Chodakiewicz: Polska nie jest potrzebna ani Niemcom, ani Rosji

Na co Polska może być jeszcze potrzebna? Ankieta „Arcanów” – rok 2011: 

1. Na co Polska może być jeszcze potrzebna? Jaki jest/może być sens polskości (Polski) dla Polaków, jaki dla tutejszych, jaki dla sąsiadów, dla innych (dla naszego regionu, dla Europy, dla świata)?

2. Jakie zobowiązanie może dziś wynikać z akceptowanej przynależności do polskiej wspólnoty historycznej/obywatelskiej/narodowej? Na co my możemy być Polsce potrzebni?

Obydwa pytania zaadresowaliśmy do polskich respondentów. Pytanie pierwsze skierowaliśmy także do grupy zagranicznych obserwatorów (sympatyków) polskości. Drukujemy poniżej odpowiedzi – najpierw 25 odpowiedzi polskich, potem 7 odpowiedzi zagranicznych. Łącznie 32 głosy, do których każdy Czytelnik może dodać własny, trzydziesty trzeci.

Redakcja (Dwumiesięcznika ARCANA)

30.08.2011 12:09

Marek Jan Chodakiewicz

1. Józef Piłsudski powiedział, że Polska jest skazana na wielkość. Wątpię, aby potrafił to wytłumaczyć, czy rozumiał co mówił, ze względu na jego poważne luki edukacyjne, on raczej wyczuwał pewne rzeczy intuicyjnie. Ale miał rację. Chodzi o to, że Polska będzie albo wielka i zatriumfuje, albo skundlona i powoli zwiędnie. Nie ma innej opcji.

Schowanie się pod „opiekę” Unii Europejskiej oznacza w rzeczywistości na krótką metę demobilizację polskości, a na długą jej demontaż. Ponadto UE nie będzie Polski – w znaczeniu tradycyjnym – bronić przed zewnętrznymi wrogami, bowiem UE nie identyfikuje się z Polską jako państwem samodzielnym i jego interesami. EU może się interesować obszarem polskim z różnych względów, ale to nie to samo. Przecież EU nie jest przymierzem państw narodowych, tylko superpaństwem centralizującym post-kraje zatracające swoje jednorodne oblicze, a co najwyżej wyróżniające się nadal odrębnościami regionalnymi.

Polska nie jest potrzebna ani Niemcom, ani Rosji. Widzi się ją jako przeszkodę do zacieśnienia współpracy między Berlinem a Moskwą. Polska nie służy wcale żadnym interesom amerykańskim, bowiem przeszkadza Waszyngtonowi dogadywać się a już to z Brukselą, a już to z Berlinem czy Moskwą. Polska nie jest też potrzebna krajom bałtyckim, Białorusi, Ukrainie, Czechom, Słowacji, czy Węgrom, bowiem Polska nie potrafi właściwie nic im w chwili obecnej zaoferować, a szczególnie rzeczy najważniejszej: bezpieczeństwa i możliwości dalszego rozwoju ich odrębnych kultur bez strachu przed kolejną ofensywą gospodarczą czy wojskową mocarstw ościennych. Polska jest tak samo słaba jak one.

W obecnym układzie geopolitycznym miejsca na Polskę jako odrębnego i suwerennego gracza po prostu nie ma. W innym układzie, to inna sprawa. Ale trzebaby wznieść się poza UE i wyobrazić inne możliwości. Ale aby cokolwiek takiego sobie wyobrazić musi nastąpić kontrewolucja w nas samych, której wynikiem będzie odnowa duchowa i zmiana paradygmatu.

W nowym układzie geopolitycznym Polska może być potrzebna po to, aby stała się sworzniem, który zorganizuje Intermarium. Kultura polska ma w sobie potencjał uniwersalny, który zakwitł chwilowo w dobie Jagiellonów i I RP, niestety zabrakło dyscypliny i wizji na jego zrealizowanie. Potencjał dalej istnieje, choć prawie nikt nie śmie o nim śnić. Gdy znajdą się śmiałkowie, panie i panowie, można zacząć taki program realizować. Niech elity rządzące pokarzą najpierw, że potrafią chociaż wybudować nad Wisłą autostrady. Ale aby to się stało, Polska musi najpierw otrząsnąć się ze skundlenia. First things first.

Jednym słowem potrzeba Kazimierza Wielkiego i jego dzieła. Gdy Polska powstanie z kolan, gdy wyemancypuje się z niewolniczego syndromu PRL, gdy zakwitnie gospodarczo, intelekutalnie i kulturowo, stanie się atrakcyjnym partnerem i magnesem dla sąsiadów. Sami wtedy do Polaków przyjdą. Co więcej, zwrócą oczy na Polskę jako na potencjalnego partnera możni tego świata. Na razie nie ma czym imponować, ani sobie, ani sąsiadom, a tym bardziej Europie czy światu. Trzeba się najpierw wziąć w garść i odbudować wewnętrznie. A to znaczy głębokie reformy wolnorynkowe i bezwzględne bezpieczeństwo, które może zapewnić jedynie polska force de frappe, ze strony wojskowości, oraz elektrownie atomowe, ze strony energetycznej. Nikt Polski za Polaków bronić nie będzie, bowiem nikt inny nie uważa Polskę za szczególnie ważną czy potrzebną.

Polska jest potrzebna jedynie tym, którzy uważają, że Polska jest potrzebna. Czyli, takim, którzy myślą, że Polska jest jakimś dobrem, bytem wypełniającym rolę pozytywną, pożądaną. A tacy, co to uznają przede wszystkim identyfikują się jako Polacy. Robią to z wolnego wyboru, z wolnej woli. Łączy ich pewna wspólnota, oparta głównie na concensusie kulturowym, w większości niekwestionowanym, odruchowym, wynikającym z historii. Czyli można powiedzieć, że świadomymi Polakami są tylko ci, którzy uważają polskość i Polskę za wartość pozytywną. Idąc dalej, tylko ci, którzy uważają, że Polska jest potrzebna, winni być uznani za pełnoprawnych obywateli. Inni – tacy, co uznają, że Polskę należy zlikwidować, czy tacy, którzy mają to wszystko w nosie, nie powinni o Polsce decydować – gdyż nie mają ku temu prawa ani żadnych innych przesłanek. Negując czy lekceważąc Polskę, nie są bowiem Polakami. Z własnej, nieprzymuszonej woli.

Naturalnie taki wywód można przeprowadzić o ile dogadamy się co do definicji Polski i Polaków. Logicznie można określić taki byt jak Polska jedynie na podstawie nagromadzonego przez ponad tysiąclecie materiału dowodowego. Polska jest sumą doświadczeń przeszłości i tradycji wyodrębnionych jako polskie i afirmujących polskość w rozmaitej postaci. Oznacza to, że polskość może być i zjednoczona, scentralizowana, jak i rozdrobniona, dzielnicowa, regionalna, wiejska, miejska, a nawet – a może i przede wszystkim – federacyjna i wielonarodowa. Ale kultura jest jej jedna, choć rozmaita. Pozwala to Polakom mieć rozmaite świadomości narodowe, czasami jednocześnie (np. tatarską, żydowską, kaszubską, śląską, czy ormiańską), ale jedną haute kulturę (polską).

Podkreślmy ponownie, że koncepcja polskości ma sens tylko o ile wywodzi się z doświadczeń pokoleń, z polskiej tradycji. Czyli Polak to twór a posteriori. Trudno przecież sklecić Polaka w oderwaniu od historii, na podstawie aprioryzmu. Polak to nie homo sovieticus. Ludzie upierający się, że są Polakami, a jednocześnie odrzucający czy niszczący tradycję, z polskości w rzeczywistości się emancypują. Stają się post-Polakami, albo nie Polakami, szczególnie gdy wybierają dla siebie poza polską świadomość. Polskość bowiem to wybór kulturowy, a nie wypływający z postępowych etno-nacjonalistycznych mrzonek.

 

2. Na co my możemy być Polsce potrzebni? Nasza rola jest prosta: kontynuować pracę w celu wyrugowania PRL z duszy Polaków. Gdy Polacy przestaną być post-PRLowcami i odrzucą syreni śpiew post-Polaków pchających do homogenizującej UE, gdy uwierzą w siebie, to wtedy będzie można coś z nimi zrobić. Na razie standartową odpowiedzią post-PRLowców na cokolwiek prawie jest: „Fajny pomysł, ale tego się nie da zrobić.” Związane z nami środowisko „Glaukopisu” oraz garstka czujących po polsku Polonusów z Zachodu, z USA szczególnie, stale pokazuje na polu intelektualnym i społecznym, że można zrobić, co można zrobić, jak można zrobić i dlaczego trzeba stale robić. Trzeba wytyczyć cel strategiczny i uparcie dążyć do niego. Wbrew szyderstwom, wbrew chwilowym modom. Semper fidelis.

Rolą naszą jest krzewić realistyczny optymizm co do przyszłości. Mamy czasy saskie. Trzeba Szkoły Rycerskiej, trzeba reform, trzeba wiedzy. Trzeba zasypać przepaść między konfederatami barskimi i kościuszkowskimi reformatorami. Oby tym razem nie było za późno. Póki my żyjemy.

 

Marek Jan Chodakiewicz (ur. 1962) – historyk, doktorat uzyskał w Uniwersytecie Columbia (2001), od 2003 r. prof. Institute of World Politics w Waszyngtonie, od 2005 r. z nominacji prezydenta Busha członek United States Holocaust Memorial Council, laureat nagrody im. Józefa Mackiewicza (2003), stały współpracownik „ARCANÓW”; autor książek m.in. Zagrabiona pamięć: wojna w Hiszpanii 1936-39 (1997),  Narodowe Siły Zbrojne. „Ząb” przeciw dwu wrogom (1999), Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie – Zagłada – Komunizm (2000), Ejszyszki (2002), Po Zagładzie. Stosunki polsko-żydowskie 1944-1947 (2008), Złote serca, czy złote żniwa?: Studia nad wojennymi losami Polaków i Żydów (2011). Mieszka w Stanach Zjednoczonych Ameryki.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Nowy podwójny 175-176 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Nowy 174 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Prenumerata dwumiesięcznika na rok 2024!

Nowy 173 numer dwumiesięcznika Arcana!

Komentarze (16)
Twój nick:
Kod z obrazka:


edi
17.03.2015 9:36
POKAŻĄ, Profesorze!
Anna K.
12.06.2013 2:31
W moim odbiorze kolejny populistyczny artykuł odnoszący się do wartości historycznych i jednocześnie tworzący przekrój po epokach, jednak nie wnoszący nic nowego do rzeczywistości. Brakuje konkretów, sposobów zmian. Oczywistą rzeczą jest, że każdy Polak pragnie aby jego Ojczyzna była krajem mlekiem i miodem płynącym, ale jest to jedynie wizja utopijna. Jedyną logiczną, choć ukryta przesłanką do napisania tego artykułu mogą być zmiany, choć w kontekście zbliżających się wyborów. Idąc tym tropem - podprogowa wiadomość to - "Potrzebne nam są zmiany w parlamencie i rządzie. Należy więc zagłosować na "patriotyzm" w starym wydaniu oraz na partię hołdującą tym wartościom. Czyż nie tak ?
Czerwiec
12.02.2012 1:35

Wulgarny dykatorek, którego klika doprowadziła Polskę do ruiny. Panie Mwk68, mamy też inną tradycję niepodległościową niż Pilsudski, a krytyczna ocena Piłsudskiego jest znana w kręgach historycznych także u naukowców, których nie godziłoby się nazwać matołami - Chodakiewicz po części do nich należy (do krytyków, nie do matołów).
Za dużo u Pana ideologii, za mało wolności myślenia. Tusk chciał zamykać usta krytykom Wałęsy, a Pan chce zamykać usta krytykom Piłsudskiego.

Mwk68
10.02.2012 17:06

 Przepraszam. Ostatnim powstaniem Narodowym jest Solidarnosc.

Maciek
10.02.2012 17:04

 Jesli Pilsudski byl tumanem to ty kim jestes? Matolem...

Mwk68
10.02.2012 17:02

 Bredzisz. PRL byl komunistyczna namiastka Polski. Ciesz sie, że Stalin-zbrodniarz nie przylaczyl Polski do Gulagu-ZSSR. Powinienes na kolanach dziekowac zyjacym powstancom. Poczawszy od Konfederacji Barskiej, skonczywszy na Powstaniu Warszawskim.
Powstania narodowe nie byly szalenstwami i nie wolno ich tak nazywac. Jesli tobie cos nie pasuje mozesz wyemigrowac do Rosji. Wolna droga, smarkaczu.

mik
21.09.2011 12:41

Z elektrowniami atomowymi, to Pan przesadził. Nie chodzi o bezpieczeństwo (patrz: Czarnobyl, Japonia i tragedia w Fukushimie), bo my możemy elektrowni nie budować, ale one są przy naszych granicach i tak czy owak już jesteśmy narażeni na niebezpieczeństwo. Chodzi o opłacalność.Koszty budowy elektrowni atomowej amortyzują się po około pół wieku, ale pod warunkiem, że własciciel elektrowni sprzedaje jej promieniotwórcze opady. Odpady te są bardzo poszukiwane przez państwa zbrojące się, bo z nich wykonywane są śmiercionośne pociski rakietowe, które sieją śmierć i skażają środowisko na setki lat. Skoro jest to materiał tak poszukiwany, Polska nawet gdyby chciała tę śmierć  sprzedawać, nie będzie miała możliwości, bo takie interesy prowadzą mocarstwa, a nie państwa słabe. I nie Polska będzie czerpać z tego dochód.

Homosovieticus
06.09.2011 2:50

No cóż...jakie pytania taka na nie odpowiedź. Pytana uważam za nieprzemyślane. Czyżby Redakcja szukała uzasadnienia istnienia Polski a także swojej działaności wyłącznie w przestrzeni współcześnie rozumianej ekonomii i kultury?

Kategoria korzyści nie może bowiem być rozumiana inaczej.
ps

Odpowiedź filozoficzna brzmi:

Żadne Państwo, moim zdaniem, nie jest Bogu potrzebne. Potrzebne jest natomiast ludziom próżnym i zabiegającym o korzysci materialne.  

Adam Ferch
05.09.2011 10:11

Certosa - Bredzisz Wasze! Przeczytaj dokladnei co napisalem. Polityka nie może być nielogiczna. A Polsce elektrownia atomowa jest tak potrzebna jak natry mieszkancom kairu. Chyb, ze Ci zależy na tym aby Donek miał apanaże of Żabojadow za ich dostawy.
AF 

Certosa
05.09.2011 9:40

temat w ten sposób sformułowany, to temat sformułowany w sposób dyletancki; to tak jakby też spytać na co komu w kosmosie potrzebna jest Ziemia? polityką rządzą inne reguły i inne zasady

Adam Ferch
04.09.2011 8:09

Szanowny Panie Marku,
Tekst jest dobry po za jednym wyjatkiem. A mianowicie:
"Trzeba się najpierw wziąć w garść i odbudować wewnętrznie. A to znaczy głębokie reformy wolnorynkowe i bezwzględne bezpieczeństwo, które może zapewnić jedynie polska force de frappe, ze strony wojskowości, oraz elektrownie atomowe, ze strony energetycznej."
Z tą energią atomową dla RP to Pan strzelił kulą w płot aż wstyd!
W zakresie naszego potencjalu w "gaz łupkowy" proponuję przestudiować:
"Wpisał: dr Jan Krasoń    03.09.2011.
Gaz łupkowy jest bezpieczny
W USA wykonano 35 tysięcy otworów gazu łupkowego. Nigdzie nie doszło do skażenia środowiska.... Chodzi też o to, by Polska nie uniezależniła się od dostaw gazu ze Wschodu i nie stała się konkurencyjnym dostawcą tego surowca na rynek europejski
[znam d-ra Jana Krasonia jako bardzo dobrego fachowca. I patriotę. Tu  nie ma „propagandy”, czy naciągania. Mirosław Dakowski]
http://www.naszdziennik.pl/ind...
Z dr. Janem Krasoniem, geologiem, konsultantem firm energetycznych z USA, inicjatorem poszukiwania złóż niekonwencjonalnego gazu łupkowego w Polsce,
rozmawia Mariusz Bober
Jest Pan prekursorem poszukiwań w Polsce złóż niekonwencjonalnego gazu łupkowego. Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia Pan stan poszukiwań "błękitnego polskiego złota"? - Sprawa nabrała dużego rozmachu, a dotychczasowe wiercenia zapowiadają wielkie odkrycia oraz odsłaniają przed Polską perspektywy rozwojowe. Odkrycie dużych zasobów gazu łupkowego, których wielkość jak na razie możemy tylko szacować, pozwoliłoby na uniezależnienie się Polski od importu niezwykle ważnego surowca energetycznego. Mimo że niekonwencjonalny gaz łupkowy jest od niedawna wydobywany (dotychczas tylko w USA), stał się już jednym z podstawowych surowców energii. Choć nie różni się on składem od gazu konwencjonalnego, jego wydobycie jest nieco trudniejsze i droższe. Wyniki wierceń poszukiwawczych w Polsce, jakkolwiek nadal niecałkowicie znane, wydają się bardzo pozytywne, dlatego ogromnie się cieszę, że mogłem się jeszcze w ten sposób przysłużyć mojej Ojczyźnie. Szacunki amerykańskiej Agencji Informacji o Energii mówiły, że Polska ma 5,3 bilionów m3 gazu łupkowego. Potwierdza Pan te dane? - Mówię ogólnie o wynikach dotychczasowych poszukiwań. Bo bardzo ważne jest już samo to, że w poszukiwania gazu łupkowego w Polsce zaangażowały się wielkie korporacje energetyczne, nie tylko amerykańskie, ale również Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo SA (PGNiG) oraz inne krajowe i zagraniczne firmy. Już wstępne wiercenia poszukiwawcze potwierdzają, że szanse odkrycia wielkich złóż gazu w Polsce są bardzo duże. Wskazują na to m.in. zawartość węgla organicznego oraz inne również bardzo ważne właściwości skał łupkowych. Dobre są również takie parametry, jak: grubość, miąższość serii łupkowej (tzn. grubość warstwy skał łupkowych), twardość tych skał i ich szczelinowatość. To te wyniki są dla firm energetycznych wielką zachętą do poszukiwań gazu łupkowego w Polsce.
Jednak niektórzy europejscy politycy i organizacje najchętniej zakazałyby tych poszukiwań pod pretekstem negatywnych skutków dla środowiska. Komisja Europejska zamówiła nawet raport na temat skutków eksploatacji gazu łupkowego. Takie obawy są uzasadnione czy raczej motywowane politycznie? - W Europie wynika to przede wszystkim z obaw przed potencjalną konkurencją ze strony polskiego gazu. Politycy straszą także społeczeństwa jakimiś negatywnymi skutkami eksploatacji tego gazu dla środowiska. Osobiście uważam, że chodzi o to, aby stworzyć klimat do ustanawiania przepisów utrudniających poszukiwania niekonwencjonalnych zasobów błękitnego paliwa. Niektórym chodzi też o to, by Polska nie uniezależniła się od dostaw gazu ze Wschodu i nie stała się konkurencyjnym dostawcą tego surowca na rynek europejski. A przecież w rzeczywistości gospodarczej nośniki energii pełnią funkcję czegoś w rodzaju krwiobiegu dla gospodarki każdego kraju i są niezwykle ważne dla jego egzystencji. Tak jak człowiek nie może żyć bez krwi, tak normalny tryb życia ludności, gospodarowania i rozwój kraju stają się niemożliwe bez energii. A gaz jest jednym z podstawowych surowców energetycznych. Raport Departamentu Energii USA rozprasza obawy o negatywny wpływ eksploatacji gazu łupkowego na środowisko naturalne? - Z tego, co wiem, raport wskazuje, że jeśli spełnione są określone warunki eksploatacji tego gazu, nie powoduje to ani zanieczyszczenia środowiska, ani wód gruntowych. Najlepszy dowód na to, że gaz łupkowy jest bezpieczny, stanowi fakt, że w samych Stanach Zjednoczonych wykonano dotąd ponad 35 tys. otworów wiertniczych poszukiwawczych i produkcyjnych gazu łupkowego. Nie stwierdzono, aby doprowadziło to do skażenia środowiska naturalnego. Ponadto wiercenia poszukiwawcze wykonywano i nadal się wykonuje nawet na terenach znajdujących się w obrębie samych miast, np. w obrębie miasta Fort Worth w Teksasie, gdzie jest ponad 2 tys. otworów wiertniczych, obecnie produkcyjnych. Ekolodzy twierdzili, że właśnie tam doszło do skażeń ujęć wody.
 - Nie doszło tam do żadnych skażeń ujęć wody gazem łupkowym! Trzeba też pamiętać, że w Polsce wody gruntowe normalnie występują nie głębiej niż 200 do 300 m poniżej poziomu gruntu. Głębiej najczęściej występują wody naturalnie zmineralizowane. Wody te bez specjalnego uzdatniania nie nadają się do spożycia, nawadniania ani innych celów. Tymczasem serie skalne zawierające gaz łupkowy w Polsce występują na głębokościach poniżej 2 tys. metrów. W przeszłości przez wiele lat prowadziłem zajęcia z hydrogeologii i wykonałem wiele ekspertyz hydrogeologicznych. Dlatego znam warunki geologiczne występowania wód gruntowych i głębinowych zarówno w Polsce, Libii, Egipcie, jak i w USA.
Co w takim razie w rzeczywistości pokazują upubliczniane w internecie filmy straszące ludzi gazem łupkowym? - W normalnych warunkach terenowych i geologicznych gaz łupkowy nie powoduje skażenia ujęć wodnych. Straszenie jego szkodliwością jest bardzo chwytliwe, bo wykorzystuje się niewątpliwie słuszną wrażliwość wszystkich konsumentów wody pitnej na jej jakość, zwłaszcza tej, która trafia do kranów kuchennych. Płyn używany do szczelinowania hydraulicznego i wydobywanie gazu łupkowego są całkowicie oddzielone od pitnych wód gruntowych. Płyn w wierceniach gazowych, nazywany płuczką wiertniczą, w ponad 90 proc. składa się z wody i piasku. Sama płuczka nie jest szkodliwa dla środowiska. W rzeczywistości nieszkodliwa jest również płuczka z dodatkiem od pół do kilku procent chemikaliów. Płuczka taka w czasie krótkotrwałego szczelinowania jest wtłaczana w szczeliny i spękania międzyłupkowe. Szczeliny te pod wielkim ciśnieniem płuczki są otwierane i płuczka wnika w nie. Po ustąpieniu ciśnienia płuczka wypływa, ale piasek pozostaje i "otwiera" szczeliny skalne, uwalniając z nich gaz, który dopływa do otworu wiertniczego. Ilość i skład chemiczny dodawanych do płuczki wiertniczej chemikaliów, modyfikowane w zależności od fizykochemicznych właściwości skał łupkowych, stanowią tajemnicę technologiczną każdej firmy wiertniczej i naftowej. Mimo to w USA pod presją potrzeby ochrony środowiska niektóre stany (m.in. Colorado) wymogły na firmach naftowych zgodę na publiczne ujawnienie pełnego procentowego składu chemicznego płuczki wtłaczanej do hydraulicznego szczelinowania. Jak amerykańskie społeczeństwo ocenia eksploatację gazu łupkowego? - W rzeczywistości w USA mieszkańcy terenów, na których zostały odkryte i eksploatuje się złoża gazu łupkowego, są z tego bardzo zadowoleni. Właściciele terenów gazonośnych mający również prawa do tych zasobów [w USA właścicielem zasobów jest osoba, do której należy grunt - red.], na których prowadzi się wydobycie, mogą mieć udział w często niebagatelnych zyskach z eksploatacji gazu. Wydobycie jest też korzystne dla wszystkich amerykańskich konsumentów, ponieważ kilka lat temu, po rozpoczęciu eksploatacji gazu łupkowego, ceny surowca znacząco spadły. Dziś w USA wszyscy konsumenci gazu płacą za niego 3-5 razy mniej niż konsumenci w Polsce. Dzieje się tak tylko dlatego, że większość gazu w Polsce jest importowana z Rosji, która dyktuje ceny swoim odbiorcom, bo w Europie ma niemal monopol na jego dostawy.
Jak eksploatacja gazu łupkowego w Polsce zmieni rynek energetyczny w Europie? - Z normalnych złóż gazu konwencjonalnego surowiec ten wydobywa się zwykle przez kilkanaście lat. Natomiast eksploatacja niekonwencjonalnego gazu łupkowego może trwać krócej. W Polsce przyjmuje się, że ok. 10-15 lat zajmą przygotowania do przemysłowego wydobycia gazu, choć moim zdaniem nastąpi to już dużo wcześniej, w ciągu kilku lat. W USA na niektórych obszarach produkcja gazu łupkowego uruchamiana jest właśnie w takim czasie. Jeśli chodzi o wielkość produkcji, to dla Polski najważniejsze jest to, że sama będzie mogła wstrzymać import gazu, ponieważ będzie samowystarczalna. Cena tego surowca dla klientów detalicznych, a także dla przemysłu, niewątpliwie znacząco spadnie. Może to doprowadzić do spadku cen na europejskim rynku, więc także spadku zarobków firm sprzedających gaz w Europie. Istotne jest również to, że w Polsce jest dobry klimat inwestycyjny dla inwestorów zagranicznych. To również sprawia, że duże inwestycje i pieniądze trafiają właśnie nad Wisłę.
Dla kogo przede wszystkim polski gaz może stanowić konkurencję? Komisja ds. Energii i Zmian Klimatu brytyjskiej Izby Gmin widzi w Polsce rywala i chce monitorować nasze poszukiwania... - Tak, to są bardzo niepokojące doniesienia. Ewidentnie widać tu również motywy polityczne. Chodzi m.in. o obawy przed konkurencją dla budowanego na dnie Morza Bałtyckiego rosyjsko-niemieckiego Gazociągu Północnego. Z tego rurociągu gaz ma odbierać także Wielka Brytania. Ponadto Brytyjczycy obawiają się konkurencji dla swoich producentów i importerów. Tymczasem polski gaz łupkowy nieprędko będzie stanowił konkurencję na europejskim rynku. Ci, którzy się go obawiają, próbują jednak uprzedzić swoimi działaniami taką konkurencję. Ale Brytyjczykom kończą się zasoby gazu, więc i tak będą skazani na import. Dlaczego nie chcą kupować gazu z dodatkowego źródła z Polski? - Wiadomo, że zasoby ropy naftowej i gazu konwencjonalnego na Morzu Północnym są eksploatowane już od kilkudziesięciu lat. Mimo że nadal są tam odkrywane nowe pola naftowe, złoża są bliskie wyczerpania. Dlatego uważam, że już wkrótce Wielka Brytania może być zaopatrywana surowcem z Gazociągu Północnego. Drugim, może jeszcze ważniejszym motywem Brytyjczyków, jest uprzedzenie do ewentualnego gazu z Polski, ponieważ liczą na to, że sami będą eksploatować gaz łupkowy, także z obszaru Morza Północnego. Ale na ten potencjalny gaz trzeba będzie poczekać o wiele dłużej niż na bardziej realny gaz z Polski.
Komisja brytyjskiej Izby Gmin wykazuje się wyjątkową hipokryzją. Z jednej strony zachęca rząd do ulg podatkowych dla inwestorów wydobywających gaz łupkowy spod dna Morza Północnego, z drugiej - wmawia, że eksploatacja tego surowca grozi skażeniem środowiska. Przecież to poszukiwania pod dnem morskim są bardziej niebezpieczne. - Tak, jest to rzeczywiście przykład ewidentnej hipokryzji. To prawda, że wiercenia na morzu są o wiele kosztowniejsze i potencjalnie groźniejsze dla środowiska niż wiercenia na lądzie. Ale jeśli chodzi o możliwości techniczne, to one niewiele różnią się od wierceń na lądzie. Problemem są raczej dużo większe koszty poszukiwań na morzu. Duże są bowiem koszty platform wiertniczych i prowadzonych z nich wierceń poszukiwawczych i produkcyjnych. Dlatego aby opłacało się wydobywać gaz pod dnem morskim, zasoby gazu muszą być ogromne. Odnośnie do wierceń na morzu warto zauważyć, że według informacji "World Oil" (luty 2011), najgłębsze wiercenie na morzu zostało wykonane przez ExxonMobile w ubiegłym roku na koncesji Sachalin-1. Osiągnięto tam głębokość 12 341 m, po czym otwór został przedłużony wierceniem poziomym na odległość 11 472 metrów. To pokazuje, że wiercenia, również na morzu, w tym także poziome na dużą odległość, są dziś możliwe technicznie! Oby tylko zasoby gazu były odpowiednio wielkie i ekonomicznie opłacalne do eksploatacji. Zaoferowanie przez Polskę większej partii gazu na europejski rynek i spadek cen surowca podważałyby sensowność wydobycia gazu łupkowego z Morza Północnego? - Uważam, że nie. W takim przypadku powtarzam - wielkość zasobów gazu, koszt jego poszukiwań i eksploatacji, a w rezultacie ich opłacalność w kontekście konkurencyjnych cen różnych dostawców surowca na rynku europejskim będą głównymi czynnikami decydującymi o sensowności poszukiwań i wydobycia gazu łupkowego z dna Morza Północnego. Skoro dziś są możliwości techniczne eksploatacji gazu łupkowego pod dnem morskim, dlaczego polskie spółki mające koncesje na Bałtyku ociągają się z takimi planami? Niedawno Lotos Petrobaltic przyznał, że nawet nie planuje w najbliższej przyszłości odwiertów na morskich koncesjach gazu niekonwencjonalnego, bo "nikt na świecie nie wydobywa jeszcze gazu ze złóż niekonwencjonalnych na morzu" ... - W ubiegłym roku uczestniczyłem w konferencji na temat zasobów surowców energetycznych na Morzu Bałtyckim, w której brali udział także przedstawiciele Lotosu Petrobalticu. Prezentowali oni wyniki jednego z odwiertów wykonanego niedawno na ich koncesji na Bałtyku. Na moje pytanie o wydajność gazu z odwiertu przez warstwę łupków przewierconych powyżej horyzontu produkcyjnego prelegent odpowiedział, że obecności gazu w łupkach nie badano. To pokazuje, jak sceptycznie władze wyżej wymienionej spółki podchodziły przynajmniej do ubiegłego roku, do poszukiwań niekonwencjonalnych zasobów gazu łupkowego na Bałtyku. Tymczasem na tym obszarze są niewątpliwie możliwości odkrycia dużych zasobów tego surowca, a także ropy naftowej. Mam na ten temat wiedzę, ponieważ osobiście z doświadczonym amerykańskim geologiem naftowym wykonywaliśmy w 1991 r. studium ekonomicznej opłacalności eksploatacji Pola Naftowego B-3 na Bałtyku. Tymczasem wcześniejsza ocena tego złoża przez ekspertów ówczesnego Petrobalticu była negatywna, ponieważ zasoby ropy naftowej uważane były za nieopłacalne do uruchomienia produkcji. Jednak po naszej ocenie ekonomicznej złoże to od 1994 r. jest eksploatowane [Petrobaltic wydobywa tam ropę i gaz konwencjonalny - red.].
Ze względu na nieufność polskich firm do niekonwencjonalnych złóż gazu szukał Pan chętnych do poszukiwań gazu łupkowego wśród inwestorów zagranicznych? - Wówczas PGNiG, a także inne polskie firmy naftowe nie miały doświadczenia w poszukiwaniach gazu łupkowego. Wykonanie odwiertów poszukiwawczych tego rodzaju surowca na dużą skalę w wielu różnych obszarach Polski to wielkie wyzwanie, przede wszystkim finansowe. Polska już zyskała na otwarciu na inwestorów zagranicznych. Także dzięki temu, że uda się zbadać polskie zasoby surowców energetycznych, minimalizując własne koszty i ryzyko takich poszukiwań. W przypadku głębokich wierceń, szczególnie poszukiwawczych - zarówno ropy, jak i gazu - te koszty i ryzyko są ogromne. Poszukiwania finansowane przez inwestorów zagranicznych przyczynią się przede wszystkim do dokładniejszego zbadania i rozpoznania wgłębnych geologicznych struktur Polski. Trzeba również mieć na uwadze, że każdy odwiert poszukiwawczy w przypadku nieobecności ekonomicznie opłacalnych do eksploatacji zasobów gazu to również ryzyko straty często kilkudziesięciomilionowej inwestycji.
Dziękuję za rozmowę. Dr Jan Krasoń jest absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego, ekspertem w dziedzinie poszukiwań i oceny ekonomicznej surowców energetycznych i mineralnych. Właściciel firmy Geoexplorers International, Inc., z siedzibą w Denver, w stanie Colorado w USA."

Do naszej energetyki zalicza się też GEOTERMIĘ - vide publikacje prof.Szyszko w Naszym Dzienniku.

Polecam też inne publikacje na temat polskich bogactw naturalnych.

A ironię pod adresem Marszałka móglby Pan sobie darować. 

Serdecznie pozdrawiam,
Adam Ferch
  

Katamarany
30.08.2011 14:47

facio podobnie jak Sienkiewicz na emigracji namotał nam we łbach przyćmionych i spragnionych ,zdobyczy zachodu a tu nie trza służyć ino walczyć i odbierać swoje zagrabione

Momus
30.08.2011 11:51

Jasne, a Gierek, co to zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną ? No i Donald "Polska w budowie" Tusk. Jak mozna nie zauważyć tych tysięcy orlików ? Panie Singer, Pan to może raz jeszcze przemyśli.

singer
30.08.2011 10:35

"Jednym słowem potrzeba Kazimierza Wielkiego i jego dzieła."
----------
Wojciech Jaruzelski to wspolczesny Kazimierz Wielki.
On gra tak jak karty pozwalaja a nie tak jak dusza by marzyla.
 
PRL to najlepsza karta polskiej historii ostatnich 300 lat. Realnosc dazen a nie szalenstwo powstan. Wielkosc czlowieka i wielkosc narodu mierzy sie jego osiagnieciami a nie jego szlenstwami.

Czerwiec
30.08.2011 8:06

Szczególnie wrzuty na tumana Piłsudskiego, ale wrzuty takie inteligenckie, delikatne :)

Sirjaro
30.08.2011 7:21

Bardzo ciekawy tekst :)


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.