Publiczny, czyli narodowy

Recepta na pożywny, lekkostrawny felieton z okazji jakiegokolwiek jubileuszu prostą jest. Weź dwa, trzy dobrze skruszone cytaty, przepisz je, zestaw ze sobą nie mieszając i felieton gotowy.
20.03.2015 16:29

Wieść głosi, iż w roku 2015 obchodzony będzie jubileusz działania od ponoć dwustu pięćdziesięciu lat sceny publicznej na ziemiach polskich, acz obie jej nazwy: teatr publiczny i teatr narodowy nieprecyzyjne dają rzeczy słowo.  Czy w ogóle o wieku sceny narodowej albo, jak chce najnowsza mowa, sceny publicznej, tej nie młodej już damy, wypada mówić? Wypada i należy, bo trzeba by żyła jak najdłużej, jeśli nie pod imieniem narodowej, to chociaż z imieniem publicznej. Zauważam, iż porównanie sceny z damą wypadło nieco koślawo. Scenę jako „damę narodową” można od biedy przełknąć jako garnirowany neologizm. Scena jako „dama publiczna” – to brzmi źle, bo wiadomo, że sługi owej damy chowane są od pewnego czasu w poświęconej ziemi. Wydaje się, że zwrot scena narodowa daje mniej okazji do wątpliwych porównań. Acz wobec dość powszechnego wśród Oświeconych żyjących na obecnych ziemiach polskich przywiązania do Europy regionów przymiotnik narodowy może budzić niedobre, by nie rzec: najgorsze, skojarzenia. Czy aby nie dlatego ogłoszony został okrągły rok „sceny publicznej”?

 

W miejscu gdzie obecnie w Warszawie ulica Marszałkowska krzyżuje się z ulicą Królewską w lecie roku 1748 otwarty został teatr. Na parterze widowni znajdowały się w nim ławy dla szlachty i oddzielne dla mieszczan. Loże przeznaczone były dla wyższych sfer. W największej z lóż zasiadał Najjaśniejszy Pan. Teatr, choć królewski, dostępny był prostemu szlachcicowi i prostemu mieszczaninowi, nie mówiąc o wojewodzie. Śmiało można więc powiedzieć, iż Operalnia (tak zwykło się ten teatr nazywać) była sceną publiczną.

 

[…] opery wielkie odprawiały się dwa razy w tydzień, we wtorek i w piątek; […] król bywał na każdej punktualnie, […]. Siedział w loży nieporuszenie przez trzy godziny, a czasem i dłużej trwającej opery. I gdy widział dom opery nie napełniony spektatorem, dziwował się gustowi polskiemu, iż się nie ubiega do widzenia rzeczy tak wielce delektującej oko i ucho, darmo, to jest bezpłatnie, której widzenie w innych krajach lud najpospolitszy opłacać nie żałuje. Trzeba bowiem wiedzieć, iż te opery zawsze darmo dawane były. Podczas sejmu lub innych zjazdów bez biletów dla wszystkich jakiegokolwiek gatunku ludzi.

(Jędrzej Kitowicz)

 

Mimo iż opery dawano gratis „lud najpospolitszy“ do teatru się nie garnął, jak o tym informował kronikarz. A panujący chciał dać swoim poddanym to, co uważał za najlepsze – bogato inscenizowane widowiska.

 

Nie miała Polska i nie będzie miała tak dobrego, tak wspaniałego i tak hojnego króla, jak miała Augusta III, […].

(Jędrzej Kitowicz)

 

Co prawda, to prawda. Od tamtej pory aż do obecnych dni każdy władca, przywódca, wielkorządca, każdy sternik państwowej nawy w Rzeczypospolitej uznawany był przez większość mieszkańców polskich ziem za tego najlepszego. Nie minęło dwadzieścia lat  od pierwszych widowisk w Operalni, a kolejny najlepszy władca chciał naród szlachecki i stan trzeci zapalić do sztuki teatralnej. W książce wydanej w czasach gdy coca cola zawojowywała ziemie od Bugu do Nysy Łużyckiej, wybitny autor w wyważonych słowach przedstawiał kolejną próbę rozkochania w teatrze poddanych Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

 

Podobnie jak to czynili poprzedni królowie, Stanisław August sprowadził do Warszawy zespoły cudzoziemskie: francuski i włoski; […]. Jednak od początku myślał również o utworzeniu zawodowego zespołu polskiego i ten zamiar też przyprowadził do skutku. Do ról męskich zwerbowano byłych studentów kolegium jezuickiego. Większe trudności nasuwała rekrutacja aktorek; kobiety, do których się zwracano, nie chciały się narażać na osławę. Dopiero po uciążliwych poszukiwaniach i naleganiach udało się do tego nakłonić dwie piękności „odbieżałe” od swoich mężów. Dzięki ich determinacji mogło się odbyć pierwsze przedstawienie zespołu, który wytrwale uzupełniano, […]. Siedzibą nowego teatru była Operalnia, którą król wydzierżawił od spadkobierców Augusta III. Dnia 19 XI 65 […] kurtyna poszła w górę, publiczność ujrzała Thalię, muzę komedii. Zstępując z Parnasu wyjawiła ona królowi i pozostałym widzom, że przystępuje do ważnego zadania: już od wieków wzdychała „do zniesienia sarmackich obyczajów” i wyśmiania „tak grubych nałogów”. Dotychczas nie miała po temu sposobności, obecnie pokaże, co potrafi. Trzeba przyznać, że dotrzymała słowa. […] Nowy teatr, co Oświeceni nie od razu zauważyli, dawał także pewną szansę ich przeciwnikom. W mowie potocznej nazywano go narodowym, co tylko tyle znaczyło, że gra w języku własnego kraju. Słowo odnoszono zresztą jedynie do zespołu i jego repertuaru, gdyż instytucji pod nazwą Teatr Narodowy jeszcze nie było. Wszystkie trzy zespoły, polski, włoski i francuski, wchodziły w skład jednej antrepryzy i występowały na jednej scenie. Wielkiego powodzenia żaden się nie doczekał. Pierwsze przedstawienia sprowadzały wielu ciekawych. Na późniejszych frekwencja spadała. Nawykli do dawniejszego obyczaju, warszawianie sarkali na opłatę, której żądano od nich za wstęp. Także na zimno panujące w Operalni. Moraliści piętnowali środowisko aktorskie jako siedlisko rozpusty. Niejednokrotnie przeciwstawiano zawodowemu teatrowi widowiska szkolne jako szlachetniejszą formę rozrywki. Otwarcie nowego teatru było wydarzeniem epokowym, rychło się jednak okazało, że jego najważniejszym zadaniem będzie zdobycie publiczności. […] Wiosną 1767 ustały przedstawienia polskie i włoskie. Zespół francuski grał dłużej, ale także rozproszył się w 1769. Opustoszała Operalnia popadła w ruinę i w 1772 została rozebrana.

(Zbigniew Raszewski)

 

W tym samym roku „rozebrana została” po raz pierwszy, ale nie ostatni  Rzeczypospolita Obojga Narodów. Po obu „rozbiórkach”, w roku 1779 zaczęto dawać spektakle w teatrze zwanym Narodowym przy Placu Krasińskich. Król przed ostatecznym wyjazdem do St. Petersburga zbudował w Warszawie jeszcze dwa niezwykłej piękności teatry – oba prywatne.

 

W książce opublikowanej w roku 1970, czyli w mrokach poprzedniego reżymu, jej autor, serviteur du théâtre – jak o sobie napisał, poświęcił parę słów scenie narodowej albo, jak kto woli, publicznej.

 

W 1965 roku teatr polski obchodził 200 rocznicę powstania sceny narodowej. W czasie szumnych uroczystości odbywających się z tej okazji zarówno w Warszawie, jak i w całym kraju, niedaleko od stolicy w niewielkim Pułtusku skromnie świętowano 400-lecie powstania teatru w tym mieście. Teatru, wprawdzie szkolnego, który otwarto w 1565 roku przy tamtejszym kolegium jezuickim. Ale dodajmy, był to teatr niezwykły: szczycący się bogatym repertuarem, zespołem do 150 osób liczącym i widownią niecodzienną. Do widzów swoich zaliczał on bowiem królów: Zygmunta III Wazę i Władysława IV. Nieco zabawne wydaje się to, że powstanie teatru królewskiego zbiegło się w 1765 roku z 200 rocznicą powstania teatru w Polsce, podobnie jak otwarcie odbudowanego Teatru Wielkiego w Warszawie zbiegło się z 200-leciem otwarcia teatru Stanisława Augusta Poniatowskiego. Czyżbyśmy co 200 lat mieli liczyć wszystko od nowa? Czy grozi nam, że w roku 2165 z okazji 200-lecia otwarcia przebudowanej opery w Warszawie znów odbędą się uroczystości 200 lat teatru w Polsce? Już po raz trzeci.

(Andrzej Hausbrandt)

 

Kto przetrwa wszystkie zimy do roku 2165, ten zobaczy, jakie jubileusze będzie się świętować. Czy należy uznać że początek działań na scenie publicznej przypadł na rok 1748, a może na rok 1565, czy też 1765 albo na rok 1779? Oto pytanie! Trzeba się spodziewać, iż do roku 2165 osoby zajmujące się nauką o teatrze sprawę wyjaśnią. Najważniejsze, że tradycja świętowania w narodzie nie ginie. Na razie niech jak najlepiej mają się wszystkie trzy publiczne sceny narodowe (w tym jedna operowa), których dorobiła się Trzecia Rzeczypospolita. Бог троицу любит!

 

Zbigniew Mich


Ostatnie wiadomości z tego działu

Miraże praworządności czyli o groźbie liberalnej autokracji

Laudacja z okazji przyznania Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi

Jacek Adamas "...Idź"

Jubileusz 80-lecia Leszka Długosza!

Komentarze (0)
Twój nick:
Kod z obrazka:



Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.