Operacja „Hiroszima”, czyli Putin przejmuje władzę

„Tak, to ja wysadziłem w powietrze budynek przy ulicy Gurianowa w Moskwie. Nie jestem ani Czeczenem, ani Arabem. Nazywam się Władimir Kondratiew, jestem rodowitym Rosjaninem i majorem Federalnej Służby Bezpieczeństwa, a dokładniej, pracownikiem ściśle tajnego oddziału K-20” – tak zaczynał się list przesłany do moskiewskiej redakcji internetowego pisma FreeLance Bureau w marcu 2000 roku. Pracownicy pisma poinformowali o przesyłce FSB, ta zaś obiecała się wszystkim zająć. Więcej nikt ani do osoby Kondratiewa, ani do jego listu nie wracał.

30.09.2011 14:22

Tymczasem jego oświadczenie dotyczyło wypadków przesądzających o przyszłości Rosji: serii wrześniowych eksplozji 1999 roku w Dagestanie, Moskwie i Wołgodońsku, które wywołały lawinę kontrolowanych przez FSB wydarzeń. Już po trzech miesiącach ułatwiły one ówczesnemu premierowi Putinowi przejęcie władzy od prezydenta Jelcyna, a w maju 2000 roku zapewniły mu wygraną w wyborach prezydenckich.

Nocą 9 września 1999 roku ponad 400 kilogramów materiałów wybuchowych dosłownie rozerwało 9-piętrowy bok, grzebiąc pod jego gruzami 94 mieszkańców i raniąc 164 osoby. Był to pierwszy z zamachów na domy w Moskwie, przeprowadzonych na polecenie Putina – do połowy sierpnia 1999 roku szefa FSB, a w czasach sowieckich pułkownika KGB. Zamierzał on obarczyć winą za zbrodnie Czeczenów. Kolejna wojna na południu była mu potrzebna, by pogrążyć cały kraj w chaosie i wykorzystać zamęt do przejęcia władzy prezydenckiej.

Taką wersję wydarzeń z jesieni 1999 roku przedstawiają dwaj rosyjscy historycy, Jurij Felsztinski, mieszkający w USA, oraz Władimir Pribyłowski. Tę samą tezę postawił i udowodnił, po czym zapłacił za to w 2006 roku życiem Aleksander Litwinienko – przyjaciel Felsztinskiego, zbiegły z Rosji agent FSB, zabity w Wielkiej Brytanii radioaktywnym polonem przez rosyjskie służby.

„Zaplanowaliśmy ataki w Moskwie”

Wspomniany Kondratiew twierdził w liście opublikowanym pół roku po wrześniowych wydarzeniach, że jego oddział FSB otrzymał zadanie „zaplanowania i wykonywania operacji dyskredytujących Republikę Czeczeńską”; relacjonował też akcję werbowania w więzieniach przestępców kaukaskiego pochodzenia, którzy w zamian za przywrócenie im wolności porywali z Czeczenii obcokrajowców. „Nasi podwładni poradzili sobie doskonale” – pisał o uprowadzeniach i morderstwach m.in. brytyjskich oraz holenderskich inżynierów. I przyznawał: „W czerwcu ubiegłego roku [1999] nasz oddział otrzymał nowe zadanie: wzbudzać w Rosji nienawiść do Czeczenii i Czeczenów. Metodą burzy mózgów opracowaliśmy kilka sposobów. Podczas jednej z takich sesji wymyśliliśmy m.in. akcję rozprowadzania w kraju ulotek z groźbami Czeczenów […], wysadzanie budynków mieszkalnych. Propozycje te przekazaliśmy dowództwu FSB, które wybrało ostatni pomys jako najskuteczniejszy i dało nam zielone światło do jego realizacji. Zaplanowaliśmy ataki w Moskwie, Wołgodońsku i Riazaniu […]. Wybrane zostały konkretne budynki, odpowiedni materiał wybuchowy, obliczono też potrzebną jego masę. Operacja otrzymała kryptonim »Hiroszima«”.

Zamachy w Moskwie / fot. wikipediaO dalszych losach Kondratiewa przesądził moment, kiedy zobaczył rezultaty akcji przy ulicy Gurianowa. Było to 9 września 1999 roku. „Miałem doświadczenie w wysadzaniu budynków, ale nigdy nie były to domy mieszkalne – wspominał. – A tu wysadziłem rosyjski dom i zabiłem Rosjan, a rosyjskie kobiety pochylone nad ciałami rosyjskich ofiar przeklinały sprawcę w moim ojczystym języku. Stojąc wśród nich, fizycznie czułem, jak otaczają mnie ich klątwy, jak przenikają mój umysł i ciało. Byłem przeklęty…”

Kiedy list ukazał się w Internecie, jego autor znajdował się już gdzieś na krańcu świata i mógł tylko mieć nadzieję, że koledzy z jednostki nigdy go nie dopadną.

Od tragedii przy ulicy Gurianowa 9 września minęły zaledwie cztery doby, gdy nad ranem 13 września w 8-pietrowym budynku przy Szosie Kaszyńskiej w południowej części Moskwy rozegrała się kolejna tragedia. Mieszkańcy zauważyli wprawdzie w przeddzień, że w piwnicy dzieje się coś złego i zawiadomili milicję, ale przybyłych funkcjonariuszy uspokoił mężczyzna podający się za pracownika administracji. Zapewnił ich, że wszystko jest w porządku, a „nasi ludzie już tam są” – więc milicjanci odjechali. Kilka godzin później blok wyleciał w powietrze. Masakra kosztowała życie 118 osób, w tym 12 dzieci, a ponad 200 ludzi zostało rannych.

W obu przypadkach użyto heksogenu i plastiku pełniącego funkcję detonatora. Lokalna milicja zaczęła tego samego dnia przeszukiwać dom po domu w okolicy. Wreszcie znalazła heksogen, osiem kilogramów plastiku i sześć elektronicznych urządzeń zegarowych.

Trzy dni później, 16 września 1999 roku, wybuch przed 9-piętrowym blokiem mieszkalnym w Wołgodońsku w południowej Rosji zabił 17 ludzi.

Zanim jeszcze akcja »Hiroszima« rozpoczęła się stolicy, 4 września 1999 roku FSB urządziło prowokację w miejscowości Bujnaksk w rosyjskiej Republice Dagestanu graniczącej od zachodu z Czeczenią. Przed budynkiem zamieszkanym przez rosyjskich żołnierzy eksplodowała ciężarówka wyładowana dynamitem. Zginęły 64 osoby, a kilkadziesiąt odniosło rany. Władze w Moskwie natychmiast odpowiedzialnością obarczyły „separatystów czeczeńskich”.

Riazańska wpadka

Winę za kolejne masakry nietrudno było zrzucać na Czeczenów – aż do ostatniego, nieudanego ataku w Riazaniu, który podważył wiarygodność kremlowskiej wersji. Wieczorem 22 września mieszkaniec 11-piętrowego bloku w półmilionowym Riazaniu, położonym dwieście kilometrów od Moskwy, zauważył trzy nieznane mu osoby przenoszące z samochodu do piwnicy ciężkie worki na cukier. Wezwani milicjanci zeszli do piwnicy. „Leżący na wierzchu worek był nacięty i wystawało z niego jakieś urządzenie elektroniczne: widzieliśmy kable owinięte taśmą oraz zegar – opowiadał gazetom oficer. – Wybiegliśmy z piwnicy. Ja stanąłem na straży przy drzwiach, a moi ludzie pobiegli ewakuować mieszkańców”. Po kwadransie przyjechali saperzy z Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych, zabrali worki i rozbroili ładunki.

Natychmiast wprowadzono blokady na drogach, milicja sprawdzała wszystkie samochody wyjeżdżające z miasta – rozpoczęła się operacja „Przechwycenie”. 23 września władze informowały, że w Riazaniu udaremniono atak terrorystyczny; gazety donosiły, że w workach znaleziono heksogen; światowe media publikowały reportaże z Riazania, a Putin dziękował społeczeństwu za „absolutnie słuszną reakcję”.

Następnego dnia szef FSB Patruszew wygłosił oświadczenie, że w Riazaniu nikt nie planował zamachu, lecz FSB przeprowadzała ćwiczenia. Dlaczego tak nagle zmieniono wersję wydarzeń? Bo na jaw wyszło, że 22 września pracownica firmy telekomunikacyjnej nagrała podejrzaną rozmowę z Moskwą. „Wysiadajcie pojedynczo – takie polecenia wydawał ktoś z Moskwy ludziom jadącym samochodem przez Riazań. – Wszędzie są patrole”. Kobieta przekazała nagranie ludziom z riazańskiej FSB, ci zaś – przekonani, że namierzyli „terrorystów” – sprawdzili moskiewski numer, z którym kontaktowali się niedoszli mordercy.

Okazało się, że numer należał do jednego z biur FSB w Moskwie. Władzom nie pozostało więc nic innego, jak rozpowszechnić informacje, że ludzie ze służb przeprowadzali w Riazaniu ćwiczenia.

Powrót towarzysza pułkownika

Pojawiło się wiele niejasności i sprzecznych informacji. „Moskowskij Komsomolec” wydrukował 24 września dwa artykuły: w pierwszym donosił, że nie było zamachu, lecz ćwiczenia, a w drugim – że szef MSW „pogratulował FSB ocalenia bloku w Riazaniu przed pewną zagładą”.

fot. wikipediaPo szczegóły tej historii warto sięgnąć do książek zawierających analizy i wypowiedzi świadków. W publikacji „Wysadzić Rosję” Litwinienko i Felsztinski dowodzą, że ataki przeprowadzone przez FSB dały pretekst do pacyfikacji Czeczenii. W „Korporacji zabójców” Felsztinskiego i Pribyłowskiego znalazły się przekonywujące dowody na udział FSB w prowokacjach.

W 2008 roku pułkownik KGB, który cieszył się władzą prezydencką przez dwie kadencje, musiał – zgodnie z konstytucją – zrezygnować z kandydowania. Odstąpił swoje stanowisko Miedwiediewowi i czekał. Tydzień temu okazało się, że ma zamiar w wyborach 2012 roku sięgnąć znów po pełnię władzy. Przed nim kolejne dwie 6-letnie kadencje, a może i więcej. Konstytucję można w ciągu dwunastu lat zmienić, i to niejeden raz.

Anna Zechenter
Autorka jest pracownikiem krakowskiego Oddziału IPN.

Tekst ukazał się w dzisiejszym wydaniu 
„Dziennika Polskiego”


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (5)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Guest
12.10.2011 16:24

Polecam film Andrieja Niekrasowa z 2004 roku o zamachach bombowych
w Rosji w 1999 roku - Disbelief

http://video.google.com/videop...

Kbsun
09.10.2011 11:05

Takie pomysły mogą zrodzić się chyba tylko w umysłach zniewolonych złem, dlatego powinniśmy modlić się o nawrócenie dla Rosji i Rosjan.

Kbed99
09.10.2011 9:45

To bardzo ważny artykuł, dobrze byłoby aby wciąż był na pierwszej stronie portalu.

mike
02.10.2011 16:30

Proszę także popatrzeć na mapę przebiegu Nord Stream, projektowanego South Stream, niezrealizowanego Nabucco.
Polska niestety  nie jest 'nieprzemakalna' na wpływy rosyjskie.
To pan Leszek Miller wyrzucił do kosza umowę o dostawie rurociągiem gazu norweskiego. Pan Tusk umozliwił nabycie 20 % koncesji na GŁ figurantom Gazpromu. Pan Tusk planuje sprzedać Lotos Rosjanom. Teraz jak to się robi w Norwegii - 40 lat trwały rokowania Rosja-Norwegia (czyli 160 mln kraj kontra 4 mln kraj) w sprawie podziału szelfu kontynentalnego gdzie są złoża surowców energetycznych.
I nikt w Norwegii nie oddał negocjacji - trwały aż do kompromisowgo zakończenia po40 latach - 15 września 2010. Elity polityczne, służby dyplomatyczne, specjalne Norwegii służą własnemu krajowi:
http://www.regjeringen.no/en/d...

Grzegorz
01.10.2011 14:22

Oglądałem kiedyś, znaleziony w internecie, film dokumentalny pt. "Wybuch na Gurianowa 19".
Ale, także w związku z tymi zamachami, chcę też napisać odnośnie Katastrofy Smoleńskiej. Bo zachodzi pytanie, czy władze Rosji, gotowe mordować setkami własnych obywateli, żeby uzyskać pretekst do wojny z Czeczenią, nie cofną się przed zamachem na przedstawicieli obcego państwa, kiedy uznają to za konieczne? Otóż, dzień albo dwa po katastrofie, zajrzałem na portal rosyjskiej gazety "Nowoje Wiermia" i znalazłem artykuł o katastrofie. We wprowadzeniu do tekstu, rosyjska dziennikarka napisała: "Nad katastrofą w Smoleńsku unosi się zapach gazu łupkowego". Dalej była też informacja, że na tydzień przed katastrofą, miało miejsce w USA spotkanie przedstawicieli Polski i Stanów Zjednoczonych, oraz firm gazowych, w sprawie eksploatacji złóż gazu łupkowego w Polsce. Artykuł kończył się konkluzją, że w Smoleńsku doszło do wypadku, a te wcześniej przytoczone zdania były jakieś takie "ni priczom". Jednak, to pierwsze skojarzenie rosyjskiej dziennikarki było znamienne. Wtedy zrozumiałem o jaką stawkę może iść gra.
To jest gra, a raczej walka, o podstawy ekonomiczne państwa rosyjskiego.
Nie kto inny, jak prezydent Miedwiediew powiedział: - "Świat się zmienił, pojawił się gaz łupkowy". Należy bowiem pamiętać, że ok. 70% rosyjskich wpływów pochodzi ze sprzedaży nieprzetworzonych surowców, w tym w znacznej mierze gazu. Żeby zrozumieć czym jest Rosja, należy przeczytać rosyjskie roczniki statystyczne obrazujące stan gospodarczy i społeczny tego kraju. Wtedy dopiero zobaczymy, że wydobycie gazu łupkowego w Polsce na wielką skalę, to ogromny cios gospodarczy, godzący w podstawy bytu Rosji. Problem Rosji polegał na tym, że nie była w stanie kontrolować światowych gigantów wydobywających gaz, za którymi na dodatek stało państwo amerykańskie z całą swoją potęgą. Zatem, jedyną możliwością zatrzymiania tego zagrożenia było przejęcie kontroli nad państwem polskim. Rosjanie wyciągnęli wnioski nie tylko, z faktu, że mordowanie własnych obywateli nie przeszkadza w sprawowaniu władzy w Rosji, ale także z wojny z Gruzją, kiedy to świat zachodni wzruszył ramionami. Mogło ich to ośmielić do tak radykalnych działań, o których wspomniałem, tym bardziej, że walka toczy się dalej, o czym świadczą ostatnie doniesienia mediów o tym, że ok. 20% koncesji na wydobycie gazu łupkowego w Polsce, wykupił Gazprom poprzez podstawione firmy.


Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.