Szczerski: Muzułmanie z Afryki Północnej chcą więcej niż Polacy przy „Okrągłym Stole”

Czytając artykuł dra hab. Krzysztofa Szczerskiego, który ukazał się w „Dzienniku Polskim” nie wiadomo, czy śmiać się z polskich doświadczeń 1989 roku, czy nad nimi płakać. Polscy wysłannicy do Egiptu i Libii zostali zasypani pytaniami o sposoby odsuwania przedstawicieli dawnych reżimów od władzy, o lustrację i elementarne zasady sprawiedliwości. Odpowiedzi były przepełnione retoryką wybaczania...

07.05.2011 11:03

Polacy uczą post-mubarakizmu

Przedstawiciele polskich władz próbują wylansować pomysł, żeby to właśnie nam powierzyć rolę „nauczycieli transformacji” w krajach Północnej Afryki przechodzących obecnie przez fazę obalania niechcianych dyktatur. Argument jest prosty – co prawda inne państwa Europy Zachodniej mają w tych krajach więcej interesów i aktywów, często jeszcze z czasów kolonialnych, ale to my przeszliśmy w ostatnich dwóch dekadach przez drogę budowy demokracji i gospodarki rynkowej, które to bezcenne doświadczenie możemy przekazywać innym.

Po polsku, czyli jak?

Idea ta jest słuszna i godna wsparcia – skoro jako państwo jesteśmy w takim stanie, że nie mamy już siły by zaangażować się politycznie i militarnie w rozstrzyganie tych konfliktów (pozostajemy na uboczu wydarzeń w Libii), to przynajmniej wejdźmy do międzynarodowej gry o przyszłość tej części naszego nieodległego sąsiedztwa poprzez „miękkie oddziaływanie”: pomoc rozwojową i wsparcie intelektualne.

Pojawia się wszakże jeden problem: czego tek naprawdę mielibyśmy uczyć Egipcjan, Libijczyków czy Tunezyjczyków? Czy nasza lekcja jest dla nich atrakcyjna i przydatna?  

Paradoksalnie, odpowiedzi na tak zadane pytania zmuszają nas nie tyle do zmierzenia się z rzeczywistością krajów Maghrebu, co raczej do swoistego „rachunku z transformacji” w naszym kraju, do spojrzenia wstecz na polskie doświadczenia ostatnich dwudziestu lat i wyznaczenie tych osiągnięć, które uważamy za najważniejsze. Jeśli spojrzymy na potencjalny przyszły „podręcznik zmian”, z którego mielibyśmy nauczać inne narody, właśnie z takiej perspektywy, to jego treść wcale nie musimy być już tak oczywista a i nasza rola nauczycieli nie tak bezdyskusyjna. Zwłaszcza, gdy rolę tę chcą przyjąć na siebie politycy, autorytety publiczne i publicyści lokujący się w establishmencie III RP.

Jak wieść gminna niesie, potwierdzona z pierwszej ręki, forpoczta polskich wysłanników do porewolucyjnych krajów Afryki Północnej znalazła się w trudnym położeniu. Otóż pytania, które zadawano im, w dobrej wierze i rzeczywistą chęcią nauczenia się czegoś praktycznego,  dotyczyły takich spraw jak: skuteczne i szybkie przeprowadzenie lustracji, wyeliminowanie z życia publicznego osób powiązanych z dawnym reżimem i jego służbami specjalnymi, odebranie nielegalnie zgromadzonego majątku przez partie reżimowe i ich przyboczne organizacje oraz elitę dawnego porządku, a także zagwarantowanie niemożliwości powrotu owej elity do władzy i przywrócenie fundamentalnej sprawiedliwości do porządku społecznego i politycznego.

W odpowiedzi na tak postawione problemy polscy nauczyciele czuli się bezradni, nie mieli bowiem dobrych recept do przekazania. Co gorsza wzbudzali tu i ówdzie szmer niezadowolenia u słuchaczy zwłaszcza wówczas, gdy starali się wyłożyć ideę „polskiej rewolucji” po 1989 roku,  czyli zasadę „transformacji do postkomunizmu”. Sprowadzało się to do przekonywania rozemocjonowanych uczniów do tego, że dawni rządzący mają się w Polsce całkiem dobrze, zachowali dawne przywileje finansowe a i z pewnością u nich także kiedyś wrócą do władzy (bo tak było w Polsce) i to bardzo dobrze, bo to pokazuje siłę nowego systemu, który kooptuje nawet swych dawnych wrogów i bynajmniej nikt ich przed żadnymi specjalnymi trybunałami sprawiedliwości w Polsce nie stawiał, że należy powstrzymać się od „polowania na czarownice”, że polska idea rewolucji opierała się na koncepcji „grubej kreski” pojmowanej także jako zasada zachowania wpływów i większości majątku w rękach przedrewolucyjnych, że lustracja to zło, a na sprawiedliwość społeczną nie ma co liczyć, chyba że Egipt sobie zafunduje „fazę komunizmu”, czyli pełne upaństwowienie własności.  

Słuchacze byli autentycznie zszokowani. Część całkowicie odrzuciła te nauki, część zaczęła się natomiast zastanawiać, czy może i ich hasła są zbyt radykalne i „polscy nauczyciele” mają rację – post-mubarakizm to jedyna cywilizowana droga?

Nie, dziękuję

Nasze lekcje dla krajów Afryki Północnej nie są łatwe także z dwóch innych przyczyn.

Po pierwsze, jednym z największych osiągnięć okresu transformacji, którymi szczyci się obecna polska elita polityczna, było stopniowe zbliżanie się do Unii Europejskiej, a następnie wejście w poczet jej państw członkowskich. Oczywiście jest to, obiektywnie patrząc, niezaprzeczalny sukces Polski i członkostwo jest ważne. Nie oznacza to jednak, że równie bezdyskusyjne jest uznawanie, że „dostosowywanie się do standardów europejskich” powinno było stanowić najistotniejszy motor reform, które przechodziło nasze państwo. Niestety, można odnieść wrażenie, że panuje wśród elity III RP przekonanie, że argument europejskości jakiegoś rozwiązania jest argumentem ostatecznym, który zamyka dyskusję i uzasadnia dokonany wybór. Tak też próbuje się tłumaczyć konieczność tych czy innych reform, albo nieodzowność przyjmowania określonych regulacji: „bo tak jest po europejsku”. Ta ścieżka „niepodmiotowej modernizacji” mogła spełniać swoją rolę w Polsce po 1989 roku przede wszystkim dlatego, że wspierana był realnym dążeniem Polaków do bycia uznanym za część kręgu cywilizacyjnego, od którego zostaliśmy sztucznie i przemocą oddzieleni. Stąd ogólna psychologiczna postawa społeczna „powrotu do Europy” współgrała z politycznym uzasadnieniem przeprowadzanych zmian: robimy to po to, by stać się częścią Europy.

Nie jest to jednak lekcja, którą możemy przekazać w krajach Północnej Afryki. Jej ograniczenia  ujawniły się zresztą już wcześniej na Ukrainie, gdzie także chcieliśmy swego czasu pełnić rolę głównego „drogowskazu rewolucji” i wypadki, które nastąpiły później, aż do obecnej totalnej zapaści polskich wpływów w tym kraju, są ciekawym doświadczeniem, wartym odrębnej refleksji. Również reformy w krajach Maghrebu nie będą w najbliższym czasie dyktowane przez jednowektorową chęć dostosowania się do zewnętrznych standardów europejskich, przede wszystkim dlatego, że perspektywa członkostwa w Unii jest dla nich iluzoryczna. Muszą oni znaleźć własny, podmiotowy wariant modernizacji, który czerpać będzie z ich przemyślanego modelu rozwojowego, uwzględniającego oczywiście kontekst środowiska międzynarodowego oraz globalizacji, ale wariant budowany w swoisty sposób, charakterystyczny dla ich uwarunkowań. Polska po 1989 roku, większość ze zmian przeprowadzała w nie-swoistym wzorcu.  

Drugą ważną okolicznością, która sprawia, że nasze lekcje mogą nie znaleźć wielu słuchaczy jest kwestia publicznego ładu obyczajowego, moralnego i społecznego.  Otóż polska modernizacja po 1989 roku odbywała się w atmosferze nacisków laicyzacyjnych. Jednym w elementów kulturowej nowoczesności, którą wmawiano Polakom w głównych środkach masowego przekazu, było stopniowe odchodzenie od roli religii i Kościoła w życiu publicznym, łamanie tradycyjnych zachowań obyczajowych, przełamywanie norm społecznych, wyzwalanie się z ciemnogrodzkiego zabobonu, odbieranie prawa do uczestnictwa w debacie „moherom” rozumianym jako zaściankowy ekstremizm, aż wreszcie doprowadzenie do zwycięstwa sił postępu i stworzenie „nowego Polaka”, który na Wielkanoc wybiera kitesurfing a nie radość Zmartwychwstania. Za to pierwsze bowiem zapłaci i napędzi koniunkturę, a pieniądz jest przecież najważniejszy, a to drugie ma za darmo, czyli wartość tego jest równa zero.  

Nie sądzę, by takiej nauki oczekiwali rewolucjoniści w Maghrebie. Odkładając na bok dyskusję o różnicach między światem chrześcijańskim (który rozdziela normy prawa religijnego i świeckiego) a muzułmańskim (gdzie podział ten nie istnieje w znanej nam formie), rewolucje w Afryce Północnej nie są rewolucjami nihilistycznymi, które chcą obalić porządek moralny. Odwrotnie – są to także zmiany o charakterze moralnym, które czerpią swą inspirację z religii. W Polsce ta inspiracja także istniała, ale została wyparta przez politykę postkomunizmu III RP.

Kto powinien nauczać?

Dlatego też, w miejsce konkluzji, można powiedzieć: to dobrze, że jesteśmy gotowi nauczać innych o drogach transformacji, gorzej, że dobieramy takich wykładowców, których przekaz mija się z potrzebami słuchaczy, a mija się dlatego, że są oni odpowiedzialni za realne porażki polskiej zmiany po 1989 roku, tylko propagandowo uznawane za jej największe osiągnięcia.

Uczyć naszych przyjaciół z Maghrebu powinien zupełnie kto inny. Uczyć o tym, czego uniknąć, by nie stworzyć u siebie post-muarakizmu czy post-kadafizmu. Ale, czy obecne polskie władze mają na tyle wyobraźni i tolerancji, by takich ludzi tam wysłać?

 

dr hab. Krzysztof Szczerski, wykładowca akademicki, pracownik naukowy UJ, w latach 2007-2008 wiceminister spraw zagranicznych RP i wiceminister w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (8)
Twój nick:
Kod z obrazka:


nicki
23.07.2011 4:46

przecież Piotr pisze: "Ale właściwie nie ma to nic do rzeczy - może proszę wskazać punkt, w
którym autor rozmija się z prawdą. Wówczas będzie to merytoryczna
polemika. Na razie to kiepska próba gry na emocjach. Arcana Proszę Pani,
to nie GW, nie te metody."

nicki
23.07.2011 4:44

trudno sie dziwic, ze Arcana prawie nie maja komentarzy, skoro np. na tej stronie niektore z nich znikaja, "Podoba mi się" nie działa

MariaJakaranda
12.05.2011 7:31

@p.Piotr - a co ma wspólnego "wieszanie krzyży" z całą sprawą?

Transformator
10.05.2011 7:45

Kto naucza "transformacji" Egipcjan i Libijczyków? Czy i kiedy poznamy nazwiska tych wybitnych "transformatologów"?

Piotr
08.05.2011 12:25

@MariaJakaranda Szanowna pani, tak się składa, że też jestem z rocznika 1973. W 80-tym nosiłem znaczek Solidarności kupiony przez ojca za dwa niklowane nowotki, a 10. XII 81 tańczyłem z radości na wieść o planowanym na 15. grudnia strajku generalnym i zapowiedzi przejęcia władzy. Co było potem wszyscy pamiętamy (przynajmniej ja: bo Pani o wiek nie pytam). W 88 kończąc podstawówkę zajmowałem się wieszaniem krzyży po lekcjach (w całym mieście była prowadzona akcja zdejmowania ich po cichu, my chyłkiem je przywracaliśmy). W 89, po art. Piotra Wierzbickiego w GW zacząłem się przyglądać uważniej Michnikowi i reszcie. Po kilku miesiącach zaprzestałem kupować tę gazetę i chwalę sobie ową decyzję do dziś.

Ale właściwie nie ma to nic do rzeczy - może proszę wskazać punkt, w którym autor rozmija się z prawdą. Wówczas będzie to merytoryczna polemika. Na razie to kiepska próba gry na emocjach. Arcana Proszę Pani, to nie GW, nie te metody.

MariaJakaranda
07.05.2011 7:02

Pan Szczerski rocznik 1973 w 1989 był już zapewne aktywnym politykiem, brał udział w strajkach, pałowano, i grożono jego rodzinie, szkoda, że go nie dopuszczono do rozmów przy okrągłym stole.

kokon
07.05.2011 6:10

Przy okrągłym stole narzucono Polakom neobolszewizm. Jest to cud jak okpić społeczeństwo aby nic nie zmienić.

Grzesiek Palka
07.05.2011 5:59

Znakomity artykuł. Dziękuję i pozdrawiam z Kabulu :-)
G. Pałka, EUPOL


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.