Polska jako panopticum

Spory na temat kształtu Prawa i Sprawiedliwości będą trwać, ale tymczasem dr Elżbieta Morawiec piętnuje stan polskiego ducha, nie o partii chce rozmawiać, ale o społeczeństwie, o narodzie, o dziedzictwie słów Jana Pawła II, o których jakby zapomniano. Jej książka „Nadzieja, świat i krętacze” ukazała się kilka dni temu w ARCANACH, poniższy tekst to jakby dodatkowe posłowie i próba diagnozy na dzień dzisiejszy. Czy trafna?

29.10.2011 11:13

Pisarz political fiction (czy science fiction?) by tego nie wymyślił. W dniu 9 października, uroczyście świętowanym jako dzień papieski – Polska weszła do historii jako panopticum*. Za sprawą wyborców Palikota (ponad 1 mln) do Sejmu weszli: kobieto-mężczyzna, dla ułatwienia nazwijmy ją/go kobietą z brodą, były przestępca, szef polskich homoseksualistów, aktywistka aborcji, matka a więc wychowawczyni człowieka, który żałował, że w Katyniu nie wymordowano więcej. Wreszcie redaktor „Faktów i mitów”, w których pisuje morderca bł. Księdza Jerzego Popiełuszki. To był ten pomnik z „nowej wolności” a la Palikot wzniesiony bł. Janowi Pawłowi II przez sporą grupę rodaków. Wolności do „róbta co chceta”, do „marychy”, do związków homoseksualnych i prawa adopcji przez nie dzieci, do aborcji, in vitro, do walki z religią w szkołach i podatków dla księży.

Dzielnie sekundował temu Jerzy Urban, osławiony REM, dowodzący kampanią nienawiści przeciwko bł. Ks. Jerzemu Popiełuszce. Nasi najwięksi rodacy, ksiądz Jerzy i Jan Paweł II, przegrali ze świńskim ryjem, plastikowym penisem i rechotem gawiedzi.

Dla której wszystko może być przedmiotem zabawy. Wygrała Polska bezduszna, skundlona, Polska konsumentów przyjemności życia - bez sankcji moralnych. Bez odpowiedzialności za los wspólnoty, do której przynależą – narodu polskiego.

Po Okrągłym Stole, „Nocnej zmianie” z r. 1992 , zamachu na rząd Jana Olszewskiego i smoleńskiej tragedii – to jeden z największych dni hańby w dziejach III RP. I nie jest prawdą jak napisał któryś z blogerów czy dziennikarzy, że Palikota wyhodował O. Tadeusz Rydzyk. Palikota stworzyła PO i jej piewcy nienawiści, pod jej sztandarami przecież atakował i plugawił wszystko, co święte. Wystarczających przykładów do naśladowania dostarczali mu przecież tacy „światli” mężowi jak Stefan Niesiołowski, Kazimierz Kutz i sam Radek Sikorski. Chamstwo i „róbta co chceta” – to były niepisane dewizy PO.

Nie wystarczy dziś oskarżać elit. Trzeba popatrzeć na ogół społeczeństwa – to w ogromny procencie (40% PO + 10% Palikota) – 50% głosujących. Około 7 milionów ludzi, którzy w bagnie gospodarczym, bagnie kłamstwa i manipulacji czują się jak ryba w wodzie. Jest nas ok. 38 milionów, z tego ponad połowa – ponad 14 milionów milczy jak przysłowiowe ryby, głosu w wyborach nie zabiera, a 7 milionów głosuje bądź na partię oszustów i grabieżców narodowego mienia bądź na objazdowy cyrk – panopticum Palikota. 21 milionów z Polski zdziecinniałej, jak pisał niegdyś Brzozowski, Polski, której się  „nie chce chcieć”. „Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś spokojna”. Czy po raz wtóry musimy to przerabiać? Czy chocholi taniec będzie nadal trwać?

Polaków świadomych zagrożeń wspólnotowego losu jest niewiele ponad wyborców PiS (PSL – to partia skorumpowana jak żadna inna, od zawsze przy k a ż d e j  władzy, o SLD – nie ma co mówić). A wyborców PiS było w liczbach bezwzględnych – nieco ponad 4 mln. 4 miliony przeciwko 21!!! 4 miliony czyli dwa razy tyle, ile zbierało się na krakowskich Błoniach podczas pielgrzymek Jana Pawła II. Czym i jak mamy przekonać tę 21-milionową masę, której mózgów nie tknęła myśl własna, mózgów przerobionych na szarą maź przez  propagandę „Gazety Wyborczej”, TVN, Polsatu, TVP? Samym słowem Bożym, głoszonym w kościołach tego zrobić nie zdołamy. (Kościół zresztą jest wielkim przegranym tych wyborów, za sprawą zbyt miękkiej postawy w sprawach pryncypiów i całkowicie nieodpowiedzialnych wypowiedzi niektórych hierarchów, niehamowanych przez ogół Episkopatu).

Ktoś tam pisze – „praca u podstaw”, jak w czasach pozytywizmu, drugi obieg. Tak, wszystko to jest ważne, ale wszystko to za mało. Bez dominującego dziś medium - Telewizji - nie da się zrobić za wiele, prócz okopania się w Okopach Św. Trójcy. Mógł Ojciec z Rydzyk z wdowiego grosza stworzyć telewizję TRWAM, dlaczego to nie wyszło i nie wychodzi polskim konserwatystom? Jeśli ten stan będzie trwał – zapomnijmy o Polsce. A Polski dzisiaj już nie ma. Jest panopticum Palikota i dalsze rządy tych, którzy wyznają zasadę „polskość to nienormalność”.

* * *

No i oto mamy krajobraz w 18 dni po wyborach. Eks-premier Tusk, nie licząc się z konstytucyjnymi uprawnieniami prezydenta, ogłasza się nowym premierem, przesuwa całość działań legislacyjnych na 8 listopada. Jakby Polsce n i c nie groziło. Minister Vincent – zwycięstwo ( in hoc signo „vincent”) Rostowski utajnia nadal dane na temat budżetu i stanu zadłużenia. Filozof z Biłgoraja, inicjuje antykrucjatę przeciwko Krzyżowi w Sejmie . Krzyżowi, na którym Polska od Mieszka I budowała swoją tożsamość cywilizacyjną, wokół którego powstała „Solidarność”. Typ spod ciemnej gwiazdy, nad którym wiszą od 2009 r. oskarżenia o przekręty z fiskusem, chroniący się w rajach podatkowych. Marszałek Schetyna, nie licząc się z konstytucją ani z ustawą o prokuraturze – zawiesza mandaty poselskie prokuratorów w stanie spoczynku: Bohdana Święczkowskiego i Dariusza Barskiego. „Dożynanie watah” trwa. Z „Rzeczpospolitej” zostaje zdjęty redaktor Paweł Lisicki, z krakowskiego „Dziennika Polskiego” - redaktor Piotr Legutko. Wielki kicz pt. „Boska”, anonsowany jest jako powrót Teatru Telewizji. Towarzyszy im cichy rechot „elit” na widowni – Olgi Lipińskiej, Jerzego Gruzy, Andrzeja Wajdy. Trwa spektakl przekształcania Polski w PRL-bis.

Zapomniano dawno o słowach błogosławionego Jana Pawła II: „demokracja bez wartości przekształca się w zakamuflowany lub jawny totalitaryzm”. Nasz totalitaryzm już się nie maskuje.

Elżbieta Morawiec

 


* zbiór osobliwości lub wystawa rzeczy osobliwych (za słownikiem języka polskiego)


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (18)
Twój nick:
Kod z obrazka:


phrone
21.10.2012 18:51

Palikot zareagował na niesprawiedliwe marginalizowanie pewnego typu dyskursu: on sam od początku się z nim w pełni nie utożsamiał. Demonizowanie Palikota jest śmieszne i głupie. Głupie z tego względu, że im bardziej się go demonizuje tym bardziej się go wzmacnia, dlatego że to demonizowanie z gruntu jest ślepe na fakty i generuje w ludziach poczucie niesprawiedliwości. Ludzie nie poparli Palikota dlatego, że się zgadzają z poglądami całego tego ruchu, a głównie dlatego, że był na siłę niesprawiedliwie marginalizowany. Poza tym Palikot jest dobrym graczem dlatego, że jest dobrym dyskutantem i jest świadomy tego, że ta nieproporcjonalność krytyki go wzmacniała, on to łatwo podchwytuje i dlatego łatwo wychodzi z różnych "nagonek" na niego - i to wychodzi wzmocniony.

Przecież nawet liberalne media go krytykowały: pamietam, że Miecugow bodajże zaraz po tym pierwszym Kongresie narzekał na to że nie ma programu etc.

Im więcej takich jednostronnych tekstów tym Palikot wyjdzie bardziej wzmocniony. Tak samo PO po nagonce PIS [układ, znikające miśki w spotach etc.] ostatecznie wyszło tak wzmocnione, że wali 'do przodu' drugą kadencję. Palikot nie jest głupi, z niczego zrobił partię - dlaczego? Bo widzi jak ostatecznie działają te tendencje. On wykorzystuje en sam model, który udał się PO, tylko w inny sposób. PO jest partią środka, Palikot partią radykalnej lewicy, ale w tej radykalności, paradoksalnie, tez jest realizowana zasada propocji [w sposob opisany powyzej: a) zarysowanie problemu: siłowa eliminacja pewnych problemów jak homoseksualnosc, rozdział panstwa i koscioła etc. b) zaprojektowanie siebie jako "strażnika pokrzywdzonych" - tak dokladnie robi Palikot, pojawia się tam, gdzie ktoś zareaguje nieproporcjonalnie]

Wielka część opinii publicznej po prostu reaguje z poczuciem sprawiedliwości na coś. Polacy są dużo bardziej "wrażliwi" na wartości niż się komentatorom politycznym wydaje.

Ja zagłosowałbym potencjalnie na każdą partię: wszystko zależy od kontekstu, od poczucia proporcji. Nie muszę zgadzać się z linią partii, żeby na nią zagłosować. Realizowanie zasad demokracji nie polega na głosowaniu na swój interes ale głosowaniu na pewną immanentna proporcję wektorów określających całość.

Wejscie Palikota ukazuje mądrość Polaków... To, że Palikot raczej nie przebije sie jakoś dużo ponad 10% też ukazuje tę mądrość.

Obecnie kibicuję tym środowiskom na prawo od PO. Bo musi być jakaś kontra od tej strony. Ale z takim powierzchownym dyskursem, oderwanym od życia przesyconej aksjologicznie duszy Polaków [czego sami Polacy nie są aż tak świadomi, oni po prostu żywo reagują na coś wedle poczucia sprawiedliwości - i tyle; przerazające jest to, że narzędzia pojęciowe dzisiejszych komentatorów są ślepe na tę wartość Polaków] - prawica nic nie zrobi.

To, że PO się utrzymuje u władzy to też dlatego, że PO działa według zasady proporcji. I Tusk ma naprawdę talent do tego, żeby dobrze balansować skrzydłami swojej partii. Problem bardziej-prawej Prawicy polega dziś na tym, że nie jest w stanie siebie przedstawić jako tę wyważoną propozycję. PIS ma świetna nazwe partii pod tym wzgledem, ale to zmarnowali - często krytykanckość w stosunku do PO odejmuje im powagi. Pomysł z debatami był trafiony, to dobry kierunek.

Trzeba sobie uświadomić, że PO nie jest obiektywnie tym idealnym złotym środkiem. To czy ktoś realizuje zasadę proporcji zależy od kontekstu, tzn. od zarysowania radykalnych opcji, bo złoty środek jest odpowiedzią na radykalność. A kontekst generują media. Media nie muszą wprost kreować władzy. Wystarczy, że zarysują skrzydła radykalności, a Polak dojdzie do tego co będzie wyważone.

Więc Prawica musi siebie przedstawić jako wyważoną opcję. Żeby tak było, musi znaleźć słabe punkty PO, które PO ma ale dobrze się maskuje. Poza tym Tusk to wszystko wie [dlatego bada sondaże, żeby wiedzieć gdzie jest ten środek] oraz nie boi się debat ze społeczeństwem, ma naprawdę dobre atrybuty pod tym względem, tzn. potrafi wyczuć środek. Kaczyński nawet jeśli pracuje, to czasami wypowie się w taki sposób, że dana wypowiedz łatwo przedstawić jako radykalną [np. teksty o niemieckości mediów - to wystarczy, żeby jawił się jako radykał].

To dziwne, że Prawica, która powinna być z definicji ostoją takich cnót jak phronesis jest postrzegana jako radykalna... Moim zdaniem to jest wymowne samo przez się. Prawica wymaga lidera, który te cnoty posiada, nie wystarczy nazwa partii "Prawo i Sprawiedliwość".

Nie zarzucam Kaczyńskiemu braku tych cnót, ale Kaczyński nie czuje społeczeństwa: i to go różni od Tuska, a nawet od Palikota.

Rara68
07.12.2011 3:48

Ten wpis jest najlepszym dowodem prawdziwości  tez autora:)

Świetlana
04.12.2011 9:00

Przyszło mi na myśl - materialistycznie, przepraszam - że ważnym czynnikiem obezwładniającym postsolidarnościowe społeczeństwo jest ekstremalna polaryzacja dochodów. Znaczna część wyborców skupiona jest na roztrząsaniu, gdzie najtaniej kupić żywność. Na prasę i świadome korzystanie z internetu nie ma warunków, telewizor wystarczy i najpopularniejsze muzyczne radio. Inna część, mniej liczna, ale opiniotwórcza, wzorcotwórcza, poświęca się ostentacyjnej konsumpcji (np. budowa kolejnych domów zabiera czas i uwagę), lokowaniu kapitału, zarobkowaniu. No i nienarażaniu się tym, od których owo zarobkowanie zależy. Wdowi grosz składają pozostali. Niektórzy pozostali. Mało więc tego grosza na alternatywne media. Mało uczestników niezależnego życia kulturalnego (jedni głodują, drudzy konsumują, jeszcze inni się odurzają, inni - przepracowani, o co zresztą decydenci dbają - żeby potencjalni kontestatorzy nie mieli czasu). Myślącego, nienihilistycznego, niezdemoralizowanego elektoratu też nie zostaje za wiele.

Krzysztof Pasierbiewicz
04.11.2011 16:23

ZEGARMISTRZ ŚWIATŁA PURPUROWY

Polacy zdają się być nieodwracalnie podzieleni na wspierających rządy Tuska i czujących się intruzami we własnej Ojczyźnie. W przypadku tych drugich chodzi o „gorszą od lepszej” część naszego społeczeństwa, którą pan Premier niegdyś pogardliwie nazwał „moherowymi beretami”. 
 
Wszyscy liczą straty i zyski po wyborach, a ja się zaczynam zastanawiać jak ratować śmiertelnie okaleczoną Rzeczpospolitą.
 
Bo choć kraj wypiękniał, coś się stało złego z naszą polską duszą. I coraz bardziej się boję, że nasza Ojczyzna z tej ciężkiej choroby już się nie podniesie. A jeszcze do tego dobiła nas tragedia smoleńska. Polska krwawi. Wyniszczająca kraj wojna polsko polska zdaje się nie mieć końca. Trwa polska pieta. Na naszych rękach umiera zdawało się wiekopomne dziedzictwo tysiącletniej Rzeczpospolitej.
 
Bo jak patrzę na te wszystkie świństwa, które od czterech lat wyrządza Polsce obóz władzy, gdy widzę jak Premier wyłącza kolejne hamulce moralno etyczne w parciu do przejęcia rządów absolutnych, coraz częściej myślę, że chyba nawet za komuny nie było aż tak źle. Tę samą opinię coraz częściej słyszę od moich znajomych.  
 
Historia zatoczyła błędne koło. Pod koniec lat siedemdziesiątych komuna przegięła. Dziesięć lat później naród się postawił. Zrodziła się Solidarność. Runęły mury. Odzyskaliśmy wolność.
 
A co było dalej? Pewien zegarmistrz światła purpurowy rezydujący przy ulicy Czerskiej zabełtał tak Polakom w głowach, iż ani się obejrzeli, gdy wrócili do modelu zarządzania Państwem analogicznego, jak przed czerwcem 89.
 
Znowu mamy jedynie słuszną linię partii i propagandę sukcesu (Polska w budowie), igrzyska (Euro 2012), cenzurę zastąpiono pręgierzem poprawności politycznej, wróciła groza demonstracji siły (wojna z kibicami), a także front jedności narodu stojący na straży polityki partii (transfery). A więc wszystko znów jak za komuny. Tylko ludzie przefarbowani i wystrój zmieniony.
 
Ktoś teraz może spytać, dlaczego tak się stało? Jak do tego doszło?
 
Myślę, że odpowiedź jest prosta. Po raz kolejny oszukano ludzi.  
 
Więc wypada dopytać, jak Polacy mogli dać na coś takiego przyzwolenie?
 
Otóż moim zdaniem, przyczyną demontażu naszej narodowej jedności był zabieg socjotechniczny, który na swój prywatny użytek zwykłem nazywać „awansem społecznym bis”.
 
Jednakże, chcąc rzecz wyjaśnić dokładniej, muszę się cofnąć do czasu powojennego.
 
Jak starsi pamiętają, w latach 40/50 komuniści dokonali bardzo sprytnej sztuczki. Z zabiedzonej prowincji przerzucono wtedy do miast rzesze prostych i nie wykształconych ludzi. Brano głównie tych bez charakteru, gdyż prawdziwy chłop ziemi nie chciał opuścić.
 
W miastach pobudowano dla nich bloki z wielkiej płyty, które im się zdały pałacami. Potem im umożliwiono zrobienie zaocznej matury, co oni uznali za awans społeczny (prim). To ci właśnie ludzie, wychowani w hotelach robotniczych przepoczwarzyli się z czasem w coś w rodzaju „przyzakładowych wierchuszek”. Słowem ni pies, ni wydra, albo, jak kto woli zdegenerowany twór bez rodowodu. Jednocześnie czerwona propaganda tłukła im do głowy, że swój awans zawdzięczają dbającej o ich interesy władzy ludowej, co się w ich podświadomości zakodowało na trwałe w formie ślepej wdzięczności dla komuny. To ci właśnie ludzie stanowili wierny Moskwie pierwszy rzut zasilający szeregi PZPR, milicji i urzędu bezpieczeństwa.
 
W następnym pokoleniu (lata 60/70), ich dzieci pokończyły już częściowo studia tworząc grupę „nowej inteligencji”, drastycznie odmiennej kulturowo od ideałów inteligencji przedwojennej. Tu skłaniałbym się ku zastąpieniu terminu „nowa inteligencja” określeniem „klasa ludzi wykształconych w pierwszym pokoleniu” charakteryzujących się atawistycznym parciem do kariery. Ta grupa społeczna od inteligencji „starej” różniła się przede wszystkim tym, iż nie wyniosła z domu praktycznie żadnych głębszych wartości. I choć nieźle wykształcona zawodowo, nie umiała sobie uświadomić, iż jest genetycznie obciążona piętnem serwilistycznej wdzięczności wobec komunistów, którzy umożliwili ich ojcom promocję społeczną. Myślę, że to ci właśnie ludzie poparli wprowadzenie stanu wojennego okrzykując generała Jaruzelskiego mężem stanu. I w pewnym sensie nie można ich za to winić, gdyż tak ich po prostu wychowano.
 
Po upadku komuny wydawało się przez moment, że nastąpi odrodzenie rzeczywistych polskich elit. Niestety, pierwsze skrzypce wzięli w swoje łapska grajkowie mający w nosie naszą narodową tożsamość. Wtedy to proces odrodzenia Rzeczpospolitej skutecznie storpedowali zbałamuceni przez wspomnianego nadredaktora poczytnej gazety, wnukowie tych, których w latach 40/50 przesiedlono do miast.
W tym przypadku, ten genetycznie spolegliwy (tym razem wobec post-komuny) materiał ludzki został sprytnie zmanipulowany przez wspomnianego już nadredaktora, który jak mało kto znał słabostki ludzkiej natury. Mechanizm był identyczny jak w okresie powojennym, czyli utwierdzenie ludzi w poczuciu awansu.
 
O ile sztuczka z „awansem społecznym prim” (lata 40/50) polegała na utwierdzeniu prostych i nie wykształconych ludzi w przekonaniu, że przynależą do lepszej od reszty społeczeństwa awangardy władzy ludowej, to trik z „awansem społecznym bis” (po upadku komuny) polegał na utwierdzeniu ich już z grubsza okrzesanych i lepiej wykształconych wnuków w poczuciu, iż przynależą do grupy światlejszych i bardziej od reszty społeczeństwa postępowych ELIT. W pierwszym przypadku wykorzystano ciemnotę i niedouczenie, w drugim trywialność i kompleksy ludzi, których na swój prywatny użytek nazywam „intelektualnie nowobogackimi”.
 
Znający ludzką psychikę nadredaktor doskonale znał odbierającą rozum magiczną moc utwierdzenia „nowobogackiego inteligenta” w przekonaniu o przynależności do elity. Wiedział, że jak takiemu powie, iż się zalicza do crême de la crême III Rzeczpospolitej, to on nie dość, że w to głęboko uwierzy, to jeszcze będzie owego nienależnego mu społecznego awansu (bis) bezkrytycznie bronił.
 
Więcej, w obawie przed utratą pozycji stawiającej go ponad resztą społeczeństwa, taki delikwent zrobi wszystko, co mu każą i zaakceptuje każde kłamstwo władzy, byle się świat nie dowiedział, co sobą reprezentuje naprawdę.
 
I tu moim zdaniem leży tajemnica irracjonalnie wysokich notowań Platformy, popieranej w znakomitej większości przez tych właśnie ludzi. Ludzi, którzy się panicznie boją, że ewentualny upadek Platformy grozi weryfikacją elit, co dla nich byłoby jednoznaczne z utratą ich nieuprawnionej pozycji społecznej. Jestem pewien, że to właśnie ten lęk, a nie sam PIS, co im sprytnie wmówiono, jest powodem ich wynaturzonej nienawiści do partii Jarosława Kaczyńskiego.
 
W tym miejscu pragnę dobitnie zaznaczyć, że tych ludzi nie należy, broń Boże, społecznie dyskryminować. Jest to grupa niekwestionowanej inteligencji. Trzeba im tylko uświadomić, że dali się nabrać na sprytny trick nadredaktora, który im podstępnie wmówił, iż przynależą do grupy społecznej ludzi bardziej światłych, więc de facto lepszych od reszty społeczeństwa.
 
A historia uczy, że podział na lepszych i gorszych zawsze źle się kończy, że tylko przypomnę pewnego malarza z charakterystycznym wąsikiem, który zdołał wmówić Niemcom, że są lepszymi od reszty nadludźmi. 
 
Ktoś teraz spyta jak temu złu zaradzić?
 
Otóż moim zdaniem, obecnie nadrzędnie ważną rolą publicystów, dziennikarzy, pisarzy i ludzi nauki, którym losy Polski nie są obojętne, jest wytłumaczenie „inteligentom Trzeciej Rzeczpospolitej”, że choć są całkiem nieźle wykształceni i obyci, stanowią jednakże grupę inteligencji szeregowej, której daleko do elit.
 
Trzeba tych ludzi przekonać, że zrzeczenie się ich bezzasadnego statusu przynależności do elity to nie żadna ujma ani krok do tyłu, ale wręcz przeciwnie, powrót na sprawiedliwie im należny szczebel hierarchii społecznej. Że jeśli się na to zdobędą, staną się bardziej autentyczni, a co za tym idzie bardziej wiarygodni. Że nie będą już musieli brnąć w zaparte.
 
No i co najważniejsze, będzie im się wtedy łatwiej porozumieć z resztą społeczeństwa. Że staną się znowu częścią narodowej wspólnoty, z której się chcąc nie chcąc wyalienowali.
 
Na koniec, by nie zostać posądzonym o stronniczość chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że ta ostatnia wskazówka może się także tyczyć ludzi PISu, którym też się zdarza, że w broniąc ewidentnych racji mają się niechcący za lepszych od innych. Bo nikt nie ma prawa się wynosić ponad resztę społeczeństwa, co jest przecież jedną z zasad demokracji.
 
A więc, może to właśnie tędy wiedzie droga do pojednania Polaków ???
 
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
 
Szerzej na ten temat – patrz:
http://salonowcy.salon24.pl/35...
 

wicenigga
03.11.2011 10:15

To "legowisko miernot" dostało 30%, mimo kilkuletniego wysiłku nie tylko jednej partii, ale całej tej wszechwładnej mafii I jedynie ono realnie jej zagraża. Jeśli nie mamy gwarantowanego sposobu na wzmocnienie PiSu, to nie gmerajmy przy nim na zasadzie "a może się uda". Ziobro nie potrafił opanować sytuacji, nawet kiedy był u władzy, a cóż dopiero teraz. Rozsmarują go na gazecie w chwilę po jego ewentualnym sukcesie i tyle zostanie z "jego" PiSu. I nie zapominajmy o rodzinnych koneksjach jego mentora, Kurskiego. Cierpliwość jest wpisana w ten zawód, vide - przypadek Turowskiego, który - jako jezuita - odbębniał wielogodzinne modły / medytacje zakonne i tak się wciągnął, że nawet spowiedzi potem wysłuchiwał, mimo braku święceń. Nie każdy, kto "chce dobrze" chce dobrze. A przede wszystkim "robi się dobrze" dyskretnie, ktoś kto przy tej czynności wrzeszczy nieprzytomnie po okolicy jest podejrzany natentychmiast :)

6mb
02.11.2011 19:00

J. Biezmienow - Jak zdobyć państwo - polecam gorąco:
http://www.youtube.com/watch?f...

Wibiusz
01.11.2011 17:03

tez twierdze ze glupia ale retorycznie, placz i zal nam nie potrzebny recepty biurkowych myslicieli tez nie... a co kase, kasy nam potrzeba trzeba sie zebrac i wziasc i nie liczcie na Jarka on juz jest troche wiekowy, trzeba nam lidera ktory to pociagnie i zorganizuje nie mysliciela, menagera to wszystko i nie mowcie ze sie nie da da sie tylko musi sie chciec i tyle

kriff
01.11.2011 8:57

Racja, ale taka struktura jak teraz jest doskonałym legowiskiem dla tych miernot, którym wystarcza ława sejmowa albo status doradcy posła.

szperacz
31.10.2011 22:05

Zgadza się.

wicenigga
31.10.2011 4:58

Chyba jestem dobrze zrozumiany? Oparę przytaczam jako przykład "zadaniowanego na odcinku konserwatywnym". To jest ten problem, zanim się połapiemy kto jest kto, to już leżymy na czterech łopatkach. Dlatego uważam, że PiS, a właściwie Kaczyński, czyni mądrze, powściągliwie traktując te różne "inicjatywy oddolne", te tysiące chętnych do wstąpienia. Potężniejsza od PiSu struktura nie jest w stanie obronić się przed infiltracją, rozwodnieniem i wyprowadzeniem na tzw. manowce.

Pozdrawiam

szperacz
30.10.2011 19:34

Opara, czyli "Nowy Ekran".
O święta naiwności...
Polecam analizę Aleksandra Ściosa na ten temat
http://cogito.salon24.pl/31218...

Decidela
30.10.2011 14:36

Pani Morawiec scharakteryzowała tę część społeczeństwa której się nie chce chcieć. Myslenie tej części załatwia telewizja tworząc jednocześnie telewizyjny elektorat, który zagłosuje tak, by nie wygrały "pisiory". Lata PRLu nie były bezproduktywne, chociaż nie udało się przeorać duszy polskiej, czego dowodem była Solidarność. Myślę, że największym ciosem dla Polaków była zdrada w momencie, gdy rysowała się mozliwość pełnego, całkowitego wyjścia z komunizmu. Reszty dopełniły szachrajstwa tzw. elyt. Ta część nieaktywna (obecnie) straciła iluzje i popadła w marazm. Ale uśpienie to nie śmierć. Myślałam przez chwilę, że dożyłam powrotu wolności, niezawisłości. I nie wiem, czy ją spotkam. Jednocześnie jestem przekonana, że ona wróci, jest tylu innych , co na nia czekają.

wicenigga
30.10.2011 6:22

Raczej ad 4 :), może małymi kroczkami coś osiągniemy. Może warto używać właściwych słów na określenie tego powszechnego zblatowania wszystkich ze wszystkimi; polityki, mediów, służb, gangsterów, biznesu, wymiaru sprawiedliwości, i czy "działają wspólnie i w porozumieniu". Na "panopticum" paragrafu nie ma, a na mafię jest. I te "właściwe słowa" muszą dotrzeć do 21 mln "nie biorących udziału".

"Mógł Ojciec z Rydzyk z wdowiego grosza stworzyć telewizję TRWAM, dlaczego to nie wyszło i nie wychodzi polskim konserwatystom?" A już wiadomo kto ich wyznaczył na konserwatystów? Ten ktoś jest tak zachłanny, że na telewizję im nie dał, chociaż pan (nomen omen) Opara coś tam jednak montuje. Mgła się sprawdziła, to może i Opara się sprawdzi.

szperacz
29.10.2011 17:30

@wicenigga  - Pełna zgoda. To jest wojna.
Nie jest łatwo zrozumieć, jaki charakter ma ta wojna oraz jacy wrogowie ( w liczbie mnogiej) tu występują.
Można pokazać trochę źródeł, by każdy mógł sam ocenić sytuację. Ale nie sposób wymienić precyzyjnie wszystkiego.
Polecam niżej wymienione:
1. Wykład pt. "Jak zdobyć państwo" Jurija Biezmienowa (na Youtube). Film był wielokrotnie usuwany z sieci, nie potrafię podać aktualnego linku. Streszczenie poglądów Biezmienowa jest dostępne w archiwum ND http://www.naszdziennik.pl/ind...
2. "Wywiad Aaronem Russo" http://www.youtube.com/watch?v...
3. "Wezwanie do przebudzenia" http://www.youtube.com/watch?v... Obszerny materiał dokumentalny o New World Order. Pod tą nazwą  kryje się projekt rządu światowego realizowany przez najbardziej wpływowych ludzi na świecie. "Człowiek ze świńskim ryjem" należy do tego gremium. Proszę sprawdzić -
brał udział w tzw. Komisji Trójstronnej: http://pl.wikipedia.org/wiki/K...
3. "Wolne media - wolno płakać" http://www.youtube.com/watch?v...
4. Mamy też wrogów wewnętrznych, którzy realizują wyznaczone im zadania przez naszych wrogów. Proszę prześledzić wypowiedzi prof Pawła Wieczorkiewicza (przynajmniej tylko te które są dostępne na necie).

Pozdrawiam

Andrzej Tatkowski
29.10.2011 10:41

Droga i szanowna Pani Elżbieto,
   Przygnębiające zestawienie wybranych objawów erozji narodowej wspólnoty można by uzupełnić mniej może głośnymi, choć nie mniej groźnymi dowodami trafności Pani diagnozy, będącej przesłanką dla kassandrycznej generalizacji, którą uprawdopodobnia, lecz za dowód jej prawdziwości nie wystarczy.   Bywa, że "jest tak, jak nam się wydaje", ale bywa też - inaczej.   Widowiskowość ekscesów na jakie dziś pozwalają sobie aktorzy i statyści politycznego teatru niekoniecznie dowodzić musi ich atrakcyjności; może być przejawem determinacji reżysera, zaniepokojonego spadkiem frekwencji na spektaklach, mimo konsekwentnego i skutecznego eliminowania konkurencji  metodami, na ogół, pozaartystycznymi - i stanowić przejaw nie potęgi, ale bezradności, a może nawet przerażenia.    To, co oglądamy, jest cząstkowym obrazem rzeczywistości, zazwyczaj zdeformowanym, niekiedy bardzo nieporadnie; nie wiemy wszak w istocie prawie nic o życiu duchowym Polaków, którego epifenomeny, oglądane w telewizji, układają się w groteskowe puzzle, nie wiemy, za co gotowi byli by oddać życie, albo zabijać młodzi mężczyźni - żołnierze "sprofesjonalizowani",nie wiemy, ilu ładnym panienkom dyskoteka milsza jest niż macierzyństwo,ilu zakochanych woli kopulację bez adoracji od adoracji bez kopulacji, itd.    Jeszcze mniej wiemy o patriotyzmie Polaków - tych w klubowych szalikachi tych w togach, z godłem Rzeczypospolitej na piersiach, będących materią- "od utytułowanych do wytatuowanych" - naszej obywatelskiej wspólnoty.    Po kilkudziesięciu latach fachowej obróbki  niewiele powinno było pozostaćspoin i więzi, łączących ową materię, a jednak przetrwały i są widoczne, choć nie na tyle widowiskowe, żeby przyciągnąć uwagę mediów z "mainstreamu".    Przeżyłem dominację i upadek dwóch totalitaryzmów; ze zdumieniem i z przerażeniem obserwuję rozrastanie się trzeciego, na razie bezimiennego, z którego opadają kolejne maski, ale nie sądzę, by w Polsce zwyciężył, póki żyć w niej będą "ludzie prości" - choćby przybywało  "pogiętych", i choćby wymierali - niekoniecznie śmiercią naturalną - nieugięci.     Martwi mnie, rzecz jasna, widoczny nadmiar giętkich, ale sądzę, że wielu można będzie wyprostować, a niektórzy potrafią to zapewne zrobić sami.     Serdecznie pozdrawiam -                                                        A.T.                          

wicenigga
29.10.2011 9:42

Żadne tam panopticum, Polska to pole bitwy, trwa normalna wojna XXI w. Nie można wygrać wojny, jeśli wroga nawet nie można nazwać, precyzyjnie określić. Jak zebrać wiedzę o przeciwniku, jeśli nie wiadomo kto zacz? Tu nic nie dzieje się "samo", a nazywanie tej sytuacji "panopticum" powoduje, że dziwimy się, nadal nic nie przedsiębiorąc. Nazwijmy wroga !

Bezrobotny ale myslacy
29.10.2011 8:54

Za to Pana/ Pani wpis bardzo madry. No coz tylko na bluzg i obelge stac "Polactwo" takie jak autor powyzszego wpisu. Ksiazka p. Morawiec zas jest znakomita. 

Sa
29.10.2011 8:43

głupia baba


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.