Kreml dał wyraźny sygnał, że nie zamierza rozmawiać o zarzutach opozycji
Po pojednawczym oświadczeniu Dmitrija Miedwiediewa z 11 grudnia, następnego dnia w rosyjskich mediach pojawiło się kilka podobnie brzmiących wypowiedzi najważniejszych kremlowskich oficjeli, którzy wykluczyli jakiekolwiek negocjacje z opozycją.
Dmitrij Pieskow, sekretarz prasowy Władimira Putina, stwierdził, że poziom oszustw wyborczych z 4 grudnia nie przekracza progu pół procent. W związku z tym, „nawet jeśli wszystkie protesty wyborcze zostaną uznane za uzasadnione, nie będzie to miało wpływu na wynik wyborów”.
Wtóruje mu Władimir Czurow, przewodniczący rosyjskiej Centralnej Komisji Wyborczej, który odniósł się do amatorskich filmów video dokumentujących oszustwa wyborcze. Czurow powiedział, że wspomniane nagrania… zostały sfałszowane. Wobec powyższego zapowiedział zgłoszenie sprawy do Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej, która powinna zbadać… przyczyny pojawienia się filmów w internecie.
Prokurator Generalny Federacji Rosyjskiej Jurij Czajka stwierdził natomiast, że nie widzi żadnych powodów dla których mianoby anulować wyniki wyborów do Dumy Państwowej. Z tej samej przyczyny nie powinno się też zezwolić na ponowne liczenie głosów.
W polskich mediach dominują relacje dotyczące wypowiedzi prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, który „obiecał”, że wszelkie niejasności dotyczące wyborów zostaną wyjaśnione. Czyżby kolejny raz zastosowano znany kremlowski chwyt „car dobry, tylko bojarzy źli”?
(BC)