Nostalgia w poezji Jerzego Gizelli
Gizella stale współpracuje z krakowskimi „ARCANAMI”, oprócz poezji dostarcza też znakomitych tekstów jako krytyk literacki i znawca USA. Wieczorem 7 września 2013 r. prezentował próbkę swojej poezji na krakowskiej nocy poetów w Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką”. Spotkanie grupy poetyckiej Tylicz dało nam okazję do uwiecznienia poezji poprzez nagranie video, obok którego zamieszczamy także zapis utworów poety.
Z ALABAMY NA BIELANY
Wielu myśli że teraz
Będzie o Ameryce
Wielkiej jak parking
Przed supermarketem
Długiej jak autostrada
Jasnej jak stacja benzynowa
Trzepoczącej neonami
Przydrożnych zajazdów
A tu pustelnia i eremy
Ostrzenie ołówka
Zapalanie świecy
I za oknem cykada jak gitara
Ani samochód nie przemknie
Ani motocykl nie warknie
Księżyc w koronie dębu
Jak mnich z rozwianą brodą
Na nic się równać z dębem
Albo cisem czerwonodrzewem
Nie powój zadusi pyszałka
Lecz przerwa w dostawie ironii
DO NAJMŁODSZEJ CÓRKI
Teraz jest zima jakich nie pamiętasz
Chodzę okutany w swetry, czapki, szaliki,
Chicagowskie buty na grubej podeszwie
Przypominam sobie nasze spacery na Błoniach
Do szkoły na Oleandrach w śniegu i deszczu
Ciągnąłem Cię za rączkę zaspaną i drżącą
Niezdarny, wywracam się na lodzie
Myślę o Twoich chłopakach i ich życiu wysokim
Jak taniec ptaka nad sawanną
Szliśmy pod wiatr, mróz i czasem deszcz
Nie wiedząc gdzie się zatrzymamy
Na czas ponury i nieludzki
Trochę spokoju, trochę radości
W dalekim Lockport jest środek nocy
I sen głęboki pod bokiem Opatrzności
AUTOSTRADA NUMER 55
“Do motelu wpadł Polak
Mieczem źrenicy rozcina firanki”
W dole szosa jak rzeka
Z Chicago do Saint Louis
Dwie nabrzmiałe żyły
Krwioobiegu Ameryki
Dwa strumienie ludzi i ładunków
Dwa światłowody
Zapamiętać ten widok
Jak teatralny finał
Byłeś przyrodnikiem
Który badał mrowisko
Pomiędzy "Nice to meet You”
i "Party is over"
Ale ten widok wróci jak komornik
Po niezapłacony dług
Zamykasz i otwierasz oczy
Amerykańska ruletka
Nie wykupiona recepta
Na lepsze życie
POŁUDNIE
Ewie
na szczycie sądu niedziela zielona
barwnymi wstęgami owinięte jabłka
spadają pod jesień na dwie połowy
na dwie połowy i ty spadasz z nieba
rozwijasz w południe węzełek ze snami
ręce wyciągasz powalane sadem
z lewej uciekają do lasu jabłonie
z prawej do sadu biegną świerki stare
konie wnet pociągną słońce wokół domu
a żuraw do studni schowa w upał głowę
teraz niech żywopłot rośnie tak wysoko
żeby nikt nie odgadł czyś z nieba czy z ziemi
na szczycie sadu niedziela zielona
barwnymi wstęgami owinięte jabłka
spadają pod jesień na dwie połowy
na dwie połowy i ty spadasz z nieba
CORAZ MNIEJSZA I MNIEJSZA
Pieniążki masełko chlebuś
Strzemiączko kowadełko
Papierosik rzucony
Żoneczka pieseczek
Herbatka kawusia
Bukiecik referacik
Na komputerku doktoracik
(wytnij skopiuj wklej)
W domeczku na okieneczku
Mrozik maluje poemacik
Szczebiocik przed sklepikiem
Sąsiadeczek idioteczek
Syneczek aniołeczek
Córeczka laleczka
Państewko w Europce
Obywatelek elemelek
Na imprezce buteleczka
Laseczka
Zawalik
Szpitalik
Trumienka
Cmentarzyk
Księżulek
Dołeczek
Mała, maleńka ojczyzna
Coraz mniejsza i mniejsza
Z innych wierszy Jerzego Gizelli:
PRZYJECHAŁ ŻEBY UMRZEĆ?
Chodzi po centrum Krakowa
Liczy Chewrolety i Jeepy Cherokee
Co krok znajomi z Nowego Jorku
Z Toronto, Montrealu
Kiedyś chciał się nauczyć na pamięć
Wiersza "Apollo i Marsjasz"
W jego sercu po raz pięćdziesiąty
Wybucha Powstanie Warszawskie
Przeklina dzień, w którym dostał paszport
Myślał, że to bilet do raju
Jaki z niego emigrant
Zwyczajne ADHD
Wrócił na odwyk z Ameryki
Z milionera pucybut
Odwrotnie niż w mitach
Bywa jeszcze gorzej
Lot nad Manhattanem
Z najwyższego piętra hotelu
ARABIA FELIX
Kto nie zaznał wolności
Nazywa ją zbrodnią
Zginie za obietnicę
Nocy z hurysami
72 hurysy stracą cnotę
I znów ją odzyskają
Gdy święty morderca
Zamieni je w kobiety
To wiara dla mężczyzn
W młodym wieku
Cała moc ducha
Zgromadzona w podbrzuszu
Idą do nieba szeregiem
Jak do lupanaru w Paryżu
Z różańcem i sztyletem
Do cięcia papieru