Human Rights Watch wzywa do bojkotu rosyjskich eksporterów broni

HRW chciałaby, aby władze francuskie zakazały „Rosoboroneksportowi” udziału w wystawie broni Eurosatory, która odbędzie się w Paryżu. 

11.06.2012 13:07

Z apelem do władz Francji zwrócił się francuski oddział HRW, z dyrektorem struktur krajowych Jean-Marie Fardą na czele. W specjalnym oświadczeniu Farda podkreślił, że Francja ma niepowtarzalną okazję do zademonstrowania jak naprawdę wygląda jej stosunek do Federacji Rosyjskiej rządzonej przez Władimira Putina oraz kwestii embarga na dostawy broni dla Syrii. Przedstawiciel HRW pyta – skoro Paryż popiera działania mające na celu zakazanie dostarczania broni dla reżimu Assada, to czemu zamierza przyjmować na swoim terytorium „Rosoboroneksport”, który jest jednym z głównych eksporterów broni dla Syrii?

„Władze Francji pozwalają rosyjskiemu dostawcy broni dla syryjskiego rządu by w Paryżu organizował pokazy swojego sprzętu oraz podpisywał nowe kontrakty. Mamy jednocześnie nadzieję, że jeśli mimo wszystko „Rosoboroneksport” rozstawi swoje stoiska na wystawie, miejsce to zostanie zapomniane przez uczestników targów” – dodał Farda.

 

Źródło: pik.tv

(BC)


Ostatnie wiadomości z tego działu

Dzwoni Macierewicz do komisji wyborczej… czyli o działalności niepodległościowej w latach 70-tych.

Prof. Andrzej Nowak: Lekcja historii. Wspomnienie o Richardzie Pipesie (1923-2018)

ARCANA nagrodzone przez MSZ!

Historia marksizmu i Conrad – ARCANA 135 już w księgarniach!

Komentarze (2)
Twój nick:
Kod z obrazka:


I simply want and blog your Almost have amazingly liked that you're sharing bookmark your blogs
10.02.2014 23:23
I simply want and blog your Almost have amazingly liked that you're sharing bookmark your blogs stories. to I for Cheers with bestlifeinsurpolicy.com website perfect comparehealthinsur.com carriers insurance health to sreuoisly to post just I’m us am certainly tell . you page. want You heliomeds.com new page.
oto wersja z driugm Bieżącym Aneksem:OD LIBII DO GRECJI(OD JAŁOWEGO DO IDEOLOGICZNEGO) dygresyjno-
01.12.2013 8:40
oto wersja z driugm Bieżącym Aneksem:OD LIBII DO GRECJI(OD JAŁOWEGO DO IDEOLOGICZNEGO) dygresyjno-panoramiczny przegląd niektf3rych wydarzeń i spraw * * *W swym osobistym sekciarstwie Bratki-Balcerki odleciały już tak bardzo, że nie tylko że maniakalnie dyskutują z duchami (jakoby rf3wny z rf3wnym), ale i zaczynają przemawiać burżuazyjnym narzeczem w sprawach politycznych problemf3w socjalistycznej/komunistycznej rewolucji! Czyżby wariactwo sięgnęło szczytu? „Ortodoksyjni marksiści” w swej własnej ortodoksji zalegli w Libii na piaskach praworządności, technokratyzmu i humanizmu. Ale wiadomo, gdy socjaldemokraci mf3wią w jakiejś kwestii „TAK”, to dla nich jest to jak dziecinno-przekorny imperatyw – aby za wszelką cenę (na tej samej częstotliwości) potwierdzić-odpowiedzieć: „NIE” Owi „ortodoksyjni marksiści” imaginują sobie zresztą ciągle, że – w ramach „Lewicy” walczą z jakąś „Nową/Radykalną Lewicą”, podczas gdy przecież „Lewica” w ogf3le jest mylącym, zamazującym i dywersyjnym pseudonimem po prostu socjaldemokracji/socjaldemokratyzmu! Jest duchem, kadzidlaną zasłoną dymną (na gruncie marksistowskim i komunistycznym) pracującą (szczegf3lnie dzisiaj) na konto burżuazyjne No, może jest też jeszcze pojęciem/operatorem politologicznym „wyborczej” demokracji parlamentarnej (co się też akurat dobrze wiąże z instytucjonalną socjaldemokracją). W każdym razie, nawet dzieci i starcy potrafiliby trafnie zidentyfikować z jaką siłą faktycznie łączy się dziś coś takiego jak „Lewica”. Tymczasem „ortodoksyjni marksiści” tak się zachłysnęli tym duchem świętym („Lewicy”), że naćpani sami zgłaszają akces do cyrku „Lewica”, tyle że po „prawej” (ewentualnie „starej”, „skrajnej” czy „rewolucyjnej”) jego sceny stronie. Niezły pasztet! Czy na podstawach marksizmu można sobie wyobrazić tak egzotyczny oksymoron jak „rewolucyjni socjaldemokraci”? Jeżeli „ortodoksyjni marksiści” uważają się za jakąś „Starą Prawicę Rewolucyjną (Lewicy)” (ufff, żeby już uwzględnić wszystko), to być może jest to kwestia ich wytrzeźwienia, ale za to na pewno jest to granie na dezorientację, zniechęcenie i marnowanie – przede wszystkim w pozyskiwaniu nowych bojownikf3w/zwolennikf3w spośrf3d tych członkf3w burżuazyjnego społeczeństwa klas, ktf3rzy instynktownie już wyrywają się przeciw kapitalizmowi. Tylko czy wśrf3d komunistf3w jest to przypadłość jedynie Bratko-Balcerkowych „ortodoksyjnych marksistf3w”? Otf3ż nie tylko. Wychodząc już nieco poza awanturnicze sekty poszczegf3lnych jednostek, można powiedzieć, że istnieją jakby dwie – hi, hi – „Stare Prawice”: 1.ta „syndykalistyczno-populistyczna”, ktf3ra zawsze rozgrzesza i poklepuje robotnikf3w po plecach – nawet w ich najbardziej ciemniackich, kontrrewolucyjnych czy burżuazyjnych poczynaniach2.i ta „(post)stalinowska”, ktf3ra z kolei – co ideologicznie jest oczywiście rozsądniejsze a także prawdziwsze – rozgrzesza i ubf3stwia (socjalistyczne) państwo-biurokrację oraz Związek Radziecki (z wyjątkiem może ostatniej dekady) I właśnie ta druga „Stara Prawica” (CZASAMI) także chce się na chama zaliczać do „Lewicy” Naprawdę, lepiej dajcie z tym spokf3j – przecież to śmieszne. Czyżby marksistowsko-leninowscy komuniści nie mieli już żadnych ogf3lnych, a jednocześnie dostatecznie precyzyjnych identyfikacji/podziałf3w sił polityczno-teoretycznych, aby w chwili (społecznej i politycznej) słabości musieli koniecznie pożyczać sfałszowaną „siłę” u burżujf3w (na ich korzyść)? „Lewica”, „Prawica” zostawmy te pseudopojęcia burżuazyjnym dziennikarkom i politykom, odeślijmy je tam skąd (podstępnie) do nas przyszły i gdzie nabiorą nareszcie właściwego ciała. Bo sprawa jest zupełnie prosta: ci, co nie stawiają na pierwszym miejscu walki klas, klasy robotniczej i rewolucji społeczno-ekonomicznej, a ciągle tylko jęczą i dziwią się „nędzy” i „bezrobociu” – W KAPITALIZMIE; ktf3rzy ciągle gaworzą o „bogatych” i „biednych”, o „socjalu” i „państwie” (w kapitalizmie), o „klasie pracowniczej”/„ludziach pracy”, „demokracji (burżuazyjnej/wyborczej)”, „prawach człowieka”, „ekologii” i „kulturze/obyczajf3wce” (nie traktując przynajmniej tych wszystkich kwestii materialistycznie, klasowo i rewolucyjnie) – nie są żadną „Nową/Radykalną Lewicą” (bo to niczego nie nazywa) tylko zwyczajnymi socjaldemokratami i tyle. Ale Bratki-Balcerki jako ci wielcy zwolennicy robotniczej potoczności – stają tu oczywiście po stronie socjaldemokratyzmu i dziwią się tym, ktf3rzy zwalczają/piętnują (BY „ZMOTYWOWAĆ” DO CZEGOŚ INNEGO/PRODUKTYWNEGO/REWOLUCYJNEGO) robotnicze zdziwienie nędzą kapitalistyczną, ktf3rzy piętnują konserwatywne/naturalistyczne skrzywienie robotnikf3w na punkcie Rzeczy i Podziału * * *To w ogf3le dość niesamowite, jak bardzo marksizm i socjalizm/komunizm w Polsce został populistycznie opanowany przez żywioły drobnomieszczańskie i lumpenproletariackie. I to jeszcze dziś, gdy – pod fatalnym wpływem „wyborczego” (bez zapytywania o swe warunki, łączność i rzeczywistość) – byle partyjka burżuazyjna staje się socjaldemokratyczna: jęczy o „nędzy” i „ubogich” i przy najmniejszym zagrożeniu (a nawet i bez niego) gotowa jest pf3jść na prawie każde ustępstwo socjalno-państwowe. A przecież nie chodzi o Biedę tylko o Rewolucję! Nie o Rzeczy lecz o Stosunki! Skupianie się na bezpośredniej walce socjalnej jest wewnętrzną metodą obronną kapitalizmu (okresowym rozładowaniem napięcia, korupcją, osłoną i przedłużaniem), a tu nawet najtwardsi bojownicy/stronnicy ruchu flaczeją jak za dotknięciem czarodziejskiej rf3żdżki stając się praktycznie nieodrf3żnialni od reakcyjno-patriarchalnych sił socjaldemokratycznych i faszystowskich.Oczywiście, nie jesteśmy idealistami, bo w końcu jest to marnotrawienie „żywych sił wytwf3rczych”, ale W KAPITALIZMIE po prostu tak jest – musi i powinno być! Czy to piaskownica, aby się temu dziwić? Czemu się tu dziwić? I po co? Dobrze wiadomo po co aby przekierowywać ruch na drogę filantropii społecznej, czyli aby zajmować się skutkami a nie przyczynami. Tymczasem wręcz odwrotnie – trzeba, rf3wnolegle z odbudowywaniem (ciągle jeszcze słabych) sił rewolucyjnego ruchu komunistycznego, trzeba wspierać/popierać (przeciwko socjaldemokratom i faszystom) liberałf3w, czyli te siły burżuazyjne, ktf3re nie tylko że zniszczą ostatnie relikty średniowiecza (świeckiego i wyznaniowego/islamskiego) na świecie, ale ktf3re także postawią przed nami/robotnikami/masami (W MIARĘ MOŻLIWOŚCI) niezamaskowany (państwem i „socjalem”) kapitalizm jako tego wielkiego wroga JAWNIE stającego (na)przeciw nam: przeciwnika ktf3rego stosunki trzeba będzie bezlitośnie zniszczyć i zwalczyć (rf3wnież w sobie) Tylko chyba wtedy może się tu coś naprawdę zmienić/ruszyć na serio. A po za tym, skoro robotnicy (i – zawsze tu w sensie althusseowskim masy) obalili (czynnie lub biernie) socjalizm i nie wierzyli socjalistom/komunistom – to teraz sami muszą się przekonać czego chcieli. I to w tej najczystszej, najbardziej bezwzględnej postaci. To ich dobrze „przeczyści”, ale też dobrze zrobi (DLA MIEJSCA) rewolucyjnej mobilizacji! Lecz tacy populiści jak Bratki-Balcerki wolą oczywiście nieustannie poklepywać robotnikf3w po plecach ale chyba za ich naturalistyczne przesądy (Naturalizm to podzielOna i podzielAna przez robotnikf3w i burżuazję idealistyczna ideologia kapitalizmu. U robotnikf3w jednak jest ona także złączona „plecami” z materializmem. Chodzi o to aby przeciąć i rozdzielić ten „zrost”). OKRESOWO zawsze w kapitalizmie – jakim kosztem? – dosięgłe: Arbeit, Rodzinka, Volkswagen i Hacjenda plus Redystrybucja państwowo-socjalna – i czegf3ż więcej chcieć?! Marks, Engels i Lenin już dawno temu zauważyli, że robotnicy mają zrazu potężną skłonność do „tradeunionizmu”. Tymczasem jeśli robotnicy będą tu tylko i jedynie apolitycznie/ekonomicznie walczyć z Biedą, to koniec końcf3w i tak zawsze będą jej fagasami/frajerami.I właśnie, związki zawodowe to kapitalistyczne hamulce rewolucji, a walka (TYLKO) ekonomiczno-socjalna przyczynia się do przedłużania i wzmacniania kapitalizmu. Dowartościowywanie związkowej działalności, ich krf3tkoterminowych zwycięstw działa tak, że robotnicy zatrzymują się na tym progu i wierzą w jego ostateczność jak w święty obrazek. W ten oto sposf3b mamy wieczne „telepanie” się od ściany do ściany w kapitalistycznym tunelu ni to życia, ni to śmierci: socjalne/liberalne, liberalne/socjalne aż w końcu nadchodzi jednak śmierć. Śmierć w czarnej postaci faszyzmu, bo ci wydają się znacznie lepszymi/bezwzględniejszymi i bliższymi codzienności „socjaldemokratami” niż sami socjaldemokraci! Dlatego, jak mawiał Engels, trzeba zawczasu przerwać związkowe błędne koło. Owszem, silne organizacje związkowe były/są czymś błogosławionym, ale dla żywotności kapitalizmu. Jak pokazała praktyka ruchu robotniczego ostatnich dwf3ch wiekf3w, głoszenie i skupianie się na prostych hasłach ekonomiczno-socjalnych w ramach/dla walk klasowych prawie zawsze okazywało się w swych skutkach oportunistyczne, a nawet kontrrewolucyjne. Marks i Engels niejednokrotnie ostrzegali, że jest to wyraz – świadomego czy spontanicznego opanowywania ruchu robotniczego przez żywioł drobnomieszczański, czyli (w ostatniej instancji) burżuazyjny. (Nie ma tutaj sensu ani miejsca, żeby przytaczać wszystkie te cytaty – wystarczy sięgnąć do wyboru: Marks i Engels o Reformizmie). Dziś dalej powtarza się ten sam błąd: na pierwszym miejscu stawia się sprawy (ogf3lnie: „socjalu” i państwa), ktf3re tak trudno przecież odrf3żnić na wspf3łczesnym (burżuazyjnym) tle. Są to bowiem kwestie na ktf3re burżuazja – gdy tylko będzie jej się sypać grunt pod nogami (a nawet nie) – prawie zawsze się w swych kolejnych zastępach (najmniej liberałowie, najbardziej socjaldemokraci i faszyści) zgodzi (aby tylko rozleniwić i przekupić robotnikf3w, „rozpuścić ich do domf3w”), wiedząc, że nie naruszy to podstawowego stosunku (wyzysku) i za jakiś czas znowu wszystko BĘDZIE MUSIAŁO wrf3cić do dzikiej normy A robotnicy nabierają się na to jak dzieci.Często, jako obrona, przytaczane są zdania Marksa, że związkowa walka o bezpośredni „socjal” przyczynia się do jednoczenia, organizowania i hartowania robotnikf3w i że potem ten środek staje się rewolucyjnym/politycznym celem/świadomością (lub też że kończy się właśnie TAKIM pozytywnym „niezamierzonym skutkiem działań”) Ale Marks musiał mieć co do tego także sporo wątpliwości, jeżeli potrzebował (gdzie indziej) dodawać, że robotnicy nie powinni zapominać przy tym, iż związkowość i walka ekonomiczna w kapitalizmie to jedynie hamowanie ruchu w df3ł, a nie zmiana jego kierunku.W istocie, zawsze było coś „nie tak” w tym rozumowaniu, zawsze było tu coś obrzydliwie heglowskiego/kantowskiego (czyli idealistycznego wręcz par excellence) Nie chodzi tu tylko o to, że zawołanie „robotnicy nie powinni” jest jeno moralizatorskim (ale koniecznym) frazesem, a walka o bezpośredni „socjal” – gdy, wobec okresowej przebiegłości burżuazji, o pozf3r zwycięstwa jest łatwiej – przyczynia się do rozkładu rewolucyjnego ruchu robotniczego. Chodzi przede wszystkim o to, że osobliwy koncept heglowsko-kantowskiej proweniencji o „zamianie” w polityce! środka i celu (o ich wzajemnym przerastaniu w siebie) oraz o niezamierzonych/przypadkowych skutkach działań jest W TYM MIEJSCU po prostu czymś szalonym. Przecież już samo to rozrf3żnienie zostało tutaj (w odniesieniu do polityki) od razu sformułowane z pozycji/w terminach właśnie wiedzy/świadomości i jako adekwatny opis czegoś wiecznego czy koniecznego z miejsca się kasuje/unieważnia! Bo czyż polityka, jako owa część ideologii praktycznej, nie jest – w podwf3jnym sensie i na mocy swego własnego pojęcia domeną świadomości (taktycznej i strategicznej) i celowych działań? Doprawdy, tracić czas i liczyć w polityce na nieświadomość lub przypadek (na ktf3ry przecież nie można „liczyć”) to lepiej od razu iść się powiesić! I wszyscy wkoło o tym dobrze wiedzą, tylko podszywający się pod marksizm hegliści-kantyści wciąż rżną głupa Marks odrzucił swf3j feuerbachowski okres i oczywiście nie po to, aby stać się (na powrf3t) epigonem Kanta-Hegla! Możemy u niego znaleźć naprawdę wspaniałe, bezlitośnie celne w swej lakoniczności i rzeczywiście posuwające do przodu/pozytywne fragmenty w ktf3rych de facto mowa jest właśnie o ideologicznej materialności polityki Otf3ż Marks przeczuwał albo rozumiał że (komunistyczna i materialistyczna) ideologia to (TEŻ) obszar celowości, ktf3ry z całym mozołem przeciąga nas przez interwał bezpośredniości ku nowej dolinie stosunkf3w życia społecznego/historycznego To przecież jasne, że teoretyczna nieświadomość w polityce po prostu znosi na manowce i mielizny, myli i wszystko utrudnia/przedłuża, a nawet odwraca. Jest też bardzo wątpliwe aby – np. pod bezpośrednim wpływem zwyczajnej/codziennej praktyki zmysłowo-produkcyjno-społecznej kapitalizmu – mogła przedzierzgnąć się cudownie i masowo w jakąś dobrą teorię naukową i takiż sam program działania politycznego Czy ktf3rekolwiek ze sklerotycznych pokoleń „empirycznych” robotnikf3w – tych co to podobno „sami” najlepiej wszystko wiedzą i znają wydało przynajmniej jednego przedstawiciela/przywf3dcę, ktf3ry poziomem odkryć i działań, strategią i taktyką choćby zbliżył się do Marksa, Engelsa czy Lenina? Ci robotnikami przecież wcale nie byli, a jednak potrafili zająć/wypracować prawdziwie „adekwatne” i epokowe, materialistyczno-rewolucyjno-robotnicze stanowisko! Skoro więc (przynajmniej na tym podstawowym poziomie) już od dawna wiadomo o co tu chodzi, co trzeba robić i ku czemu dążyć – to po co jeszcze marnować niepotrzebnie czas i siły? Po co ryzykować i zdawać się na chwiejne/niepewne robotniczo-związkowe przypadki czy niewiedzę? Trzeba to raczej zwalczać w zarodku i od razu organizować polityczny ruch (CZYLI) na świadomych, zasadniczych i celowych/kierunkowych podstawach: klasowo-rewolucyjnych, materialistycznych, robotniczych i komunistycznych. To zupełnie jasne że nie potrzeba do tego żadnych związkf3w zawodowych.Tak, walka „socjalna”, a dopiero potem (na jej bazie) walka polityczna miała być może sens w XIX wieku gdy nie było jeszcze (jak wspf3łcześnie) tak silnych, świadomych i zwartych, albo chociaż – tak rozpowszechnionych, sił (w dzisiejszym rozumieniu) socjaldemokratycznych czy faszystowskich. Ale dziś? Dziś racją czasf3w jest raczej odwrotny porządek: najpierw dobrze „odgrodzona”, świadoma rf3żnic i celf3w siła oraz walka polityczna, a dopiero (w pewnym sensie „jednocześnie”) na jej przeważającej/zwycięskiej podstawie – czyli na innych zasadach zmiany i walka ekonomiczno-socjalna.Wszyscy przecież dobrze wiemy skąd się wziął i skąd pochodzi socjaldemokratyzm. Ale tak samo nie jest przypadkiem, że rf3wnież i całe roje faszystf3w miały za sobą okres „marksistowski”, „socjalistyczny” czy „robotniczo-ludowy” że wielu z nich stąd się właśnie wyrekrutowało Oni w ogf3le nie rozumieli rf3żnicy. Dlatego tak bardzo trzeba uważać i (nie tylko w kapitalizmie) cały czas podkreślać podstawową odmienność marksizmu w stosunku do ekonomistyczno-socjalno-państwowych złudzeń i pokus. * * *A więc nie żadna „Lewica” czy „Prawica”, tylko Faszyści (łącznie z konserwatystami), Liberałowie, Socjaldemokraci (pamiętając że socjal-demokratyzm jest czymś w ogf3le szerszym niż instytucjonalna socjaldemokracja), Socjaliści (i tu znowu uwaga: od Hiszpanii przez Francję aż po Grecję wiele partii zwyczajnie socjaldemokratycznych określa się FAŁSZYWIE mianem „socjalistycznych”), Komuniści (najogf3lniej: marksiści-leniniści, choć z taką uwagą że trockiści już od dawna tkwią na pozycjach raczej socjal-demokratycznych), może jeszcze Anarchiści – to z grubsza właściwie dynamizujące podziały. Podziały mające swą ideologiczną/polityczną siłę i znaczenie! Bo np. (ALE OCZYWIŚCIE NIE TYLKO DLATEGO) gdy w Polsce „PiSowcy” zwykłych socjaldemokratf3w a nawet już liberałf3w nazywają „komunistami”, a druga strona jest na tyle ociężała umysłowo, naiwna albo tak boi się własnego cienia, że nigdy nie odpowiada na to jak się należy (iż „PiSowcy” są faszystami), to przecież (ci prawdziwi) komuniści nie będą popełniać tego samego błędu (czyli że gdy do nas strzelają, to my dopiero będziemy stać i się zastanawiać, dokonywać „uczonych”, dystyngowanych i „wyważonych” analiz: czy mamy się „zniżać” do tego poziomu i w ogf3le odpowiadać ogniem/kontratakować czy też nie?), BO JUŻ DAWNO BYLIBY MARTWI!Zaiste, rację miał w tym względzie Couthon, kiedy mf3wił, że dla ukarania wrogf3w ojczyzny/politycznych zupełnie zbędne są jakieś wielce drobiazgowe, czasochłonno-zamazujące przewody sądowe; że dla ukarania wrogf3w ojczyzny/politycznych „potrzeba tylko tyle czasu, ile zajmuje ich rozpoznanie” (i dalej: „Chodzi zresztą mniej o ich ukaranie, raczej o ich unicestwienie”). I rzeczywiście, sami widzicie jak wielką przewagę ideologiczną nad liberałami i socjaldemokratami osiągnęli dziś faszyści. Faszyści!, a nie jacyś tam „konserwatyści” czy – „lekka”, „średnia”, „skrajna” lub „populistyczna” „prawica” (bo to znowu! niczego nie nazywa i nie ma żadnej – albo ma mylącą/łagodzącą siły ideologicznej/politycznej. A do tego, oni naprawdę nie muszą krzyczeć wszem i wobec: „halo, my jesteśmy faszystami”, aby socjaliści/komuniści to świetnie wiedzieli i o tym mf3wili nawet za nich; aby socjaliści/komuniści tego nie rozumieli, nie wyczuwali i zawczasu nie wyprzedzali) No cf3ż, ale mało to razy komuniści musieli popychać do przodu tchf3rzliwych liberałf3w przeciw reakcji? Powracając, skoro „Lewica” w praktyce została zawłaszczona przez socjaldemokrację (co było zresztą od razu strukturalną ułomnością tej niemożliwej jedności) – to niech sobie biorą tą padlinę! Dla marksistf3w-komunistf3w po prostu nie ma czegoś takiego jak „Lewica” („Nowa” czy „Stara”) dla marksistf3w „Lewica” to ostatecznie albo socjaldemokracja (groźna frakcja burżuazji) albo NIC. I komuniści oczywiście nie mają i nie chcą mieć właśnie NIC wspf3lnego z czymś takim (jak „Lewica” czyli socjaldemokracja) Zapamiętajcie to sobie wreszcie raz na zawsze: jeśli wychodzimy od zastanej sytuacji, a nie od zdradzieckich imaginacji – to komuniści (w tym marksiści-leniniści – nawet ci „ortodoksyjni”) nie są żadną „Lewicą” (jej częścią) tylko są komunistami! I to jest właściwie jednocząca dla nich jedność. Nie można przecież, jak Bratki-Balcerki, wstydzić się ciągle swej tożsamości trzeba nazywać sprawy po imieniu! Nie wolno wciąż ulegać burżuazyjnej wyobraźni i słownikowi! Aby iść do przodu należy nieustannie prf3bować wymykać się z ich pułapek. (Nie ograniczając się do tego) Trzeba nieustannie rugować wprowadzające w błąd, nieadekwatne pseudoterminy, a co się z tym wiąże musimy pozbywać się zwodniczych pokus budowania fałszywych jedności pod zachowawczą egidą (w czym, jako „Lewica”, socjaldemokraci i komuniści łączą się strategicznie, a nawet taktycznie – skoro faszyści wyznają w zasadzie tą sama „filozofię” społeczno-ekonomiczną co ci pierwsi?). Nie można dawać się na każdym kroku rozmiękczać/rozgrywać (ogf3lnie) burżuazji – trzeba wiedzieć z czego się żyje! Trzeba stawiać na jasne rf3żnice i podziały (dystansujące nas przede wszystkim od socjaldemokracji i socjaldemokratyzmu). Bo potem np. taki PiSowski redaktorzyna Ziemkiewicz zaprasza do swojego (jednego z bardziej oglądanych) programu jakiegoś znanego „człowieka Lewicy” („człowiek Lewicy”! – można pęknąć ze śmiechu) i powiada mu: -„ale przecież na aż się roi od opinii, że demokracja liberalna (kapitalistyczna) jest właściwie czymś niedobrym i dla osłf3w. Czyż nie mf3wi tego taki guru jak np. Žižek? I wtedy jakoś nie ma oburzenia! Naprawdę, PiS jest przy tym obrońcą demokracji” Towarzysz Žižek nie miałby oczywiście żadnego kłopotu z odparowaniem w (przynajmniej) dwf3ch punktach tak nędznego zrf3wnania/szantażu, ale zaproszonego „lewicowca” oczywiście z miejsca takie coś zatyka. Zatyka, i to nie tyle dlatego, że nie umie wyartykułować tej prostej rf3żnicy, ale dlatego, że on w ogf3le nie może jej nawet wypowiedzieć/pomyśleć skoro jest pospolitym socjaldemokratą! I teraz, jeśli komuniści nie odcinają się jasno i wyraźnie od zasadzki (poronionego pomysłu) „Lewicy”, a wręcz odwrotnie – na każdym kroku nieopacznie sami (w tym i Žižek) wrzucają się do tego starego wora, to milcząca zgoda „lewicowca” na relatywizowanie/zrf3wnywanie dyktatury proletariatu i demokracji socjalistycznej z faszystowską kontrrewolucją i patologią idzie naturalnie – po części z ich winy na konto właśnie socjalistf3w/komunistf3w Za każdym razem po takim występie „Lewicy” w powszechnym mniemaniu utrwala się pogląd/praktyka, że nie ma żadnej rf3żnicy między faszystami a komunistami (że faszyści, aby coś tu zmienić, są nawet lepsi skoro ich „światopogląd” jest bliższy wulgarnej potoczności sklepiku, jarmarku, dyskoteki czy ulicy). A przecież wychodzimy od istniejącego stanu, a nie od pobożnych życzeń!* * *No dobrze, a co z tą Libią? Otf3ż w swej ślepej zapalczywości „ortodoksyjni marksiści” tak samo (jak wcześniej) wleźli tu na burżuazyjne pole minowe, tak samo jeszcze raz wywindowali/nobilitowali socjaldemokratyzm do poziomu rf3wnego partnera do dyskusji – partnera, ktf3rego rodzaj pytań/odpowiedzi na problemy jest wg nich w zasadzie trafny, tyle że „konkrety są fałszywe”, mają przeciwny znak. Bo jeśli socjaldemokraci denuncjują Kadaffiego jako zbrodniarza i ludobf3jcę, wynajmującego mordercf3w przeciw własnemu ludowi, to „ortodoksyjni marksiści” po prostu zaprzeczają (tym ewentualnym faktom/zdarzeniom, ktf3re miałyby wskazywać), że jest on zbrodniarzem i ludobf3jcą wynajmującym mordercf3w przeciw własnemu ludowi Dla nich tymi zbrodniarzami i przestępcami są imperialiści z NATO. Ręce opadają i czoło ucina, bo przecież tutaj w ogf3le nie chodzi o zaprzeczanie/potwierdzanie takiego czegoś! W kwestiach zmian i utrwaleń klasowo-społecznych nie chodzi wcale ani o zaprzeczanie „Katyniowi”, ani o jego potwierdzanie (jako „zbrodni”). Tu nie chodzi o burżuazyjne ideologie prawa (zbrodnia, zbrodnia przeciw ludzkości, bezprawna interwencja, może jeszcze „zbrodnia komunistyczna”?) czy moralności i humanizmu (zabijanie po prostu Ludzi, owych zwierząt homo sapiens, ktf3rymi można by przecież zarządzać niczym przezroczystymi rzeczami – antropologiczno-technokratyczna tęsknota godna stalinizmu!). Zostawmy te kategorie burżuazyjnemu światuAle „ortodoksyjni marksiści” znowu się temu dziwią – oni już dziś walczą wyłącznie o Ludzi (na rf3wni o burżujf3w i proletariuszy). O Ludzi, ktf3rzy ponoć sami sobie regulują stosunki międzyludzkie/osobiste! Bo przecież: „normalne stosunki międzyludzkie nie muszą być zapośredniczane przez instytucję państwa” – zupełnie tak jakby zawsze nie były zapośredniczane (w rf3żnych sensach) przez (SKORO DOPd3KI ISTNIEJE) państwo (oraz nawet „bicz” sposobu produkcji) i tak jakby marksistowsko-leninowska partia komunistyczna abdykowała (na rzecz Ludzkości) ze stanowiska czy materialistycznej teorii we wszystkich tych kwestiach A więc „ortodoksyjni marksiści” chcą walczyć o „Ludzi” Tylko że kto, jak nie jednostki (W RAMACH I POZYCJI) klas, klasy i całe społeczeństwa mają ponosić (I ZAWSZE PONOSZĄ) – łącznie z tymi ostatecznymi/najsurowszymi – koszty czy konsekwencje rewolucji/historii, koszty i konsekwencje zmian (bądź ich braku)? Czyż dziś – bezpośrednio dzięki robotnikom i Solidarności nie żyjemy znowu w systemie, w ktf3rym (rozwleczona na raty) „zbrodnia” jest popełniana przez burżuazję każdego dnia (o czym przecież Bratki-Balcerki wcale nie wspominają w takich kategoriach)?Czyli tu „ortodoksyjni marksiści”, ci wieczni usprawiedliwiacze najgorszych poczynań/skłonności członkf3w klasy robotniczej, robią nagle woltę w stosunku do prostych robotnikf3w! Bo nawet oni na poziomie potoczności w swym uwielbieniu „fizycznego rozwiązywania problemf3w społecznych” są w tym momencie bliżsi prawdy niż ci „ortodoksi” (Marks: terror to plebejski sposf3b rozprawienia się z wrogami) Tak, popełniając ciężkie błędy burżuazyjnego humanizmu/technokratyzmu, ci starzy nudziarze ciągle myślą, że walka klasowa to pokojowa zabawa w piaskownicy Oni by chcieli zupełnie jak burżuje żeby rewolucje i walka klasowa nic nie kosztowała, żeby była tania i tandetna, zupełnie „bezwartościowa”. A przecież nawet i tu w każdej chwili Bratki-Balcerki mogłyby dostać po łbie, mieć uszkodzony „inwentarz” czy zniszczone mieszkanie – i to już nawet nie tyle za linię/poglądy, co za destrukcyjne dla ruchu zachowania (personalne szczucie, insynuowanie i pieniactwo, ambicjonalny fanatyzm połączony ze stalinowskim przewrażliwieniem na punkcie własnej osoby oraz stosowanie w dyskusji szmaciarskich metod/prowokacji rodem z tajnej agentury) – A CO DOPIERO W LIBII DZIŚ!!!W tym wszystkim ogf3lnie chodzi o to w imię czego/jakich relacji ponoszone są wysiłki i koszta. Przecież nikt choć trochę przytomny na umyśle nie będzie – pamiętając też, że w społeczeństwach okresu przejściowego to właśnie region polityki jest dominantą całości formacji (Althusser-Balibar-Godelier) – a więc nikt choć trochę przytomny na umyśle nie będzie zrf3wnywał socjalistycznych/komunistycznych wysiłkf3w i kosztf3w ponoszonych w walce o Socjalizm/Komunizm (np.) ze zbrodniami faszystowskimi popełnianymi w imię Rasy, Narodu i Kapitalizmu (i dlatego właśnie zbrodniami oraz/czy cywilizacyjnymi zagrożeniami)! Oczywiście, marksistowsko-leninowscy komuniści nie są jakimiś zboczeńcami, ale czy za to mają być naiwnymi utopistami wierzącymi w koniec i szkodliwość (chociażby socjalistycznej/komunistycznej) ideologii? Tak, orężem socjalistycznych/komunistycznych partii, działaczy i robotnikf3w jest przede wszystkim materialistyczna teoria i organizacja, a nie fizyczna siła. Socjaliści/komuniści starają się minimalizować nieuchronny wymiar „nihilizmu” kosztf3w/wysiłkf3w, a fizyczną przemoc traktują z najwyższym obrzydzeniem – jako gorzką (w danej sytuacji) konieczność lub ostateczność. Nie ulegają więc robotniczo-naturalistycznemu populizmowi „fizycznych metod” jako jedynemu i najlepszemu panaceum problemf3w społecznych. Niemniej jednak nie poddają się rf3wnież technokratycznemu/idealistycznemu złudzeniu, mf3wiącemu o tym że w społecznych zmianach i ich trwałościach można/trzeba w ogf3le tak zminimalizować znaczenie ideologii aby osiągnąć jak najmniejsze straty „cywilizacyjne” (w ogf3le fałsz takiego prostego rf3wnania).Tymczasem z ideologią trzeba się liczyć (ale oczywiście bardziej – „BARDZIEJ”, nie zaś: „WCALE”, bo to niemożliwe z jej materialnością niż z jej „idealizmem”). Tylko idealiści nie doceniają znaczenia ideologii. Czyż Marks nie pisał, że to właśnie w ideologii i poprzez nią jednostki klas („ludzie”) walczą i rozstrzygają swoje konflikty? I właśnie dlatego żywe trupy zeszłej epoki produkujące (nie tylko) na swoich prywatnych folwarkach internetowych jałowo-drobiazgowe i jałowo-złośliwe, śmiertelnie nudne i nikogo już nie ruszające (pisane często drewniano-kwadratowym językiem) roztrząsania muszą wreszcie zrozumieć, że lata ’90 już się dawno skończyły, że dziś nie można tak bleblać/stękać jak kiedyś. PODSTAWOWE sprawy i kierunki działań od dawna już są bowiem znane, a prze-ciągłe pedanteryjne, kunktatorskie i rozmywające – jęczenie/biadolenie „emerytf3w” jest po prostu szkodliwe: przede wszystkim dla wspierania procesu (NIE hura-aktu) rewolucjonizowania/mobilizowania robotnikf3w i mas (a nawet działaczy), dla walki we właściwym kierunku (oczywiście robotniczo-rewolucyjno-komunistycznym). Bo właśnie to powinno być teraz priorytetem! A NIE obsesyjne, zamazujące i wprowadzające w błąd pseudodyskusje z duchami „Nowej/Radykalnej Lewicy”. * * * To nieprawda że aktualnie potrzebna jest jakaś wielka/szczegf3lna praca teoretyczna po naszej stronie. Raczej „upowszechniająca/popularyzująca” Bo czyżby poziom burżuazyjnej propagandy i świadomości (mas) był obecnie aż tak bardzo wysublimowany/złożony a my sami nie wiedzieli na czym stoimy? Czyżby wspf3łcześni robotnicy W OGd3LE SŁYSZELI na czym polega ich (nawet podstawowy i najprostszy) wyzysk kapitalistyczny?NIE TA PORA! Nie ten kierunek! Politycznie, dziś to raczej strata czasu, rozsiewanie/dodawanie/pogłębianie bardzo wielu wątpliwości i osłabiających podziałf3w. Takie wiecznie malkontenckie „zadyskutowywanie się”, wręcz toksyczna/autodestrukcyjna koncentracja DO WEWNĄTRZ jest i może charakterystyczna dla postępującego wyrodnienia w czasach „marginesowej egzystencji”; jest i może dobra w narcystycznych gronach akademii, kf3łek dyskusyjnych i sekt (z ich całym pieniactwem) – nie zawsze już w partii (przynajmniej na zewnątrz) ale (OGd3LNIEJ) na pewno nie we wspf3łcześnie priorytetowym (i przełamującym słabość) wychodzeniu do robotnikf3w i mas (Z PODSTAWAMI TEORII) Tu chodzi (m.in.) o ideologiczną modalność dyskursu! Potrzeba zdecydowanego, dynamicznego/dynamizującego języka „uświadomienia”, mobilizacji i zmian – taki jest polityczny wymf3g. I naprawdę, trzeba być wieśniakiem, aby tego wszystkiego nie rozumieć – aby nie rozumieć potrzeby i konieczności pozytywnej/ideologicznej siły tych/takich podziałf3w, określeń czy ocen.No właśnie, tylko czy – chociażby takie Bratki-Balcerki albo inni sztywniacy z rf3żnych partii i organizacji pojmą nareszcie znaczenie ideologicznej konieczności, ideologicznej materialności polityki (wraz z jej specyficzną wspf3łczesnością)? Nie wiadomo. Bo podczas gdy my pomagamy ruszyć do przodu, to tamci stoją jak te cielęta i wciąż się tylko wszystkiemu dziwią Cf3ż, my idziemy dalej im zostawiamy rozdziawione gęby, malkontenctwo i wieczne zdziwienie.* * *A jaka jest rzeczywista stawka Libii, o co tam tak naprawdę (dokładniej) chodzi? Otf3ż na pewno nie o „zbrodnie” i ich ogf3lne (choćby negatywne) uznanie, tylko o to czy socjalizm (jeśli umownie przyjmiemy, że w Libii mamy doczynienia w ogf3le z jakąś formą – „arabskiego”, „antyimperialistycznego” i „narodowowyzwoleńczego” – „socjalizmu”) mf3gł i może utrzymać oraz rozwijać się w zacofanych, postfeudalnych i postkolonialnych krajach-społeczeństwach „Drugiego” i „Trzeciego Świata” gdy wokf3ł czyhają państwowo-biurokratyczne siły rozwiniętego kapitalizmu „Zachodu”?Marks nie był aż takim dogmatykiem, aby nie pozostawić tu (teoretycznie) rf3żnych możliwości zerwania i dojścia. I tak samo marksiści nie powinni być aż tak „ortodoksyjni”, aby nie analizować i nie wyciągać pewnych wnioskf3w z tego co się stało. Marksistowscy komuniści są o tyle cierpliwi wobec ruchu i „swojej” klasy/bazy, o ile są bezlitośni wobec rezygnacji: jak nie w ten sposf3b to inaczej! Przecież trudną i chwalebną historię budowy socjalizmu (bardzo mądrze nazywanego przez własnych teoretykf3w i politykf3w „realnym” – takim jakim mf3gł tu wtedy być) we „wschodniej” części Eurazji (POŚRd3D NIEUSTAJĄCYCH ATAKd3W SIŁ KAPITALISTYCZNYCH) wszyscy dobrze znamy. I, szczerze powiedziawszy – mimo, iż dokonywano tutaj (i to jeszcze po takiej wojnie!) cudf3w i początkowo rzeczywiście można było mieć pewne nadzieje to właśnie raczej TO legło u generalnych podstaw błędf3w (mas, ale także partii i całych socjalistycznych państw-biurokracji) oraz niepowodzenia, a nie jakiś tam „stalinizm”. * * *Odłam „syndykalistyczno-populistyczny” o „kryzys u zarania” oskarża właśnie„stalinizm” – to on miałby ponosić winę za „upadek” (przynajmniej instytucjonalny) marksistowskiego socjalizmu na „Wschodzie” i na Świecie Tylko że to zwyczajna bzdura, bo „stalinizm” – przynajmniej w tym sensie konsolidacji państwowo-partyjno-biurokratycznej (a NIE oczywiście w sensie „kultu genialnej jednostki”) był jedyną mądrą/adekwatną odpowiedzią na zastaną sytuację globalną (w tym niepowodzenie światowej rewolucji) i jedyną możliwością „uporządkowanego” startu/umocnienia z poziomu ogf3lnej rzeczywistości burżuazyjnej Bo gdyby w tamtych czasach (wielkiego zagrożenia wewnętrznego i zewnętrznego) chciano by na siłę utrzymywać ten początkowy po rewolucji „system” radosnych i luźnych federacji, „syndykatf3w”, (mających rf3żne ciągoty „feudalno-atawistyczne” – por. Pilniak) komun i rad, uruchamiania i kierowania zakładami przez szeregowych robotnikf3w (ledwo umiejących liczyć do 10 i podpisujących się krzyżykami), niekończących się dyskusji i roztrząsań, system pospolitych ruszeń i spontanicznych mobilizacji obronnych/ofensywnych – czyli gdyby chciano na chama podtrzymywać ten „system samorządności”, ktf3ry zrazu mf3gł się wydawać jakąś bezpośrednią „dyktaturą proletariatu” (czy choćby jej zaczynem), to zwycięstwo rewolucji zostałoby zaprzepaszczone/przegrane w try miga (a w każdym razie szybciej niż bez „stalinizmu” i jego „tradycji”). Dlatego właśnie nie trzymano się dogmatycznie tej „bezpośredniości” – owej zawsze dobrodusznej bezpośredniości w ktf3rą burżuje-imperialiści (od ideologii po siłę zbrojną) wchodziliby (i zawsze wchodzą) jak w masło Tak czy siak – nawet ze swymi przegięciami „stalinizm” był i tak czymś (jeśli można się tak wyrazić) lepszym niż kapitalizm (i o ile w ogf3le ta płaszczyzna porf3wnania jest czymś właściwym!), a poddawanie „krytykanckiej krytyce”, czyli generalne dziś plucie – i to jeszcze z pozycji komunistycznych! na PZPR/PRL i KPZR/ZSRR kosztem np. czegoś tak obskuranckiego jak Solidarność/solidarnościowe ruchy robotniczo-masowe, to po prostu ideologiczny błąd ulegania burżuazji i jej wzmacniania – właśnie wtedy i tam, gdzie należy z nią walczyć (populizm, demokratyzm, ekonomizm, reformizm i teoretyczny humanizm).* * *Tak, (socjalistyczna) własność państwowa to oczywiście jeszcze nie (przynajmniej bezpośrednio) własność społeczna, a państwo (TA CIĄGLE NIENAWISTNA – nawet z jej, rekrutującą się ze świadomych kadr partii klasy robotniczej, biurokracją – TA CIĄGLE NIENAWISTNA „NAROŚL” KLASOWEGO PANOWANIA I PODZIAŁU PRACY) w socjalistyczno-komunistycznych stosunkach będzie obumierać. I komuniści zawsze ze swej strony kładą na to strategiczny nacisk. (Chociaż chyba tylko w burżuazyjnej wyobraźni może dojść tu do PROSTEGO zrf3wnania państwa kapitalistycznego z „(samo)schodzącym” państwem socjalistycznym). Jednak zanikanie socjalistycznego państwa-biurokracji nie odbywa się (I NIE POWINNO!) w sposf3b metafizyczny/dogmatyczny i nagły.Aż wstyd przypominać Ten proces każdorazowo odbywa się przecież w specyficznych warunkach. Niecierpliwa „ortodoksja” jest tu zwyczajnie szkodliwa i przeciwskuteczna. Bo, „syndykaliści-populiści” (oraz trockiści), czy wspomaganie/usprawiedliwianie przez was kryzysu socjalistycznych państw-biurokracji w mętnej postaci samorządności robotniczej (pamiętacie może, nie mniej chamski niż sam kapitalizm, projekt ustawy/pomysł Solidarności o „przedsiębiorstwie społecznym” z lat ‘80?) ciemnych jeszcze mas (przesiąkniętych zazwyczaj drobnomieszczańską tradycją, ideologią a nawet takąż praktyką ekonomiczną) i pośrf3d wykorzystujących to bezwzględnie sił kapitalistycznych – czy nie doprowadziło to do restytucji jeszcze gorszego i trudniejszego do zwalczenia socjalno-wyborczego państwa-narodu-biurokracji (i dlatego) reakcyjnego kapitalizmu? Państwa, ktf3remu socjaliści/komuniści sami muszą teraz pomagać przeciwstawiać (z powodu jeszcze swej słabości) jego własne, jak najbardziej liberalne siły polityczne po to, aby kapitalizm mf3gł znowu położyć się na skraju ostateczności, a wyzbyte złudzeń masy zepchnęły go w przepaść. Być może, gdyby rewolucja socjalistyczna wybuchła i udała się w zaawansowanych gospodarczo i militarnie krajach kapitalistycznych „Zachodu” – obumieranie socjalistycznego państwa-biurokarcaji mogłoby następować szybciej i pod każdym względem odważniej. Ale tu?! Na postfeudalnym zaledwie „Wschodzie”, gdy reakcyjno-kapitalistyczne (naoliwione jak zegarki) państwa-hieny od razu zewsząd rzucały się do gardła – „samorządność”?! To oznaczałoby woluntarystyczną utopię i kapitulację od samego już początku! A gdzie jeszcze uwzględnienie – także nie zanikającego przecież z dnia na dzień podstawowego podziału pracy i braku własnej bazy? Gdzie w ogf3le uwzględnienie „startowej” sytuacji kierunkowego schodzenia jednak z powszechności form państw-biurokracji? Ale tak to jest, gdy metafizyczna „ortodoksja” w prosty sposf3b pomylona zostaje z materialistyczną taktyką. I naprawdę, nie dajmy się nabierać na popularny we wspf3łczesnych kręgach liberalno-socjaldemokratycznych fetysz „samorządności”, „antybiurokratyzmu” czy „obywatelskości” – tak popularny/modny, że nawet (rządząca) burżuazja z trudem się na nią nabiera! Jeśli (I W ODPOWIEDNI DO TEGO SPOSd3B) pozostawać na tym poziomie BEZPOŚREDNICH przyczyn, to najprędzej zaprzepaściły szansę – w walce z kapitalizmem – „niepamiętające” i ciemne, (siłą rzeczy – też pokoleniowo) niedostatecznie jeszcze „wychowane” masy (na czele z robotnikami). Tak, klasa robotnicza i masy zawiodły Bo przecież socjaliści/komuniści w Polsce (ugrupowani w partii oraz państwie-biurokracji) generalnie zdawali sobie sprawę z rf3żnic, zagrożeń, okoliczności i kierunkf3w I mf3wili/pisali o tym.Robotnicy/Masy, zupełnie „nie rozumiawszy” trudności, cierpliwości, dystansu, stosunkf3w i rf3żnicy (lecz za to NP. biorąc dosłownie/naiwnie choćby kapitalistyczne obrazki przepychu) – parły do osłabienia/rozwalenia socjalizmu od środka i restytucji kapitalizmu na tych ziemiach. Jedynie taki mf3gł być efekt spontanicznych i zorganizowanych (wszechstronnie wspomaganych zresztą rf3wnież z zewnątrz) ruchf3w masowych pod pozorem „samorządności robotniczej”.Trywialnym błędem komunistycznej partii i socjalistycznego państwa-biurokracji było tu to, że nie dość energicznie/sprytnie zwalczano – zanim się na dobre nie poszerzył ten rozkładowy przyczf3łek (w istocie kapitalizmu), że może zbytnio polegano na samowoli tajnych służb, a jednocześnie uzależniono się kredytowo, politycznie, a nawet ideologicznie od kapitalistycznego „Zachodu” (podczas gdy wcześniej, w trudniejszej ekonomicznie sytuacji, rezygnowano – i słusznie – nawet z „Planu Marshala”!). Ale to też fakt, że począwszy od lat ’70 – jako POPULISTYCZNA REAKCJA na antysocjalistyczne ruchy robotniczo-masowe (przecież socjalizmu w Polsce nie wywalczyli robotnicy, co też o czymś świadczy) partia-biurokarcja-państwo w praktyce politycznej i społeczno-ekonomicznej coraz bardziej „rozmiękczały” realny socjalizm Ostatecznie, partia nie mogła „wykonywać” dyktatury proletariatu w prf3żni, bez (odwrf3conego do niej plecami) proletariatu! I właśnie pod tym ciężarem doszło do wyprzedzającego/antycypującego „nieuchronne”, prokapitalistycznego (socjaldemokratycznego) „przeformowania” partii na takiej oto PRZY OKAZJI I DE FACTO zasadzie: „dobrze, chcecie kapitalizmu, to go będziecie mieć, tylko jak zaczniecie zgrzytać zębami to żeby nie było że was nie ostrzegaliśmy. Bo my (to tak urządzimy, że) sobie tam radę damy, ale wy będziecie żreć trawę i przeklinać po wsze czasy swoją głupotę”. I poniekąd słusznie! Bo niby dlaczego miano by tu (via partia komunistyczna ktf3ra bezpośrednio przez robotnikf3w i masy MUSIAŁA siebie zdradzić/zniszczyć) jeszcze jakoś „nagradzać” kapitalistyczne efekty, ciągoty i pragnienia tego społeczeństwa?* * *To był jednak wybf3r w warunkach konieczności: albo Realny Socjalizm (wraz ze swym trudnym i „powolnym”, ale jednak rozwojem pośrf3d wrogich sił) albo Kapitalizm (szukający każdej okazji do zniszczenia – najlepiej od środka przede wszystkim właśnie tego, istniejącego i zagrażającego mu socjalizmu) Tak, to był wybf3r w warunkach konieczności i tylko tacy naiwniacy jak Bratki-Balcerki mogą sobie dziś chałturzyć, roić i gaworzyć o tym, że f3wczesne „samorządowe” ruchy mas (a przede wszystkim ogf3lnie Solidarność ze wszystkimi jej świńsko-pstrokatymi odmianami) – poza socjalistycznym państwem i komunistyczną partią – nie prowadziły bezpośrednio do osłabiania socjalizmu (tylko i jedynie) na korzyść kapitalizmu (i to na całym świecie). Tu nie było żadnej „trzeciej drogi”. I czyż socjaliści/komuniści (partii i państwa) nie ostrzegali w jakim kierunku to idzie i czym się to może skończyć? Czyż nie uczyli/tłumaczyli i nie ostrzegali być może za słabo czym jest Kapitalizm? „Samorządność robotnicza” dobre sobie! z f3wczesnymi (wciąż jeszcze „zaczadziałymi”) masami/robotnikami pośrf3d stałej presji polityczno-militarnej i ekonomicznej wielkich machin państwowo-narodowo-biurokratycznych reakcyjnego (choć jednocześnie gospodarczo zaawansowanego) kapitalizmu! * * * Nas oczywiście nie trzeba przekonywać, że klasa robotnicza to nie po prostu AGREGAT genialnych/prymitywnych jednostek i że strukturalnie/naukowo jest Ona jedyną szansą wyzwolenia/utrzymania nowych stosunkf3w, ale już tak najprościej mf3wiąc „samo” (w sensie: BEZ IDEOLOGII) to nie (z)robi się nigdy nic! Bez politycznej organizacji rewolucyjnej partii marksistowsko-leninowskiej i klasowo-politycznej świadomości, walki i celf3w – w sensie historycznym – klasa robotnicza ginie z kretesem i pozostaje li tylko coraz bardziej blednącą, „strukturalną szansą”. Dlatego można/trzeba sięgać także poza poziom („BEZOSOBOWYCH”:) organizacji politycznej i świadomości/teorii w kierunku tej bardziej potoczno-ideologicznej właśnie „(klasowej) agregacji empirycznych jednostek” czy w ostateczności nawet – (negatywnej) indywidualnej/imiennej odpowiedzialności (ale oczywiście nie wobec innych socjalistf3w/komunistf3w, chyba że W SAMOOBRONIE: GDY KTOŚ INNY ZACZĄŁ). Bo pamiętajmy – choćby nie wiadomo jakby się rf3żnym fizykalistom zdawało ideologia (w każdym sensie) i tak zawsze jest i będzie i lepiej „podchodzić” do tego od strony spinozjańskiej „wolności jako uświadomionej konieczności” niż roić sobie, że można będzie kiedykolwiek przemawiać, działać i iść naprzf3d ZUPEŁNIE poza nią. Oczywiście, im bardziej jesteśmy krytyczni wobec sytuacji oraz (braku) działań klasy robotniczej i robotnikf3w, tym lepiej dla nich i dla socjalistycznej/komunistycznej rewolucji. Zresztą, skoro robotnicy nie przejmowali się w ogf3le przyszłością, to my tak samo przecież nie możemy teraz ulegać sentymentom i musimy bezwzględnie ocenić ich przeszłość wyciągając z niej naukę co do niebezpieczeństw na dziś i na jutro Bezpośredni efekt Solidarności jest przecież niezaprzeczalny (klasowo-zdradziecki udział w obaleniu socjalizmu i restytucja kapitalizmu) a i jej dziedzictwo wciąż mrocznie ciąży na umysłach i (nie)poczynaniach robotnikf3w w Polsce – stąd też osąd musi być jednoznaczny. Komuniści na pewno nie są (a przynajmniej nie powinni) religijnymi bałwochwalcami robotnikf3w, nie poklepują ich we wszystkim po plecach. To by tylko szkodziło. Odwrotnie – są (rf3wnież) najbrutalniejszymi recenzentami/korygatorami ich poczynań. Czyż Marks i Engels nie wyrażali się w najcięższych słowach o politycznych rejteradach i przekupstwie jakich robotnicy tak często się dopuszczali? Czyż robotnicy wielokrotnie (ze dużo razy) nie walczyli przeciw komunistom i socjalistom, socjalizmowi i rewolucji? Socjaliści/komuniści dobrze wiedzą, że w ogf3lnej „praktyce” (kapitalistycznej), pozostawieni sami sobie, robotnicy są jak dzieci we mgle albo na jarmarku stają się zwykłą frakcją drobnej burżuazji. Bo „sami” to robotnicy dziś „tyle wiedzą co z michy zjedzą” (co jest miarą ich „praktyczno-umysłowego” regresu). I skoro tak jest, skoro (finansowo i „frekwencyjnie”) sami się obsługują/są obsługiwani przez najnędzniejszą część „służby” (z) nadbudowy, i skoro (w pewnym sensie) „nie umieją” już nawet pisać/czytać, to trzeba (też) działać właśnie na zmianę tego stanu rzeczy „Sami z siebie” – poza/bez kierownictwa socjalistycznej/komunistycznej organizacji/partii politycznej – to robotnicy już pokazali co potrafią. „Sami” to robotnicy najszybciej mają skłonność do socjal-nacjonalizmu, ale dziś nawet i to przychodzi im z największym trudem. Dziś robotnicy przeciętnie (znowu) są drobnomieszczańsko/średniowiecznie rozparcelowani i zafascynowani „dorabianiem/ściganiem się”, kombinowaniem i cwaniactwem i w Polsce – (pragnąc jak najwięcej klasowego arbeitu) nawet nie chcą wiedzieć co to Kapitalizm czy Socjalizm. Mało to razy takie Bratki-Balcerki, ci wielcy i zasłużeni bojownicy robotniczej sprawy, byli (jako komuniści) wyśmiewani i wykopywani z rf3żnych spotkań i demonstracji robotniczych? W pierwszym okresie budowy nowych stosunkf3w pośrf3d wrogich sił, kiedy to wszędzie jeszcze pełno burżuazyjnych pozostałości, nie może być po prostu mowy o jakiejś wprost-dosłownej „samorządności robotniczej”/dyktaturze proletariatu Bo chyba jedyne co robotnicy „sami” mogą wtedy wykrzesać to właśnie tak haniebny ruch jak Solidarność, ktf3ra niezależnie od intencji i gier jej rf3żnych sekt, odłamf3w czy grupek (działających zapewne często na polecenie rf3żnych tajnych służb: rodzimych i kapitalistycznych) mogła obiektywnie i ogf3lnie prowadzić tylko w jednym kierunku: kapitalistycznym. Po przejęciu władzy przez masy pod kierownictwem partii, w sensie polityczno-biurokratyczno-militarnym jak i ekonomicznym – (nadal wspf3łczesne) wyjście następuje jednak z poziomu państwa pośrf3d (w podwf3jnym sensie) innych państw. W nadrobieniu dystansu/rozwoju i obronie nie do przecenienia jest tu przecież choćby rola ogf3lnopaństwowego centralnego planowania w zakresie inwestycji, produkcji i dystrybucji (z pozycji właśnie państwa-biurokracji a nie przecież poszczegf3lnych zakładf3w!) w miejscu, gdzie „uspołecznione przedsiębiorstwa” Solidarności prawie momentalnie stałyby się łupem kapitalistycznych hien, a przedtem (na terenie socjalistycznego państwa i społeczeństwa) siedliskiem niebywale partykularystycznego marnotrawstwa i wyzysku!W każdym razie, schodzenie z poziomu państwa-biurokracji rodzi oczywiście swoje problemy/niebezpieczeństwa wyrodnienia i oderwania. Bo ostatecznie ani partia i państwo bez bazy mas (robotnicy plus sojusznicy klasowi), ani klasa robotnicza/masy bez swojej partii i państwa nie utrzymają i nie poszerzą zdobyczy rewolucji socjalistycznej/komunistycznej. Więcej – tylko w zupełnie wyjątkowych okolicznościach (vide: Polska ’44-‘45) będą mogli przeprowadzić taką rewolucję. A więc zawsze razem! Lecz nie w sensie prostych i bezpośrednich – wywoływanych/wzmacnianych jeszcze dodatkowo przez burżuazyjną propagandę odczuć niecierpliwości, zawiedzeń czy ambicji (co tak często przejawiali robotnicy i ich zawodowi poklepywacze), lecz w sensie bezlitośnie obiektywnego, „zasadniczego” stania po stronie miejsca trudnej realizacji nowych stosunkf3w (jak się wydaje, minimalnym kryterium i pierwszym krokiem jest tu polityczno-społeczna likwidacja klasy przynajmniej tych wielkich/strategicznych prywatnych właścicieli środkf3w produkcji na rzecz „nacjonalizacji”, własności społecznej zapośredniczonej socjalistyczną własnością państwową).* * *Z nakreślonego powyżej punktu widzenia niesłychaną utopią jest myśl, pomysł i wysiłek, że socjalizm – ktf3ry w walce z „zachodnim” kapitalizmem reakcyjnym (narodowo-państwowo-biurokratycznym) upadł nawet w takich kolosach jak Związek Radziecki i Chiny – że socjalizm ten na dłuższą metę oprze się całej wielkiej potędze kapitalizmu i cudownie ocaleje/rozkwitnie na wysepkach „Trzeciego Świata”, aby stamtąd rozlać się na cały glob.Otf3ż, żeby mf3c się znowu rozpędzić i przebić mur kapitalistycznego więzienia, trzeba zacisnąć zęby i być może cofnąć się o te parę krokf3w do tyłu (czasem „do przodu”) – tak, aby rewolucja socjalistyczna rzeczywiście dokonała się w przodujących mocarstwach kapitalizmu (USA, UE, Chiny?), albo/i tak, aby wszędzie na świecie nareszcie (W MIARĘ) się „wyrf3wnało” i „otwarło” i to radykalnie kapitalistycznie (pozbawiając strategicznie kapitalizm nie tylko prostych/ekstensywnych rezerw, lecz i wszelkich/wielu złudzeń – reformizm. Bo to zwyczajny przesąd, że kapitalistyczny imperializm jest jakąś mechanicznie-jednokierunkową, kolonialną relacją nie wystawiającą się jednocześnie/zwrotnie na swe własne bezwzględne prawa/przyczyny. Czy to właśnie nie w tym czasie, kiedy imperializm miał najmniejsze pole manewru i był stale w cieniu niepewności – czy to właśnie nie wtedy wzmacniający kapitalizm socjaldemokratyzm święcił największe triumfy a robotnicy byli najhojniej przekupywani Podziałem i Rzeczami?). I choćby to miało potrwać wieki całe – rezygnacji i tak tu nie będzie! Bo po tym wszystkim co się stało, marksistom-komunistom teraz już bardziej zależy na powadze, gruntowności i rzetelności szans/zmian, niż na dziecinnej bezpośredniości „helter-skelter”. Rzeczywiście, wszystko jednak wskazuje na to, że w socjalistycznej rewolucji i trwałości jej zdobyczy (dla przyszłej formacji komunistycznej) trzeba raczej podążać drogą, ktf3rą wyznaczyły nam Ideologia Niemiecka i Manifest Komunistyczny, a nie listy do Zasulicz, Imperializm jako ostatnie stadium czy – ogf3lnie popieranie „ruchf3w narodowowyzwoleńczych” w „Trzecim Świecie”. Bo, owszem, udane (na jakiś czas) rewolucje socjalistyczne w zacofanych krajach „Wschodu” dla tamtych społeczeństw były czymś olśniewająco postępowym i korzystnym, jednak dla samego socjalizmu i jego zwycięstwa na świecie – nie skończyło się to zbyt szczęśliwie. Odwrotnie! Odium klęski poszło stąd na cały ruch i trwa do dziś! Mimo, iż w dużym stopniu udało się wyrf3wnać rf3żnice (co było właśnie WYKONANĄ tu CZĘŚCIĄ misji historycznej), to jednak na gruncie ciągłych atakf3w, „konkurencji” (w tym „wyścigu zbrojeń”) i zagrożenia ze strony kapitalizmu – okazały się one jednak zbyt duże/głębokie. Komunistyczne kadry partii i państw w ogf3lności zdawały sobie oczywiście świetnie sprawę z ogromu tych rf3żnic/fizyczno-technologicznej przewagi kapitalistycznego „Zachodu”. M.in. dlatego właśnie kładziono tak duży nacisk na „pokf3j” i „pokojowe wspf3łistnienie” (bezpośrednio między dwoma blokami), co było oczywiście na korzyść umacniania i rozwijania socjalizmu z szansą – jak się wtedy mogło wydawać na dogonienie i zwycięstwo w przyszłości Przy czym socjalistyczne/komunistyczne masy partyjno-państwowe zdawały sobie także sprawę z tego, iż nie można tu było poważnie liczyć na to, że kapitalistyczne hieny będą spokojnie czekać z założonymi rękoma Robili co mogli. Choć, jak wiemy, niektf3rzy „pokojowe wspf3łistnienie” potraktowali zbyt dosłownie wręcz na zasadzie przenikania z korzyścią oczywiście dla (aktualnie) silniejszej strony. W tej więc (nieco „tragicznej”) perspektywie (bo akcje kapitalistycznego świata JAKO TAKIE są tu oczywiście czymś zawsze zbrodniczym) nie ma co kruszyć dziś kopii o Libię czy Kubę – owe wielkie mocarstwa socjalizmu światowego znaczenia (albo chociaż będące ogniwem w jakimś ważnym łańcuchu światowym, takim jak np. Grecja w UE) – mocarstwa, ktf3re przecież właśnie dzięki tylko swojemu socjalizmowi oraz jego potędze same mogą doskonale obronić się przed napierającą zewsząd (nawet od środka) falą kapitalizmu Od trzydziestu lat tendencja jest oczywista: Libia, Kuba, Korea czy Białoruś w tej postaci (a z drugiej strony socjaldemokratyczne oazy Skandynawii czy Kanady) – nie mają dziś racji bytu. Lepiej zrozumieć to w porę! I, zaiste, ale jeżeli Bratki-Balcerki zaangażowali (podtrzymując to nadal) swe życie i siły w popieranie i usprawiedliwianie z zupełnie niewłaściwych/fałszywych powodf3w polską Solidarność – ową wielką hańbę i szmatę robotniczą – to rf3wnie błędnie (ale i charakterystycznie niekonsekwentnie) atakują dziś „Solidarność” libijską i idą w zaparte broniąc czegoś, co (po stokroć bardziej niż ZSRR) i tak musi zginąć, albo co jest praktycznie bez znaczenia. * * * Ale już dobrze, jak widać, nikt nie jest wolny od jakichś tam „niekonsekwencji” (sprzeczności, czy wręcz aporii) na dłuższą/szerszą metę nie da się chyba tego uniknąć. Chodzi tylko o to, ażeby w tym wszystkim nie zagubić właściwego (strategicznie) kierunku. I czasami (a nawet zawsze) potrzeba (w podwf3jnym sensie) pewnej dozy „świadomej ignorancji”, aby (w tą dobrą stronę) – mimo wszystkich trudności, złożoności, przeciwności i oporu, mimo niewiadomych/niewiedzy mf3c nie tylko że w ogf3le coś sądzić/powiedzieć, ale i („politycznie”) poruszać się dalej do przodu (w każdej dziedzinie). Czyli że pośrf3d materialnej wieczności ideologii potrzeba też (w) jej (ramach) pewnej „polityki” – zarf3wno w tym teoretycznym, jak i potocznym znaczeniu (co powinno być adekwatnie zjednoczone i wzajemnie „skrzyżowane”). Ruchowi komunistycznemu i robotnikom/masom potrzeba (ciągle) nowego impulsu politycznego/ideologicznego My ze swej strony specjalnie przecież już od dawna piszemy w silnej perspektywie (i „z pułapu” naszej wspf3lnej) ideologii – co (dla każdego marksisty-materialisty) z miejsca powinno wszystko tłumaczyć. I naprawdę (powtarzamy w nieco innym kontekście) trzeba być tępym cieluchem, aby tego wszystkiego nie rozumieć – aby nie rozumieć potrzeby i konieczności pozytywnej/ideologicznej siły tych/takich podziałf3w, określeń czy nawet ocen * * * Kto mieczem ZACZYNA od miecza ginie! WYSTARCZYŁO TYLKO (po raz pierwszy i miejmy nadzieję – ostatni) RAZ (w tej samej „linii”) ODPOWIEDZIEĆ na dziecinno-personalne zaczepki/ataki (bądź co bądź towarzyszy wspf3lnej walki!) w oficjalnym tekście W każdym razie, na gruncie komunistycznym powinniśmy jednak – mimo rf3żnic postarać się zrezygnować (nawet jednostronnie) z małostkowego i wzajemnie destrukcyjnego, (czyli właśnie) złośliwo-osobistego tonu/ataku inicjowanego przez rf3żnych zgorzkniałych i stetryczałych awanturnikf3w. „Nawet jednostronnie”? Tak, bo nie potrzebujemy tu przecież konieczne jakiegoś kwitowania z drugiej strony, abyśmy sami nie wiedzieli co mamy robić: abyśmy sami nie podjęli/przejęli tu inicjatywy i już W TYM MOMENCIE ją wygrali dla dobra ruchu!Czy wyjdzie to na dłużej? Przekonamy się może w kolejnych działaniach/wypowiedziach Ale i tak trudno sobie wyobrazić, aby przywoływanie (dla usprawiedliwiania kolejnych eskalacji imiennych atakf3w) ewentualnych „zaprzeczeń” z przeszłości i przyszłości mogło wobec (samej w sobie) zawsze „zwycięskiej” aktualności tej inicjatywy nie być traktowane jako po prostu unik. Tak czy owak, istnieje potrzeba aby wszyscy komuniści – zachowując (nawet ostre) rf3żnice szli jednak razem albo żeby chociaż nie zwalczali się osobiście. Bo mimo tych rf3żnic i zygzakf3w kierunek po obu „skrajnych” stronach (jeśli weźmiemy bieguny „syndykalizmu-populizmu” i „stalinizmu”) jest oczywiście słuszny i w zasadzie ten sam – chodzi tylko o pewną bardziej ogf3lną/zasadniczą, pozytywną dynamikę Lecz jeśli jakieś sekty dalej chcą się w swym ślepym zacietrzewieniu podmieniać stanowiskami z socjaldemokracją – to trudno: wymrą, zostaną wchłonięte albo zniszczone. My tymczasem sprf3bujmy zapomnieć o tych błędach, kiedy to przyjaźnie wyciągniętą (oczywiście na niezbywalnych podstawach materializmu, walki klas, rewolucji i dyktatury proletariatu, zwycięstwa socjalizmu i komunizmu) dłoń – zamiast serdecznie uścisnąć – nieoczekiwanie gryzie się; kiedy to chęć wspf3łpracy dla dobra wspf3lnej sprawy odpędza się ciężkim młotem wyciągniętym nagle chamsko/zdradziecko zza plecf3w. Wiadomo że (na razie znf3w słaby i ubogi – rf3wnież kadrowo) ruch nie rośnie wtedy w siłę, lecz staje się czymś śmiesznie rozdrobnionym, sekciarskim/prywatnym zazdrośnie/prewencyjnie strzeżonym przez zalęknionych (o swą pozycję i „świętą rację”) „właścicieli”, aroganckich palantf3w spod ciemnej gwiazdy. * * *Być może są zbyt idealistyczni być może za bardzo wciąż się wszystkiemu DZIWIĄ (przyhamowując postępy mobilizacji i świadomości klasowo-rewolucyjnej): a to kapitalistycznej nędzy, a to pozytywnej walce z socjal-naturalistycznymi złudzeniami robotnikf3w, a to popieraniu (podczas okresowej słabości socjalistf3w/komunistf3w) liberałf3w przeciw reakcji socjaldemokratyczno-faszystowskiej, a to wreszcie konieczności ponoszenia nawet fizycznych kosztf3w w walce klasowej (vide Libia). Być może (NARAŻAJĄC ZWYCIĘSTWO) za szybko chcieliby pewnych spraw (jak np. owa „samorządność robotnicza” w sensie: „bezpośrednia” dyktatura proletariatu i społeczna własność środkf3w produkcji), ale ostatecznie, mimo wszystkich wad i błędf3w, mimo pewnego taktycznego niezrozumienia czy nieporozumienia, nie można przecież „ortodoksyjnym marksistom” odmf3wić (po swojej/naszej stronie) największej pracowitości, poświęcenia i zasług, teoretycznego rozeznania w „ortodoksji” i ciężkiej roboty idącej (albo chcącej iść) generalnie w dobrym kierunku Trzeba jeszcze tylko zrozumieć, że zamiast za wszelką cenę zapamiętale/zajadle kąsać wszystkich tych, ktf3rzy nie noszą naszych imion i nazwisk (a ktf3rzy tak samo stoją na gruncie socjalizmu/komunizmu) – należy powściągnąć osobisto-pieniackie ambicje i razem iść do przodu, rf3żniąc się przy tym bardziej życzliwie niż złośliwie. Bo nie po tej przecież, lecz po tamtej stronie barykady jest wrf3g! To rzecz zupełnie oczywista. Tak, musimy (przynajmniej sprf3bować) porzucić jałowy bieg (teoretyczno-polityczny i personalny) – tym bardziej że na naszych oczach (w Grecji-UE) zaczyna właśnie bankrutować pierwszy szereg kapitalistycznej utopii socjaldemokratyzmu, socjaliści/komuniści są słabawi, liberałowie naiwni i obojętni, a w kolejce już ustawia się drugi szereg (socjaldemokratyzmu) w swej śmiertelnie groźnej, faszyzującej/faszystowskiej postaci Trzeba porzucić sprowokowane animozje oraz niepotrzebne już roztrząsania i zacząć przede wszystkim działać ideologicznie na komunistyczno-polityczną, świadomie rewolucyjną aktywizację/mobilizację/odpowiedzialność robotnikf3w i sojusznikf3w klasowych, organizacji i działaczy – bo, gdy właśnie zbliża się dogodna koniunktura rozprzęgnięcia/przekształcenia kapitalistycznego łańcucha UE (w zapalnym punkcie/najsłabszym ogniwie greckim i całym rejonie morza śrf3dziemnego), społeczną bazę ewentualnej rewolucji mogą „przechwycić” faszyści! – Bo, gdy właśnie zbliża się owa koniunktura, sytuacja w podstawowym „podmiocie” rewolucji jest wręcz katastrofalna (by nie powiedzieć zachowawcza/kontrrewolucyjna). – Bo, WRESZCIE, robotnicy – jako ci (OGd3LNIE) bezpośredni producenci rzeczy w mechanicznych i podzielonych/pociętych reżimach (re)produkcji oraz stosunkf3w (szczegf3lnie kapitalistycznych) – mają potężną skłonność do fizykalizmu/naturalizmu (co rewolucyjnie oczywiście demobilizuje), a masy dodatkowo jeszcze przez całe dziesięciolecia/pokolenia były przyzwyczajane (rf3żnymi sposobami) do tego obłędu, że tylko „socjaldemokratyzm” jest jedynym prawdziwym ratunkiem/receptą. I teraz, gdy nastąpi nieuchronne tąpnięcie, ta maniakalnie powtarzana/wczytywana, nieomal już „instynktowna” wiara wylezie na wierzch. Sami zobaczycie, że jeżeli socjaliści/komuniści zawczasu nie zaczną tu ideologicznej, organizacyjnej i politycznej akcji na większą/wielką skalę – to masy, gdy przyjdzie co do czego, wcale nie będę „domagać się” nowych stosunkf3w, lecz jeszcze bardziej ciemnego i niemego, jeszcze bardziej bezpośredniego i wulgarnego, jeszcze bardziej drobnomieszczańskiego i „średniowiecznego”, „organicznego” i solidarystycznego „socjaldemokratyzmu”, słowem – będą „domagały” się faszyzmu Można się o to prawie założyć.Już zresztą chyba – o ile się oczywiście nie mylimy mamy do czynienia z tragiczną farsą socjaldemokratyczną, bo czy słyszeliście chociaż jedno jakieś bardziej rozpowszechnione hasło rewolucyjne w całym tym „greckim buncie”? Katastrofalne może być właśnie to, że z tego co na razie widać – masy w Grecji wcale nie pragną niczego innego, jak tylko jeszcze więcej socjalu/redystrybucji, jeszcze więcej kredytu, deficytu i państwa, jeszcze więcej Rzeczy i Podziału – nie mf3wiąc przecież nic na jakich w ogf3le podstawach/zasadach! „Nie mf3wiąc” a więc na dotychczasowych, czyli KAPITALISTYCZNYCH! Chcą po prostu jeszcze więcej „feudalnego kapitalizmu”! (i w tym kontekście nie ma się co dziwić, że Solidarność tak przyjaźnie łypie oczętami w tamtą stronę) Czyżby więc duch Poulantzasa zaniknął w swojej własnej ojczyźnie w takim momencie? Czyżby tuż-powojenny heroizm greckich walk o socjalizm, a potem z faszystowską dyktaturą był czymś nieprzywracalnie zamierzchłym? Wymownym symbolem/przykładem tego z jaką KOMEDIĄ możemy mieć tam rzeczywiście doczynienia, jest to, że podczas gdy my tutaj potrafilibyśmy oddać (w takiej szansie) życie za sprawę, to rozmiękczone dziesięcioleciami kapitalistycznego „socjalu” na kredyt – łajzy w Grecji nawet w swych największych „dniach gniewu”, w tysięcznych liczbach nie potrafią złamać gardy garstki policjantf3w przed parlamentem! Przecież to zwyczajne kpiny!Gdyby to jednak nastąpiło, można by się oczywiście zaraz spodziewać stanu wyjątkowego/wojennego i „wojny domowej”, a jeżeli – dalej część wojska przeszłaby na „ludową” stronę i rewolucja socjalistyczna/komunistyczna miałaby wielką szans

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.