8 lat po książce Cenckiewicza i Gontarczyka

Wywiad z prof. Nowakiem sprzed 8 lat, w którym ówczesny redaktor naczelny ARCANÓW podsumowuje pracę naukową Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka oraz wskazuje na przekłamania w książkach Jana Tomasza Grossa. Po blisko dekadzie od tamtych wydarzeń prawda zaczyna zwyciężać.
22.02.2016 21:55

 

Jest Pan Profesor jednym z recenzentów głośnej już publikacji „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka – dwóch historyków IPN, którzy swą pracę poświęcili m.in. analizie dokumentów świadczących o „agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy na początku lat 70.”. W opinii wielu komentatorów jest to jedna z najważniejszych książek kilku ostatnich lat. Na czym polega jej wartość i znaczenie?

Dr S. Cenckiewicz i dr P. Gontarczyk zebrali olbrzymi, imponujący wręcz zakresem przeprowadzonych badań materiał źródłowy, bynajmniej nie tylko w archiwach dawnej SB. Włączyli do obiegu naukowego dużą ilość świadectw także samego Lecha Wałęsy, który wielokrotnie, jeszcze w latach 1980–1981, wypowiadał się na temat swojego uwikłania we współpracę z SB. Autorzy, zebrawszy wielki i różnorodny materiał, wykonali następnie niezwykle drobiazgową pracę źródłoznawczą, badając starannie pochodzenie, kontekst, cechy wewnętrzne i zewnętrzne każdego wykorzystanego przez siebie źródła. Ta staranność i drobiazgowość czyni ich książkę chwilami wręcz nudną w lekturze, lecz nie chcę – oczywiście – robić w ten sposób swoistej antyreklamy tej publikacji. Stwierdzam tylko, że staranność w dochodzeniu do bardzo ostrożnie stawianych wniosków zdecydowanie przeważa w tej książce nad zarzucaną jej pogonią za sensacją.

Wartość pracy obu historyków polega przede wszystkim na tym, iż jest pierwszym naukowym opracowaniem podejmującym jedno z kluczowych zagadnień naszej historii współczesnej. Do tej pory historycy unikali na ogół tych najbardziej drażliwych tematów. W przypadku TW „Bolek” chodzi o konkretne czyny konkretnej osoby, które w oparciu o konkretne dokumenty można poddać rzeczowej analizie i oddać pod osąd tych, którzy się z tą analizą zapoznają Nie ma żadnej biografii Jacka Kuronia, Adama Michnika, Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Nie ma nawet prób rzetelnej, naukowej, pełnej biografii głównych postaci życia nie tylko politycznego, ale kulturalnego, zaangażowanych w spory ideowe i polityczne ostatnich lat. Gdzie jest taka obszerna, wyczerpująca – na ile to dziś możliwe – biografia Czesława Miłosza, Leszka Kołakowskiego czy Wisławy Szymborskiej? W Anglii, we Francji, w Stanach Zjednoczonych postaci tak ważne w debacie politycznej i kulturalnej miałyby już co najmniej po pięć, dziesięć biografii. U nas strach przed salonową nagonką, broniącą poszczególnych idoli, albo szczwającą przeciwko idolom wrogim, paraliżował do tej pory wielu badaczy. Cenckiewicz i Gontarczyk dokonali w tej postawie przełomu. I to dla mnie – jako historyka i jako czytelnika, i jako obywatela – jest najważniejsze.

 

Jak jako zawodowy historyk ocenia Pan Profesor potrzebę ukazywania historycznej prawdy o wydarzeniach ze współczesnych dziejów naszego kraju, choćby w odniesieniu do kłamstw i manipulacji zawartych w paszkwilu pt. „Sąsiedzi”, czy w innej tendencyjnej, a przy tym jawnie antypolskiej i antykościelnej książce Jana Tomasza Grossa wydanej w Ameryce pt. „Fear” oraz w jej krajowym odpowiedniku zatytułowanym „Strach”, za którego wydanie odpowiada oficyna Znak, a zwłaszcza w odniesieniu do niezwykle potrzebnej i istotnej, rozliczeniowej pracy historyków IPN?
- Prawda, dochodzenie do prawdy jest podstawowym drogowskazem w pracy każdego uczciwego badacza i dlatego nie powinniśmy bać się ukazywania prawdy nawet trudnej, nawet bolesnej. Problem z książkami Grossa polega na tym, iż w oczywisty sposób pisane są one z intencją inną niż dochodzenie do prawdy. Co więcej, są one pisane z pogwałceniem elementarnych zasad warsztatu historyka (nb. Gross nie jest z wykształcenia historykiem, lecz socjologiem). Często obecnie porównuje się krytyczny obraz przedstawiony przez Grossa z krytyczną, podważającą pewne mity książką historyków IPN na temat TW „Bolek”. Otóż jest między nimi bardzo zasadnicza różnica – nie tylko w warsztacie historyka, którego badacze z IPN użyli w sposób zgodny z jego regułami, a więc nadający się do merytorycznej weryfikacji. Ważniejszą bowiem różnicę stanowi fakt, że J.T. Gross rzucił oskarżenie skierowane przeciwko całemu Narodowi. Historycy IPN mówią o błędach jednego człowieka.  Gross rzucił oskarżenie skierowane przeciwko całemu Narodowi. Historycy IPN mówią o błędach jednego człowieka Uogólnienie, jakiego dokonał Gross, jest nie tylko nieuprawnione ze względu na metodologię, ale jest również moralnie skrajnie nieuczciwe wobec dziesiątków milionów Polaków, którym nie da się w żaden sposób przypiąć żadnego postępku czy tendencji antysemickich. W przypadku TW „Bolek” chodzi o konkretne czyny konkretnej osoby, które w oparciu o konkretne dokumenty można poddać rzeczowej analizie i oddać pod osąd tych, którzy się z tą analizą zapoznają.

Widzimy jednak, że nie brakuje osób, które a priori, nie przeczytawszy jeszcze pracy doktorów Cenckiewicza i Gontarczyka, zanegowały oraz podważyły wartość tej analizy i w ogóle odmówiły jej prawa do bytu, samych zaś autorów posądziły o brak kompetencji, a nawet obrzuciły inwektywami. Jakże inne były reakcje na fatalną merytorycznie i naganną warsztatowo książkę Grossa...
- Myślę, że warto w tym kontekście zestawić postępowanie takich osób z postępowaniem prof. Jerzego Roberta Nowaka w sprawie książki Grossa. Ci pierwsi, nie zapoznając się w ogóle z książką historyków IPN, z góry odsądzili ich od czci i wiary, a nawet stwierdzili, że nie będą jej czytać, będą natomiast konsekwentnie ją kontestować i krytykować. Jest to postawa całkowicie kompromitująca.
Profesor Nowak nie pisał i nie wypowiadał się o książce Grossa, dopóki jej nie przeczytał i nie porównał wnikliwie – strona po stronie, niemal zdanie po zdaniu – jej wydania amerykańskiego z edycją polską. Ciekaw jestem, czy krytycy książki na temat TW „Bolek” zdobędą się na podobnie drobiazgową i wnikliwą analizę jej treści, jaką przedstawił prof. J.R. Nowak w książce „Nowe kłamstwa Grossa”, czy też we wcześniej swej pracy pt. „Sto kłamstw Grossa”.
Przygnębia mnie fakt, że meritum historycznej argumentacji oceny fachowego rzemiosła autorów nie odgrywa niemal żadnej roli w dyskusji prowadzonej przez medialnych i politycznych naganiaczy, którzy siłą kłamstwa powtarzanego setki razy przez najpotężniejsze media, albo też siłą konsekwentnego przemilczania niewygodnych faktów potrafią, niestety, skutecznie narzucić swoją wizję setkom tysięcy zmanipulowanych i ogłuszonych tą propagandową akcją odbiorców.

 

 

Jeszcze w 2005 r. Lech Wałęsa, odbierając z rąk ówczesnego prezesa IPN Leona Kieresa dokument przyznający mu status pokrzywdzonego przez PRL-owskie służby specjalne, mógł powiedzieć: „Dobrze, że są w naszym kraju takie instytucje jak IPN, które pomagają te sprawy wyjaśnić” (choć zapewne miał na myśli formułę: Dobrze, że jest Kieres). Dziś inaczej wyraża się o tej instytucji, zwłaszcza zaś o zatrudnionych w niej historykach, którzy pochylają się nad dokumentami dotyczącymi jego osoby. Jakich prawd zawartych w publikacji IPN może obawiać się Lech Wałęsa?

- Obowiązuje, powinna obowiązywać prawna zasada: Nemo iudex idoneus in propria causa – Nikt nie jest odpowiednim sędzią we własnej sprawie. Lech Wałęsa, kiedy z pobudek czysto politycznych prezes Kieres przesądził o przyznaniu mu statusu pokrzywdzonego, wychwalał IPN pod niebiosa. Teraz, kiedy zgłębianie historii na temat także drażliwych kart biografii L. Wałęsy stało się możliwe w imię wolności badań historycznych, odsądza IPN i jego pracowników od czci i wiary. Problem polega na tym, że Lech Wałęsa, a w większym jeszcze stopniu niż on sam ludzie, którzy z powodów politycznych próbują zasłonić symbolem przywódcy „Solidarności” uwikłanie swoje, swoich przyjaciół, wreszcie całego systemu politycznego III RP w związki z dawnymi służbami, chcą zablokować prawo do poznawania prawdy historycznej i rezerwują sobie pełną kontrolę nad tym, co ma być podane „maluczkim” do wierzenia. Jest w tym wielka pogarda dla społeczeństwa, które „nie dorosło” do zmierzenia się z prawdą o historii części swoich elit, i jest poczucie wielkiej, bezmiernej chyba pychy tych, którzy przypisują sobie prawo do decydowania o tym „co jest, a czego nie było”.

 

Przypomnijmy, że geneza IPN-owskiej książki związana jest z krakowskim dwumiesięcznikiem „Arcana”, w którym na początku 2005 r. miały ukazać się materiały z teczki „Bolka” opracowane naukowo przez Sławomira Cenckiewicza. Publikacja została jednak zablokowana...

- Pismo, które współredaguję, od lat próbuje przełamywać salonowe i polityczne tabu III RP, jednak nie na zasadzie poszukiwania sensacji, ale w próbie przyciągania publikacji naukowych, źródłowych, wypełniających białe plamy naszej pamięci historycznej. Do takich, jak mnie się wydaje, szczególnie ważnych publikacji należała – opracowana właśnie przez Sławomira Cenckiewicza – edycja najważniejszego dokumentu dotyczącego postawy i poglądów Lecha Wałęsy w momencie zwalniania go z internowania. Jest to stenogram rozmowy przeprowadzonej przez dwóch wysokich oficerów SB z Lechem Wałęsą 14 listopada 1982 r. Inny przykład to dokumentacja rozmów prowadzonych przez oficerów SB z zatrzymanym przez nich Jackiem Kuroniem w latach 80. – bardzo istotne źródło do poznania gry politycznej prowadzonej zarówno przez władze PRL, jak i opozycję. Ta ostatnia publikacja wywołała największą falę nagonki na nasz dwumiesięcznik. Gdy przed trzema laty [czyli w 2004/2005 r. - red.] chcieliśmy opublikować pierwsze opracowanie dr. Cenckiewicza poświęcone agentowi TW „Bolek”, publikacja ta została zablokowana – jak oświadczył nam sam autor – przez jego zwierzchników z ówczesnego kierownictwa IPNSą i inne, jak np. rozmowy z Lechem Kaczyńskim i Anną Walentynowicz opublikowane u nas w 2000 r., a poświęcone ich relacjom z przygotowań i przebiegu strajku w sierpniu 1980 r. w Gdańsku. Gdy przed trzema laty chcieliśmy opublikować pierwsze opracowanie dr. Cenckiewicza poświęcone agentowi TW „Bolek”, publikacja ta została zablokowana – jak oświadczył nam sam autor – przez jego zwierzchników z ówczesnego kierownictwa IPN.

 

Książka mająca właśnie swą oficjalną promocję, wywołała już ostre polemiki. Czy spory o tę publikację nie są w istocie starciem zwolenników i wrogów przeprowadzenia prawdziwej lustracji? A szerzej: czy nie jest to dyskusja nad potrzebą rozliczenia się z przeszłością PRL-u i tzw. III RP oraz spór o ideę budowy IV RP?

- Książka Cenckiewicza i Gontarczyka w oczywisty sposób staje się bardzo istotnym głosem w dyskusji nie tylko o naszej historii, ale i współczesności. Przerażający obraz bezkarności, nadużyć władzy (chodzi np. o bezczelne wykradzenie przez Lecha Wałęsę i jego otoczenie dokumentów dotyczących przeszłości TW „Bolek”) i akceptacji dla tych nadużyć władzy przez najsilniejsze, najbardziej opiniotwórcze media w III RP, wreszcie specyficznej roli systemu sądownictwa, które stało się w sprawie lustracji nie arbitrem, ale stroną – to wszystko tworzy istotny przyczynek do przekonania o potrzebie naprawy państwa, które mogło do tej pory funkcjonować w tak kaleki, patologiczny sposób. Przerażający obraz bezkarności, nadużyć władzy (chodzi np. o bezczelne wykradzenie przez Lecha Wałęsę i jego otoczenie dokumentów dotyczących przeszłości TW „Bolek”)

 

Aby móc podejmować ważne zagadnienia i docierać z nimi do szerokich kręgów społeczeństwa, potrzebne jest forum umożliwiające publiczną dyskusję – mam tu zwłaszcza na myśli dostęp do mediów elektronicznych. Jak postrzega Pan rolę i potrzebę wzmacniania niezależnych mediów (takich jak np. Radio Maryja czy Telewizja TRWAM), które nie poddając się dyktatowi politycznej poprawności, w odważny sposób realizują misję służenia Ojczyźnie i Narodowi?

- Sądzę, że obecnie najważniejszą sprawą w naszym życiu publicznym jest obywatelska walka o utrzymanie co najmniej tego minimum pluralizmu na scenie medialnej, jaki udało się osiągnąć w ostatnich dwóch-trzech latach, a nawet staranie o to, by ten pluralizm wzmocnić i poszerzyć, abyśmy już nie mogli wrócić do stanu, kiedy byliśmy państwem jednej „Gazety”.

 

15 czerwca br. wziął Pan udział w spotkaniu z mieszkańcami Krakowa, którzy uczestniczyli w debacie pt. „Polska wobec wyzwań współczesności”. Jakie są powody, dla których postanowił Pan przyłączyć się do patriotycznej kampanii prof. Jerzego Roberta Nowaka?

- Powody, dla których zdecydowałem się wystąpić obok prof. Jerzego Roberta Nowaka, są dwa. Pierwszy – dla mnie chyba najważniejszy – to chęć okazania solidarności z osobą poddaną brutalnej nagonce w dużej, najbardziej wpływowej części mediów. Nie możemy dać się zastraszyć medialnym szczwaczom. Drugi powód, to troska o stan polskiej polityki zagranicznej, w ostatnich kilku miesiącach zwłaszcza, budzącej coraz większe zaniepokojenie. Skupię się tylko na wymiarze położenia międzynarodowego Polski. Tu widzę dwa bezpośrednio najważniejsze wyzwania. Pierwsze – to zagrożenie związane z ekspansywną, otwarcie neoimperialną polityką obecnych władz Rosji. Zmierzają one do podporządkowania sobie całego obszaru Europy Wschodniej i wytyczenia granicy wpływów z wybranymi partnerami z Zachodu (głównie z Niemcami) na obszarze Europy Środkowej. Drugie wyzwanie wiąże się z sytuacją Polski w Unii Europejskiej. Polsce potrzebna jest jedność i solidarność europejska, ale jednocześnie ta jedność nie może być fundowana na podstawach radykalnie sprzecznych z tradycją Europy i Polski, jako jej części od tysiąca lat. Jedność Europy nie może być także narzędziem interesów najważniejszych tylko państw naszego kontynentu.

 

„Nasz Dziennik” , czerwiec 2008

Nie możemy dać się zastraszyć medialnym szczwaczom

Rozmowa z prof. dr. hab. Andrzejem Nowakiem, historykiem, wykładowcą w Uniwersytecie Jagiellońskim, redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Arcana”

 

Rozmawiał Marek Żelazny


Ostatnie wiadomości z tego działu

Głos starego wyborcy z myślą o młodszych

Prof. Nowak: Pracujmy nad tym, by zwolenników niepodległości przybywało

Prof. Nowak podsumowuje 2017 rok: właściciele III RP nareszcie odsuwani od władzy

prof. Nowak: Przypomnienie samego 1918 roku nie wystarcza, by zrozumieć czym jest niepodległość

Komentarze (3)
Twój nick:
Kod z obrazka:


Robert Majka - politolog, Solidarność Walcząca Przemyśl
27.02.2016 9:58
A co wówczas w tej sprawie robili inni ? Od ROKU 1988, Domagam się od Lecha Wałęsy ujawnienia tajnych umów z MAGDALENKI. Polecam fotokopie dokumentów na FORUM SOLIDARNOŚCI WALCZĄCEJ Robert Majka - politolog, Solidarność Walcząca Przemyśl, 27 lutego 2016 r., g. 09.58
ArtoisduQ
26.02.2016 21:08
Biografię Miłosza napisał Franaszek.
marcin
23.02.2016 20:07
prof. Sławomir Cenckiewicz na dyrektora IPN!

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wszystkie opinie są własnością piszących. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do kasowania komentarzy wulgarnych lub nawołujących do nienawiści.

Wyszukiwarka

Reklama

Facebook


Wszystkie teksty zamieszczone na stronie są własnością Portalu ARCANA lub też autorów, którzy podpisani są pod artykułem.
Redakcja Portalu ARCANA zgadza się na przedruk zamieszczonych materiałów tylko pod warunkiem zamieszczenia informacji o źródle.
Nowa odsłona Portalu ARCANA powstała dzięki wsparciu Fundacji Banku Zachodniego WBK.