Gasimov: Azerbejdżan będzie drugim Iranem
Globalne znaczenie konfliktu w Górskim Karabachu i kierunek polityki Azerbejdżanu, komentuje dla Portalu ARCANA dr Zaur Gasimov, rosjoznawca na Uniwersytecie w Moguncji.
portal.arcana.pl: Jak konflikt o Górski Karabach wpływa na stosunki państw w ramach porozumienia GUAM (porozumienie „Na rzecz demokracji i rozwoju”, zawarte między Gruzją, Ukrainą, Azerbejdżanem i Mołdawią)?
ZG: Państwa GUAM współpracują przede wszystkim w zakresie przeciwstawienia się ruchom irredentystycznym na własnych terenach. Jest to ważne głównie dla Gruzji, Azerbejdżanu i dla Mołdawii, choć i Ukrainy nie omijają tego typu problemy (Krym). Ta kooperacja była szczególnie aktywna 4-5 lat temu, teraz natomiast, GUAM przypomina Wspólnotę Niepodległych Państw. Spotkania na różnych szczeblach są bezskuteczne, ponieważ elity poszczególnych członków tej wspólnoty mają różne interesy. Demokratyzacja i integracja z NATO – najważniejsze aspekty GUAM – nie są już niestety kwestiami priorytetowymi dla owych elit w Kijowie, Baku czy Kiszyniowie. Górski Karabach nie gra ważnej roli i nie ma dużego wpływu na stosunki pomiędzy członkami GUAM.
portal.arcana.pl: Jakie znaczenie ma zatem dalsza eskalacja konfliktu w Górskim Karabachu dla Rosji?
ZG: Po pierwsze Armenia i Azerbejdżan kupują uzbrojenie w Rosji. Trwanie konfliktu karabaskiego oznacza zachowanie status quo w relacjach tych krajów z Kremlem i hamuje proces demokratyzacji. Oczywiście leży to w interesie elit moskiewskich, które we własnym państwie przedkładają „modernizację” nad demokratyzację. Eskalacja konfliktu oznacza jednak niebezpieczeństwo dla wszystkich rurociągów od Baku na Zachód, co niesie ze sobą redukcję wpływów zachodnich w całym regionie Kaukaskim.
portal.arcana.pl: Czyli spór o Górski Karabach jest z jakichś powodów ważny dla Zachodu?
ZG: Groźba wojny o Karabach jest przede wszystkim wielką ludzką tragedią narodów kaukaskich, ale oznacza również koniec zaangażowania gospodarczego Zachodu w regionie. Większe zaangażowanie państw zachodnich w konflikt o Karabach, na gruncie prawa międzynarodowego, ma szansę zmniejszyć zależność polityczną Armenii i Azerbejdżanu od Rosji. Daje to także perspektywę na ugruntowanie nowych możliwości dla integracji państw z NATO (jedną z ważniejszych w tym kontekście jest przyjęta 20 maja 2010 r. przez Parlament Europejski rezolucja „w sprawie potrzeby strategii UE na Południowym Kaukazie”. Stanowi ona, że UE musi realizować strategię wspierania stabilności, dobrobytu i rozwiązywania konfliktów na Południowym Kaukazie – przyp. red.)
portal.arcana.pl: Zauważył Pan również, że „Azerbejdżan kupuje uzbrojenie w Rosji” – podczas gdy jest skonfliktowany z Armenią, bardzo przecież prorosyjską. Czy Azerbejdżan nie popada ten sposób również w bezpośredni konflikt z Rosją? Nie jest, przykładowo, tak, że w przypadku możliwości zakupu broni z Turcji zrezygnuje z broni rosyjskiej?
ZG: Czy Azerbejdżan jest skonfliktowany z Rosją? To jest ciekawe pytanie. Myślę, że skonfliktowane z rosyjską polityką na Kaukazie jest azerskie społeczeństwo, kontestujące działania własnych elit politycznych i pracujące na moskiewskich rynkach. Azerowie widzą zatem, że Moskwa legitymizuje rząd autorytarny Ilhama Alijewa przez akceptację wyborów niedemokratycznych. A przecież azerscy gastarbeiterzy w Moskwie i Petersburgu stają się często ofiarami ataków ksenofobicznych i rasistowskich. Bardzo często czasopisma azerskie informują o jakichś Azerach zamordowanych czy pobitych w miastach rosyjskich. To wszystko kształtuje negatywny obraz Rosji w Azerbejdżanie.
Z innej strony dzisiejsza postradziecka azerska elita jest – można powiedzieć – mniej „post”, a więcej „radziecka”. Szef kancelarii prezydenckiej, Ramiz Mehtijew, pracował jeszcze w latach 80-tych w oddziale ideologicznym Azerskiej Partii Komunistycznej. On i inni przedstawiciele tamtejszych władz są powiązani z elitami moskiewskimi. Możliwe jest istnienie intensywnej współpracy miedzy autorytarnymi rządami Baku i Moskwy.
Azerbejdżan kupuje uzbrojenie i w Turcji, i na Ukrainie, ale też i w Rosji. Natomiast Armenia jest oczywiście jest w wyższym stopniu zależna od Rosji niż Azerbejdżan.
portal.arcana.pl: Stwierdził Pan również, że „przerwa w procesie demokratyzacji jest w interesie elit Moskwy”, ale czy ten proces jest pożądany przez władze w Baku?
ZG: Demokratyzacja nie leży w interesie rządu azerskiego, ani elit politycznych tego kraju. Ich niedemokratyczny sposób funkcjonowania jest niestety łatwiej akceptowany na Zachodzie niż na przykład na Białorusi, ponieważ „stabilność” naftowego państwa jest ważniejsza. Ropę można kupować i w Norwegii, i w Nigerii, ale też w Azerbejdżanie. Zachód szuka dialogu z Baku, akceptując azreski autorytaryzm.
Jednocześnie poziom przestrzegania praw człowieka wciąż się pogarsza. Słabość opozycji demokratycznej jest skutkiem prześladowań przez władze – aresztowań członków partii opozycyjnych. Dziś, w roku 2011, w Azerbejdżanie zaczyna funkcjonować już zupełnie inna opozycja i nie jestem pewien, czy owo jej istnienie leży w interesie Zachodu. Bezrobocie, pogorszenie sytuacji gospodarczej, korupcja, nepotyzm i tak dalej, determinują wzmocnienie roli Islamu w polityce.
Jeżeli te negatywne tendencje nie ulegną zmianie, to Azerbejdżan będzie za 10-15 lat drugim Iranem. A trzeba wiedzieć, że politolodzy azerscy często porównują sytuację w swoim kraju z Iranem lat 70-tych.
portal.arcana.pl: Czego Azerbejdżan oczekuje od współpracy z Turcją i Iranem? Czy propozycje polityczne tych krajów (gwarancje Turcji w sprawie Karabachu i mediacja Iranu w konflikcie o ten obszar) mają wyłącznie charakter deklaratywny, fasadowy, czy są nakierowane na realne cele?
ZG: To jest ciekawe pytanie. To zależy kto w Azerbejdżanie czego szczególne oczekuje.
Rosyjskojęzyczna część elit niczego nie oczekuje od Turcji czy Iranu. Ta część ogląda stare radzieckie filmy, śpiewa piosenki Ałły Pugaczowej i widzi przyszłość w jak najlepszych stosunkach z Rosją. Ludzie bardzo religijni – szczególnie szyici – mają natomiast nadzieję, że Iran będzie odgrywał pozytywną rolę w regionie. W kierunku Turcji zwracają się natomiast ludzie wykształceni, oczekujący poparcia idei integracji Azerbejdżanu z NATO i Unią Europejską.
Pytał Stefan Jopek