Putin ostrzega Berlin. Pierwszy akt wojny hybrydowej?
Witajcie w Neurussland!
Wojna hybrydowa najczęściej rozumiana jest jako połączenie elementów wojny nieregularnej, wojny domowej, sztucznie wywołanego powstania, terroryzmu i wojny propagandowej, prowadzonej we własnym państwie i na arenie międzynarodowej. Chociaż podobne połączenie różnych metod walki występowało wielokrotnie w historii, np. w czasie rewolucji amerykańskiej, w Hiszpanii w okresie wojen napoleońskich lub na granicy polsko-sowieckiej w latach dwudziestych minionego wieku, to za klasyczne przykłady wojny hybrydowej często uważa się dwa współczesne konflikty zbrojne – walki z organizacjami używającymi nazw: „państwo islamskie” na Bliskim Wschodzie oraz „republiki ludowe” na Ukrainie.
Pojawienie się zielonych ludzików na Krymie oraz w Donbasie najpierw spowodowało zaniepokojenie w krajach sąsiadujących z Rosją, a następnie procedowanie projektu wzmacniania wschodniej flanki NATO. Nikt jednak nie zauważył, że obszar postsowiecki nie ma określonych granic, o czym prezydent Putin mówił już w 2005 roku, i rozciąga się także w samym centrum Unii Europejskiej, bo w Niemczech. Nikt jednak nie zauważył, że obszar postsowiecki nie ma określonych granic, o czym prezydent Putin mówił już w 2005 rokuMam tu na myśli liczącą ok. 4 milionów społeczność emigrantów z krajów postsowieckich, a przybyłych do Niemiec głównie w latach dziewięćdziesiątych minionego stulecia. Społeczność wschodnich Niemców nie podziela na ogół wartości niemieckiej leitkultur, zamieszkuje peryferyjne blokowiska, słabo zna język niemiecki i funkcjonuje w obrębie rosyjskich sieci informacyjnych. Nie może więc dziwić, że rosyjska telewizja bez problemu manipuluje tym środowiskiem, wzmacniając poczucie zagrożenia spowodowane masowym napływem konkurentów – migrantów muzułmańskich.
W Rosji rzecz jest szerzej znana pod kryptonimem „sprawa dziewczynki Lizy”, trzynastoletniej córki rosyjskich emigrantów mieszkających w Niemczech. W reportażu nadanym 16 stycznia przez pierwszy kanał telewizji rosyjskiej opowiedziano historię nastolatki rzekomo uprowadzonej i zgwałconej przez grupę przybyszów z Bliskiego Wschodu. Korespondent Iwan Błagoj oskarżył policję niemiecką o odmowę wszczęcia poszukiwań, a służby socjalne – o zamiar odebrania córki rodzicom. Chociaż 19 stycznia Jeżedniewnyj żurnał opublikował krótką analizę telewizyjnej mistyfikacji, a gazeta Russkaja Giermanija przedstawiła inną wersję wydarzeń, to w Berlinie, także przed urzędem kanclerskim oraz w innych miastach rozpoczęły się manifestacje w obronie „biednej Lizy”. Wydarzenia przebiegały dokładnie według tego samego scenariusza, który znamy z początkowej fazy organizacji „spontanicznych” protestów w Donbasie. Zabrakło tylko fazy drugiej – rebelii pułkownika Girkina, kozaków i zielonych ludzików. Zabrakło tylko fazy drugiej – rebelii pułkownika Girkina, kozaków i zielonych ludzikówNajpierw nastroje zostały podgrzane przez rosyjską telewizję. Wezwania do udziału w mitingach kolportowane były przez sieci społecznościowe takie jak Odnokłassniki i Facebook, komunikator WhatsApp, radio internetowe Zello oraz stronę internetową IGIŁ-info, specjalizującą się w informacjach z Syrii i Iraku. IGIŁ to rosyjski odpowiednik skrótu ISIS. W trzeciej fazie do akcji przystąpili aktywiści radykalni. Kolportażem ulotek, organizacją wieców zajęły się nieliczne organizacje polityczne rosyjskiej diaspory, Alternatywa dla Niemiec oraz Narodowo-demokratyczna Partia Niemiec. Po radykałach w sprawę wmieszał się osobiście minister Siergiej Ławrow, zarzucając 26 stycznia władzom Niemiec zamiar „politkoriektno polakierowania rzeczywistości w wewnętrznych celach politycznych”. W odpowiedzi minister Frank-Walter Steinmeier oświadczył, że nie ma żadnego usprawiedliwienia tego, aby zajmować się propagandą polityczną i „wtrącać się do i bez tego trudnej wewnątrzniemieckiej dyskusji o migrantach i podsycać ją”. Rzeczniczka rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych Maria Zacharowa natychmiast wystąpiła w obronie rosyjskich dziennikarzy w Niemczech, którzy stali się ofiarami prześladowań. W ten sposób w ciągu kilku dni zmienił się zasadniczo charakter stosunków rosyjsko-niemieckich. Rosja wykorzystała złożoną sytuację wewnętrzną w Niemczech do wysłania poważnego ostrzeżenia, że jest gotowa do prowadzenia masowych akcji propagandowych i politycznych, a w istocie pierwszego aktu wojny hybrydowej, na terytorium tego kraju.
„Sprawa dziewczynki Lizy” nie jest rzecz jasna pierwszą i zapewne nie ostatnią tego typu akcją. Pokazany 12 lipca 2015 r. przez ten sam pierwszy kanał rosyjskiej telewizji reportaż o ukrzyżowaniu w Sławiańsku trzyletniego chłopca ułatwił rozwój rosyjskiej rebelii w Donbasie. Zamordowany w marcu 1911 roku Andriusza Juszczynski też miał trzynaście lat, tak samo jak biedna Liza. Historia kołem się toczy, ale nie wiemy tego, czy jesteśmy w retrospektywnym roku 1911, czy też znacznie bliżej końca.
prof. Włodzimierz Marciniak