Jerzy Gizella – Próbny alarm dla miasta
Próbny alarm dla miasta
Co nam zostało z dawnych czasów?
Nie ma SPATiF-u, Jutrzenki na Szewskiej
Nie mówiąc o tramwajach dookoła Rynku
Zamknięty na głucho PTR na Szczepańskiej
Czyli restauracja „Pod Trzema Rybkami”
Psychodeliczny łomot z głośników
Festiwale pierogów na zmianę
Z lekcją śpiewania patriotycznych pieśni
Groch z kapustą - czasem można od tego oszaleć
Studzienkę Walentego Badylaka
Który związał na zawsze Rynek z Katyniem
Lemingi pachnące landrynkami omijają lukiem
Starym została procesjaw święto Bożego Ciała
Pieśń „Boże coś Polskę przez tak liczne wieki”
Każda manifestacja i okrągła rocznica
Przed wojną zaczynała się pod pomnikiem
Wieszcza Adama - a potem bijatyki
Narodowców z socjalistami z komuną
Policja próbowała oddzielić walczących
Inaczej by się pozabijali
Po wojnie też nie było spokoju
Bitwy z milicją przeszły do historii
Oblewanie farbowaną wodą z armatek wodnych
Gonienie manifestantów po dachach kamienic
Rynek był sercem miasta w stanie wojennym
Teraz w nocy ciemne okna
I zostało niewielu mieszkańców na sąsiednich ulicach
W pijackiej czkawce ginie dumna przeszłość
Milczą dzwony kościołów - zakłócały ciszę
Bez dzwonów kościelnych miasto umiera
Wydane na łup przybłędów i handlarzy
Dzikie wrzaski do świtu bijatyki w bramach
Na nic mądre rady ekspertów
Z drink-baru zwanego przez bywalców „Zwisem”
Przed którym siedzi spiżowy Piotr Skrzynecki
A obok żywy pomnik prawniczej wszechwiedzy
Mecenas i terapeuta artystów - Antoni Potoczek
Miasto ledwie dyszyjak emeryt
Gołębie ozdabiają gzymsy i pomniki
W kieszeniach gruchają komórki
Pod parasolami czytelnicyjednej opcji
Oblizują tytuły z czerwonym prostokątem
Wyjąca upiornie karetka pogotowia
Rozcina ludzką ciżbę na wąskich przecznicach
Nikt się nie zerwał przerażony
Nikt nie krzyknął -„Polacy! Do broni!”
Błazny stroją miny, rzępolą uliczne orkiestry
Kolorowy zamęt, odwracanie uwagi
Od spraw naprawdę ważnych ostatecznych
Jeszcze tylko dachy kamienic trwają
Z halabardami kościołów na straży Krakowa
Na inauguracji profesorowie uniwersytetu
Kroczą dumnie w gronostajach
Często Tajni Współpracownicy
Nie wszyscy na szczęście
Do redakcji czerwonego miesięcznika
Poeci przychodzą w mundurach
Redaktor naczelny podpisuje wyroki
Śmierci na prawicowych krytyków
Na razie in blanco
Kiermasze handlowe wabią, ciepła woda w kranie
„Tak dobrze jeszcze nigdy nie było w Krakowie”
Przed niemieckim bankiem ziewa ochroniarz
Czas wracać do domu segregować śmieci
2015-2016
Jerzy Gizella