Igrzyska Olimpijskie w Soczi? Przecież na Kaukazie trwa wojna
„Jakiż to jest surrealizm. W republice mamy praktycznie stan wojny domowej. W ubiegłym roku rannych i zabitych zostało ponad stu ludzi z jednej i drugiej strony, a my udajemy, że nic się nie dzieje” – podkreśla Chatażukow. Faktycznie, według niezależnych danych (a więc niepełnych, gdyż pozbawionych dostępu do oficjalnych kartotek służb bezpieczeństwa) w zeszłym roku w Kabardyno-Bałkarii zginęło sto siedem osób (osiemdziesiąt spośród nich to powstańcy, dziewiętnastu funkcjonariusze rosyjscy, a osiem to osoby cywilne). Czterdzieści dziewięć osób miało mniejsze lub większe obrażenia.
„W republice nie bada się ani nie analizuje przyczyn dla których młodzież idzie do podziemia, nieznany jest portret społeczny i motywy, które nimi kierują, gdy dołączają do bojowników.” – ostrzega Chatażukow. „Nie można winić rodziców. Spotykałem się z nimi i wiem, że nie ma wśród nich ludzi, którzy pochwalają czyny swoich dzieci. W czasie całej swojej kariery poznałem jedynie jednego-dwóch takich rodziców” – wyjaśnia obrońca praw człowieka.
Chatażukow zauważył również, że w stolicy republiki (która, dodajmy, stawia na turystykę i kreuje się na otwartą dla cudzoziemców i odwiedzających z innych regionów Rosji – B.C.) dla przeprowadzania obywatelskich akcji i wydarzeń publicznych przeznaczono miejsce w rejonie kina „Ojczyzna”, które znajduje się na obrzeżach Nalczyku. „To jest policzek wymierzony w społeczeństwo obywatelski. Władze także będą organizować tam swoje publiczne wydarzenia?” – pyta ironicznie Chatażukow.
Wystąpienie Chatażukowa miało miejsce podczas posiedzenia Izby Społecznej Kabardyno-Bałkarii.
Tymczasem, jak informowaliśmy w drugiej połowie kwietnia, prezydent Kabardyno-Bałkarii Arsen Kanokow zapowiedział, że podległe mu siły bezpieczeństwa „zrobią wszystko, aby zapobiec wydarzeniom, które mogą zepsuć wizerunek Rosji jako kraju-gospodarza” Olimpiady w Soczi. Jakie wydarzenia miał na myśli pan prezydent?
Źródło: kavkaz-uzel.ru
(Błażej Cecota)