Żołnierze wyklęci w polskiej literaturze

Żołnierze wyklęci to ciągle temat mało obecny w literaturoznawstwie.
01.03.2016 14:30

Uczestnicy zbrojnego zrywu antykomunistycznego bardzo szybko trafili do literatury pięknej – i to zanim jeszcze urzędowo zadekretowano socrealizm (styczeń 1949). Oczywiście przez dekady PRL-u żaden z pisarzy nie tytułował ich żołnierzami wyklętymi, wszak termin ten powstał dopiero pod koniec 1993 roku[1]. Do transformacji ustrojowej partyzanci wierni idei niepodległości nazywani byli bandytami, faszystami, reakcją etc. Takie negatywne określenia lansowały i umacniały w społeczeństwie drukowane w masowych nakładach propagandowe powieści. Dopiero po roku 1989 rozpoczął się, trwający do dziś, proces rehabilitacji partyzantów II konspiracji. Włączyli się weń oczywiście pisarze.

Temat mało obecny w literaturoznawstwie

Badacze literatury chętnie zajmują się socrealizmem[2], beletrystyką batalistyczną XX w.[3], jednak niewielu z nich podjęło temat żołnierzy wyklętych. A bez wątpienia z wielu względów – poznawczych, etycznych, patriotycznych, artystycznych – zasługuje on na to, by stał się składnikiem dyskursu literaturoznawczego, by wzbogacił narrację polskiej humanistyki.

Hasła „żołnierze wyklęci” (czy też jego ekwiwalentu pojęciowego typu „podziemie zbrojne”, „partyzanci”) nie ujęto ani w opasłym tematycznym Słowniku literatury polskiej XX wieku[4], ani w przewodniku encyklopedycznym Literatura polska XX wieku[5]. Daremnie szukać go w opracowaniach ambitnych, choć popularnych, typu Słownik literatury polskiej XX wieku pod red. Marka Pytasza[6] czy też Leksykon dzieł i tematów literatury polskiej[7]. Nie rejestruje go również Słownik realizmu socjalistycznego[8], marginalnie traktując uczestników powstania antykomunistycznego 1944–1956 (bynajmniej nie nazywając ich tak) w artykułach zatytułowanych Wroga klasowego, szkodnika obraz, Towarzyszy z Bezpieczeństwa obraz. Zapewne nie idzie tu o żadne złe intencje.

Dlaczego więc zagadnienie żołnierzy wyklętych funkcjonuje w niszy badawczej? Dlaczego – nie licząc arcyciekawych, lecz lakonicznych wzmianek Piotra Kuncewicza[9], wtrętów interpretacyjnych Stefana Chwina[10], prac Bohdana Urbankowskiego[11], niektórych szkiców Macieja Urbanowskiego[12] i sieciowych artykułów Sławomira Formelli[13] – praktycznie nie istnieje na gruncie szerokopasmowego, akademickiego literaturoznawstwa, podczas gdy w dyscyplinie siostrzanej, historiografii, przeżywa hossę[14]? W czym upatrywać  przyczyn absencji tematu podziemia antykomunistycznego? W badaniach historycznoliterackich? Postawmy kilka hipotez w miejsce oczekiwanej odpowiedzi – jest to jedyne, co możemy zrobić w drugiej dekadzie trzeciego tysiąclecia.

Po pierwsze, trudność sprawia samo wyodrębnienie motywu, ponieważ w żadnym kompendium wiedzy na temat polskiej literatury powojennej taki motyw nie występuje, jak więc zajmować się czymś, czego nie ma? Daremnie bowiem szukać w całościowych opracowaniach literatury współczesnej współrzędnych bibliograficznych utworów poświęconych podziemiu zbrojnemu po roku 1945. Nie natrafimy w nich na nic więcej poza sztampowymi powieściami Popiół i diament, Rojsty oraz Kolumbowie rocznik ’20. Taki stan rzeczy doprowadzi do paradoksu. Okaże się bowiem, że w procesie wyselekcjonowania tekstów artystycznych podejmujących wątki żołnierzy wyklętych bardziej pomocny od klasycznego literaturoznawcy będzie eseista – Piotr Kuncewicz. On to w swojej barwnej, anegdotycznej historii literatury Agonia i nadzieja wykazuje dużą orientację w temacie; wskazuje pisarzy, którzy zabierali głos w sprawie polskich „band” siejących rzekomo mord i pożogę u zarania PRL-u. Dobór pozostałych tekstów to niestety żmudne przeszukiwanie zasobów internetowych i wertowanie publikacji niecyfrowych na „chybił, trafił”, a więc słowem (podwojonym) kwerenda katorżnicza.

Po drugie: lwia część tekstów, w których pojawiają się żołnierze wyklęci, zalega w lamusach bibliotek, oczekując rychłego przeistoczenia w makulaturę. Wynika to z wewnętrznych oporów o charakterze estetycznym: miażdżąca większość książek o żołnierzach wyklętych wyszła spod piór pisarzy drugo-, trzecio- i czwartorzędnych. Tylko nieliczne spośród nich aspirują do miana arcydzieł, pozostawmy na uboczu kwestię, czy nie na wyrost, jak np. Kolumbowie czy Popiół i diament. Inne z kolei/ Przyczyną tego jest również fakt, iż powstawszy po odzyskaniu niepodległości (jak np. Urodzony z wiatru Marka Lubaś-Harnego, Zwycięzcy Stanisława Murzańskiego, Przed agonią Janusza Krasińskiego czy Z cienia Sebastiana Reńcy[15]), czekają na osąd odbiorców, tych nieprofesjonalnych, generujących popyt rejestrowany na rozlicznych listach bestsellerów, a także tych uczonych, ferujących wyroki krytycznoliterackie, skazujących dzieła na piekło albo niebo recenzji w publikacjach branżowych. Tych w zasadzie nikt nie czyta oprócz konkurencji ciekawej, co piszczy w mowie-trawie, i gotowych na wszystko  autorów, nawet na zmianę dotychczasowej orientacji pisarskiej na obowiązującą w danym momencie łaski pańskiej, byle tylko ciurkać w mainstreamie.

Po trzecie, brak tematu żołnierzy wyklętych w historii literatury współczesnej można tłumaczyć awersją środowiska literackiego do rozdrapywania ran narodowych połączoną z brakiem zainteresowania przeszłością. Partyzantka antykomunistyczna to kontrowersyjna sprawa, bezpieczniej tego nie ruszać. Zresztą – kogo to obchodzi? Po co sobie aplikować tę gorzką pigułkę przypomnienia o historii w słodycz trwającej chwili, która jest tak piękna po przeprowadzonej w Polsce transformacji ustrojowej?

Po czwarte, nie ma świadomości istnienia problemu badawczego: pół wieku intensywnej propagandy komunistycznej zrobiło swoje: nawet ludzie z wyższym wykształceniem polonistycznym nie wiedzą, kim byli żołnierze wyklęci[16]. A przecież żaden przyzwoity człowiek nie chce zajmować się bandytami, którzy rozpętali „wojnę domową” i mordowali rodaków po wyparciu z Polski hitlerowskiego najeźdźcy przez wojska radzieckie – taką przecież fałszywą wiedzę o żołnierzach wyklętych wyniosła większość członków polskiego społeczeństwa ze szkolnych lekcji historii[17].

Po piąte, last but not least, badacze – pogrobowcy marksizmu – nie są zainteresowani przypomnieniem opinii publicznej wrogów Polski Ludowej w takim świetle, jakie płonie w ich czerwonych sercach (bo się zdekonspirują na przykład bądź narażą na nieprzyjemności), więc nie przedstawią ich w żadnym; tacy z założenia nie będą poruszać niewygodnego problemu w swoich artykułach i książkach. A tekstowy świat jest bezlitosny – istnieje w nim tylko to, co przyoblekło się w słowo.

Wnioski badawcze[18]

W literackim wizerunku żołnierzy wyklętych dominują ciemne barwy. Sięgali po nie dyspozycyjni pisarze od zarania „ludowej” Polski aż po jej ostatnie tchnienie na przełomie lat 1989/1990. W 1947 Jan Brzechwa w Balladzie o dwóch facetach[19]pomawiał partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych nie tylko o bandytyzm, pijaństwo, ale i o pedofilię. W 1948 Jerzy Andrzejewski prorokował, twierdząc, że jedyne, co zostanie po ludziach idących w ślady bohatera jego głośnej powieści, Maćka Chełmickiego, to popiół[20]. Wtórowali mu w tym samym roku Leon Kruczkowski i Mieczysław Jastrun: pierwszy ukazujący antykomunistycznych partyzantów jako politycznych bankrutów (Odwety[21]), drugi – jako zbrojne bandy niosące śmierć (Ballada o Puszczy Świętokrzyskiej[22]). W 1952 Jacek Bocheński rozprawił się z legendą Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (Zgodnie z prawem[23]), natomiast Adam Bahdaj utożsamił NSZ-owski oddział kpt. „Rębacza” z formacją faszystowską (Skalista ubocz, Warszawa 1952). Dwa lata później do grona prozaików postponujących NSZ-owców dołączył Jerzy Putrament (Rozstaje, Warszawa 1954), a Edward Fiszer, nie wchodząc w niuanse organizacyjne, określił członków powojennego podziemia terminem „bestie”[24].

Odwilż była zbyt krótka (1955–1957), by ocieplić mrożący krew w żyłach wizerunek żołnierzy wyklętych. Niby próbował Tadeusz Konwicki w Rojstach (Warszawa 1956), ale wyszła z tego „wojna akowsko-enkawudowska”, czyli groteska i fałsz. Inni wybrańcy muz nawet nie udawali, że próbują cokolwiek zmienić w spreparowanym przez propagandę modelu antykomunistycznego partyzanta. Z zacięciem przodowników pracy fabrykowali paszkwile na nieprzejednanych dowódców II konspiracji: mjr. Józefa Kurasia „Ognia” (Droga przez front Mariana Kozłowskiego, Warszawa 1956), Stanisława Grabowskiego „Wiarusa” (Biała plama Janiny Broniewskiej, Warszawa 1956), kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka” (Ziemia bez nieba Witolda Zalewskiego, Warszawa 1957).

Lata stabilizacji PRL-u (1958–1980) umocniły pejoratywny obraz podziemia niepodległościowego w polskim piśmiennictwie artystycznym. Ukazani przez Tadeusza Hołuja w Początku (Kraków 1960) mężczyźni przeciwstawiający się zbrojnie nowej władzy to faszyzujący bandyci i antysemici. Zbigniew Nienacki w Worku Judaszów (Warszawa 1961) odsłania rzekome zbrodnicze oblicze Konspiracyjnego Wojska Polskiego, zaś Sylwester Banaś w Ostatnim z posterunku (Warszawa 1961), gloryfikując MO, niszczy pamięć niezłomnych oficerów z Kielecczyzny: por. Stanisława Sikorskiego „Jaremy”, ppor. Tadeusza Zielińskiego „Igły”, Aleksandra Młyńskiego „Drągala”. W dobie stabilizacji na warsztat pisarski biorą biografie autentycznych żołnierzy wyklętych także Zbigniew Domino i Tadeusz Jasiński. Uzyskują taki sam efekt jak Nienacki i  Banaś – deprecjonują pierwowzory: Domino – kapitana Kazimierza Kamieńskiego „Huzara” (Błędne ognie, Warszawa 1972); Jasiński (Na spalonym miłość, Lublin 1980) – członków Polskiego Związku Wojskowego „Maria”. Bohdan Drozdowski (Ostatni brat, 1961[25]) i Bogdan Bartnikowski (Nocą przychodzi śmierć, Warszawa 1969) w procederze zohydzania antykomunistycznych powstańców woleli posiłkować się fikcją.

Faza agonalna komunizmu nad Wisłą (1981–1989), z małymi wyjątkami, o których poniżej, niewiele zmienia w sposobach przedstawiania niepodległościowego ruchu oporu w beletrystyce. W powieści Ptaki lecą na zachód, wydanej w stanie wojennym (Warszawa 1982), Edward Kurowski wciąż rezerwuje dla leśnych oddziałów antyreżimowych termin „banda”. Jan Łysakowski w Echu (Rzeszów 1984) afirmuje postawy przyjmowane przez komunistów wobec przeciwników politycznych w najczarniejszej nocy stalinizmu: „Do reakcji zawsze ognia”. Ryszard Kłyś już na poziomie tytulatury utworów Znikąd donikąd, Spadanie (1985)[26] określa swój stosunek do akcji podejmowanych przez członków Ruchu Oporu Armii Krajowej. Zbigniew Safjan w Rozdrożach (Warszawa 1987) ukazuje fikcjonalnych „Jaszczurkę” z NSZ-u i „Rysia” z AK jako desperatów w nowym wspaniałym świecie, ale bez padania przed nim na klęczki. Jerzy Grzymkowski w Kroplach żywicy (Warszawa 1987) nie zdołał dojrzeć w partyzantach II konspiracji ani źdźbła ofiarnego patriotyzmu.

W PRL-u tylko nieliczni ludzie pióra zdobyli się na wyrażenie współczucia w stosunku do „zaplutych karłów reakcji”: na fali październikowych przemian – Roman Bratny (Kolumbowie rocznik ’20, Warszawa 1956) i Barbara Nawrocka (Powrót z więzienia[27]), w fazie agonalnej Rzeczpospolitej Ludowej – Józef Morton (czterotomowe Całopalenie[28]) i Dionizy Sidorski Wszystko nie tak (Łódź 1989).

Bratny łączył zrozumienie dla, jak sądził, tragicznej walki prowadzonej po wojnie przez przedstawicieli formacji poakowskich z potępieniem czynów żołnierzy podziemia obozu narodowego. Nawrocka zabrała głos w sprawie krzywdy dziejowej, jaka spotkała niesłusznie uwięzionych konspiratorów ze środowisk nielewicowych. Morton zbudował niedoskonały, ale pierwszy przychylny pomnik najbardziej znienawidzonym przez reżim żołnierzom wyklętym – narodowcom. Sidorski postawił pytanie o sens śmierci jednego z ostatnich leśnych – Stanisława Marchewki „Ryby” – gdy już był zupełnie niegroźny dla funkcjonowania państwa.

Niepodobna do grona tych czworga sprawiedliwych zaliczyć Czesława Miłosza jako autora Zdobycia władzy[29], w którym szkicowo opisał kordowców nie dla nich samych, ale jako nieodzowny komponent powojennej panoramy. Przy tym Miłosz pisał swoją powieść na emigracji, a więc w strefie wolnego słowa.

Dopiero po roku 1989 znaleźli się pisarze, którzy nie ulękli się podjęcia trudu przybliżenia społeczeństwu niezakłamanych sylwetek żołnierzy wyklętych, niezłomnych rycerzy Niepodległej, bohaterów. Co istotne, większość z prozaików demokratycznej Polski, tworząc powieści o fabułach osadzonych w latach powojennych, zaludnia je autentycznymi postaciami i obficie inkrustuje wiedzą czerpaną z badań historyków; ponadto ujęcia te charakteryzują się estymą wobec pierwowzorów, a więc ramą modalną – jeszcze nie tak dawno – nie do przyjęcia przez czynniki oficjalne.

W powieści Na stracenie (Białystok 1992) Janusz Krasiński oddał chwałę majorowi Hieronimowi Dekutowskiemu „Zaporze” i jego podkomendnym zamordowanym na Mokotowie. W tym samym roku Zbigniew Herbert uczcił trenem Wilki[30] uczestników II konspiracji. Podobnie jak Krasiński o tuzach antykomunistycznego podziemia pisali: Marek Lubaś-Harny (Urodzony z wiatru, Warszawa 2003), Stanisław Murzański (Zwycięzcy, Kraków 2007), Wacław Holewiński (Lament nad Babilonem, Warszawa 2003; Nie tknął mnie nikt, Warszawa 2008), Roman Konik (Znamię na potylicy, Poznań 2013). Lubaś-Harny przybliżył złożoną sylwetkę mjr. Józefa Kurasia „Ognia”, Murzański zapalił znicze majorowi Maciejowi Kalenkiewiczowi „Kotwiczowi” i płk. Łukaszowi Cieplińskiemu „Pługowi”, Holewiński stworzył zbeletryzowane historie na temat oficerów Narodowego Zjednoczenia Wojskowego: ppłk. Tadeusza Danilewicza „Kuby” i kpt. Jana Morawca, natomiast Konik napisał literacką biografię rotmistrza Witolda Pileckiego. Reńca poświęcił powieść Z cienia (Warszawa 2010) losom zgrupowania oddziałów NSZ kpt. Henryka Flamego „Bartka”, zaś Elżbieta Cherezińska uhonorowała Brygadę Świętokrzyską NSZ epickim monumentem Legion (Poznań 2013) –  książką nominowaną do Nagrody Identitas 2014.

W Nocnym kajaku Przemysława Bystrzyckiego (Poznań 2005) występują epizody odnoszące się do walki prowadzonej przez lotne szwadrony majora Zygmunta Szedzielarza „Łupaszki”. Sam dowódca V Brygady Wileńskiej AK stał się inspiracją dla poety Wojciecha Wencla (utwór Łupaszko przed sądem z tomu De profundis, Kraków 2010), natomiast podkomendny Szendzielarza, ppor. Antoni Wodyński „Odyniec” – dla Przemysława Dakowicza (wiersz Lekcja anatomii ze zbioru Łączka, Kraków 2013).

Dzięki Holewińskiemu do literatury polskiej weszły „panny wyklęte”: Maria Nachtman „Agata” i Walentyna Stempkowska „Platerówka” – bohaterki powieści z 2012 roku Opowiem ci o wolności (Nagroda im. Józefa Mackiewicza 2013). Zasługą Joanny Gajewskiej i Weroniki Zaguły jest napisanie Rycerzy lasu (Warszawa 2013) – książki o antykomunistycznych powstańcach adresowanej do dzieci.

Jerzy Stefan Stawiński jako jedyny spośród wszystkich autorów podejmujących temat powojennego ruchu oporu sportretował żołnierzy wyklętych w konwencji tragikomicznej (Pułkownik Kwiatkowski albo dziura w suficie, Warszawa 1996), zaś Łukasz Orbitowski – w fantastycznej (Ogień, Warszawa 2012).

 

Mariusz Solecki

 



[1] Określenie „żołnierze wyklęci” powstało w środowisku warszawskiej Ligii Republikańskiej. Posłużono się nim na oznaczenie partyzantów antykomunistycznego podziemia zbrojnego po roku 1944. Weszło w obieg społeczny za sprawą ekspozycji przygotowanej przez Ligę, przypominającej rodakom tragiczny heroizm uczestników II konspiracji (Wystawa Żołnierze wyklęci gościła w kilkudziesięciu miastach Polski); niemało przyczynił się do popularyzacji terminu Jerzy Ślaski, umieszczając go w tytule wydanej w 1995 roku książki, pierwszej monografii antyreżimowego podziemia.

[2] Np.: W. Tomasik, Polska powieść tendencyjna 1949–1955, Wrocław 1988; Z. Jarosiński, Nadwiślański socrealizm, Warszawa 1999; M. Głowiński, Rytuał i demagogia. Trzynaście szkiców o sztuce zdegradowanej, Warszawa 1992.

[3] Np.: J. Święch, Literatura polska w latach II wojny światowej, Warszawa 1999; S. Rogala, Echa września 1939 w polskiej prozie literackiej w latach 1945–1969, Kraków 1981; Powstanie Warszawskie w historiografii i literaturze: 1944–1994, red. Z. Mańkowski, J. Święch, Lublin 1996; O. Terlecki, Udział Polski w II wojnie światowej na Zachodzie w naszej literaturze; L. M. Bartelski, Obraz walki zbrojnej czasu okupacji w literaturze polskiej. Referaty O. Terleckiego i L. M. Bartelskiego, [w:] Literatura w służbie ojczyzny. Materiały z sesji zorganizowanej przez Związek Literatów Polskich i Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego z okazji XXV-lecia Odrodzonego Wojska Polskiego, poświęconej tematyce patriotyczno-obywatelskiej w naszej literaturze, Warszawa 1969.

[4] Słownik literatury polskiej XX w., red. A. Brodzka, M. Puchalska, M. Semczuk, A. Sobolewska, E. Szary-Matywiecka, Wrocław 1992.

[5] Literatura polska XX wieku. Przewodnik encyklopedyczny, red. A. Hutnikiewicz, A. Lam, t. 1–2, Warszawa 2000.

[6] Słownik literatury polskiej XX wieku, red. M. Pytasz, Katowice 2001.

[7] T. Miłkowski, J. Termer, Leksykon dzieł i tematów literatury polskiej, Warszawa 2001.

[8] Słownik realizmu socjalistycznego, red. Z. Łapiński, W. Tomasik, Kraków 2004.

[9] P. Kuncewicz, Leksykon polskich pisarzy współczesnych, t. 1-2, Warszawa 1995, passim; idem, Agonia i nadzieja, t. 1-5, Warszawa 1991–1993, passim.

[10] S. Chwin, Literatura i zdrada. Od „Konrada Wallenroda” do „Małej Apokalipsy”, Kraków 1993, passim.

[11] B. Urbankowski, Czerwona msza, czyli uśmiech Stalina, t. 1-2, Warszawa 1998, passim; idem, Polska Republika Band, „Niezależna Gazeta Polska. Nowe Państwo” 2010, nr 2, s. 56-60; idem, Ślina, kula, wiersz, „Niezależna Gazeta Polska. Nowe Państwo” 2011, nr 2, s. 4-8.

[12] M. Urbanowski, Horror historicus; Saga o braciach Danilewiczach; „Kamieniem niemocy przywalona epopeja” („Przed agonią” Janusza Krasińskiego); wszystkie teksty w idem, Dezerterzy i żołnierze. Szkice o literaturze polskiej 1991-2006, Kraków 2007, s. 132-136, 147-151, 209-217.

[13] S. Formella, Dzieje KWP a „Worek Judaszów”, http://www.nienacki.art.pl/a_dzieje_kwp_a_worek_judaszow.html; idem, „Worek Judaszów”, czyli „ubecka” powieść z kluczem, http://www.nienacki.art.pl/a_worek_judaszow_czyli_ubecka_powiesc_z_kluczem.html, dostęp – 12 IX 2008.

[14] Zamieszczona w Atlasie polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956 (red. nacz. R. Wnuk, Warszawa–Lublin 2007) selektywna bibliografia samych wydawnictw książkowych dotyczących problematyki żołnierzy wyklętych liczy 183 pozycje; artykuły, drukowane m. in. w periodykach: „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, „Gazeta Polska”, „Niezależna Gazeta Polska”, „Niezależna Gazeta Polska. Nowe Państwo”, „Tygodnik Solidarność”, „Rzeczpospolita”, „Karta”, „Kombatant”, „Biuletyn Informacyjny”, „Zeszyty Historyczne WiN-u” – oscylują w okolicach minimum tysiąca i wciąż powstają kolejne.

[15] Pełne opisy bibliograficzne wymienionych pozycji w dalszej części artykułu.

[16] Profesor Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego, Mieczysław Dąbrowski, autor syntezy historycznoliterackiej Literatura polska 1945–1995. Główne zjawiska wydanej już w suwerennej Polsce (Warszawa 1997), chyba wyłącznie na zasadzie automatyzmu terminologicznego stosuje określenia „zbrojne grupy podziemia politycznego”, „grupy terrorystyczne” (s. 42) w odniesieniu do niepodległościowej działalności żołnierzy wyklętych.

[17] Jak nikła jest świadomość społeczna prawdy historycznej, jak mocno osadziły się w nas frazesy nowomowy komunistów, świadczy choćby wypowiedź przedstawiciela młodej polskiej inteligencji, adiunkta w Zakładzie Antropologii Literatury i Krytyki Artystycznej Uniwersytetu Gdańskiego, wartościowego poety Artura Nowaczewskiego, który, recenzując książkę o Borejszy (E. Krasucki, Międzynarodowy komunista. Jerzy Borejsza. Biografia polityczna, Warszawa 2009), posługuje się terminologią sfabrykowaną przez reżimowe łże-elity: „W czasach «łagodnej rewolucji» toczyła się przecież jeszcze wojna domowa z oddziałami niepodległościowego podziemia” (A. Nowaczewski, Jerzy Borejsza – komunista oświecony?, „Topos” 2010, nr 1, s. 179). Trudno dziwić się młodemu literaturoznawcy, że nie oparł się potędze mechanicystycznego uzusu językowego, gdy ofiarą jego pada krytyk doświadczony, skrupulatnie ważący słowa, o niekwestionowanych dokonaniach: „Krótkimi, konwulsyjnymi jak gdyby nawrotami akcja [Urodzonego z wiatru M. Lubasia-Harnego – M.S.] cofa się też wielokrotnie do okresu wojny domowej 1945–1947, której stłumiony blask dopala się w prześwitach czarnych legend”. T. Burek, Piętno legendy, http://www.harny.pl/userfiles/ojciec/html/urodzony_recenzje/rzeczpospolita_pietno_legendy_recenzje.html (13 I 2008). Jakiej „wojny domowej”? – walki z okupantem! Gdyby to faktycznie była wojna domowa, wierne prawowitym władzom na uchodźstwie podziemie uwinęłoby się w kilka dni z bojówkami komunistów. Nie uwinęło się, bo alowcy wprowadzali swoje porządki z pomocą dywizji Stalina. „Swoje” – powiedziane na wyrost – realizowali dyktat generalissimusa. Nazywanie tedy walki z okupantem fałszywie „wojną domową”, a żołnierzy antykomunistycznego podziemia niepodległościowego „bandytami” (i pokrewnymi oszczerczymi mianami) powinno być ścigane jak kłamstwo oświęcimskie.

[18] Ustalenia tego podrozdziału wynikają z badań przeprowadzonych przez autora, ogłoszonych w książce Literackie portrety żołnierzy wyklętych. Esej o literaturze polskiej lat 1948–2010, Łomianki 2013. Monografia była nominowana do Nagrody Identitas 2014.

[19] J. Brzechwa, Ballada o dwóch facetach, [w:] idem, Palcem w bucie. Wiersze satyryczne, Warszawa 1947.

[20] J. Andrzejewski, Popiół i diament, Warszawa 1948.

[21] L. Kruczkowski, Odwety, [w:] idem, Dramaty, Warszawa 1962 (pierwodruk: 1948).

[22] M. Jastrun, Ballada o Puszczy Świętokrzyskiej, [w:] idem, Poezje 1944–1954, Warszawa 1954.

[23] J. Bocheński, Zgodnie z prawem, [w:] idem, Zgodnie z prawem, Warszawa 1954 (pierwodruk: 1952).

[24] E. Fiszer, Pociski, [w:] Wiersze i pieśni poświęcone pracownikom Bezpieczeństwa, Warszawa 1954.

[25] B. Drozdowski, Ostatni brat. Tragedia polska w dwóch aktach, [w:] idem, Utwory dramatyczne, Kraków 1968 (pierwodruk: 1961).

[26] Oba opowiadania R. Kłysia [w:] idem, Bengoro, Kraków–Wrocław 1985.

[27] B. Nawrocka, Powrót z więzienia, „Życie Literackie” 1957, nr 2.

[28] J. Morton, Całopalenie, t. 1, Warszawa 1980; idem, Całopalenie, t. 2, Warszawa 1982; idem, Całopalenie, t. 3, Warszawa 1984; idem, Całopalenie, t. 4, Warszawa 1987.

[29] Powieść powstała w lecie 1952, w 1953 ukazała się po francusku w przekładzie Jeanne Hersch (La Prise du pouvoir, Lozanna, Paryż); I wyd. pol. – 1955 (Paryż).

[30] Z. Herbert, Wilki, [w:] idem, Rovigo, Wrocław 1992.


Ostatnie wiadomości z tego działu

Nowy podwójny 175-176 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Nowy 174 numer dwumiesięcznika ARCANA!

Prenumerata dwumiesięcznika na rok 2024!

Nowy 173 numer dwumiesięcznika Arcana!

Komentarze (2)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Wuk30
17.03.2016 12:25
Ostatnia dyskusja wokół tzw. żołnierzy wyklętych, realizmu i konserwatyzmu, która toczyła się m.in. na łamach tego portalu, jest papierkiem lakmusowym do sprawdzenia „przygotowania bojowego” polskiej prawicy do prowadzenia walki informacyjnej. Jak można się domyśleć z tytułu tego komentarza, stan „uzbrojenia” jest równy 0. Ale nie to jest największym problemem. Największym problemem jest to, że dla polskiej prawicy to nie jest żaden problem… Każdy, kto się chwilę spokojnie zastanowił nad rolą kultu tzw. żołnierzy wyklętych w walce informacyjnej toczonej – już nie na terenie Polski, to już przeszłość – w umysłach Polaków, od razu rozpoznaje strategię wroga i absolutny brak zrozumienia tej strategii przez większość Polaków, w tym prawicę. Strategia jest banalnie prosta: należy przeciwnika zaprogramować tak, żeby nie stanowił żadnego realnego zagrożenia dla własnej pozycji. Dobry przeciwnik, to słaby przeciwnik, a słaby przeciwnik to taki, który nie potrafi myśleć strategicznie, który nie potrafi prowadzić „rozpoznania” swojego przeciwnika, który po prostu nie zna podstawowych zasad sztuki wojennej. A jak można wroga zaprogramować w ten właśnie sposób? Metod jest wiele, jedną z nich jest stawianie za wzór osób, które same podstawowych zasad sztuki wojennej nie stosowały. A kto może pełnić rolę takiego właśnie „wzoru wychowawczego” dla Polaków? Oczywiście tzw. żołnierze wyklęci. W powieści Zofii Kossak pt. „Legnickie pole” znajduje się scena, w której chiński mandaryn kreśli plan odciągnięcia Mongołów od Chin i skierowania ich na Zachód. Mandaryn tak oto rzecze: „Gdy spragniony świeżego ścierwa lew (…) chce pożreć owcę, należy mu ukazać gazelę. Pogoni za nią i zapomni o owcy, woląc trudne i dalekie łowy”. Natomiast inny Chińczyk, sławny Sun Tzu w „Sztuce wojny” słusznie stwierdza, że wojna to sztuka wprowadzania w błąd. W przypadku narodu polskiego oczywistym jest, że jego wrogowie będą wprowadzać naród w błąd, między innymi poprzez odciąganie jego uwagi od tego wszystkiego, czego poznanie mogłoby im zaszkodzić. Kult tzw. żołnierzy wyklętych świetnie się do tego nadaje! A czego Polacy mają nie zrozumieć? Że najskuteczniejszą metodą walki jest ta stosowana między innymi przez masonerię, czyli przenikanie do istniejących struktur i przejmowanie nad nimi kontroli. W Polsce były siły, które podjęły próbę przejmowania kontroli nad aparatem państwa komunistycznego dla realizowania interesu narodowego i one mają właśnie zostać Polakom obrzydzone jako te, które rzekomo dopuściły się zdrady narodu i moralnych ideałów. Genialne? Absolutnie genialne. Bohaterem mają być ci, którzy dali się zabić, w końcu wrogowie Polski zawsze stali na stanowisku, że „dobry Polak, to martwy Polak”. Natomiast ci, którym np. w 1968 udało się częściowo oczyścić aparat państwowy z elementu najbardziej prokomunistycznego, m.in. z działaczy wywodzących się z KPP i wywalczyli dla Polski pewną swobodę działania, mają zostać moralnie potępieni. Zważywszy na to, że historia Polski od 1968 do początku lat 90-tych w gruncie rzeczy była walką między tymi, którzy w 1968 stracili władzę (i ich dziećmi), a siłami narodowymi i aparatczykami partyjnymi ( z których większość była tylko tłem tej walki), należy stwierdzić, że wygrali ci pierwsi. I to oni mają największy interes w tym, żeby Polacy nie zrozumieli, co się właściwie za PRL działo i że – przede wszystkim – mogli przegrać. A wygrali dzięki naiwności Solidarności i wsparciu Zachodu, który w zamian za udzielenie im tegoż wsparcia zrobił z nas kolonię, a przegranych 1968 r. - na spółkę z co sprytniejszymi peerelowskimi aparatczykami - uczynił administratorami tejże kolonii. Siły narodowe były i są wrogiem śmiertelnym tego układu i dlatego muszą zostać zniszczone. I kiedy widzę te wszystkie hasła bojowe polskiej prawicy zagrzewające do walki z „komuną”, masonerią, liberałami i innej maści wrogami Polski, to człowieka ogarnia tylko uczucie politowania. To właśnie ci wrogowie decyduję o tym, jak wygląda świat widziany oczyma przeciętnego polskiego prawicowca. To oni dbają o to, żeby polska prawica żyła szumnymi hasłami i była absolutnie niezdolna do podjęcia jakiejkolwiek poważnej i realnej walki politycznej. To oni decydują o tym, kogo polska prawica uważa za bohatera, a kogo za zdrajcę. I wreszcie to oni skutecznie blokują jakiekolwiek przełamanie dyskursu prawicowego, zgodnie z którym liczą się tylko ideały, a reszta jest zbędna, bo oznacza „pobrudzenie się” zepsutą rzeczywistością. Jednym słowem, prawicowiec ma kierować się tylko i wyłącznie motywacjami etycznymi i ma wierzyć, że wiara w ideały wystarczy do tego, by wygrać walkę. A jak nie wystarczy, to przecież lepiej dać się zabić, niż stracić „nieskazitelność moralną”. I to jest dokładnie ten sam schemat motywacji, który propaguje kult tzw. żołnierzy wyklętych. Jest to schemat działania zakładający absolutny brak strategii, myślenia w kategoriach poznawania realnej rzeczywistości i podejmowania decyzji w oparciu o informacje na temat tejże rzeczywistości. Patrząc na polską prawicę mam przed oczami głównego bohatera filmu pt. „King of Comedy”, który wierzy w to, że jest genialnym komikiem i widzi siebie jako absolutną gwiazdę sceny kabaretowej. Traci przy tym kontakt z rzeczywistością i myli twory własnej imaginacji z realnością. Podobnie polska prawica widzi siebie wśród oddziałów rycerstwa, z powiewającymi chorągwiami, ruszających na wroga i rozwalających go w drobny mak. A prawda jest brutalna – polska prawica jest jak chłopcy bawiący się żołnierzykami w piaskownicy, którzy dla realnego wroga stanowią właśnie takie zagrożenie, jak chłopcy bawiący się żołnierzykami w piaskownicy dla prawdziwego, uzbrojonego żołnierza. Wzniosłe hasła wypisane na dumnie powiewających sztandarach nie przestraszą wroga. Wiara w to, że wystarczy mieć silne motywacje etyczne, żeby pokonać przeciwnika, jest największym dobrodziejstwem dla wrogów polskiej prawicy. Mogą oni spać spokojnie, polska prawica im nie zagrozi. Tak jak tzw. żołnierzy wyklętych, będą w stanie „wybić” wszystkich, co do ostatniego. Masoneria, „komuchy” itp. rządzą Polską i będą długo nią rządzić, bo nie lekceważą reguł sztuki wojennej. I odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą także wszyscy ci, którzy żadnej realnej walki nie chcą podjąć, bo są zbyt leniwi, pyszni, niecierpliwi, zakochani w poczuciu własnej wyższości moralnej, by zejść na ziemię. Na zakończenie błagam wszystkim moich potencjalnych adwersarzy o to, żeby nie odpisywali na ten tekst, szafując na lewo i prawo wielkimi hasłami, załamując ręce, wydając jęki bólu i moralizując. Znam to wszystko jak zdartą płytę. Nie działa to na mnie. Natomiast jeśli ktoś chce pokusić się o opisanie sił przeciwnika, metod którymi się posługuje i zasobami, które stoją do jego dyspozycji, gorąco do tego zachęcam. Prowadzenie walki rozpoczyna się od rozpoznania sił wroga. Ale cóż, jeśli polska prawica za swoich bohaterów wojskowości obrała sobie tzw. żołnierzy wyklętych, to oczywiście elementarz wojskowości jej nie obowiązuje. Magdalena Ziętek-Wielomska
ArtoisduQ
09.03.2016 20:52
Pierwsza wystawa zorganizowana przez Ligę Republikańską miała miejsce w Audytorium Maximum na Uniwersytecie Warszawskim zimą 1993 roku, potem przez pewien czas była wystawiana w podziemiu Domu Polonii. Dla wielu był to olbrzymi szok i budziła zdumienie. Wówczas jeszcze żyło wielu nie tylko Wyklętych ale i ich oprawców, tak jak jeden z profesorów prawa UW były śledczy Informacji Wojskowej, który wchodząc do hallu Audytorium klął wściekły i groził laską zdjęciom bohaterów. Zdjęć w dużym formacie w antyramach było około 30. W tym wiele ze zgrupowania Łupaszki, również Inki! Pod każdym był odpowiedni opis! Honorowymi gośćmi w dniu otwarcia byli między innymi bracia profesorowie Strzemboszowie i oczywiście Wyklęci.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.