efekt greckiego domina. „Wprost”, 2015/29
Wróblewski Tomasz. Angela nie upilnowała. „Wprost”, 2015/29
Parafianowicz Zbigniew. Kto chce powrotu drachmy ? Ateny czy może Berlin?. „Dziennik Gazeta Prawna”, 07.07.2015
Wróblewski Tomasz. Angela nie upilnowała. „Wprost”, 2015/29
http://www.rp.pl/artykul/1206241.html
http://www.narodowalodz.pl/publicystyka/po-referendum-w-grecji-wywiad-z-dr-przemyslawem-zurawskim-vel-grajewskim/
http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/881862,co-dalej-z-grecja-kolejne-spotkanie-ostatniej-szansy.html