Konserwatywne książki: Kondotierzy
Choć opowieść snuje się na krańcach świata, przez pustynne krainy Arabii po głęboką dżunglę z Doliny Konga, to w tle wszystkich sensacyjnych przygód tli się gawęda polska. Rafał Gan Ganowicz był jednym z tych emigrantów, którzy sprawiedliwość w imieniu Polski wymierzali sami – będąc najemnikiem w państwach III świata walczył zawsze przeciwko komunistom. Spotkanie z czerwonymi budziło w nim stanowcze uczucia, które wyraził w „Kondotierach” układając zdania w antybolszewicki manifest. Tak o Jemenie pisał postrach sowietów:
Ja tę bliskość przeżywałem silniej niż moi zachodnioeuropejscy koledzy. Dla mnie to nie był zwykły wróg, z jakim miałem już do czynienia na innych frontach walki z komunizmem. Tu byli ONI. „Rękę karaj, nie ślepy miecz – słowa psalmisty nieraz przychodziły mi na myśl, gdy strzelałem do otumanionych wykonawców, podczas gdy inspiratorzy, prawdziwi nosiciele czerwonej zarazy, siedzieli daleko – niedosiężni, bezkarni… Tu byli ONI. To Sowieci obsługiwali katiusze, to ich piloci tropili nas w pustyni i w górach, to wreszcie ich czołgiści wyróżniali się na tle jemeńskich partaczy celnym ogniem i większą brawurą. W mało znanym kraju (…) znów dane było Polakowi stanąć z bronią w ręku przeciwko Armii Czerwonej. I los chciał, ażebym ja właśnie był tym Polakiem.
Opowieść Ganowicza to nie tylko polityka, wszak wojowanie w egzotycznych krajach przysparza przygód jak z powieści Juliusa Verne’a. Opisy obyczajów pustynnych wojowników Arabii czy animistycznych wierzeń murzyńskich nasuwają skojarzenia zadziwień podróżnika Marco Polo. W sercu dżungli w osobliwych okolicznościach kondotier spotkał swojego rodaka, hrabiego Krasickiego, biorącego wysublimowaną toaletę prowadzoną przez dwie dorodne Murzynki. Po wzięciu kąpieli pod zaimprowizowanym prysznicem (sporządzonym z konewki) wyszedł na spotkanie Autorowi, „trzymając pod pachą laseczkę”, pachnąc wodą kolońską, „jakby wyszedł z klubu brytyjskich oficerów w Indiach Kiplinga”. Ale i mniej zabawne sceny były udziałem Ganowicza – natknięcie się na obozowisko trędowatych, którzy w dżungli znaleźli schronienie przed wojną, wywołało panikę wśród żołnierzy Autora, a u dowódcy raczej przygnębiające refleksje: „Potworny los”.
Nienawiść do komunizmu, ale przede wszystkim skuteczność w walce z nimi zapewniła Ganowiczowi nieśmiertelną chwałę. Gdy dodać do tego precyzyjną relację z jego awanturniczych walk w Afryce czy w świecie arabskim to „Kondotierzy” stają się podstawowym środkiem zaszczepiania u Polaków najpoteżniejszego potencjału: umiłowania wolności w ułańskim stylu.
Łukasz Wiater
Rafał Gan Ganowicz, Kondotierzy, wydawnictwo PROHIBITA, Kraków 2014, ss. 247.