Szczerski: Pełzający sukces
Na niedawnej konferencji prasowej Platforma Obywatelska ogłosiła europejski sukces rządu w odpowiedzi na krytykę ze strony prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. To piękna i krzepiąca wizja, problem polega jednakże na tym, że sukcesy w polityce zagranicznej obecnego rządu dostrzec można jedynie wówczas, gdy spojrzy się na świat po zejściu do parteru. Sukcesy rządu w prowadzeniu spraw międzynarodowych Polski mają bowiem charakter pełzający.
Miarą skuteczności we współczesnej polityce międzynarodowej są osiągnięcia uzyskiwane poprzez siedem podstawowych instrumentów: politykę personalną, obecność (szczególnie w międzynarodowych forach i instytucjach współpracy), tworzenie struktur bezpieczeństwa, korzystne regulacje traktatowe, opiekę nad Polakami i Polonią, promowanie interesów gospodarczych oraz budowanie publicznego wizerunku państwa. W każdym z tych wymiarów nie wystarczy robić cokolwiek. Należy maksymalizować swoje wpływy po to, by budować trwałe podstawy podmiotowości państwa jako aktora stosunków międzynarodowych. Tak wygląda "przepis na dobrą politykę zagraniczną": siedem instrumentów i jedna nadrzędna dyrektywa.
Gdy spojrzeć na działania obecnego rządu w tym zakresie, dostrzec możemy niestety cały ciąg bolesnych porażek i niepokojących faktów. Składają się one na tak wielką katastrofę, że zamiast poważnej dyskusji o polityce zagranicznej, będziemy zapewne skazani w kampanii wyborczej na serię bon motów i ogólnych pseudo-prawd, które będą musiały przykryć smutną rzeczywistość.
A oto i krótki bilans:
- polityka personalna: rząd przegrał starania o umieszczenie swego kandydata na stanowisko tak poważne jak Sekretarz Generalny NATO, ale i tak zwyczajne jak zastępca Dyrektora Generalnego służby dyplomatycznej UE. Żadna wpływowa pozycja w świecie stosunków międzynarodowych nie jest obsadzona przez Polaka. W zamian za to Polska rzuciła na stół wszystkie swoje żetony, aby uzyskać na dwa i pół roku funkcję Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego dla Jerzego Buzka. Ten zaś natychmiast po wyborze oświadczył, że nie będzie realizował żadnych polskich interesów, bo jest szefem instytucji ponadnarodowej i realizuje to postanowienie z pełną determinacją (jest zresztą tajemnicą poliszynela, że także rząd nie kontaktuje się z Przewodniczącym Buzkiem w żadnych sprawach i nie traktuje go jako polskiego zasobu w przetargu interesów narodowych w UE).
Wystawiony przez Polskę do Komisji Europejskiej Janusz Lewandowski jest także członkiem organu ponadnarodowego i nie powinien być rozumiany jako "polski agent wpływu", bo to podważałoby jego etyczną postawę w pracy. Zresztą przewodniczący Komisji rozwiązał problem ewentualnego służenia przez komisarza Lewandowskiego polskim interesom podczas negocjacji budżetowych poprzez... odebranie mu nadzoru ze strony Komisji nad przygotowywaniem wstępnej propozycji ram finansowych na lata po 2014 roku. Każdy, kto dał się zwieść tezie, że Janusz Lewandowski jest "ministrem finansów UE" już teraz wie to, co specjaliści od polityki europejskiej wiedzieli od dawna - komisarz do spraw budżetu Unii to "księgowy Komisji Europejskiej", a nie twórca polityki gospodarczej, finansowej, czy monetarnej euro;
- obecność: polska polityka zagraniczna ma charakter "wycofujący się, a nie ekspansywny. W ostatnich latach nie weszliśmy do żadnego istotnego gremium decyzyjnego w polityce międzynarodowej (w tym nie jesteśmy obecni w G-20), sami zrezygnowaliśmy z członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, zwijamy placówki dyplomatyczne w różnych częściach świata, wycofaliśmy kontyngenty służące w misjach pokojowych ONZ, wycofaliśmy wojska z Iraku i zapowiadamy jak najszybszy powrót z Afganistanu, minister spraw zagranicznych praktycznie nie odbywa wizyt wykraczających poza kontekst polityki Unii Europejskiej lub ewentualnie pielęgnowania swoich kontaktów w USA;
- bezpieczeństwo: nie jesteśmy krajem bezpieczniejszym w żadnym z wymiarów rozumienia tego słowa, niż kilka lat temu. Zamiast istotnej infrastruktury bezpieczeństwa NATO mamy mobilne jednostki, które na dodatek stają się pretekstem do zwiększania obcej obecności wojskowej tuż przy naszych granicach;
- traktaty: nie rozszerzyliśmy w ostatnich latach bazy traktatowej naszych stosunków dwustronnych i wielostronnych; nie ma żadnej dyskusji o przeglądzie np. traktatu z Niemcami, mimo iż jest on anachroniczny i pochodzi z czasów, gdy polityka w Europie wyglądała zupełnie inaczej;
- ochrona interesów Polaków i Polonii: rząd nie podejmuje działań na rzecz zmiany statusu naszych rodaków np. w Niemczech, napina natomiast relacje z Litwą, wdał się w niejasną grę wokół organizacji Polaków na Białorusi;
- promocja interesów gospodarczych: rząd jest całkowicie pasywny w tym zakresie, skupiony raczej na sprzedaży podmiotom zagranicznym resztek polskiego majątku publicznego (w tym spółek strategicznych), a nie rozbudowywaniem naszego narodowego potencjału za granicą (np. w naszym regionie). Nie walczymy o interesy polskich rolników w UE, ani o przyszłość polskiego górnictwa w kontekście pakietu klimatycznego, a stoczni... już nie mamy;
- promocja Polski za granicą: bączki, przeklinający Chopin i Polacy, którzy w czasie II wojny światowej bardziej bali się innych Polaków niż Niemców...
I wreszcie sprawa ostateczna: podmiotowość Polski nigdy nie doznała większego uszczerbku niż w wyniku działań rządu po 10 kwietnia.
Cała reszta bilansu rządów PO-PSL to tylko zestaw drobnych spraw, zwykle zresztą jednostronnych działań Polski i to bez wzajemności. Kolejny rząd będzie więc musiał w praktyce podnieść tę politykę z parteru.
Dr hab. Krzysztof Szczerski
... po-ważny sukces prem. Don. Tuska i jego rządu to wyprowadzenie kontyngentu wojskowego z 'czyśćca' Iraku i wprowadzenie go do 'piekła' Afganistanu; uściski i sporo po-klepywań przez zagr. polityków i me(r,n)dia etc. ... 1 -słowem dajemy się, jako kraj pod przewodem platformy obietnic, robić w rurę, jak ta blokująca rozwój portu Szczecin...
polityke nalezy prowadzic ale madra i wedle mozliwosci jakie w danym momencie mamy, polityki "jagiellonskie", wymachiwanie szabelka, polityki fobii i przesadow czy polityki typu angazowania sie w irackie lub afganskie awantury nalezy za wszelka cene unikac, inaczej bedzie tak jak z Mozejkami, ktore "urwalismy" ruskim tylko po to zeby za chwile zorientowac sie ze zlapal Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za leb trzyma.........
idąc tą drogą myślenia - po co w ogóle prowadzimy politykę zagraniczną? Lepiej oddajmy ją w ręce mądrzejszych/silniejszych...?
Bardzo ciesze sie ze polska polityka zagraniczna ma charakter
"zwijajacy sie" a nie ekspansywny, ze szczegolnym uwzglednieniem zwijania sie z wszelkich miejsc zapalnych jak np. Gruzja czy miejsc gdzie nasza obecnosc wojskowa jest objawem swoistej schizofrenii (Afganistan). Powiedzmy sobie wreszcie ze nie podskoczymy wyzej tylka. Napiecie z Litwa jest tylko na zyczenie naszych litewskich "przyjaciol" za nic majacych elementarne prawa polskiej mniejszosci mimo polityki milosci uprawianej przez poprzedniego prezydenta. Milosc ta byla slepa jak to milosc ale skonczyla sie.... Ciesza normalniejace stosunki z Rosja i Ukraina, chcialoby sie to samo powiedziec o Bialorusi ale nie wiedziec czemu ekipa Tuska przyjela na siebie role sumienia demokratycznej Europy w stosunku do Bialorusi, jest to kompletna bzdura szczegolnie ze wzgledu na polska mniejszosc ktorej interesy powinien rzad miec na wzgledzie ze nie powiem o gospodarczej wspolpracy z B. Demokracji Tusk niech broni w kraju gdzie jeszcze bardzo wiele jest do zrobienia a nie szerzy na wschodzie, takie akcje historycznie patrzac nigdy nam sie nie udawaly podobnie jak oslawiona ewangelizacja zach. Europy.
Rzetelna analiza - krótka, logiczna i zgrabnie podsumowująca 4 lata PO. Zaiste nieźle się jeszcze PO w mediach trzyma, że takich - wydawałoby się banalnych - prawd nie można przeczytać w wielu miejscach.