Nie wolno ulegać mitowi, że NATO nas obroni!
Generał Roman Polko i Jarosław Rybak odpowiadają na pytania Portalu ARCANA.
Stowarzyszenie Studenci dla Rzeczpospolitej, którego prezesem jest Paweł Kurtyka, zorganizowało 3 marca w Warszawie konferencję o stanie polskiej armii, z udziałem gen. Romana Polsko, Jarosława Rybaka i doktora Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. Koordynatorami konferencji byli Joanna Lasota, Michał Andrzejewski, Paweł Kurtyka i Izabela Bogucka. Korzystając z uprzejmości Zarządu Stowarzyszenia poprosiliśmy o przekazanie panelistom pytań także od Portalu ARCANA. Publikujemy odpowiedzi gen. Polki i J. Rybaka, a w najbliższych dniach umieścimy także artykuł dra Żurawskiego vel Grajewskiego na temat polskiej armii.
Dla zainteresowanych przebiegiem konferencji Stowarzyszenia Studenci dla RP polecamy link do ich strony internetowej: studencidlarp.pl lub do relacji z konferencji: blogpress.pl.
Pytania Portalu ARCANA:
- Mamy już w Polsce (przynajmniej na papierze) armię zawodową, specjalistów od obsługi nowoczesnego sprzętu bojowego. Specjaliści szacują, że 100 tys. wojsko jest w stanie obronić zaledwie 3-5% powierzchni Polski. W innych państwach organizuje się więc drugi komponent – defensywny, w postaci obrony terytorialnej. Co należałoby zrobić z polską obronnością? A może w XXI wieku nie należy się już martwić o konflikty zbrojne w Europie?
- W świetle ostatniego raportu na temat kondycji SZ RP wynika, że 90% polskich jednostek pancernych jest bezużyteczna na polu walki. Czy w takim razie projekt polskiego czołgu lekkiego „Anders” ma szanse wpłynąć na poprawę tej sytuacji?
- W jaki sposób zmiany kadrowe w jednostce specjalnej GROM oraz niedawne medialne spekulacje wokół tego oddziału, wpływają na jej funkcjonowanie a także na wizerunek Polski jako sojusznika, czy też przeciwnika na arenie międzynarodowej?
Gen. Roman Polko (ur. w 1962 r.), generał dywizji Wojska Polskiego. Jest absolwentem Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, Akademii Obrony Narodowej w Warszawie. Znany głównie z dowodzenia Wojskową Formacją Specjalną GROM (lata 2000-2004), której poświęcił rozprawę doktorską. Odbywał służbę wojskową m.in. na terenie byłej Jugosławii, w Afganistanie, Iraku. Wydano dwie książki-wywiady z generałem Polko: „Gromowładny” oraz „Armia. Instrukcja obsługi”.
- Ciekawy jestem, na jakich podstawach owi specjaliści opierają swoje obliczenia. Jak określili potencjał bojowy przeciwnika, jakie przyjęli wskaźniki wartości bojowej uzbrojenia. Istotne jest również co/kto było/był punktem odniesienia oraz jak mobilna i wyposażona w tych obliczeniach jest nasza armia i armia potencjalnego przeciwnika. Trzeba także wziąć pod uwagę, jak zamieniono te zdolności na wartości liczbowe.
W XXI wieku, bardziej niż kiedykolwiek w historii, nie dąży się do „zadeptania” przeciwnika masami mięsa armatniego, ale pokonania go technologią, przewagą informacyjną, elastycznością i zdolnością do dokonywania błyskawicznych manewrów. Nie oznacza to, że spada wartość komponentu budowanych, na wzór gwardii narodowej, sił rezerwy. Nie mogą one być jednak jednostkami drugiej kategorii, jak formowane Narodowe Siły Rezerwowe, ale nowoczesnymi formacjami. Brytyjskie siły specjalne: 21 SAS i 23 SAS to formacje Armii Terytorialnej. Na wypadek potencjalnego konfliktu zbrojnego trudno wyobrazić sobie lepszy zalążek do budowania lokalnej partyzantki i zniechęcenia przeciwnika do okupowania obszaru ich działania.
- Trudno odnosić się do projektu jednego czołgu, a jeszcze trudniej wierzyć, że wpłynie on znacząco na poprawę kondycji polskiej armii. Polski przemysł obronny jest w stanie głębokiej zapaści. Przestarzałe linie technologiczne powodują, że koszty produkcji uzbrojenia i amunicji są znacząco większe niż potencjalnych konkurentów. Armia, czy inne służby mundurowe przepłacają i kupują buble, aby ratować upadające zakłady. Niestety, po każdym takim interwencyjnym zakupie, w poczuciu samozadowolenia, nie podejmuje się żadnych działań w kierunku modernizacji.
- Na pewno niekorzystnie, ale nie przeceniałbym znaczenia medialnego szumu wokół jednostki GROM. Szczególnie w sytuacji, gdy nie wpływa to na poziom realizowanych poza granicami kraju misji. Nasze siły specjalne zdobywają doświadczenie i odnoszą znaczące sukcesy w Afganistanie.
GROM w strukturach dowództwa wojsk specjalnych, wraz z pułkiem specjalnym komandosów – Formozą – oraz tworzonymi siłami polskich rangersów i szwadronem śmigłowców postrzegany jest jako atrakcyjny partner dla elitarnych sił NATO.
Jarosław Rybak (ur. w 1970 r.). W latach 1997-2007 dziennikarz, zajmujący się problematyką bezpieczeństwa, szczególnie wojsk specjalnych. Pierwszy dziennikarz wyróżniony Honorową Odznaką Jednostki GROM. Był rzecznikiem prasowym Ministerstwa Obrony Narodowej, później dyrektorem Departamentu Komunikacji Społecznej Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jest autorem czterech i współautorem dwóch książek o wojskach specjalnych.
- Jestem ostrożny w prowadzeniu takich szacunków. Trzymając się bowiem powyższych proporcji, musielibyśmy przyjąć, że do obrony Polski potrzeba nam ponad 2 mln żołnierzy.
Żyjemy w spokojnej części świata, ale bezpieczeństwo nie jest dane raz na zawsze. Proszę zapytać mieszkańców dawnej Jugosławii, czy przed ćwierćwieczem przypuszczali, że w ich kraju wybuchnie niewyobrażalnie brutalna i krwawa wojna?
Stara zasada mówi, że silnych się nie atakuje. Dlatego musimy mieć sprawne i nowoczesne Siły Zbrojne. Gwarantem bezpieczeństwa jest też Sojusz Północnoatlantycki, jednak nie wolno ulegać mitowi, że „NATO nas obroni”. Sojusz nie posiada ani jednego czołgu, ani jednego śmigłowca. Potencjał NATO to składowe armii jego państw członkowskich. Jeśli Wojsko Polskie będzie nowoczesne i silne, to o tyle mocniejszy będzie cały Sojusz.
Trzeba też pamiętać, że najlepiej liczyć na siebie. W art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego zapisano, że atak na któregoś z członków to atak na cały Pakt. Jeśli się jednak wczytamy w ten artykuł, to już nie będzie tak wesoło. NATO udzieli bowiem napadniętemu takiej pomocy „jaką uzna za konieczną, łącznie z użyciem siły zbrojnej”. Może więc wysłać dywizję wojska, ale może też ograniczyć się tylko do noty dyplomatycznej...
I ostatnia kwestia tego wielowątkowego pytania.
Jest oczywistym, że na wypadek nie tylko wojny, ale także i katastrof, potrzebujemy sprawnej obrony terytorialnej.
Niestety. Obecny minister obrony narodowej stracił kilkanaście miesięcy, tradycyjnie już skupiając się na piarze, a nie na budowie potencjału. Bogdan Klich opowiadał, że tworzy Narodowe Siły Rezerwowe, które będą odpowiednikiem amerykańskiej Gwardii Narodowej. Takie bałamuctwa powtarzali też niektórzy „eksperci”. Wystarczyło trochę czasu, żeby ten sam minister potwierdził, że NSR nie będzie żadną gwardią – nie ma bowiem ani jednej jednostki NSR. Cały pomysł sprowadza się do tego, aby NSR-owcami uzupełnić wakaty w jednostkach wojskowych. Kiedy taki oddział będzie wyjeżdżał na misję czy do pomocy przy powodzi, to z cywila powoła się tam np. brakujących kierowców czy innych specjalistów.
Na stronie internetowej MON do dziś (piszę to w połowie marca) jest informacja: „do końca roku 2010 planuje się, że w NSR będzie 10 tys. ludzi”. Mamy marzec 2011 r. i zaledwie 30 proc. z tej liczby. Trudno nawet dziwić się dlaczego MON nie radzi sobie z NSR, skoro zajmujący się tym ludzie nawet nie panują nad uaktualnianiem informacji na stronie internetowej resortu.
Słowem – minister Klich miał stworzyć sprawny system antykryzysowy, a nieudolnie łata dziury po za szybkim uzawodowieniu wojska.
- Nie zajmuję się wojskami pancernymi, więc trudno mi odnieść się do tego wskaźnika 90 proc. Nie znam też szczegółów dotyczących „Andersa”. Wiem natomiast, że od koncepcji do wdrożenia zwykle upływają lata.
Przy tej okazji warto przypomnieć plany sprzed zaledwie dekady. Gdy Wojsko Polskie przyjmowało wtedy 128 niemieckich czołgów Leopard 2A4, transakcji miało towarzyszyć podpisanie dwóch umów. Resorty obrony porozumiały się w sprawie przekazania sprzętu. Natomiast ministerstwa gospodarek Polski i Niemiec miały podpisać umowę dotyczącą modernizacji naszych czołgów T-72 do standardów NATO.
Pierwsza umowa weszła w życie i – mimo, że Leopardy są starsze od naszych PT-91 „Twardy” – pancerniacy zdecydowanie bardziej je chwalą. Zapomniano natomiast o umowie gospodarczej.
W okresie „dogrywania” szczegółów przekazania Leopardów, we wrześniu 2001 r., na seminarium podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach, Bronisław Komorowski, ówczesny szef MON, mówił – zarówno w czasie wystąpienia, jak i później w wywiadzie z niżej podpisanym – „że na współczesnym polu walki PT-91 zginie po 5 minutach od wejścia do boju. A żaden odpowiedzialny szef MON nie może powiedzieć swoim żołnierzom, że oczekuje od nich samobójstwa. Dlatego jesteśmy zainteresowani Leopardami. Chcielibyśmy, aby oznaczało to też szansę dla polskiego przemysłu zbrojeniowego. (…) Decyzje muszą jednak zapaść w Ministerstwie Gospodarki. Jedyne więc co mogę robić, to stale przypominać o tej sprawie”.
Może więc warto, aby prezydent Komorowski przypomniał o umowie? Powinno to być prostsze niż jeszcze przed kilku laty. Bronisław Komorowski sam twierdzi, że z niemieckim prezydentem oraz kanclerz ma doskonałe kontakty.
- W ciągu ponad 20 lat istnienia GROM-u, odchodzili z niego zarówno dowódcy, jak i żołnierze. Były przypadki, że naraz kilka razy więcej od trzynastki, którą ostatnio nagłośniły media. Dlatego nie w tym widzę największy problem.
Zbyt długo ciągnie się postępowanie prokuratorskie dotyczące kilkunastu logistyków z GROM-u. Poprzedni dowódca jednostki zawiadomił organa ścigania z powodu nieprawidłowości, jakich mieli się oni dopuścić. Jeśli ci żołnierze dokonywali przestępstw, należy ich przykładnie ukarać. Tak, żeby na GROM-ie nie było jakichś ciemnych plam. Dbając o dobre imię najbardziej znanej naszej jednostki wojskowej należy to zrobić szybko.
Zdecydowanie poważniejsze jest jednak to, że minister obrony Bogdan Klich, chcąc polepszyć swoją marną pozycję w gabinecie Donalda Tuska, przez palce patrzył na kolejne przykłady zacieśniania więzi towarzyskich między niektórymi komandosami a ministrami – bliskimi współpracownikami premiera. Przymykał oko na kolejne nieprawidłowe zachowania: przebicie opon w samochodzie żony jednego z oficerów, zaparkowanym wewnątrz jednostki, smsy i emaile z pogróżkami wysyłane przez obecnych żołnierzy m.in. do oficera oraz jednego z byłych dowódców GROM-u, skończywszy na braku reakcji, gdy w GROM-ie zbierano podpisy pod de facto opinią dotyczącą jakości pracy byłego dowódcy.
Groźny był też „sterowany przeciek” do jednej z telewizji na temat – zakończonej śmiercią dwóch miejscowych policjantów – operacji odbicia zakładników w Afganistanie. Akcję przeprowadzili komandosi z pułku specjalnego z Lublińca. Główna teza programu telewizyjnego głosiła, że powinni ją przeprowadzić lepiej wyszkoleni żołnierze GROM-u. Zarówno oficjalnie, jak i nieoficjalnie przedstawiciele Dowództwa Wojsk Specjalnych oraz obu jednostek przekonują, że materiał był – delikatnie pisząc – nie do końca rzetelny, a informacje nieścisłe. W środowisku mówi się, że wymierzony został w dowódcę WS gen. Piotra Patalonga, a żołnierze z Lublińca stali się narzędziem ataku.
Dlaczego ten pierwszy przykład „napuszczania” dziennikarzy przez jednych komandosów na drugich był tak niebezpieczny? Ponieważ za nim mogą pójść następne „przecieki”. To zaś poważnie nadwyręży dotychczas bezdyskusyjną opinię o profesjonalizmie polskich komandosów. Elitarne oddziały specjalne nie będą zainteresowane współpracą z Polakami, którzy w ramach wewnętrznych wojenek mogą ujawniać szczegóły z tajnych operacji.
Natomiast z punktu widzenia naszych przeciwników to idealna sytuacja do wykorzystania w wojnie psychologicznej.
Rozmawiał Paweł Kurtyka
Współpraca: Marek Hańderek, Michał Szot
Brak rozwoju tego co zostało kupione to poważny błąd, który ujawnił się już za Gierka gdy kupowano licencje a później ich nie rozwijano. Dlaczego? Mam jedną odpowieź. Nie byli tym zainteresowani sprzedający, co jest oczywiste, ale równiez kupujący co jest karygodne. To samo jest z sprzętem wojskowym. Albo jest to wynikiem naiwniactwa kupujących albo ich nieuczciwości. Nie wiadomo co gorsze.
Jaki jest koń ...
Paweł Kurtyka założył Stowarzyszenie Studenci Dla Rzeczpospolitej.
Widziałam chłopców i ich matkę na pogrzebie ojca.
Wiedziałam ,że nie popuszczą.
Miłosz pisał :"Poeta pamięta". Jak który.
Syn albo córka pamięta napewno!